„Trzy razy wracałam do tego miasta
w trzech kolejnych powieściach i wróciłam po raz ostatni. Czuję to głęboko,
wyczerpałam tę ziemię. Pisałam "Ciemno, prawo noc" w Japonii, i
zdałam sobie sprawę, że nie mam się już co oszukiwać. Że wrócę do Polski, a Polska
jest dla mnie Wałbrzychem. Ja nie wracam do realnego miasta, ale do miasta
z mojej pamięci, spędziłam tam jedynie 18 lat. Przez lata o tym nie myślałam,
to było coś w rodzaju spiżarni. Te zalążki trwały we mnie, by odezwać się
teraz”.
Tak właśnie
skomentowała nagrodzoną książkę Joanna
Bator podczas finałowej gali w
Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego , kiedy to stała się
laureatką konkursu „Nike”.
Oto króciutki rys
biograficzny Joanny Bator, pisarki, publicystki, podróżniczki, eseistki,
specjalistki od antropologii kultury i gender studies, nauczycielki
akademickiej:
Urodziła się 2 lutego 1968 r. w
Wałbrzychu. Jako stypendystka programu Tempus, Fundacji Kościuszkowskiej i
rządu japońskiego pracowała kolejno na uniwersytetach w Londynie (1998-1999),
Nowym Jorku (1999-2000) i Tokio (2001-2002). Obecnie wykłada na Wydziale
Kultury Japonii w Polsko-Japońskiej Wyższej Szkole Technik Komputerowych w
Warszawie. Znana także z artykułów zamieszczanych w "National
Geographic" i "Voyage". Jest laureatką nagrody im. Beaty Pawlak,
przyznawanej za książki z dziedziny antropologii, za "Japoński
wachlarz" (2004). Ta sama książka otrzymała również poznańską Nagrodę
Wydawców. Pisarka została też nominowana do Nagrody Literackiej Nike za książki "Piaskowa góra"
(2009), za którą otrzymała nominację także Nagrody Literackiej Gdynia oraz za
jej kontynuację "Chmurdalia" (2011).
Wiadomość o przyznaniu
najważniejszej w Polsce nagrody literackiej „Nike” w roku 2013 dla
powieściopisarki Joanny Bator, autorki
książki „Ciemno, prawie noc” była miłym zaskoczeniem. Z pochodzenia
Wałbrzyszanka i co dla nas najcenniejsze, czyniąca miasto lat dzieciństwa i
młodości, miejscem akcji swoich powieści, stała się nagle sławna w całej
Polsce. Nic więc dziwnego, że to
wstrząsnęło lokalnym światem medialnym. Wszędzie, gdzie się tylko dało,
można było przeczytać, usłyszeć i zobaczyć ceremonię wręczania nagrody i
dowiedzieć się coraz więcej o pisarce i jej książkach. Jednym słowem zawrzało
nagle jak w kipiącym garncu, podczas gdy
dotąd o Joannie Bator było cicho jak makiem siał. No może za wyjątkiem Biblioteki pod Atlantami w Wałbrzychu,
która nieśmiało lansowała pisarkę i jej twórczość. Oczywiście, co jest
zrozumiałe, trudno było przewidzieć, że jej specyficzna i dość zagadkowa powieść
znajdzie uznanie szacownego jury konkursowego.
Było się z czego cieszyć, bo
Joanna Bator jest drugą Wałbrzyszanką obok Olgi Tokarczuk, która dostąpiła tego
zaszczytu. Okazuje się, że Wałbrzych jest miastem szczególnym w Polsce, wbrew
temu co się o nim krytycznie mówi i
pisze. Mam satysfakcję, bo w mojej książce „Wałbrzyskie powaby” starałem się
wszelkimi sposobami odczarować fałszywy obraz Wałbrzycha jako miasta budzącego
grozę, miasta bezrobocia, biedy, zastoju. Wałbrzych stał się postrachem w
mediach i jako taki był chętnie wykorzystywany w sztuce filmowej i literaturze
(Przykład: „Panna Nikt”). Pisał o tym bardzo trafnie Mateusz Mykytyszyn w
felietonie p.t. „Miasto
schizofreniczne”:
„To Wałbrzych - "Polskie
Detroit", "Mordor", miasto upadłe, pogardliwie pomijane,
kojarzone z biedą i brzydotą chociaż ten wizerunek nie ma wiele wspólnego z rzeczywistością.
Z jednej strony jest uznawane za kulturalną pustynię, z drugiej jego największe
atrakcje zdobią wszystkie foldery reklamowe Polski obok Krakowa, Warszawy i
Gdańska. Gdy zabytki przemysłowe Górnego Śląska są modne i odwiedzane przez
tysiące turystów, wałbrzyskie obiekty są kompletnie zapomniane i zdewastowane.
Chociaż tutejsze zaułki uwielbiane są przez filmowców, niewielu widzów kojarzy
je z konkretnym miejscem na ziemi. Tysiące turystów zachwyconych zamkiem Książ
nie wie że za górskim grzbietem widzianym z jego murów rozciągają się
wałbrzyskie osiedla. W wyobraźni idylliczne górskie krajobrazy ustępują miejsca
obrazkom z piekła rodem. Schizofrenia jaka opanowała ludzkie umysły jest
nieuleczalna i bezrefleksyjnie przypisała sprzeczne ze sobą uczucia do tego
samego miejsca. Taki jest właśnie Wałbrzych - piękny i odrażający jednocześnie
- mieszanka wybuchowa, wobec której nie da się przejść obojętnie”.
Coś z tej schizofrenii utkwiło
także w laureatce konkursu, bo jej Wałbrzych też jest miastem owładniętym przez
ciemne moce, miastem upiorów i mistyfikacji. Oto co można było przeczytać o jej
książce w „Gazecie Wyborczej”:
„Joanna Bator, która jak mało kto w Polsce potrafi snuć opowieści, po raz trzeci powraca do rodzinnego Wałbrzycha. Tym razem jej bohaterką jest dziennikarka, która w rodzinnych stronach rozwiązuje kryminalną zagadkę zaginięć kilkuletnich dzieci. Równie ponure tajemnice skrywa przeszłość jej rodziny. Realny Wałbrzych zostaje przemieniony w miasto nocne, labiryntowe, w dużej mierze podziemne. Wyparta przeszłość niemal dosłownie dąży do wydostania się na powierzchnię. A jednocześnie w mieście trwa mesjanistyczno-narodowe szaleństwo. W roli niemego świadka - górujący nad Wałbrzychem zamek Książ, w którym zgodnie z legendą ukryty został skarb Hitlera. Przyjemność, jaką autorka czerpie z układania puzzli tej wielowątkowej historii, natychmiast udziela się czytelnikowi”.
Ale w książkach Joanny Bator
trzeba umieć dostrzec ukrytą zręcznie ideę. W mrocznych, zastygłych budynkach
dawnego Wałbrzycha działy się rzeczy ze świata ułudy, horroru i fantasmagorii,
bo tak został zapamiętany przez dorastającą dziewczynkę. Nic w tym dziwnego, bo
Wałbrzych od pierwszych lat po wyzwoleniu zdawał się być miastem magicznym. Był
to specyficzny tygiel ludzi różnych narodowości, języków, kultur. Napływowi
mieszkańcy miasta odnajdowali w nim wciąż nowe, tajemnicze miejsca i budzące
grozę zakamarki. Frapującą zagadką był i pozostaje do dziś świat podziemny
Wałbrzycha. Trwały ślad tej magicznej przeszłości Wałbrzycha znajdujemy w
książce Jerzego Rostkowskiego „Podziemia III Rzeszy”. Ale ten świat odszedł,
należy do przeszłości. Powoli wyłania się z odmętu coś nowego, twórczego. I w
tym znajduje autorka nutę optymizmu, z którą chce się podzielić z czytelnikami.
Zaś otrzymaną nagrodę skomentowała
Joanna Bator żartobliwie słowami:
„Jestem zaszczycona i szczęśliwa.
Od dzisiaj Nike będzie mi się kojarzyła głównie z tą nagrodą, a nie butami do
biegania”.
A odbierając wcześniej złote pióro
dla finalistów Nagrody Nike, zaapelowała: - Polacy, czytajcie książki!
I tym apelem kończę mój drobny
wkład do promieniejącego od pewnego czasu coraz mocniej w mediach wałbrzyskiego entuzjazmu. Bo dzieje się to
wszystko w tak ważnym momencie, nie tylko ze względu na sensację związaną z
„cudownym pociągiem” ale właśnie dlatego, że Wałbrzych ruszył z miejsca,
przybyło wiele nowych dróg, nowych inwestycji, dużo remontuje się budynków,
powstają nowe kamienice, obiekty sportowe, obiekty kulturalne typu Stara
Kopalnia czy Górniczy Dom Kultury, reformuje się wałbrzyską oświatę. Wałbrzych
jest uważany za brzydkie miasto ale w rzeczywistości jest to jedno z
najpiękniej położonych miast w Europie i znajdują się w nim miejsca urzekające urodą. Mamy w Wałbrzychu
mnóstwo zabytków i atrakcji turystycznych, z czego nie zdajemy sobie sprawy, a
także mądrych i wartościowych ludzi.
Wałbrzych był od prawieków i jest
nadal magicznym miejscem na ziemi, pełnym tajemnic i fascynacji. Wiem, że dla
wąskiej grupy malkontentów Wałbrzych jest
miastem, w którym dominuje „ciemno, prawie noc”, ale właśnie Joanna
Bator jest osobą, dla której już od dawna zabłysło nad Wałbrzychem
promieniejące światło. Czas najwyższy by
dostrzec jak wiele dobrego dzieje się w Wałbrzychu, pokazać także osiągnięcia kultury wałbrzyskiej i należycie
je docenić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz