Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Osówka w legendzie



Niestety, wakacyjny czas urlopowy dobiega końca. Niewiele  już pozostało letnich wieczorów, kiedy to w plenerze ogródków działkowych w promieniach zachodzącego słońca, opowiadamy sobie różne przedziwne historie. Spróbuję więc podtrzymać tą przepiękną tradycję, oczywiście w moim blogu, w którym można odnaleźć znacznie więcej fantastycznych historii, jak chociażby ta o wałbrzyskim „złotym pociągu”, która tak mocno przykuła uwagę głodnych sensacji czytelników.
Dzisiejsza opowieść wiąże się  tajemniczym miejscem w pobliżu mojego miejsca zamieszkania, a nosi ona tytuł:

Legenda o Osówce w Górach Sowich, wewnątrz której zamieszkały wojenne duchy.


Działo się to wtedy, gdy nikt jeszcze nie słyszał o Wolkmenach Sony, przenośnych odtwarzaczach kaset magnetofonowych, które biją na łeb i szyję produkty Apple i Samsunga. Nikt nie marzył wówczas o MP 3 lub 4, choć to dziś nie stanowi już prestiżu i nobilitacji w konfrontacji z komórką Phone 5,  czy Google Nexus 4 lub HTC Windows Phone 8x, nie mówiąc o nowoczesnych samrtfonach. Wszystkie one zresztą nie dają tyle satysfakcji, co wcześniejszy „sonik” wielkości cegły na cztery paluszki z przewijaniem do przodu. 

Ale pozostawmy na boku te cuda współczesnej techniki, bo jak się za chwilę okaże, można bez nich było żyć równie bujnie i komfortowo w takim chociażby miejscu, jak rzeczka Kłobia, prawy dopływ Bystrzycy, znajdująca swoje rozliczne źródła m. in.  na zboczach Osówki. A cuda mają to do siebie, że trafiają się wszędzie.

To tutaj w poniemieckim przysiółku zagubionym w lasach, o polskiej nazwie Modrzewki,  w opuszczonej chałupie krytej gontem, położonej na odkrytym wzgórku z rozległym widokiem na okoliczne wierzchołki, zamieszkała rodzina polskich przesiedleńców zza Buga. Jakie wichry ją tu przywiały, jakie siły nadprzyrodzone, trudno byłoby to opisać. Ale stało się. I z biegiem czasu znalazła tu swoje miejsce na ziemi, wymarzone warunki do życia, spokój, bezpieczeństwo i  tak pożądany od lat bliski kontakt z przyrodą.

Rodzinka była jak Bóg przykazał  -  tato, mama i dwoje dzieci. Przeszli ciężką, wojenną szkołę, tam daleko pod Drohobyczem. Cudem uszli z życiem i kiedy pojawiła się sposobność, jak legendarni Argonauci wyruszyli w podróż po „złote runo”. Znaleźli je tu właśnie na Ziemiach Odzyskanych.  Kiedy decyzją wójta położonego nieopodal miasteczka Gieszcze Puste stali się właścicielami domostwa i leżących wokół łąk i pól, wydawało im się, że to już koniec z tułaczką po świecie. Nie wiedzieli wówczas, że czeka ich jeszcze jedna tajemnicza podróż. Tym razem w świat niepojęty,  magiczny, demoniczny. Wyprawa do wnętrza Osówki.

Zdarzyło się, że pewnego lipcowego ranka, syn i córka poszli do lasu na grzyby. Chłopak był jak na schwał, liczył sobie już czternaście wiosen, a po ojcu, zabużańskim gospodarzu, odziedziczył zainteresowanie przyrodą. Młodsza o dwa lata siostra chętnie mu towarzyszyła, bo zawsze gdy wyprawili się gdzieś razem, odnajdywali różne dziwy natury. Tego dnia zdarzyło się to samo. Na zboczu pnącej się wzwyż góry dostrzegli zarośnięte gęstą krzewiną wejście do podziemnej jaskini. Nie sposób było by z tego zaproszenia nie skorzystać.

Początkowo dość odważnie podążyli w głąb czeluści, ale gdy zrobiło się ciemno i ponuro, ogarnął ich niepokój. Wydrążony w litej skale kręty korytarz wydawał się nie mieć końca. Mało tego, miał rozgałęzienia po obu stronach. Nie wiadomo było gdzie iść dalej i co się może zdarzyć. Po pewnym czasie dziewczyna okazała się rozsądniejsza od brata. Zawołała:  Boję się! Nie idę dalej! Wracajmy!

Gdy jednak młodzi poszukiwacze sensacji odwrócili się, nie było już widać nawet światełka  od wejścia do tunelu. Wtedy ogarnęło ich mrożące krew w żyłach przerażenie. Chłopak przypomniał sobie, że ma w kieszeni zapałki. Było ich niewiele, ale pozwoliły rozjaśnić ciemności i odszukać kierunek powrotu. Tylko dzięki temu udało się dotrzeć szczęśliwie na zewnątrz. Wtedy to chłopak zwierzył się swej siostrze i opowiedział swój dziwny sen.

Śniło mu się, że zagubił się nocą w lesie. Tato z mamą ruszyli na poszukiwania. Trzeba było dać sygnał, gdzie jest. I wtedy zapalił ognisko. Jakim cudem? Po prostu jakiś duch wyłonił się z wnętrza góry i podał mu ogień. Może to właśnie ten sam duch kazał mu dziś rano zabrać ze sobą pudełko zapałek? 

Wtedy jeszcze młodzi grzybiarze nie wiedzieli, że podziemne miasto pod Osówką to fragment potężnej inwestycji militarnej III Rzeszy Niemieckiej drążonej w skałach pod koniec wojny, znanej pod kryptonimem – „Riese”, to znaczy „Olbrzym”.

Niestety, nie było jeszcze wtedy na rynku księgarskim znakomitej książki Jolanty Kalety „W cieniu Olbrzyma”, w której możemy przeczytać o mrożących krew w żyłach przeżyciach bohaterki tej książki Antoniny. Znalazła się ona podobnie jak dwójka bohaterów mojej legendy w tajemniczych podziemiach Osówki, aby dotrzeć do kryjówki stabsfrontfuehrera SS Otto Hoffmana, dowódcy grasującego w okolicy oddziału Wehrwolfu. O tym co ją tam spotkało i jakim nadzwyczajnym sposobem udało się jej uratować życie możemy się dowiedzieć w sensacyjnej książce.

Gdyby taka książka pojawiła się wcześniej, nie byłoby mojej legendy, bo młodzi ludzie nie odważyliby się penetrować podziemnych sztolni.

Ale dziś możemy już śmiało powędrować trasą turystyczną „podziemnego miasta Osówka” pod opieką przewodnika, a jeśli do tego jesteśmy po lekturze książki Jolanty Kalety, to zapewniam, że zrobimy to z duszą na ramieniu. Ale przecież nie ma nic lepszego jak wycieczka trzymająca w napięciu.

Gorąco zachęcam moich sympatyków do jednego i drugiego, to znaczy – do przeczytania książki i zwiedzenia podziemi Osówki. Kolejny weekend przed nami.


1 komentarz:

  1. Tak napisana treść, nie tylko wciąga czytelnika do zapoznania się z całością tekstu w szczegółach ale również, do przeczytania polecanej książki - "W cieniu Olbrzyma"- Pani Joanny Kalety, jak i do odwiedzenia interesującego zakątka naszej ziemi, do którego z taką serdecznością i zaangażowaniem emocjonalnym - pięknie potrafisz zaprosić. Dziękuję... Staszku :)

    OdpowiedzUsuń