Zagubione miasteczko
Nie, to nie będzie o Miedziance,
której tragiczne losy wzbudziły nasze zdumienie, z chwilą wydobycia ich na światło dzienne przez Filipa
Springera, dziennikarza „Polityki”, a następnie autora książki, „Miedzianka.
Historia znikania”. Nie będzie o zagładzie miasta, ongiś błyszczącego
świetnością, a dziś skazanego na to, że nawet pamięć historyczna o nim
zaginęła Akurat jestem pod wrażeniem
książki Normana Daviesa „Zaginione Królestwa”, w której wybitny historyk z
niezwykłą wiedzą i talentem odsłania dzieje niektórych potęg terytorialnych i
wojskowych. Z takich czy innych powodów
ich rola i znaczenie prysły jak bańka mydlana. Wystarczy przywołać tu obraz
Polski Jagiellonów, sięgającej od Morza Bałtyckiego do Morza Czarnego, potęgi
która w ciągu dwóch wieków rozleciała się na kawałki i zniknęła z mapy Europy.
Ale co innego są państwa, które
kiedyś były wielkie, a potem wskutek różnych splotów wydarzeń straciły swe
znaczenie, a co innego losy miast, narażonych zdecydowanie bardziej na utratę
swej wielkości, choćby z powodu zniszczeń wojennych.
Moja opowieść dotyczy
miejscowości znacznie mniejszego kalibru, ale jej losy historyczne są bardzo
symptomatyczne dla wielu innych miasteczek na Dolnym Śląsku .
Po niemiecku nazywa się
Schömberg, dawniej miasto, dziś wieś nad rzeką Żadrną, pomiędzy Górami Kruczymi
od zachodu i Zaworami od wschodu. Jest największą wsią w Kotlinie
Kamiennogórskiej, ale od innych wsi różni ją to, że w jej centrum znajduje się
pochyły ryneczek z miejską zabudową i królującym nad miasto-wsią monumentalnym
kościołem parafialnym. Do 1988 roku z pracy na roli utrzymywało się tu tylko 1%
ludności zawodowo czynnej. A cała reszta, czyli 99% , to ludzie zatrudnienie w
przemyśle, rzemiośle, handlu i usługach, a więc w dziedzinach wybitnie
miejskich.
Jak na wieś wygląda całkiem
nieźle. Jest szkoła, przedszkole, przychodnia zdrowia, poczta, dom kultury,
biblioteka, kawiarnia, a także dom zakonny Elżbietanek. Są też liczne zabytki,
o których za chwilę. Kiedyś funkcjonowała linia kolejowa z Kamiennej Góry do
Okrzeszyna, gdzie znajduje się przejście graniczne z Czechami. Do czeskiego
Adrspachu jest tu blisko i przez Wójtowo
(Przełęcz Chełmska) i przez Łączną pod Mieroszowem. Jest blisko też do siedziby
gminy -
Lubawki.
No i zrobiło się ciepło,
najwyższa pora by zdradzić nazwę tej miejscowości. Oczywiście, jest to - Chełmsko Śląskie, miejscowość której
nie można pominąć w kalendarzu wycieczek weekendowych nadchodzącego lata.
To rzecz dość osobliwa, ale w tym
momencie uzmysłowiłem sobie, że gdy znalazłem się tam dawno, dawno temu, to
maleńkie miasteczko, bo tak wtedy myślałem o Chełmsku Śląskim, wywarło na mnie
ponure wrażenie. Wydało mi się wówczas, że życie stanęło tu w miejscu. Ze
wszystkich stron, gdzie się człowiek nie odwrócił wyzierała bieda, brud,
zaniedbanie. Lata mijały, a tu nikt nie ruszył palcem by odnowić sypiące się
tynki, naprawić zniszczone chodniki i drogi, posprzątać ryneczek, wydzielić
rabaty, posadzić trawniki i kwiaty. Ale to wrażenie umierającego miasta całkiem
umknęło uwadze, gdy znalazłem się na bocznej ulicy prowadzącej z rynku i nagle
moim oczom ukazał się widok tego właśnie, co mnie tu przywiodło, atrakcji,
która z Chełmska Śląskiego czyni unikalne miejsce, konieczne do odwiedzenia. To
słynny w całej Polsce zespół drewnianych budynków tkaczy śląskich zwany „Dwunastu Apostołów”.
Prawdziwe cudo zabytkowej
architektury pochodzi z 1707 roku. Była to swoista manufaktura przeznaczona do
produkcji płótna. Zwarty ciąg jednakowych budynków z podcieniami o charakterystycznej
architekturze spełniał jednocześnie funkcję mieszkalną i produkcyjną. To że ten skansen budownictwa użytkowego
zachował się do naszych czasów stanowi wartość samą w sobie.. Jest to zarazem
materialne źródło wiedzy historycznej o mieście.
Najciekawszym jest to, że
Chełmsko Śląskie jako miasto istniało już w 1289 roku, bo z tego roku pochodzi
dokument króla Wacława II Luksemburskiego o przekazaniu Chełmska Śląskiego
księciu świdnickiemu Bolkowi I Surowemu. Szczęśliwym trafem dobra te stały się wkrótce, bo w roku 1343 własnością opactwa krzeszowskich cystersów i w tej
strukturze przetrwały aż do ich kasacji w 1810 roku. Pod rządami znakomitych gospodarzy, cystersów, Chełmsko
rozwijało się szybko, aż do wojen husyckich w 1426 roku, kiedy to miasto pozbawione obwarowań stało się łatwym
łupem husytów, którzy je doszczętnie ograbili i spustoszyli. Dopiero w XVI
wieku popierana przez cystersów uprawa lnu i rozwój sukiennictwa i
płóciennictwa uczyniły z Chełmska Śląskiego liczący się na Śląsku ośrodek
rzemiosła i handlu. Kolejny kryzys miał miejsce w okresie wojny
trzydziestoletniej, w związku z napływem protestantów. W 1620 roku zastrzelili
oni opata krzeszowskiego M. Clavego, co spowodowało w ramach represji
pozbawienie Chełmska praw miejskich. Doszedł do tego pożar, który strawił
połowę miasta.
Ale w II połowie XVII wieku
miasto Chełmsko odzyskało statut miejski, a dzięki rozwojowi tkactwa
chałupniczego, powróciło do dawnej świetności. To właśnie wtedy wzniesiono
okazałe kamienice mieszczańskie z podcieniami w rynku, a cystersi w 1707 roku
zbudowali oryginalny zespół drewnianych
domków tkaczy, zwany „Dwunastu
Apostołami”. W 1763 roku powstał u
wjazdu ze strony Olszyn drugi zespół drewniano-murowanych domów, zwany „Siedmiu Braćmi”. Zasiedlili go
bawarscy tkacze adamaszku.. Niestety, z tego zespołu do naszych czasów zachował
się tylko jeden dom z wybudowaną obok kolumienką Św. Anny.
I połowa wieku XVIII, to najlepszy okres w rozwoju miasta. Liczyło
ono 285 tkaczy, 273 domy, w tym 11 budynków publicznych, m. in. kościół,
plebanię, szkołę, szpital-przytułek, magiel, młyn wodny, cegielnię i kilka
karczm. Miasto miało targ płótna, , zbożowy, bydlęcy i 3 jarmarki. Ciekawostką
jest to, że w 63 domach warzono piwo.
Regres nastąpił po wojnach
śląskich w związku z upadkiem tkactwa chałupniczego. Odbiło się to na zarobkach
tkaczy i doprowadziło do wrzenia. Bunt tkaczy w Chełmsku rozprzestrzenił się na
całe Podsudecie (Kamienna Góra, Lubawka, a nawet Bolków). Późniejsze represje i
aresztowania spowodowały bankructwa i masowe ucieczki tkaczy za granicę. W 1810
roku miała miejsce sekularyzacja dóbr klasztornych w Krzeszowie. Chełmsko
straciło swych mecenasów z zakonu cysterskiego i zupełnie podupadło. Doszły do
tego kolejne pożary i zamieszki na tle głodowym.
Dopiero na przełomie XIX i XX
wieku miasteczko odżyło, stało się popularnym letniskiem, cieszyło się opinią malowniczego „barokowego
cacka”. Największa atrakcja miejska, „Dwunastu
Apostołów” przyciągała turystów. Otwarto w niej muzeum tkactwa, przeniesione
później w 1932 roku do Kamiennej Góry. Pojawiło się kilka restauracji i
hotelików. Powszechnym uznaniem cieszył się miejscowy specjał: wędzone
kiełbaski, polecany w drukowanych przewodnikach. Warto zwrócić uwagę na piękne
położenie krajobrazowe Chełmska Śląskiego w rozległej kotlinie górskiej,
pomiędzy Kamienną Górą i Krzeszowem, a czeskim Adrspachem.
W 1945 roku z nieznanych bliżej
powodów Chełmsko Śląskie utraciło prawa miejskie Czas PRL-u, to czas zastoju,
degradacji i postępującej dewastacji dawnego „barokowego cacka”. Władze gminne
Lubawki miały dość własnych problemów, by zadbać o restaurację i odpowiednią promocję turystyczną wsi gromadzkiej. Od pewnego czasu Chełmsko
Śląskie powraca do dawnej świetności, jego przyszłość zależy nie tylko od
samoistnego ruchu mieszkańców, ale potrzebne jest wsparcie z zewnątrz, m. in.
przywrócenie ponowne statusu miejskiego.
Czy tak być powinno, czy są
wystarczające racje do ratowania Chełmska Śląskiego, dawnego miasteczka o tak
bogatej przeszłości, sięgającego czasów Piastów Śląskich? Zachęcam, przyjeżdżajcie tu, by się o tym
osobiście przekonać.
Fot. z internetu.
Byłam
OdpowiedzUsuńw Chełmsku trzy lata temu, zrobiło na mnie też przygnębiające wrażenie, bo znowu zobaczyłam okropnie zaniedbane, a potencjalnie - piękne miejsce!
Jedno z wciąż wielu na Dolnym Śląsku, niestety, choć już i tak jest coraz lepiej.
Po komentarzu ikropki mam wrażenie graniczące z pewnością że nie warto tam pojechać z uwagi na te brudy i zaniedbanie za które po większej części (co oczywiste) winni są sami mieszkańcy,wszak to oni tam mieszkają stale.Na szczęście jak upewniam się p.Stasiu dzięki panu na Dolnym Śląsku jest wiele ciekawych i alternatywnych miejsc w stosunku do tego.Może ta miejscowość potrzebuje jeszcze czasu by "dojrzeć".Bez urazy jednak to miejsce nie wydaje mi się aż tak atrakcyjne.Co innego Jedlina czy Kamienna Góra lub Głuszyca :-).Jednak to tylko mój subiektywny pogląd.Paweł.
OdpowiedzUsuńWitam!!!
OdpowiedzUsuńJestem mieszkańcem tej wsi czyli Chełmska i myślę ,że czas u nas ruszył, ale zbyt krótko aby było to tak mocno widoczne dlatego ,że zegar na kościele chodzi od 2000 roku a stał 55 lat więc narazie chodzi lat 12 to zbyt mało aby to co komuna zrobiła tu zabierając prawa miasta pod koniec 1945 zmieniło sie w ciągu kilkunastu lat.Ludzie nie potrzebuja tu zmian ,bo wielu z nich jest dobrze tak jak jest ,ale potencjał mamy Kazimierza nad Wisłą tylko ,że jest on nie wykorzystany .Samych osiedli tkaczy było tu 5 ,pozostało jedno i Kościól parafialny, stary gród z fosą,zabytkowy dom tkaczy ręcznych ,kościól św.Anny w środku lasu 2 km.za miastem w tkaczach izba tkaczy i Cafe u Apostoła oraz inne klimaty . Pomimo tego Zapraszamy
dzisiaj tam przejezdzalem, niestety miasteczko jest w totalnej ruinie, ladnie polozone na glownych szlakach turystycznych, ale niewykorzystany potencjal, dookola brud i przygnebiajacy widok biednych ludzi, taka wizytowka na pewno nie przyciągnie turystow, a szkoda!!!
OdpowiedzUsuń