Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 16 lutego 2012


Tłusty czwartek

„Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, tłustych pączków nasmażyła”. Tak mówi stare przysłowie. Ale która Bartkowa dziś bawi się w smażenie pączków, skoro jest ich „na pęczki” w każdym sklepie spożywczym, nie mówiąc o marketach. Nasi cukiernicy dobrze wiedzą, że to jest ich jedyny dzień „żniwny”, a następny taki będzie dopiero za rok. Skąd się wzięła ta tradycja czwartkowa? Trudno powiedzieć.  Wiadomo tylko. że jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem, znany jako zapusty. Już w przyszłym tygodniu od środy popielcowej zaczyna się czas, w którym zastosowanie diety odchudzającej może przynieść także zasługi duchowe, bo w myśl przykazań Kościoła powinniśmy w tym czasie pościć aż do Świąt Wielkiej Nocy.
Jakoż w dawnej Polsce nie żałowano sobie w tym dniu tłustych potraw, a stoły uginały się od pączków nadziewanych słoniną, boczkiem, mięsem, które zapijano staropolską okowitą. Dziś mamy modę na słodkie pączki, najlepiej lukrowane zewnątrz i nadziewane powidłami. W niektórych domach pojawiają się też łatwiejsze w przyrządzeniu faworki, zwane chrustem.
Bogiem, a prawdą, to nie wiemy na ogół, jakim znakomitym przysmakiem są dobre pączki. W swoim życiu takie właśnie pączki jadłem tylko raz. Było to w domu znajomego cukiernika, który w czasie okupacji jako młody chłopiec przeszedł dobrą szkołę w wiedeńskiej cukierni. Na użytek domowy przyrządził więc pączki według najlepszej wiedeńskiej receptury. Przypominam sobie, że jak mówił, były one smażone w maśle z nadzieniem  dzikiej róży. To były pączusie tak pulchne, że można było całego wziąć do ust i tam rozpływał się jak ambrozja. Takich pączków jadło się kilka na raz i wcale nie przynosiły poczucia sytości. Trudno mi opisać ich boski smak, zapamiętałem tylko niezwykle wrażenie jakie na mnie wywarły.
Nasze standardowe pączki sporządzane masowo, w wielkich ilościach, by zapełnić tłustoczwartkowe półki, przypominają pączki wiedeńskie tylko z wyglądu. Ale ponieważ nie znamy smaku prawdziwych pączków, a w ogóle pączki spożywamy  rzadko, niektórzy tylko raz w roku, w tłusty czwartek, to wtedy wydają się nam specjałem
A ponadto trzeba przecież spełnić wymogi staropolskiej tradycji, a nasza gościnność powoduje, że w tym dniu gdzie się nie odwrócisz, wszędzie częstują cię pączkami. Trudno odmówić. Na szczęście jutro jest postny piątek  -  i wszystko się wyrówna.

A więc do dzieła Rodacy, do dzieła!

5 komentarzy:

  1. Miło przeczytać o tłustym czwartku.W W-wie kupuje się ogromne ilości pączków nieco mniej faworków.Natomiast rodzajem rarytasu są pączki z sieci cukierni Blikle starej niemieckiej rodziny cukierniczej zasiedziałej w Stolicy.Pączki tam są drogie nawet jak na standardy warszawskie 4-5 zł za sztukę jednak atrakcyjne formą,nadzieniem,polewą.Ci co chcą być trendy kupują np.w amerykańskiej sieci cukierni Dunkin Donat's pączki amerykańskie z dziurką w środku takie "oponki.Natomiast w bliskim mi Nürnberg jak i w całych Niemczech ma miejsce Weiberfastnacht jest rodzaj karnawału ulicznego,barwnego korowodu który zainspirowany został przez kobiety i to one mogą wiele tego dnia,przejmują na wesoło władzę od burmistrzów,ganiają panów by im uciąć krawaty i robi się dużo żartów.Jest taniec uliczny,wesoła muzyka,przebierańcy szalenie barwni,święto kochają dzieci co naturalne żywo włączając się do zabawy i pląsów.My jemy rozkoszując się smakiem pączków oni skolei bawią się radośnie.Gdzie kraj tam obyczaj.Niezależnie od tego wszystkiego życzę p.Stasiu rozkosznych pączków i wiele uśmiechu.Wszystkiego smacznego!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Istotnie, pączki kuszą swym wyglądem, gorzej ze smakiem. Kupię parę dla rodziny. Może się skuszę.
    Właśnie miałam sprawdzić skąd wywodzi się tradycja jedzenia pączków ale Pan tak pięknie to opisał...Pozdrawiam i życzę smacznego

    OdpowiedzUsuń
  3. Domowe pączki jadłam kiedyś, w dzieciństwie, ale czy się bardzo różniły smakiem od 'cukierniczych' nie pamiętam.
    W krakowskich czasach kupowało się w dwóch wybranych cukierniach, we Wrocławiu kupuję 'jak leci', trochę dla podtrzymania zwyczaju, a trochę z łakomstwa, czując się usprawiedliwiona tradycją;)
    zatem - smacznego!

    OdpowiedzUsuń
  4. Luksus zamieszkania w stolicy ma niestety swoją cenę. Widać ją wyraźnie w cukierni Bliklego. Ale wiadomo, raz na rok można sobie pozwolić. Czułem tak podskórnie, że moi wspaniali przyjaciele blogowi ten temat rozwiną. I stało się. To są bardzo ciekawe informacje drogi Pawle, jak się obchodzi tłusty czwartek w Niemczech. Ale tam w ogóle jest moda na festyny, a tradycje mają bardzo głębokie korzenie. Na naszych tradycjach zaciążył czas rozdarcia po rozbiorach. Ale dobrze, że przetrwały w nieco skromniejszej formie.
    Dziękuję P. Aniu za komplementy, ale przyznaję, one mnie motywują, zwłaszcza że wiem, że są z ust koleżanki "po fachu" - nauczycielki, podobnie zresztą jak p. Ewy. To bardzo miłe, że możemy się spotykać na blogu, dla mnie to jest nobilitujące, więc bardzo się cieszę czytając Wasze komentarze. Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  5. Ks. Jędrzej Kitowicz badacz obyczajowości epoki saskiej (żyjący w XVIII w.) o pączkach pisał tak: "Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko, mógłby je podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, że ścisnąwszy go w ręku, znowu rozciąga się i pęcznieje, jak gąbka do swej objętości, a wiatr zdmuchnął by go z półmiska". Wygląda na to, że naszym pączkom daleko do tych współczesnych autorowi cytatu, a jednak Pan miał szczęście właśnie takich zakosztować!
    Ja miałam nadzieję ugościć Pana dzisiaj własnoręcznie przyrządzonymi faworkami. Pozdrawiam najserdeczniej! R.S.

    OdpowiedzUsuń