By pokazać choć trochę
interesujących szczegółów z historii jedlińskiego zdroju poświęciłem już temu
tematowi dwa poprzednie posty. Dziś w trzecim i ostatnim spróbuję zaprzątnąć
uwagę Czytelników dalszymi ciekawostkami z historii zdroju od drugiej polowy
XIX do czasów współczesnych. Zadanie
bardzo ambitne, myślę że się uda, ale dobrze będzie lekturę poniższej, trzeciej
części poprzedzić przeczytaniem pierwszej i drugiej.
W 1861 roku uzdrowisko wraz z majątkiem i pałacem w Jedlince
zakupił Carl Krister, śląski
przemysłowiec z Wałbrzycha. Wykupił on nie tylko sam zdrój, ale też tereny
rekreacyjne urządzone wcześniej przez Karola Beinerta. W krótkim czasie
zmodernizował Dom Zdrojowy, powiększając jego powierzchnię. Przy promenadzie
zbudował nową halę spacerową i pawilon muzyczny, zadbał o odnowę urządzeń i
roślinności Karlshein (Lasku Karola).
Carl Krister przebudował też
pałac w Jedlince, a dla Jedliny zasłużył się jeszcze jednym przedsięwzięciem.
Zakupił parcelę pod budowę nowego kościoła ewangelickiego z cmentarzem. Budowę kościoła zakończono w 1863 roku.
Na cmentarzu wydzielono miejsce pod
budowę kaplicy grobowej Kristerów.
Powojenne losy kościoła są godne osobnego opisu. Warto przypomnieć, że pozostawiony bez opieki obiekt niszczał przez lata, bo jako ewangelicki nie znajdował w nowej, polskiej rzeczywistości wiernych. gotowych by o niego zadbać. W miarę upływu lat został doszczętnie ograbiony i zdewastowany. Dość wspomnieć, że był taki czas w latach 90-tych, kiedy służył jako magazyn dla miejscowej fabryki izolatorów elektrycznych „Zofiówka”. Zupełnej dewastacji uległ także przykościelny cmentarz, z którego co rusz wywożono cenniejsze płyty nagrobne i eksponaty. Po kaplicy Kristerów nie ma dziś śladu. Zrujnowany kościół przejęty niedawno przez parafię rzymskokatolicką jest w trakcie odbudowy. Położony w centrum miasta dzięki odzyskaniu nowej elewacji, cieszy dziś oczy mieszkańców i przyjezdnych gości. Historia odbudowy cennej architektonicznie i doskonale wkomponowanej w pejzaż miasta budowli zasługuje na swoja kronikę jako bezcenny klejnot w naszyjniku jedlińskiego kurortu.
centrum uzdrowiska dziś - po lewej - wyremontowany fronton "Teresy" |
Powróćmy jednak do wcześniejszej
historii. W czasie wojny austriacko-pruskiej w 1866 roku, w Domu Zdrojowym i
pałacu w Jedlince zakwaterowano dowództwo wojsk pruskich Główna strażnica
wojskowa mieściła się w starym budynku szkoły przy promenadzie w części
uzdrowiskowej (budynek został później rozebrany). W hali spacerowej urządzono
punkt zaprowiantowania i szpital polowy. W hotelach Preussiche Krone (nieistniejący przy ul. Chojnowskiej) i Friedenshoffnung (dziś budynek przy ul.
Piasowskiej 28) założono punkty alarmowe. 14 lipca 1866 roku z kwatery w Książu przybył do Jedliny na inspekcję król
Fryderyk Wilhelm. Była to kolejna gościna w tym mieście władcy pruskiego.
Wydarzenia wojenne nie przyniosły miastu żadnych poważniejszych strat poza
przerwaniem na jakiś czas działalności kuracyjnej. Jednakże rola i znaczenie
zdroju znacznie podupadły. Dał się zauważyć kryzys w rozwoju uzdrowiska
spowodowany też zmianami jego właścicieli.
W 1874 roku warto odnotować wyplantowanie
ścieżki spacerowej, nazwanej Aleją Ottona Bismarcka długości 410 m. (obecna Aleja
Niepodległości), przy której postawiono dwa pomniki - Bismarcka, a nieco
dalej pomnik wojenny.
W latach 1876 – 1880 trwała budowa linii kolejowej Wałbrzych-Kłodzko
z trzema tunelami i pięcioma wiaduktami. Przedsięwzięcie to na trwale zapisało
się w historii jako wybitne osiągnięcie budownictwa kolejowego. Do prac
zaangażowano robotników sprowadzonych z Włoch. Uroczyste otwarcie linii i
dworca w Jedlinie miało miejsce 16
sierpnia 1880 roku.
W cztery lata później uzdrowisko
przejęła gmina, wykupując je z rąk właściciela posiadłości w Jedlince, Artura
von Klitzinga. Naczelnik Charlottenbrunn, a zarazem inspektor zdroju, Wilhelm Loose, zapisał się złotymi
zgłoskami w historii miasta przede wszystkim jako jego dobry gospodarz. Pod
jego patronatem kurort powrócił do dawnej świetności. Około roku 1900 gmina
poszerzyła obszar podlegający jej administracji, a w samym mieście wydzielono i
utwardzono płytami kamiennymi chodniki i jezdnie, ulice zostały oświetlone
lampami gazowymi, a budynki uzdrowiskowe – światłem elektrycznym, powiększono
„Szwajcarkę” przy parku leśnym Karlshain. Na
skwerku przy kościele ewangelickim stanął Pomnik Zwycięstwa wykonany przez
rzeźbiarza Niggla z Wrocławia. Do
wszystkich domów doprowadzono instalację wodociągową z naturalnie gazowaną wodą
mineralną z miejscowych źródeł.
Proszę sobie wyobrazić, odkręcamy
kran, a z niego płynie strumień wody mineralnej Charlotta lub Eliza. Mamy
wewnętrzną świadomość, że w ten sposób jesteśmy zdrowsi i sprawniejsi, więc
możemy z powodzeniem korzystać z boisk do tenisa i krykieta oraz placu zabaw
dla dzieci, o których wybudowanie w mieście zadbał naczelnik Loose.
Nie chcę tutaj doszukiwać się
paraleli z dzisiejszym burmistrzem Jedliny, ale ona nasuwa się sama. Obecny
burmistrz, Leszek Orpel, dołożył do
kortu tenisowego jeszcze bulodrom, halę gimnastyczną, boisko Orlika i coroczny
festiwal terenoterapii. Jak dobrze pójdzie, to wnet popłynie też z kranów woda
źródlana. Póki co płynie dobrze chlorowana, ale mineralną możemy już nabyć w odrestaurowanej, uzdrowiskowej
Pijalni. Obok jedlińskiej Charlotty mamy jeszcze do wyboru szczawieńską
Dąbrówkę i Mieszka. Zaledwie parę lat temu można było o tym tylko pomarzyć.
Pijalnia Wód przy Placu Zdrojowym dziś |
Na początku minionego stulecia w
1903 roku wybudowana została nowa szkoła katolicka z dwiema klasami i
mieszkaniem dla nauczyciela, zaś 1 grudnia 1904 roku otwarto dworzec kolejowy w
Jedlince wraz z linią kolejową, tzw.
Weistritzthalbahn. Był on zarazem końcową stacją trasy kolejowej z
Wrocławia przez Sobótkę, Świdnicę do Jedliny-Zdroju.
Z pełnym przekonaniem można
powiedzieć, że Bad Charlottenbrunn przed I wojną światową obok walorów
uzdrowiskowych stało się miastem nowoczesnym i dobrze prosperującym w wielu
dziedzinach życia gospodarczego, społecznego i kulturalnego. Największym jego
walorem było jednak atrakcyjne położenie w majestatycznym otoczeniu lasów i
gór.
I wojna światowa nie przyniosła
ze sobą zniszczeń i strat materialnych, ale spowodowała zahamowanie rozwoju i
ograniczenie ruchu turystyczno-leczniczo-wypoczynkowego.
Dopiero w latach 30-tych możemy
znów zaobserwować ruch do przodu. W latach 1932-34 postawiono kościół katolicki Św. Trójcy przy
ul. Piastowskiej, według projektu i pod nadzorem architekta Alfonsa Weigera z
Wałbrzycha przy współudziale malarza Paula Meyera-Speera z Hofheim-Taunus, a
ozdobne barwione szkło okien z cytatami biblijnymi i scenkami figuralnymi
wykonał artysta Richard Süssmuth z Pieńska.
W tym samym czasie miała miejsce
gruntowna przebudowa głównych urządzeń uzdrowiska, m. in. hali spacerowej,
pijalni wód, Domu Zdrojowego. Z funduszy społecznych i przy czynnym udziale
mieszkańców miasteczka zbudowano kąpielisko wysoko położone w górze przy ul.
Chojnowskiej.
W okresie międzywojennym
utrzymywała się ranga Jedliny-Zdrój jako znanego na Śląsku uzdrowiska z szeroką
działalnością kulturalno-rozrywkową., m.in. koncertami orkiestr i chórów,
festynami leśnymi, turniejami tanecznymi. Większość spektakli odbywała się w
parku leśnym Karlshain, gdzie w 1834 roku założono scenę.
W pamiętnym 1939 roku w
uzdrowisku funkcjonowały dwa źródła
Thereseien-Quelle (dawniej
Charlotte-Quelle} oraz odkryte w 1928
r. Neue Quelle. Obydwa źródła znajdowały się w pawilonie umiejscowionym pośrodku Placu
Zdrojowego. W uzdrowisku działało 6 hoteli oraz kilkadziesiąt domów gościnnych
dla kuracjuszy.
Po roku 1945 zaniechano
eksploatacji wód mineralnych, Jedlina-Zdrój utraciła status uzdrowiska. W 1962
roku została włączona do zespołu uzdrowisk w Szczawnie-Zdroju.
O współczesnej Jedlinie-Zdrój
napisałem obszerniej w książce „U źródeł Charlotty”. Z przeszłości historycznej
uzdrowiska i z poczynań władz miejskich w ostatnich latach wniosek nasuwa się
tylko jeden - Jedlina-Zdrój jest na dobrej drodze by znów
zaistnieć jako samodzielne, dobrze prosperujące uzdrowisko i jako atrakcyjne i
gościnne miasto. Tak było na samym początku w połowie XVII wieku, kiedy to
dzięki staraniom Charlotty von Seher-Toss udało się założyć i wypromować
uzdrowisko, tak było po wojnach prusko-austriackiej w 1866 i prusko-francuskiej
w 1870 – 71 roku, kiedy to aktywność i zaangażowanie Carla Beinerta, a
następnie naczelnika Wilhelma Loose pozwoliły wyjść miastu i uzdrowisku z kryzysu
i odzyskać renomę czołowego uzdrowiska na Śląsku, tak powinno się stać obecnie,
bo przecież znane porzekadło głosi
- do trzech razy sztuka.
Fot. archiwalne i ze zbiorów Alicji Gisterek.
Przy opracowaniu tekstu korzystałem ze Słownika geografii turystycznej Sudetów pod redakcją Marka Staffy oraz Studium historyczno-archiwalnego pod red. Bożeny Adamskiej.
Gdybym był...fragment.
OdpowiedzUsuńU stóp mych Jedlina
ze zdroju słynąca,
czy to sen czy jawa
cud imaginacji
jak można pomieścić
w jednym ornamencie
tyle inkrustacji.
Nie dziw,że w bezruchu
padam oniemiały
dosięgając bruku......
Szkoda,że kościół został wcześniej zdewastowany,teraz remont pochłonie duże pieniądze.
”Człowiek wszystko najpierw musi zniszczyć,żeby potem chwalebnie i za wielką kasę próbować odnawiać”
Gdyby jeszcze”Szwajcarkę”doprowadzić do stanu z przed wojny-a była wspaniałym obiektem.
A dla czytających tego bloga proponuję:
warszawa.naszemiasto.pl/artykuł/177883,jedlina-zdrój-do-czarodziejskiej-góry,id,t.html*czytaj-dalej
Pozdrawiam.
Dziękuję Henryku za szczególnie dla mnie miłą niespodziankę w postaci wiersza skądś mi znanego. To prawda, powinniśmy się wstydzić za to, co się działo na Ziemiach Zachodnich z wielowiekowym dorobkiem wcześniejszych gospodarzy,choć mamy na usprawiedliwienie - powojenną biedę i system ustrojowy, który ograniczał jakąkolwiek inicjatywę.
OdpowiedzUsuń"Szwajcarki" już nie odzyskamy, ale "Szwajcar" by się przydał, np. z bryndzą i żętycą, jeśli nie na codzień, to przynajmniej od święta.
Linku o Czarodziejskiej Górze nie udało mi się odczytać. Pozdrawiam !