Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Zapach Jedliny


To już ostatni dzwon głoszący wszem i wobec, że nad Jedlinę-Zdrój nadciąga pieszczący nozdrza zapach festiwalowej zupy. Tym razem jest to festiwal jubileuszowy, bo już dziesiąty  i jak przystało na taką okazję  -  festiwal w zupełnie nowej konwencji. Smakosze zup mają szansę wyboru i jak dobrze się ułożą, mogą sobie pofolgować doświadczając walorów zup przyrządzonych przez różne kuchnie i rozdawanych w różnych częściach miasta. Tego jeszcze nie było, ale jest to wyraźny znak autentycznej chęci zejścia Festiwalu z wyżyn Parku Zdrojowego na dół do mas.
Ale po kolei, bo mam nadzieję, że już tym preludium udało mi się zatrzymać i zainteresować moich Czytelników.

X Jubileuszowy Dolnośląski Festiwal Zupy odbędzie się w niedzielę, 26 sierpnia, od godziny 15.00, oczywiście w Jedlinie-Zdroju.
O tej porze ruszają chochle aż w czterech miejscach, czyli jak to określili organizatorzy na czterech przystankach. Najważniejszy z nich u samej góry miasta zostawiam na koniec, a zaczynam od tego najniżej położonego, ale za to gościom z Wałbrzycha, którzy zdecydują się jechać przez Kamieńsk, najłatwiejszego do „zdobycia”.


Jest to Przystanek zupy wojskowej (po cichu myślę, że to nie może być nic innego jak grochówka i tym razem bez wkładki ideologicznej, tylko z porządnym kawałkiem kiełbasy i boczku), a znajdzie się on przy drodze z Wałbrzycha do Jedliny-Zdroju, w Glinicy, w tzw. Kompleksie Sportowo-Rekreacyjnym przy ulicy, żeby było ciekawiej, Kłodzkiej.
Przestrzegam, nie bójmy się tego słowa „kompleks” i w ogóle wszystkich innych dumnie brzmiących nazw atrakcyjnych miejsc w Jedlinie i tutejszych imprez kulturalnych. Jedlina-Zdrój jako miasto przyszłości od samego początku buduje fundamenty swej wielkości, tak żeby nie trzeba było później weryfikować przyjętych już przez ogół i utrwalonych w świadomości związków frazeologicznych .
Na przystanku w Glinicy warto zatrzymać się dłużej, albo postarać się tutaj jak najszybciej powrócić, po spenetrowaniu innych przystanków.  Dobrze będzie przebrać się w mundur wojskowy, albo w coś w kolorze khaki. A dlaczego?
Ano dlatego, że na terenie Kompleksu S-R  mamy możliwość poznać eksponaty Muzeum Broni w Witoszowie tudzież ekspozycję pojazdów wojskowych, a także obejrzeć, a nawet uczestniczyć w pokazach strzeleckich.

Sprawnych fizycznie smakoszów zup zachęcam do skorzystania z prowadzącej powyżej torów kolejowych ścieżki spacerowej przez las. Ani się obejrzymy i już jesteśmy na kolejnym Przystanku, tym razem zupy czarodziejskiej. Trzeba się pośpieszyć, bo tutaj również częstowanie zupą zaczyna się o 15-tej, a ponieważ ten przystanek jest na Czarodziejskiej Górze w Paku Południowym, można się spodziewać wszystkiego. Jest prawie pewne, że alpiniści i linoskoczkowie pozajmują już wcześniej wszystkie strategiczne miejsca na drzewach i konstrukcjach linowych, by we właściwym momencie przystąpić do akcji. Czarodziejska polewka może więc szybko wyparować, ale na szczęście ten przystanek oferuje też cały kompleks innych atrakcji, poczynając od poznania magii Gór Sowich i Jedliny-Zdroju (zwróćmy uwagę, że w tym miejscu obracamy się cały czas w świecie magicznym, zmysłowym), aż do zupełnie realnego konkursu „Złap Byka za rogi”. I nie chodzi tu bynajmniej o Byka z kalendarza astrologicznego (znak zodiaku), lecz o konkretną sztukę ujeżdżania bestii, słowem prawdziwy konkurs z nagrodami. Po takim konkursie zapomnimy, że jedliśmy czarodziejską zupę. Warto więc zebrać resztki sił i udać się jak najszybciej  w kolejne miejsce.

Czeka na nas bardzo właściwy jeśli chodzi o naszą nadwyrężoną kondycję, kolejny Przystanek zupy uzdrowiskowej. Łatwo się domyślić, że ten poczęstunek, to dzieło sztuki kulinarnej uzdrowiska w Jedlinie-Zdroju, stąd możemy się spodziewać tak dużego popytu na zupę ugotowaną przez specjalistyczną kuchnię sanatoryjną, że rozejdzie się ona w oka mgnieniu. Ale na Placu Zdrojowym nie zabraknie wody mineralnej, a ponadto możemy poznać techniki gotowania „dań z ciekłym azotem”, co gwarantuje nam pełną rekompensatę, nawet gdyby zabrakło zwykłej bez azotowej zupy. Wiadomo powietrze nic nie kosztuje (oczywiście poza miejscowościami uzdrowiskowymi), a w powietrzu mamy przecież najwięcej azotu. Jeśli zastosujemy nowoczesną technikę, każda zupa okaże się magiczną cenowo. A ponadto przystanek gwarantuje nam pełny relaks na „Białej Sali”, gdzie możemy przenieść się z Maciejem i Arkiem Korolikami w muzyczną podróż w czasie i przestrzeni”, bądź też delektować się muzyką fortepianową Mateusza Dobrowolskiego i występami zespołu muzycznego „Trevolta”.


Sytuacja jest bardzo korzystna, bo z „Białej Sali” mamy zaledwie parę kroków do meritum Festiwalu, czyli Amfiteatru w Parku Północnym, zwanym też Parkiem Zdrojowym (jak przystało na epicentrum - położonym przy ulicy Warszawskiej). To jest właśnie najważniejszy  -  Przystanek, zatytułowany Zupy Świata. Tak, tak, to już nie przelewki. Zupa tutaj serwowana ma aspekt międzynarodowy, bo w konkursie uczestniczą także kucharze zagraniczni. Tutaj właśnie od tej samej godziny 15-tej rozpoczyna się konkurs na najlepszą zupę festiwalową. Oczywiście jak to bywa w konkursach ocena będzie należała do prześwietnego jury. Ale nawet liczne grono jurorów nie byłoby w stanie wyczerpać zawartości zgłoszonych do konkursu kilkunastu kociołków. Możemy więc im w tym pomóc. Od dobrej orientacji lub naszej intuicji zależy jednak, w której kolejce się ustawić. Wybrańcy losu mogą trafić na zupę, która wygra w konkursie, ale ci z mniejszym szczęściem też nie będą poszkodowani, bo każda zupa konkursowa, to majstersztyk. A ponadto główny organizator Festiwalu  - Stowarzyszenie Miłośników Jedliny-Zdroju  -  zapewnia dla wszystkich gości najcenniejszy kubek zupy z dużego kotła, podawany zwykle ręką najważniejszych notabli w mieście, poczynając od Burmistrza i Przewodniczącego Rady, ich zastępców  lub radnych. Jak miło będzie się można potem wśród znajomych pochwalić, że na festiwalu w Jedlinie obsługiwał nas sam Burmistrz, albo Przewodniczący. Ta zupa podgrzewana w dużym kotle zwana zupą samorządową ma to do siebie, że wystarcza jej na dłużej. Tak więc nawet bardzo strudzeni poznawaniem walorów pozostałych przystanków goście, jeśli dotrą do Parku Zdrojowego nieco później mogą liczyć, że coś jeszcze z festiwalowych smakołyków dla nich pozostało.


Zupa zupą, ale Festiwal dostarcza również dobrą porcję przeżyć duchowych. W Parku Zdrojowym  zobaczymy spektakl „Odwiedzając Czarownice” Teatru Rapide, a następnie Zespół Pieśni i Tańca „Jubilat” ze Świdnicy, a wieczorem wystąpią zespoły artystyczne z Ukrainy, Macedonii i Grecji, no i na koniec gwóźdź  programu, o godzinie 23-ej  -  festiwalowy pokaz ogni sztucznych.
Londynu chyba nie przeskoczymy, ale jak na nasze jedlińskie niebo, może być całkiem niebotycznie..

Czy na koniec muszę dodawać, że na ten 10-ty, jubileuszowy i tak bogaty programowo festiwal trzeba obowiązkowo przyjechać. Od jutra (tak się dobrze składa, że to  piątek) wykreślamy z obiadowego menu jakiekolwiek zupy, nawet gdyby to była zupa „nic”. Nie jemy zup aż do niedzieli. Najlepiej wykreślić w ogóle przez trzy dni obiady. Wtedy dopiero nasze uczestnictwo w Festiwalu może okazać się nad wyraz przyjemne i  pożyteczne, a smak festiwalowych zup będzie nam towarzyszył niezmiennie do kolejnego Festiwalu w następnym roku.
Festiwalowa Jedlina-Zdrój otwarta dla wszystkich głodomorów gorąco zaprasza (Uff, jak gorąco !). Do zobaczenia w Jedlinie, w niedzielę 26 sierpnia. Jestem tego pewien, czujemy już wszyscy te zapachy festiwalowych zup.

A gdybym  cię kiedyś skosztować mógł, tylko w Jedlinie…

Fot. Alicja Gisterek z Jedliny-Zdroju

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz