Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Rano rosą


miasto budzi się, ale nie tak wcześnie rano

  Mam już od pewnego czasu zakodowany jak w budziku codzienny poranny spacer z psem. Nie potrzebny mi do tego zegar, bo mój wierny przyjaciel Tomcio ma to już w genach i o właściwej porze niecierpliwie pomrukuje, merda zachęcająco ogonem i wskazuje na drzwi, a ich otwarcie, to najszczęśliwsza dla niego chwila, pod warunkiem, że wychodzimy z domu razem. Mój jamniczek to zwierzę niezwykle towarzyskie, jego zadowolenie wzrasta podwójnie, gdy na spacer idzie jeszcze z nami moja żona. Ale Tomcio już wie, że o wczesnej porze nie jest to możliwe, bo pani domu właśnie wczesnym rankiem ma, jak to sama określiła „najlepsze spanie”.

to właśnie nasz wiejski pejzażyk

 Wychodzimy więc z Tomciem na ranny spacerek i robimy to bez względu na „stan atmosfery w danej chwili”. Zapamiętałem to precyzyjne określenie czym jest pogoda  z lekcji geografii w podstawówce. Padający deszcz nie jest przyjmowany przez mojego druha z entuzjazmem, ale godzi się z tym z pokorą. Nie zwraca na to uwagi, że ja mogę się chronić od deszczu pod parasolem, on zaś musi moknąć bez  żadnej taryfy ulgowej.


mój wierny druh Tomcio
 Poranny spacer jest rzeczą niezmiernie ważną i interesującą. To że ważną, jest jasne, zważywszy na potrzebę ruchu dla człowieka „przebitego siedmioma szpadami melancholii”. To że interesującą przekonuję się coraz częściej. Wiadomo rano jest się rześkim i  zdrowym, sprawniejszym pod względem fizycznym i umysłowym, nastawionym pozytywnie do życia. Na spacerze jest czas na skupienie się i refleksję. Taki partner jak Tomcio nie przeszkadza w niczym, zajęty tropieniem zapachów, jak się okazuje nieznanych, zupełnie niewyobrażalnych dla człowieka.
Moje poranne przemyślenia spacerowe mogłyby stanowić odrębny temat blogowy, ale nie jestem pewien, czy w krótkim czasie nie pozostałbym jedynym czytelnikiem tego blogu. Będę więc tylko wyjątkowo próbował je wykorzystać wtedy, gdy będą się mi wydawać szczególnie interesującymi.
Tak się stało właśnie wczoraj. To było tuż po „siódmej” rano i po obfitej choć  z dawna oczekiwanej burzy. Jeszcze jej  wilgotny oddech czuć było w powietrzu. Poszliśmy z Tomciem stałą trasą, najpierw Osiedle, potem w dół nad rzekę, obok basenu, boisk „Orlika”  na główną arterię miejską, ulicę Grunwaldzką i z powrotem do siebie na wieś. Tak  nazywamy naszą ulicę, która zamyka miasto, a otwiera wolną przestrzeń górskiej niezamieszkałej kotliny. Czujemy się jak na wsi, co wcale nie oceniamy pejoratywnie.
To co mnie uderzyło szczególnie, to zupełna, absolutna pustka i na Osiedlu Mieszkaniowym i w centrum miasta. Ani jednej żywej duszy. Miasto śpi. Jest w pół do ósmej rano. Oczywiście  -  niedziela. Ale wczoraj w sobotę jak sobie przypominam było podobnie. Też dominowała cisza i spokój. Sklepy pozamykane, bo w niedzielę są otwarte najwcześniej od ósmej.  Na Grunwaldzkiej minął mnie jeden samochód. Dostrzegłem też w Ogródku Jordanowskim na ławce jedynego, „zmęczonego życiem” mężczyznę, z butelką piwa w ręce.
No i czy nie jest to powód do rozmyślań. Co się dzieje z moim niegdyś przemysłowym, rojnym i gwarnym miasteczkiem, które pamiętam z lat młodości i dojrzałości jako kipiący tygiel ludzi przewalających się ulicami od rana do nocy.  To było miasto młodych, pełnych werwy i żywotności ludzi. W niedziele rano też było rojno od pracowników fabryk włókienniczych wracających z nocnej zmiany. Zaraz potem pojawiały się grupy ludzi idących na ranną Mszę Św. do kościołów.
Można wysnuwać różne wnioski. To skutek upadku przemysłu. Nie ma już „Piasta” zatrudniającego około dwóch tysięcy pracowników, nie ma „Argopolu”, „Terenówki” w Głuszycy Górnej, DMW w Grzmiącej.  Dawna „Indriana” ratuje jeszcze sytuację, zatrudniając ponad dwieście osób, zaś „Nortech” ledwie „robi bokami”. W mieście nie ma pracy, bo nie ma większych zakładów pracy, we wsi nie ma pracy, bo upadło rolnictwo.



oto w całej okazałości poranny ruch w mieście
Można też szukać przyczyn w skutkach przemian ustrojowych po upadku PRL-u w latach dziewięćdziesiątych, a także w zmianach mentalności ludzi. Mamy dziś wolne soboty i niedziele, pracujemy mniej niż dawniej, koncentrujemy się bardziej na sprawach osobistych, domowych, mniej na zawodowych. Wiadomo, że z miasta wyemigrowała młodzież i ludzie młodzi czynni zawodowo w poszukiwaniu pracy w głębi kraju lub za granicą. Głuszyca stała się miastem emerytów i rencistów oraz bezrobotnych, dla których znalezienie stałej pracy jest z różnych powodów  rzeczą nieosiągalną.
Głuszyca to nie jest to samo miasto, co kilkadziesiąt lat temu. Czy oznacza to, że powinniśmy klękać na kolana, rozdzierać szaty i wołać o pomstę do nieba?  Jestem pewien, że nie. To że wczesnym rankiem w wolne soboty i niedziele nie ma ludzi na ulicach, nie oznacza że miasto umarło. Ono po prostu śpi, korzystając z weekendu. Obudzić je może wielki cel i wskazanie dróg i sposobów  jego osiągnięcia.
Tak sobie rozmyślam na niedzielnym spacerze rankiem w cichym,  bezludnym, opuszczonym środku miasta.

Fot. Violi Torbackiej i z domowego albumu.

4 komentarze:

  1. Pomimo przebicia mniejszą ilością, podobne myśli nachodzą i mnie. Smutne, gdy Rynek w Wałbrzychu jest pusty już po siedemnastej, gdy na największym przystanku podczas ciepłego wieczoru stoją trzy osoby, gdy przechodzę obok Harcówki, gdy siedzę na głuchym Wałbrzychu Głównym, gdy widzę ruiny boguszowskich szybów... A może tak właśnie ma to wyglądać? Bez gwaru, huku, biegu, pokłosia powojennej zawieruchy, wielkich zmian i sztucznego "pompowania życia"?

    P z W!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moje miasto choć z działającym KGHM niestety umiera. Kto nie pracuje w tym zakładzie przeważnie boryka się z problemami zawodowymi- finansowymi. Młodzież zostaje po studiach w innych miastach reszta jest za granicą. Dobrze radzą sobie jeszcze nauczyciele bo Ci zawsze mają pracę a dla reszty rzeszy pozostają liczne markety gdzie również nie ma przyjęć. Miasto po 20 zamiera rano zaś w niedzielny poranek spotykam ludzi spacerujących z psami i niedobitków po imprezkach. Niestety daleko nam do Wrocławia ba nawet do Lubina czy Polkowic który bardzo prężnie dzięki wspomnianemu KGHM się rozwija.
    Pozdrawiam
    ( przepraszam ale w klawiaturze przecinek nie działa)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nawiązuję najpierw do komentarza P z Wałbrzycha. To fakt. Miałem już kilka razy jadąc w Wałbrzychu o nietypowych porach dnia (nie mówiąc o nocy) wrażenie
    umarłego miasta. Nie powiem, żeby to robiło na mnie złe wrażenie. Ale tylko w kontekście medialnego obrazu Wałbrzycha jako miasta - postrachu całej Rzeczpospolitej, gdzie grasują bandy pijanych zbirów, bezrobotni z bieda-szybów i w ogóle jest to miasto wyklęte. To bardzo znamienne pytanie, które Pan zadał, a może właśnie powinno tak być? Nie mam nic przeciwko temu.

    A teraz pytanie do Ani. Czy ty mówiąc o swoim mieście myślisz o Głogowie? Ostatnio czytałem,że to miasto opanowała grupa "silna pod wezwaniem", ale nie rodem z PSL, tylko PiS. Czy to możliwe, by taki polityczno- rodzinny protektorat prawicowy spowodował zastój w pięknym, historycznym mieście? Nie wiem, co o tym myśleć, choć jestem daleki od upolityczniania sytuacji, w których chodzi często o brak madrych ludzi u steru władzy. I to wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o Prezydenta, to istotnie jest to PIS-owiec. Nie znam sie na polityce, ale za kadencji Pana Zubowskiego powstały drogi, obwodnica, remonty urzędów. Obecnie trwa remont "straszącego" widokiem Dworca PKP ( choć to chyba PKP remontuje, nie miasto), developerzy rozbudowują starówkę- no coś się dzieje. Jednak sytuacja z pracą jest zła, nie ma strefy ekonomicznej, nie powstają nowe firmy. Nie wiem czyja to wina. Sama jeździłam do Lubina do pracy ( 38 km), miałam też pracę w Polkowicach (15 km), w Głogowie firma, w której pracowałam na moich oczach upadła. Po prostu Lubin, Polkowice, Wrocław są bardziej atrakcyjnymi miejscami do budowania swojego życia dla młodych ludzi, niż Głogów.
    Pozdrawiam (klawisz przecinka się naprawił)

    OdpowiedzUsuń