Tłusty czwartek
„Powiedział
Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła, tłustych pączków
nasmażyła”. Tak mówi stare przysłowie. Ale która Bartkowa dziś bawi się w
smażenie pączków, skoro jest ich „na pęczki” w każdym sklepie spożywczym, nie
mówiąc o marketach. Nasi cukiernicy dobrze wiedzą, że to jest ich jedyny dzień „żniwny”,
a następny taki będzie dopiero za rok. Skąd się wzięła ta tradycja czwartkowa?
Trudno powiedzieć. Wiadomo tylko. że
jest to ostatni czwartek przed Wielkim Postem, znany jako zapusty. Już w
przyszłym tygodniu od środy popielcowej zaczyna się czas, w którym zastosowanie
diety odchudzającej może przynieść także zasługi duchowe, bo w myśl przykazań Kościoła
powinniśmy w tym czasie pościć aż do Świąt Wielkiej Nocy.
Jakoż w
dawnej Polsce nie żałowano sobie w tym dniu tłustych potraw, a stoły uginały
się od pączków nadziewanych słoniną, boczkiem, mięsem, które zapijano
staropolską okowitą. Dziś mamy modę na słodkie pączki, najlepiej lukrowane
zewnątrz i nadziewane powidłami. W niektórych domach pojawiają się też łatwiejsze
w przyrządzeniu faworki, zwane chrustem.
Bogiem, a prawdą, to nie wiemy na ogół, jakim znakomitym przysmakiem są dobre pączki. W swoim życiu takie właśnie pączki jadłem tylko raz. Było to w domu znajomego cukiernika, który w czasie okupacji jako młody chłopiec przeszedł dobrą szkołę w wiedeńskiej cukierni. Na użytek domowy przyrządził więc pączki według najlepszej wiedeńskiej receptury. Przypominam sobie, że jak mówił, były one smażone w maśle z nadzieniem dzikiej róży. To były pączusie tak pulchne, że można było całego wziąć do ust i tam rozpływał się jak ambrozja. Takich pączków jadło się kilka na raz i wcale nie przynosiły poczucia sytości. Trudno mi opisać ich boski smak, zapamiętałem tylko niezwykle wrażenie jakie na mnie wywarły.
Bogiem, a prawdą, to nie wiemy na ogół, jakim znakomitym przysmakiem są dobre pączki. W swoim życiu takie właśnie pączki jadłem tylko raz. Było to w domu znajomego cukiernika, który w czasie okupacji jako młody chłopiec przeszedł dobrą szkołę w wiedeńskiej cukierni. Na użytek domowy przyrządził więc pączki według najlepszej wiedeńskiej receptury. Przypominam sobie, że jak mówił, były one smażone w maśle z nadzieniem dzikiej róży. To były pączusie tak pulchne, że można było całego wziąć do ust i tam rozpływał się jak ambrozja. Takich pączków jadło się kilka na raz i wcale nie przynosiły poczucia sytości. Trudno mi opisać ich boski smak, zapamiętałem tylko niezwykle wrażenie jakie na mnie wywarły.
Nasze
standardowe pączki sporządzane masowo, w wielkich ilościach, by zapełnić tłustoczwartkowe
półki, przypominają pączki wiedeńskie tylko z wyglądu. Ale ponieważ nie znamy
smaku prawdziwych pączków, a w ogóle pączki spożywamy rzadko, niektórzy tylko raz w roku, w tłusty
czwartek, to wtedy wydają się nam specjałem
A ponadto
trzeba przecież spełnić wymogi staropolskiej tradycji, a nasza gościnność
powoduje, że w tym dniu gdzie się nie odwrócisz, wszędzie częstują cię
pączkami. Trudno odmówić. Na szczęście jutro jest postny piątek - i
wszystko się wyrówna.
A więc do dzieła Rodacy, do dzieła!
Miło przeczytać o tłustym czwartku.W W-wie kupuje się ogromne ilości pączków nieco mniej faworków.Natomiast rodzajem rarytasu są pączki z sieci cukierni Blikle starej niemieckiej rodziny cukierniczej zasiedziałej w Stolicy.Pączki tam są drogie nawet jak na standardy warszawskie 4-5 zł za sztukę jednak atrakcyjne formą,nadzieniem,polewą.Ci co chcą być trendy kupują np.w amerykańskiej sieci cukierni Dunkin Donat's pączki amerykańskie z dziurką w środku takie "oponki.Natomiast w bliskim mi Nürnberg jak i w całych Niemczech ma miejsce Weiberfastnacht jest rodzaj karnawału ulicznego,barwnego korowodu który zainspirowany został przez kobiety i to one mogą wiele tego dnia,przejmują na wesoło władzę od burmistrzów,ganiają panów by im uciąć krawaty i robi się dużo żartów.Jest taniec uliczny,wesoła muzyka,przebierańcy szalenie barwni,święto kochają dzieci co naturalne żywo włączając się do zabawy i pląsów.My jemy rozkoszując się smakiem pączków oni skolei bawią się radośnie.Gdzie kraj tam obyczaj.Niezależnie od tego wszystkiego życzę p.Stasiu rozkosznych pączków i wiele uśmiechu.Wszystkiego smacznego!! :-)
OdpowiedzUsuńIstotnie, pączki kuszą swym wyglądem, gorzej ze smakiem. Kupię parę dla rodziny. Może się skuszę.
OdpowiedzUsuńWłaśnie miałam sprawdzić skąd wywodzi się tradycja jedzenia pączków ale Pan tak pięknie to opisał...Pozdrawiam i życzę smacznego
Domowe pączki jadłam kiedyś, w dzieciństwie, ale czy się bardzo różniły smakiem od 'cukierniczych' nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńW krakowskich czasach kupowało się w dwóch wybranych cukierniach, we Wrocławiu kupuję 'jak leci', trochę dla podtrzymania zwyczaju, a trochę z łakomstwa, czując się usprawiedliwiona tradycją;)
zatem - smacznego!
Luksus zamieszkania w stolicy ma niestety swoją cenę. Widać ją wyraźnie w cukierni Bliklego. Ale wiadomo, raz na rok można sobie pozwolić. Czułem tak podskórnie, że moi wspaniali przyjaciele blogowi ten temat rozwiną. I stało się. To są bardzo ciekawe informacje drogi Pawle, jak się obchodzi tłusty czwartek w Niemczech. Ale tam w ogóle jest moda na festyny, a tradycje mają bardzo głębokie korzenie. Na naszych tradycjach zaciążył czas rozdarcia po rozbiorach. Ale dobrze, że przetrwały w nieco skromniejszej formie.
OdpowiedzUsuńDziękuję P. Aniu za komplementy, ale przyznaję, one mnie motywują, zwłaszcza że wiem, że są z ust koleżanki "po fachu" - nauczycielki, podobnie zresztą jak p. Ewy. To bardzo miłe, że możemy się spotykać na blogu, dla mnie to jest nobilitujące, więc bardzo się cieszę czytając Wasze komentarze. Dziękuję !
Ks. Jędrzej Kitowicz badacz obyczajowości epoki saskiej (żyjący w XVIII w.) o pączkach pisał tak: "Staroświeckim pączkiem trafiwszy w oko, mógłby je podsinić, dziś pączek jest tak pulchny, że ścisnąwszy go w ręku, znowu rozciąga się i pęcznieje, jak gąbka do swej objętości, a wiatr zdmuchnął by go z półmiska". Wygląda na to, że naszym pączkom daleko do tych współczesnych autorowi cytatu, a jednak Pan miał szczęście właśnie takich zakosztować!
OdpowiedzUsuńJa miałam nadzieję ugościć Pana dzisiaj własnoręcznie przyrządzonymi faworkami. Pozdrawiam najserdeczniej! R.S.