Pogodna jesień nastraja nie mniej
optymistycznie niż lato. W złocistych promieniach słońca można oniemieć z
zachwytu, bo tak olśniewające, kolorowe lasy pojawiają się tylko o tej porze
roku i tylko wtedy, gdy uśmiechnie się do nas słonce, o którym wiemy, ze to już
jego ostatnie jesienne królowanie.
Jeszcze może dzień dwa i niebo znów się powlecze czarnymi chmurami, posypie
zimnym deszczem, a może i śniegiem i stanie się tak jakbyśmy z błyszczącego
srebrem nieba wstąpili w mroczne podziemia Osówki.
Wiadomo, lada dzień i już
listopad, jeden z najchmurniejszych miesięcy roku.
Póki co, cieszmy się słonecznym
światłem i tym weekendem, który upływa w jego blasku i tą rozmaitością brązu,
żółci i czerwoności drzew i krzewów, czyniących otaczającą nas przyrodę
szczególnie piękną, i szeleszczącymi pod nogami uschniętymi liśćmi, które gdy
się im przyjrzeć z bliska wydają się każde z osobna dziełem sztuki. Trudno się
dziwić Henrykowi Janasowi, który nie tak dawno zachwycił nas swoimi dziełami
sztuki, że te listki z takim pietyzmem utrwala w drzewie i metalu, nadając im
ożywcze tchnienie, albo też stara się przenieść je na płótno i ozłocić kolorami
słońca.
Nie miałbym serca, gdybym zabierał
dzisiaj głos na temat tego, co się dzieje w PiS-owskim państwie polskim, choć
ręka świerzbi, a po głowie lata jak gołębica Strockmeiera z czeskiego,
szpitalnego serialu, kapitalny aforyzm Stanisława Tyma: „słońce obietnic świeci
nocami, aż spać nie można od tego blasku”, albo też myśl Bertranda Russela: „to
smutne, że głupcy są tak pewni siebie, a ludzie mądrzy, tak pełni wątpliwości”.
Szkoda, że wśród rządzących za mało jest dyplomatów, a dlaczego? Bo dyplomata
to taki, co dwa razy pomyśli, zanim nic nie powie.
W PiS-owskim rządzie jest zgoła
odwrotnie. Najlepszy przykład - minister edukacji. Ogłosiła likwidację gimnazjów
już od 1 września przyszłego roku, a teraz okazuje się, że jest to wręcz
niemożliwe do zrealizowania z wielu zasadniczych powodów, wśród których ważne
miejsce stanowią olbrzymie koszty takiej operacji. Dobrze będzie zwolnić nieco
tempo tej reformy, a jeśli wprowadzać ją, to tylko tam gdzie jest to możliwe. A
w ogóle dobrze byłoby najpierw przeliczyć koszty i przyjrzeć się przewidywanym
skutkom, by mieć pewność, czy się opłaca „skórka za wyprawkę”.
Ale już dość na ten temat,
przecież miało być optymistycznie. W promieniach słonecznych uwierzmy, że
będzie lepiej, a przynajmniej tak samo jak we wróżbach katarynki z wiersza
wielkiego maga Konstantego Ildefonsa
Gałczyńskiego. Przypominam go moim wiernym Czytelnikom na podtrzymanie dobrego
nastroju. I bardzo proszę nie wyciągajcie z tego wiersza żadnych
pesymistycznych analogii :
Kataryniarz
(kręcąc korbą i przemawiając do
katarynki)
Lekarstwo na moją biedę,
ty moje grające serce!
Kręcę cię jak niejeden
poeta swoje wiersze.
Dzieciom, wariatom w obłokach
ileż radości przyczyniasz,
O, jakże mam cię nie kochać,
ostatni kataryniarz.
Papuga nad piszczałkami
jak subiekt w obłędnym sklepie,
wróżby sprzedaje gapiom,
że jutro będzie lepiej.
Wiadomo ludziom potrzeba
trochę bengalskich ogni,
z papugi mam trochę chleba,
więc wołam: - Lora, ciągnij!
Lora radośnie wrzeszczy
głosem Elżbiety Drużbackiej.
lecz któż jestem ja? Tyci
świerszczyk
w szczelinach cywilizacji.
Taki jak ja „tyci świerszczyk” próbuje
od czasu do czasu wróżyć z fusów, że jutro będzie lepiej, bo przecież łakniemy
wszyscy dobrej nadziei i wsparcia duchowego. Optymistom żyje się lżej. Dlatego
wołam: nie ma złego, co by na dobre nie wyszło. To się sprawdza. I tą pozytywną
„prognozą pogody” dla Polski puszczam w ruch korbę katarynki, poeta nie poeta,
pisarz nie pisarz, po prostu – „ostatni kataryniarz” w ostatnich słońca
promieniach.
Nie jestem pewien czy możemy być tak wielkimi optumistami.Przecież dopiero rok ich rządów i zobacz ile juą spieprzyli.A zostało im jeszcze trzy lata,można sobie wyobrazić co nas jeszcze czeka.Nie jestem pewien,czy za trzy lata otrzymamy emerytury,bo przecież ten worek z pieniędzmi nie jest z gumy.Coś nie samowitego,taka obłuda, zakłamanie,chamstwo i pielgrzymka narodowa do Watykanu.Flaki się przewracająjak tak można.Chciałem użyć niecenzuralnych wyrazów ale muszę się powstrzymać abym nie został zaliczony do tego s.......twa.
OdpowiedzUsuńA Twój dzisiejszy tekst ładnie oddaje piękno jesieni szczególnie w górach.Pozdrawiam
Ileż to można przemycić ciekawych spostrzeżeń w lekkim tekście o jesieni. Bardzo się cieszę,że likwidacja gimnazjów zostanie powstrzymana, bo młodzi nauczyciele z naszego są przerażeni, a tak mają dodatkowy rok, a może coś się zmieni? Jesień rzeczywiście mieni się feerią barw, ale u nas w górach to normalne, lecz co roku od nowa zaskakuje pięknem.
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa Bertranda Russela:) Zacytuję na fb:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ewo za komentarz i za to, że się odezwałaś. To dla mnie duża satysfakcja. Sam też nie jestem w porządku,bo też nie zaglądałem dawno do Twojego blogu, ale się poprawię. Serdecznie pozdrawiam !
Usuń