Znana japa z
telewizji
tu się wszystko zaczęło - miejsce prakolebki miasta Głuszycy |
kamienne pomniki przeszłosci |
Czytam od czasu do czasu zapiski
blogowe Wojciecha Orlińskiego reklamowane na internetowej stronie „Gazety
Wyborczej”. Przyznam się, nie wiem o nim
nic więcej poza tym, że prowadzi interesujący blog i pisze od czasu do czasu
świetne felietony. W ostatnim numerze „GW” w felietonie „Iwent, to znaczy
monetyzacja japy” W. Orliński przeszedł samego siebie. Rzadko się zdarza, by
obok Michała Ogórka i Moniki Olejnik, czytać tak znakomite teksty.
Autor felietonu wyjawia nam po co
zawodowi muzycy nagrywają płyty, skoro ich sprzedaż w najlepszych układach
przynosi dochód, „który starczy „na waciki”. Po co w takim razie ta zabawa?
Zdaniem Orlińskiego, najlepiej określił to jeden z bohaterów komedii
„Testosteron”, który stwierdził, że celem wydania płyty jest zrobienie przy tej
okazji „iwentu”. Zarabia się nie na
ilości sprzedanych płyt, ale na, jak się to określa żargonowo - monetyzacji japy”. Domyślamy się, że
chodzi przede wszystkim o to, by o wykonawcy było głośno, by mówiono o nim w
radiu, pisano w gazetach, pokazywano jak
najczęściej w telewizji. Jeśli zaś ma się już tę gębę znaną, to świat szeroki
(to znaczy ten nasz rodzimy, „wszechpolski”) staje przed nim otworem. Jak dalej
pisze Orliński:
„W Polsce mamy 2470 gmin, w tym
2173 wiejskie i wiejsko-miejskie. Praktycznie każda taka gmina hucznie obchodzi
swoje „dni gminy”, a żadne nie mogą się odbyć bez przynajmniej jednej „znanej
japy z telewizji”.
W dalszej części felietonu jego
autor znęca się nad niestety, często bardzo groteskową postacią wokalisty,
Pawła Kukiza, posądzając go o to, że robi szum wokół swej osoby, by zyskać
wzięcie w matecznikach PiS-u: Wyciskach, Mędliszewie, Grząźlach, Kaczych Dołach
(istotnie tędy m. in. wiedzie droga jego tegorocznej ścieżki koncertowej).
Dla mnie osobiście Paweł Kukiz
jest i pozostanie gwiazdą, bo zaśpiewał z zespołem Yugopolis piosenkę „Miasto
budzi się…” („Słońce purpurą okryło czarne dachy, złoto zaraz zmieni je…”), która
śni mi się po nocach i którą słyszę zawsze w podświadomości, gdy poczuję
gorętsze bicie serca na myśl o moim rodzinnym mieście. Żałuję bardzo, że mój idol
miesza się niepotrzebnie w politykę, wypowiada i wypisuje w swoim blogu
niedorzeczności, które stają się potem powodem ustawicznej wrzawy wobec jego
osoby. Właśnie w swoim felietonie Orliński wykpiwa jego ostatnią solową płytę
„Siła i Honor” oraz słynne słowa z Facebooka, że to Michnik z Blumsztajnem
układają plejlisty w radiu, co ma niekorzystny wpływ na sprzedaż jego płyty. Pozostawiam
jednak ten zasadniczy wątek felietonu Orlińskiego na boku. Zainteresowanych
kieruję do weekendowej GW, gdzie można przeczytać felieton w całości.
tyle ciekawych miejsc do zobaczenia |
głuszyckie wieczory z poezją |
Felieton Orlińskiego przypomniał
mi, że i w mojej PiS-owskiej obecnie gminie (prawdopodobnie mieliśmy jej dni)
mamy właśnie okrągły jubileusz 50-lecia uzyskania praw miejskich dla Głuszycy.
Coś tam się działo na wiosnę w Parku Jordanowskim, a potem w deszczowym lipcu
na miejskim stadionie przy okazji maratonu kolarstwa górskiego. Nie słyszałem,
by zawitała do nas jakakolwiek „japa” z TV, by działo się cokolwiek takiego, co
byłoby w stanie poruszyć „zastygłą bryłę miasta”, by obudzić uśpioną,
stosunkowo bierną społeczność gminną i ożywić zainteresowanie jej przeszłością i przyszłością.
Nie wiem nic, czy to co miało
miejsce, to był początek obchodów jubileuszu pięćdziesięciolecia miejskiego, czy zarazem początek i koniec.
Trudno w moim mieście się cokolwiek dowiedzieć nawet w mojej sytuacji, kiedy
interesuję się tym, co się w nim dzieje.
Wiem, że sprowadzenie „japy z TV”
drogo kosztuje, że moje miasto jest biedne, zadłużone. Ale pomysłów na
uczynienie prawdziwego święta z okazji 50-lecia bez ponoszenia dużych koszów
było i jest bez liku. Śpieszyłem się by wydać na początku tego roku książkę o
Głuszycy, traktując ją jako wstęp do uroczystych obchodów jubileuszu. I to mi
się udało bez angażowania środków finansowych Urzędu. Czekałem z nadzieją, że w
dalszej kolejności coś się będzie działo, co spowoduje ożywienie kulturalne i
przyczyni do promocji gminy. Niestety, chyba jest już za późno. A szkoda!
Na pocieszenie mamy już za parę
dni łomnickie spotkania „Z gitarą na stoku”. Będzie jak dotąd smętnie i
namiętnie, ale jak mówią grzybiarze „lepszy rydz niż nic”.
Wydaje mi się że artysta o którym piszę Pan Stanisław to Paweł Kukiz , nie Piotr.
OdpowiedzUsuńOczywiście, pomyliłem się z pośpiechu Przepraszam. Już to poprawiłem. Dziękuję za tę uwagę. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń