toczące się kola historii |
Rozśpiewałabym się w głos,
Jak ta wilga, jak ten kos,
W bożej pustce, w bożej ciszy
I niech jeno las mnie słyszy.
Rozśpiewałabym się w głos,
Pośród sosen, pośród brzoz,
Po zielonej mchów rozścieli,
Byle ludzie nie słyszeli…
Śpiewałabym także im,
To co czuję, to co wiem,
Gdyby ludzie byli tacy,
Jako drzewa, jako ptacy,
Rozśpiewałabym się w głos
Jak ta wilga, jak ten kos…
Niestety, nie dane było nikomu
usłyszeć z głębi serca płynącego wokalu niejakiej Marii Wolskiej, młodopolskiej
poetki, autorki stylizowanych na wzór poezji ludowej liryków, zebranych w
tomiku „Dzbanek malin”. A przyczyną była niewiara w ludzi, w ich otwartość i
szczerość, w ich wyrozumiałość i tolerancję.
Tak już jest na świecie, że od
kolebki jesteśmy poddawani różnego rodzaju wpływom i naciskom ograniczającym
naturalne impulsy i skłonności. To się nazywa wychowaniem. W miarę upływu lat
jest tych ograniczeń coraz więcej. Ubywa bliskich nam osób, wobec których
możemy się otworzyć.
A może właśnie trzeba wybrać się
w miejsce odludne, zaszyć się w gęstwinie drzew i krzewów i tam bez ogródek
wyśpiewać na cały głos, co nam w duszy gra. Bo przecież zawsze możemy liczyć,
że:
W bożej pustce, w głuchej ciszy -
może jednak ktoś usłyszy,
może śpiew mu serce skruszy
i nie będziesz sam w tej głuszy .
Ale te moje naiwne dywagacje nie są na miarę czasów, w
których żyjemy. Dziś możemy w każdej chwili wyrzucić z siebie wszystko co tylko
nam dyktuje potrzeba chwili i nie musimy szukać w tym celu zacisznego miejsca.
Wystarczy dostęp do Internetu. Siadamy sobie spokojnie przed ekranem monitora i
dajemy upust swym emocjom. Możemy przecież robić to anonimowo, jeśli nie stać
nas na taką odwagę, jaką zaprezentował Artur Nicpoń z Oleśnicy, by całą
swą prymitywną mentalność i agresję utrwalić na kartach blogu. Skutkiem tego zna go dziś cała Polska,
a ponieważ stał się od razu „bohaterem” mediów, można się spodziewać, że zajmie
w nich równie tyle miejsca, co wyrafinowana „mamuśka Madzi”. Gdyby tak jeszcze
zechciał wziąć go pod swe opiekuńcze skrzydła superagent Rutkowski, mielibyśmy
kolejny serial sensacyjny, z polskim Bondem, Krzysztofem, w tle.
Zdaję sobie w pełni sprawę z tego,
że to, co się dzieje w naszej polityce nie jest powodem do żartów i kpin. Ma
rację socjolog prof. Radosław Markowski, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” stwierdza:
„To już piąty, czy siódmy rok, w
którym młode pokolenie wyrasta w atmosferze jadowitości, podejrzliwości. Uczone
jest codziennie, że prezydent kraju jest zdrajcą, "Komoruski",
premier kraju to jakiś quasi-Niemiec, który chce nas sprzedać. Polska nie jest
niepodległa, a jest kondominium rosyjsko-niemieckim. To są spustoszenia w świadomości młodych ludzi, które są - już teraz -
nie do odrobienia”. I dalej:
„Śledzę portale internetowe w
innych krajach, czytam w wielu językach słowiańskich, uczestniczę w
międzynarodowych programach badawczych. Agresja, brak możliwości nawiązania
dialogu, charakteryzuje nasz kraj znacznie bardziej niż kraje, które moglibyśmy
o to podejrzewać. Dzieje się coś niedobrego. Coś złego stało się w polityce,
potem przerzuciło się na świat dziennikarski, a teraz widzę, że przerzuciło się
nawet na świat nauki. Teraz jest sprawa Brunona K., ale za chwilę będziemy
mieli problem z całym pokoleniem, które
nie będzie miało najmniejszego szacunku dla państwa i do demokratycznie
wybranych władz kraju. Nie jestem zwolennikiem hołdów wobec władz, ale
minimalnego respektu tak. To, że lider opozycji oskarża rząd o współudział w
zbrodni zabójstwa 96 osób w katastrofie smoleńskiej jest rzeczą niebywałą w
żadnej demokracji” - mówi Markowski.
Nie jestem w porządku wobec
siebie wykorzystując mój blog do sprawy, która tak czy owak ma swój podtekst
polityczny. Zakładałem, ze będę się starał tego unikać. Moją ideą fix jest
region wałbrzyski i to, co się w nim dzieje w turystyce, kulturze, gospodarce.
Często nawiązuję do historii tego skrawka naszej ojczyzny, zdając sobie sprawę
z tego, że tej historii nie wyssaliśmy z mlekiem matki (przynajmniej tacy jak
ja powojenni osiedleńcy na tej ziemi), musimy ją poznawać i akceptować w całej
swej istocie, nawet kiedy nie jest dla nas zbyt budująca.
Są jednak sytuacje w życiu
politycznym kraju, wobec których nie można przejść obojętnie, zamknąć usta, odłożyć temat ad acta. Niech się
tym zajmują inni. Pisałem już kiedyś o przejmującym songu „Solidarności” – „Modlitwa
o wschodzie słońca” Natana Tannebauma. Jesteśmy w świecie polityki zarażeni
ciężką chorobą, w tej chwili – epidemią Ona się nazywa nienawiść i pogarda. Ta
zaraza odbiera rozum, dewastuje wszystkie wartości ideowe i etyczne, burzy
fundament systemu demokracji, który z takim trudem został zbudowany w czasach
„Solidarności”. Gdzie się zgubiła ta solidarność, która rozsławiła nasz kraj na
całym świecie, otworzyła drogę do wyzwolenia się z totalitaryzmu komunistycznego
innym krajom i narodom Europy Wschodniej?
Co się stało z ludźmi, którzy
ściskali ręce Lecha Wałęsy, naszej nadziei i
chluby obok papieża Jana Pawła II? Dlaczego zdeptaliśmy wszystkie nasze
autorytety, mógłbym wymieniać po kolei – Kuroń, Michnik, Gieremek, Bartoszewski, Mazowiecki, tę listę można rozszerzać
nawet o prezydentów z drugiej strony „okrągłego stołu” - Jaruzelskiego i
Kwaśniewskiego. Nie da się zważyć i wymierzyć zasług jednych i drugich. Mądry
naród unika takich prób. Czy można ich wymazać z historii?
Dlaczego nie potrafimy uszanować
wyników demokratycznych wyborów.? Prezydent, czy premier naszego państwa, to
nie są uzurpatorzy, zostali wybrani większością głosów. Każdy kto neguje ich
wybór podważa decyzję demokratycznej większości. Jeśli nawołuje publicznie do
zbrojnego usunięcia legalnych władz, to znaczy że godzi w podstawy konstytucyjne państwa. Dotyczy to tak samo
Brunona K. i Artura N. jak i polityków, którzy akceptują takie postawy, a
także je uzasadniają i bronią. Są granice wolności i one muszą być, abyśmy mogli
żyć w bezpiecznym państwie. To już najwyższy czas. Skończmy wojnę „polsko – polską”.
Już kiedyś doprowadziła ona do tego, że zniknęliśmy z mapy Europy. Przestańmy
zarażać młode pokolenia pogardą i nienawiścią do kogoś, kto myśli inaczej. Dosyć agresji w polityce i w życiu społecznym.
Wydaje się to tak oczywiste, że
nie powinienem o tym pisać. Ale ja nie jestem takim pesymistą jak autorka
wiersza cytowanego we wstępie i wierzę w to, że są ludzie „jako drzewa, albo
ptacy”, którzy wysłuchają i potrafią wziąć sobie do serca moje niedzielne
suplikacje.
Gratuluję bardzo interesującego wpisu.Bardzo dobrze że porusza Pan takie tematy na swoim blogu,bo trudno być obojętnym na to co się dzieje na szczytach naszej władzy państwowej.Mam już dość tych kłótni i chamstwa naszych "elit"politycznych.Czuję wielką gorycz i rozczarowanie związane z poczynaniami ludzi,którzy zapomnieli już dzięki komu dotarli na szczyty władzy.Dla tych ludzi nie mają znaczenia zasady moralności chrześcijańskiej i politycznej.Martwię się o przyszłość moich dzieci i wnuków w takim państwie.Czyżby rację miał Otto von Bismarck mówiąc"Dajcie Polakom się rządzić,a sami się wykończą"oby nie miał racji.Może fragment wiersza Ewy Parmy sprawi,że staniemy się większymi optymistami.
OdpowiedzUsuńPortret księżnej Daisy
Nie muszę jej sobie wyobrażać:
jej cień i tak snuje się jak mgła
w pszczyńskim parku,
słychać szum sukni i liści,
ktoś konno pomyka przez mostek,
a z płyt nagrobnych Bolka i Jana Henryka
codziennie ktoś zmiata gałązki.
Trwa nieustający raut-
goście krążą po komnatach,
dziwią się setkom poroży i-niesłychane!
wannie,prawdziwej,ze złotymi kurkami!
Zegary i kominki,baldachimy i szafy,
wszystkiego tu w bród jak w raju
-o,jaśnie pani wachlarz zostawiła
na stoliku intrasjowanym cudnie!...
Pozdrawiam.
A ja się szczególnie tej sytuacji nie dziwię. Fundament kolejnej odmiany "RP" położony został na "nienachalnej prawdzie" (żeby nie być zbyt dosłownym) i jak widać gołym okiem im dalej tym gorzej... Dom postawiony na piasku postoi, owszem, ale każdy wie, że nie będzie to trwało wieki. Osobiście jestem zwolennikiem szukania prawdziwych przyczyn problemu niż skupiania się na doraźnych objawach. Wszystkim autorytetom byłoby zapewne łatwiej istnieć gdyby poucinać ludziom alternatywne źródła informacji. Ręce ich świerzbią więc śpieszmy się czytać internet, bo może odejść szybciej jak się nam wydaje.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji - aby było jasne - nie sympatyzuję z żadną "władzuchną" jaka miała okazję ciemiężyć nas przez ostatnie ponad 20 lat.
P z W !
Dziękuję bardzo Henrykowi i P z W za komentarze, które myślę, że zainteresują Czytelników blogu, bo dają wiele do myślenia. Dobrze, że jest nas coraz więcej zaniepokojonych naszą sceną polityczną, źle że nie można za wiele liczyć, że uda się coś zmienić w wyborach, które są dalekie od tego by je uznać za w pełni demokratyczne. Ale to kolejny temat. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń