To już ostatni dzwon głoszący
wszem i wobec, że nad Jedlinę-Zdrój nadciąga pieszczący nozdrza zapach
festiwalowej zupy. Tym razem jest to festiwal jubileuszowy, bo już
dziesiąty i jak przystało na taką okazję -
festiwal w zupełnie nowej konwencji. Smakosze zup mają szansę wyboru i
jak dobrze się ułożą, mogą sobie pofolgować doświadczając walorów zup przyrządzonych
przez różne kuchnie i rozdawanych w różnych częściach miasta. Tego jeszcze nie
było, ale jest to wyraźny znak autentycznej chęci zejścia Festiwalu z wyżyn
Parku Zdrojowego na dół do mas.
Ale po kolei, bo mam nadzieję, że
już tym preludium udało mi się zatrzymać i zainteresować moich Czytelników.
X Jubileuszowy Dolnośląski Festiwal Zupy odbędzie się w niedzielę, 26
sierpnia, od godziny 15.00,
oczywiście w Jedlinie-Zdroju.
O tej porze ruszają chochle aż w
czterech miejscach, czyli jak to określili organizatorzy na czterech
przystankach. Najważniejszy z nich u samej góry miasta zostawiam na koniec, a
zaczynam od tego najniżej położonego, ale za to gościom z Wałbrzycha, którzy
zdecydują się jechać przez Kamieńsk, najłatwiejszego do „zdobycia”.
Jest to Przystanek zupy wojskowej (po
cichu myślę, że to nie może być nic innego jak grochówka i tym razem bez
wkładki ideologicznej, tylko z porządnym kawałkiem kiełbasy i boczku), a
znajdzie się on przy drodze z Wałbrzycha do Jedliny-Zdroju, w Glinicy, w tzw.
Kompleksie Sportowo-Rekreacyjnym przy ulicy, żeby było ciekawiej, Kłodzkiej.
Przestrzegam, nie bójmy się tego
słowa „kompleks” i w ogóle wszystkich innych dumnie brzmiących nazw
atrakcyjnych miejsc w Jedlinie i tutejszych imprez kulturalnych. Jedlina-Zdrój jako miasto
przyszłości od samego początku buduje fundamenty swej wielkości, tak żeby nie
trzeba było później weryfikować przyjętych już przez ogół i utrwalonych w świadomości
związków frazeologicznych .
Na przystanku w Glinicy warto
zatrzymać się dłużej, albo postarać się tutaj jak najszybciej powrócić, po
spenetrowaniu innych przystanków. Dobrze
będzie przebrać się w mundur wojskowy, albo w coś w kolorze khaki. A dlaczego?
Ano dlatego, że na terenie
Kompleksu S-R mamy możliwość poznać
eksponaty Muzeum Broni w Witoszowie tudzież ekspozycję pojazdów wojskowych, a
także obejrzeć, a nawet uczestniczyć w pokazach strzeleckich.
Sprawnych fizycznie smakoszów zup
zachęcam do skorzystania z prowadzącej powyżej torów kolejowych ścieżki
spacerowej przez las. Ani się obejrzymy i już jesteśmy na kolejnym Przystanku, tym razem zupy czarodziejskiej. Trzeba się
pośpieszyć, bo tutaj również częstowanie zupą zaczyna się o 15-tej, a ponieważ
ten przystanek jest na Czarodziejskiej Górze w Paku Południowym, można się
spodziewać wszystkiego. Jest prawie pewne, że alpiniści i linoskoczkowie
pozajmują już wcześniej wszystkie strategiczne miejsca na drzewach i
konstrukcjach linowych, by we właściwym momencie przystąpić do akcji.
Czarodziejska polewka może więc szybko wyparować, ale na szczęście ten
przystanek oferuje też cały kompleks innych atrakcji, poczynając od poznania
magii Gór Sowich i Jedliny-Zdroju (zwróćmy uwagę, że w tym miejscu obracamy się
cały czas w świecie magicznym, zmysłowym), aż do zupełnie realnego konkursu
„Złap Byka za rogi”. I nie chodzi tu bynajmniej o Byka z kalendarza
astrologicznego (znak zodiaku), lecz o konkretną sztukę ujeżdżania bestii,
słowem prawdziwy konkurs z nagrodami. Po takim konkursie zapomnimy, że jedliśmy
czarodziejską zupę. Warto więc zebrać resztki sił i udać się jak
najszybciej w kolejne miejsce.
Czeka na nas bardzo właściwy
jeśli chodzi o naszą nadwyrężoną kondycję, kolejny Przystanek zupy uzdrowiskowej. Łatwo się domyślić, że ten
poczęstunek, to dzieło sztuki kulinarnej uzdrowiska w Jedlinie-Zdroju, stąd
możemy się spodziewać tak dużego popytu na zupę ugotowaną przez specjalistyczną
kuchnię sanatoryjną, że rozejdzie się ona w oka mgnieniu. Ale na Placu
Zdrojowym nie zabraknie wody mineralnej, a ponadto możemy poznać techniki
gotowania „dań z ciekłym azotem”, co gwarantuje nam pełną rekompensatę, nawet
gdyby zabrakło zwykłej bez azotowej zupy. Wiadomo powietrze nic nie kosztuje
(oczywiście poza miejscowościami uzdrowiskowymi), a w powietrzu mamy przecież
najwięcej azotu. Jeśli zastosujemy nowoczesną technikę, każda zupa okaże się
magiczną cenowo. A ponadto przystanek gwarantuje nam pełny relaks na „Białej
Sali”, gdzie możemy przenieść się z Maciejem i Arkiem Korolikami w muzyczną
podróż w czasie i przestrzeni”, bądź też delektować się muzyką fortepianową
Mateusza Dobrowolskiego i występami zespołu muzycznego „Trevolta”.
Sytuacja jest bardzo korzystna,
bo z „Białej Sali” mamy zaledwie parę kroków do meritum Festiwalu, czyli
Amfiteatru w Parku Północnym, zwanym też Parkiem Zdrojowym (jak przystało na
epicentrum - położonym przy ulicy Warszawskiej). To jest właśnie
najważniejszy - Przystanek, zatytułowany Zupy Świata. Tak, tak, to już nie
przelewki. Zupa tutaj serwowana ma aspekt międzynarodowy, bo w konkursie
uczestniczą także kucharze zagraniczni. Tutaj właśnie od tej samej godziny
15-tej rozpoczyna się konkurs na najlepszą zupę festiwalową. Oczywiście jak to
bywa w konkursach ocena będzie należała do prześwietnego jury. Ale nawet liczne
grono jurorów nie byłoby w stanie wyczerpać zawartości zgłoszonych do konkursu
kilkunastu kociołków. Możemy więc im w tym pomóc. Od dobrej orientacji lub
naszej intuicji zależy jednak, w której kolejce się ustawić. Wybrańcy losu mogą
trafić na zupę, która wygra w
konkursie, ale ci z mniejszym szczęściem też nie będą poszkodowani, bo każda
zupa konkursowa, to majstersztyk. A ponadto główny organizator Festiwalu - Stowarzyszenie Miłośników
Jedliny-Zdroju - zapewnia dla wszystkich gości najcenniejszy
kubek zupy z dużego kotła, podawany zwykle ręką najważniejszych notabli w mieście,
poczynając od Burmistrza i Przewodniczącego Rady, ich zastępców lub radnych. Jak miło będzie się można potem wśród
znajomych pochwalić, że na festiwalu w Jedlinie obsługiwał nas sam Burmistrz,
albo Przewodniczący. Ta zupa podgrzewana w dużym kotle zwana zupą samorządową ma to do siebie, że
wystarcza jej na dłużej. Tak więc nawet bardzo strudzeni poznawaniem walorów
pozostałych przystanków goście, jeśli dotrą do Parku Zdrojowego nieco później
mogą liczyć, że coś jeszcze z festiwalowych smakołyków dla nich pozostało.
Zupa zupą, ale Festiwal dostarcza
również dobrą porcję przeżyć duchowych. W Parku Zdrojowym zobaczymy spektakl „Odwiedzając Czarownice”
Teatru Rapide, a następnie Zespół Pieśni i Tańca „Jubilat” ze Świdnicy, a
wieczorem wystąpią zespoły artystyczne z Ukrainy, Macedonii i Grecji, no i na
koniec gwóźdź programu, o godzinie
23-ej -
festiwalowy pokaz ogni sztucznych.
Londynu chyba nie przeskoczymy,
ale jak na nasze jedlińskie niebo, może być całkiem niebotycznie..
Czy na koniec muszę dodawać, że
na ten 10-ty, jubileuszowy i tak bogaty programowo festiwal trzeba obowiązkowo
przyjechać. Od jutra (tak się dobrze składa, że to piątek) wykreślamy z obiadowego menu
jakiekolwiek zupy, nawet gdyby to była zupa „nic”. Nie jemy zup aż do
niedzieli. Najlepiej wykreślić w ogóle przez trzy dni obiady. Wtedy dopiero
nasze uczestnictwo w Festiwalu może okazać się nad wyraz przyjemne i pożyteczne, a smak festiwalowych zup będzie
nam towarzyszył niezmiennie do kolejnego Festiwalu w następnym roku.
Festiwalowa Jedlina-Zdrój otwarta
dla wszystkich głodomorów gorąco zaprasza (Uff, jak gorąco !). Do zobaczenia w
Jedlinie, w niedzielę 26 sierpnia. Jestem tego pewien, czujemy już wszyscy te
zapachy festiwalowych zup.
A gdybym cię kiedyś skosztować
mógł, tylko w Jedlinie…
Fot. Alicja Gisterek z Jedliny-Zdroju
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz