Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 14 sierpnia 2012


Samplujący gadżeciarz Stańko





W piątkowym programie TV „Gazety Wyborczej” czytam rozmowę nadwornego kawalarza Radia „Z”, specjalizującego się ostatnio w wywiadach, Rafała Bryndala, z trębaczem jazzowym, Tomaszem Stańko. Dotyczy ona tegorocznego -  „Solidarity of Arts”. Oczywiście nazwanie festiwalu muzyki jazzowej po polsku, jest rzeczą nie do przyjęcia. Na zachodzie pomyślano by zapewnie, że odbywa się to w „trzecim świecie”. A poza tym to wstyd przyznawać się, że jesteśmy Polakami i mamy swój język. W tym tyglu jazzowym zorientowanym od podstaw na to, co się dzieje w dalekiej Ameryce, na Zachodzie, można obracać się tylko w języku angielskim. Dopiero wtedy możemy z dumą głosić na prawo i lewo jakie to piorunujące wrażenie robi na nas hip hop. Następny krok, to zachłanne słuchanie muzyki zachodniej, pogoń za nagraniami najlepszych zachodnich muzyków, przejmowanie ich wzorów w próbach własnych kompozycji. I odnoszenie się z pogardą do wszystkiego, co miałoby jakikolwiek związek z Polską.
Nasz polski jazzman, trębacz Tomasz Stańko, nazwany przez Rafała Księżyka, autora biograficznej o nim książki, Desperado, mówi o sobie, ze jest gadżeciarzem, ale nie chodzi o bajery i wodotryski, tylko o to, że sampluje dźwięki, i dokłada je do swej muzycznej palety.
Po zeszłorocznym gościnnym udziale w koncercie, którego główną gwiazdą był  Marcus Miller, dziś nie waha się by ponownie pojawić się na scenie. Ma nadzieję, że Solidarity może się stać polską specjalizacją  -  wielki koncert z wyrafinowaną muzyką, czyli muzyką free jazzu w wykonaniu „Stańko plus”
Na Solidarity wystąpi sam Quincy Jones, będzie dyrygował big bendem. Tomasz Stańko zagra na nim coś z płyty „Wislawa”, przygotuje pulsujący groovowy zespól, który zagra z Latynosami , a zaśpiewa  Mika Urbaniak. A jeszcze Chaka Khan, Kayah, Soyka, słowem wielki show, a zarazem wyrafinowany.
Zwróćmy uwagę na tą, wydawałoby się drobnostkę. Już nie piszemy Kajach, Sojka, to przecież wyglądałoby egzotycznie,  prowincjonalnie. Trzeba iść z duchem czasów. To się dawniej nazywało małpowanie, ale dziś mamy właściwe określenie  -  samplowanie, albo jeszcze dźwięczniej  -  gadżeciarstwo.
Rafał Bryndal pisze na wstępie wywiadu, że Solidarity of Artis jest odwolaniem się do powstałej trzy dekady temu „Solidarności”, ale stawia na sztukę najwyższych lotów, tyle że kierowaną do masowego odbiorcy.
Domyślamy się, do polskiego odbiorcy, zwłaszcza że sama muzyka jazzowa nie wymaga znajomości języka angielskiego  Można się zgodzić z takim zamiarem, ale zupełnie rozsądnie wątpić w osiągnięcie celu. Zwłaszcza gdy prowadzący koncert i wykonawcy zasypią nas angielszczyzną Sam Rafał Bryndal w końcówce wywiadu pisze:
„Nie przekonamy do sztuki wysokiej wszystkich.. Dlatego nie trzeba namawiać czy popularyzować, tylko sprawiać, żeby te wyrafinowane dzieła były dostępne… Musi być miejsce dla wszystkiego, i dla Stańki, i dla Ich Troje. Wybór należy do słuchacza”.

No właśnie, wybór należy do nas, niewzruszonych spadkobierców mody cudzoziemskiej naszych dziadów i  ojców,  zapatrzonych ślepo w zachodnie wzory i traktujących je jak talizman. Nawet jeśli dotyczy to wyrosłego przecież na gruncie amerykańskim polskiego ruchu „Solidarność”.

                                                                                                            Stasys of Arts Glusykas

Fot. Stasys Eidrigevicius

2 komentarze:

  1. Wydaje mi się że artysta o którym piszę Pan Stanisław to Paweł Kukiz , nie Piotr.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...to był oczywiście komentarz dotyczący poprzedniego posta.

    OdpowiedzUsuń