„O zieleni można nieskończenie.
Powielając dźwiękiem jej znaczenie,
Można kunsztem udatnych powieleń
Tworzyć światu coraz nowszą zieleń.
Nie dość słowo z widzenia znać. Trzeba
Wiedzieć jaka wydała go gleba,
Jak zalęgło się, rosło, pęczniało,
Nie - jak dźwięczy, ale jak dźwięczało,
Nie - jak brzmi, ale jakim nabrzmieniem
Dojrzewało, zanim się imieniem,
Czyli nazwą, wyrazem rozpękło,
W dziejach wzrostu słowa - jego piękno”…
(Julian Tuwim, „Zieleń”)
Słowo „zieleń” ma zapewne swą
genealogię, ma także nieskończoną ilość skojarzeń i znaczeń. Moje pojęcie zieleni jest bogate w
obfitość barw od jasnej do ciemnej zieleni,
ale także jest bogate w rozmaitość odniesień wizualnych. A więc może to
być łąka, albo łan wiosennego zboża, albo niedaleka kępa drzew obserwowana
codziennie przez okno, albo też rozległe ściany zalesionych gór zamykających
horyzont. Mam ten komfort, że mieszkam w górach, a moje miasto nie różni się
wiele od wsi, zwłaszcza w tym miejscu, gdzie znajduje się mój dom.
O zieleni mógłbym nieskończenie,
tak jak to sugeruje Tuwim w cytowanym wierszu. Może łatwiej byłoby dać sobie z
tym spokój, gdyby nie wyjątkowość tegorocznej zieleni. Dobra pogoda
wiosną, ciepłe noce i obfitość deszczu
spowodowały, że wszystkie pobocza dróg, łąki i polany leśne, ogródki domowe i
trawniki zapełniły się taką obfitością zieleni, jakiej nie było od lat. Trawy
urosły wysoko jak nigdy dotąd, w miejscach nie użytkowanych można się w nich
„utopić” po uszy. Mieli w tym roku co robić pracownicy porządkowi, nie byli w
stanie zdążyć z koszeniem traw w parkach, przy drogach, klombach i budynkach
mieszkalnych. Warkot kosiarek spalinowych słychać w tym roku non stop. Pełne
ręce roboty mają właściciele ogródków działkowych, do których się zaliczam.
Ale koszenie trawników i wszystkie
inne zajęcia na łonie natury mają swoją dodatkową wartość. Człowiek znajduje
czas do spokojnych, niczym nie zakłócanych rozmyślań. Nie ma tu prasy, radia,
telewizji, komputera, książek. Jest świeże powietrze, ciepło, cisza i wspaniała
wokół przyroda. Jest zieleń w swych „udatnych powieleniach” i odcieniach. Jest
naturalna egzemplifikacja tego co mieści się w najważniejszym pytaniu
człowieka, skąd się wzięło życie na ziemi. Jak to się dzieje, że z maleńkiego
nasionka wyrastają duże, dorodne rośliny, że korzonkami drzew i krzewów
przenikają soki glebowe w górę aż do korony, zapełniając gałęzie gąszczem
liści, kwiatów, a nieco później owoców?
Jaka siła witalna to powoduje i skąd
się ona bierze? A proces ten powtarza się jak wedyjska mantra co roku,
nieprzerwanie, od zarania dziejów?
Jeśli poprzez obserwację życia
przyrody i życia człowieka dojdziemy do przekonania, że wszystko co nas otacza
jest dziełem niepojętej dla nas istoty, Stwórcy, czyli Boga, oznaczać to będzie,
że jesteśmy niewierzący, bo przecież wiara jest wtedy, gdy czegoś nie jesteśmy
pewni. Istotą religii jest wiara w Boga, ale jeśli to że Bóg istnieje i że jest twórcą wszystkiego uznamy za pewnik, za
rzecz oczywistą, bezdyskusyjną, to znaczy, że odrzucamy wiarę. Czy w takiej
sytuacji potrzebna nam jest religia? To tylko jedna z ogrodowych refleksji.
Co roku w przyrodzie obserwujemy
ten sam proces rodzenia się życia na Wiosnę, pełnej dojrzałości Latem i
obumierania wszystkiego Jesienią. Zima zaciera nieomal wszystkie ślady życia
przyrodniczego, pokrywa je śnieżną bielą lub lodową powłoką, po to by powtórzyć
narodziny i tok rozwojowy roślin od początku. Co roku mamy więc miniaturę
ludzkiego przeznaczenia, z tym że pory roku w życiu człowieka są wieloletnie.
No i człowiek nie może powtórzyć swego bytowania na ziemi, o czym napisała
dowcipnie Wisława Szymborska w wierszu:
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Wczoraj, kiedy twoje imię
ktoś wymówił przy mnie głośno,
tak mi było, jakby róża
przez otwarte wpadła okno.
Dziś, gdy jesteśmy razem,
odwróciłem twarz ku ścianie.
Róża? Jak wygląda róża?
Czy to kwiat? A może kamień?
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz
lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest
piękne.
Uśmiechnięci, współobjęci
spróbujemy szukać zgody,
choć różnimy się od siebie
jak dwie krople czystej wody.
Oj, rodzi się tych pytań wiele
skutkiem obserwacji otaczającej nas przyrody i trzeba wreszcie spokojnie je
sobie zadać bez wgłębiania się w uczone tyrady religijnych mentorów lub
laickich etyków. I najlepiej jeśli odpowiedź na nie odnajdziemy w sobie, we
wnętrzu własnej duszy.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Staszku!Bardzo ładnie zakończyłeś dzisiejszy blog - wierszem naszej Noblistki Wisławy Szymborskiej"Nic dwa razy się nie zdarza".Przyznaję,że ten wiersz należy również do moich ulubionych a szczególnie jedna jego zwrotka"Wczoraj,kiedy Twoje imię,ktoś wymówił przy mnie głośno,tak mi było jakby róża,przez otwarte wpadła okno"oczywiście w tym wypadku mam skojarzenie z imieniem sprzed lat i moją piękną miłością.A ponadto chcę powiedzieć,że też niejednkrotnie zastanawiałem się jak to się dzieje w tej przyrodzie.Musi/ moim zdaniem/być ktoś niewidzialny,który nad tym ma pieczę.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Bronku za ten liryczny komentarz. I zgadzam się z Tobą w tym co napisałeś na końcu, choć co do tego, czy ma pieczę, to mam mniej pewności...
OdpowiedzUsuńLudzie wynaleźli sobie Boga,teraz nie wiedzą co z tym fantem zrobić.Żeby to jednego,to by nie było tak źle,ale co kraj to inny bożek i teraz o tym,który lepszy decydują wojny i horusy.Ja wybieram tego,który obiecuje po śmierci 72 horusy:)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Wisława szymborska;
"Przymus"
Zjadamy cudze życie,żeby żyć,
Denat schabowy z nieboszczką kapustą.
Karta dań to nekrolog.
Nawet najlepsi ludzie
muszą coś zabitego przegryźć,
przetrawić,
żeby ich czułe serca
nie przestały bić.
Nawet poeci najbardziej liryczni.
Nawet asceci najbardziej surowi
żują i przełykają coś,
co przecież sobie urosło.
-i Tuwim:
"Stół'
Wyrosło w lesie drzewo potężne,
Twarde,wysmukłe i niebosiężne.
Raz przyszli drwale,drzewo zrąbali,
Bardzo się przy tym naharowali.
Potem je konie na tartak wlokły,
Tak się zziajały,że całe zmokły.
Na tym tartaku warczące piły
Tak drzewo cięły,że się stępiły.
Kupił te szorstkie listwy i deski
Stolarz warszawski Adam Wiśniewski.
Adam Wiśniewski,nie lada majster,
Wziął piłę,hebel i klajster.
Mierzył,heblował,kleił,sposobił,
Zbijał,malował,wreszcie stół zrobił.
Tyle to trzeba było mozołu
Dla sporządzenia jednego stołu.
-i:
www.youtube.com/watch?v=SuVoZYpu1Xs
Miłego weekendu:)
Panta rhei-życie płynie.Te dwa słowa greckiego filozofa Heraklita opisują cykl życia.
UsuńTu można"popłynąć":
www.pantarhei.com
:)