Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 12 sierpnia 2012


Znana japa z telewizji


tu się wszystko zaczęło - miejsce prakolebki miasta Głuszycy




kamienne pomniki przeszłosci
 Czytam od czasu do czasu zapiski blogowe Wojciecha Orlińskiego reklamowane na internetowej stronie „Gazety Wyborczej”. Przyznam się,  nie wiem o nim nic więcej poza tym, że prowadzi interesujący blog i pisze od czasu do czasu świetne felietony. W ostatnim numerze „GW” w felietonie „Iwent, to znaczy monetyzacja japy” W. Orliński przeszedł samego siebie. Rzadko się zdarza, by obok Michała Ogórka i Moniki Olejnik, czytać tak znakomite teksty.

Autor felietonu wyjawia nam po co zawodowi muzycy nagrywają płyty, skoro ich sprzedaż w najlepszych układach przynosi dochód, „który starczy „na waciki”. Po co w takim razie ta zabawa? Zdaniem Orlińskiego, najlepiej określił to jeden z bohaterów komedii „Testosteron”, który stwierdził, że celem wydania płyty jest zrobienie przy tej okazji „iwentu”. Zarabia się nie na ilości sprzedanych płyt, ale na, jak się to określa żargonowo  -  monetyzacji japy”. Domyślamy się, że chodzi przede wszystkim o to, by o wykonawcy było głośno, by mówiono o nim w radiu, pisano  w gazetach, pokazywano jak najczęściej w telewizji. Jeśli zaś ma się już tę gębę znaną, to świat szeroki (to znaczy ten nasz rodzimy, „wszechpolski”) staje przed nim otworem. Jak dalej pisze Orliński:
„W Polsce mamy 2470 gmin, w tym 2173 wiejskie i wiejsko-miejskie. Praktycznie każda taka gmina hucznie obchodzi swoje „dni gminy”, a żadne nie mogą się odbyć bez przynajmniej jednej „znanej japy z telewizji”.
W dalszej części felietonu jego autor znęca się nad niestety, często bardzo groteskową postacią wokalisty, Pawła Kukiza, posądzając go o to, że robi szum wokół swej osoby, by zyskać wzięcie w matecznikach PiS-u: Wyciskach, Mędliszewie, Grząźlach, Kaczych Dołach (istotnie tędy m. in. wiedzie droga jego tegorocznej ścieżki koncertowej).

Dla mnie osobiście Paweł Kukiz jest i pozostanie gwiazdą, bo zaśpiewał z zespołem Yugopolis piosenkę „Miasto budzi się…” („Słońce purpurą okryło czarne dachy, złoto zaraz zmieni je…”), która śni mi się po nocach i którą słyszę zawsze w podświadomości, gdy poczuję gorętsze bicie serca na myśl o moim rodzinnym mieście. Żałuję bardzo, że mój idol miesza się niepotrzebnie w politykę, wypowiada i wypisuje w swoim blogu niedorzeczności, które stają się potem powodem ustawicznej wrzawy wobec jego osoby. Właśnie w swoim felietonie Orliński wykpiwa jego ostatnią solową płytę „Siła i Honor” oraz słynne słowa z Facebooka, że to Michnik z Blumsztajnem układają plejlisty w radiu, co ma niekorzystny wpływ na sprzedaż jego płyty. Pozostawiam jednak ten zasadniczy wątek felietonu Orlińskiego na boku. Zainteresowanych kieruję do weekendowej GW, gdzie można przeczytać felieton w całości.


tyle ciekawych miejsc do zobaczenia

głuszyckie wieczory z poezją
Felieton Orlińskiego przypomniał mi, że i w mojej PiS-owskiej obecnie gminie (prawdopodobnie mieliśmy jej dni) mamy właśnie okrągły jubileusz 50-lecia uzyskania praw miejskich dla Głuszycy. Coś tam się działo na wiosnę w Parku Jordanowskim, a potem w deszczowym lipcu na miejskim stadionie przy okazji maratonu kolarstwa górskiego. Nie słyszałem, by zawitała do nas jakakolwiek „japa” z TV, by działo się cokolwiek takiego, co byłoby w stanie poruszyć „zastygłą bryłę miasta”, by obudzić uśpioną, stosunkowo bierną społeczność gminną i ożywić zainteresowanie jej  przeszłością i przyszłością.
Nie wiem nic, czy to co miało miejsce, to był początek obchodów jubileuszu pięćdziesięciolecia  miejskiego, czy zarazem początek i koniec. Trudno w moim mieście się cokolwiek dowiedzieć nawet w mojej sytuacji, kiedy interesuję się  tym, co się w nim dzieje.
Wiem, że sprowadzenie „japy z TV” drogo kosztuje, że moje miasto jest biedne, zadłużone. Ale pomysłów na uczynienie prawdziwego święta z okazji 50-lecia bez ponoszenia dużych koszów było i jest bez liku. Śpieszyłem się by wydać na początku tego roku książkę o Głuszycy, traktując ją jako wstęp do uroczystych obchodów jubileuszu. I to mi się udało bez angażowania środków finansowych Urzędu. Czekałem z nadzieją, że w dalszej kolejności coś się będzie działo, co spowoduje ożywienie kulturalne i przyczyni do promocji gminy. Niestety, chyba jest już za późno. A szkoda!
Na pocieszenie mamy już za parę dni łomnickie spotkania „Z gitarą na stoku”. Będzie jak dotąd smętnie i namiętnie, ale jak mówią grzybiarze „lepszy rydz niż nic”.


2 komentarze:

  1. Wydaje mi się że artysta o którym piszę Pan Stanisław to Paweł Kukiz , nie Piotr.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, pomyliłem się z pośpiechu Przepraszam. Już to poprawiłem. Dziękuję za tę uwagę. Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń