Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 8 sierpnia 2018

Dawes o podróżach po świecie


Podróżowanie po świecie to pasja, którą zarażonych jest tysiące ludzi na całym świecie. I trudno się dziwić. Przecież świat jest zagadką, a my ze swej natury lubimy rozwiązywać zagadki. Wtedy czujemy się usatysfakcjonowani, bo odkrywamy rzeczy, które stanowią tajemnicę dla innych.

Współcześni globtroterzy mają znacznie więcej możliwości niż dawniej do poznawania świata. Nie myślę tu tylko o tych, którzy maja pieniądze. Wiadomo, one otwierają drzwi. Loty mamy teraz absolutnie wszędzie, wystarczy kliknąć w internecie, by kupić bilet na drugi koniec świata. Można lecieć na dwa tygodnie na Bali w Indonezji. Piękne plaże, ciepły klimat, ciekawe jedzenie. Mamy jednak sporo podróżników, dla których poznawanie świata jest życiową pasją, podobnie jak dla himalaistów zdobywanie kolejnych szczytów. Oni gotowi są na największe ryzyko, byle tylko osiągnąć cel. 

Mamy też osoby podróżujące po świecie w celach naukowych. 

O swoim podróżowaniu po świecie opowiada wybitny historyk, Norman Dawes, Anglik z pochodzenia, który gros swej twórczości poświęcił Polsce i jest autorem kilku wybitnych rozpraw historycznych.

Znalazłem swego czasu interesujący wywiad, jaki przeprowadziła z profesorem dziennikarka portalu internetowego, Wirtualna Polska, Ewa Koszutska.

Mówi się, że podróże otwierają mózg  - zagaja rozmowę dziennikarka, Ewa Koszowska.


Też tak myślałem – odpowiada prof. Dawes.  Okazało się jednak, że niekoniecznie. Ludzie bardzo często wyjeżdżają na drugi koniec świata tylko po to, żeby po prostu jechać daleko. Na przykład do Dubaju wybierają się tylko na shopping. Bo tam są niesamowite pałace towarów z całego świata. I towary, i ci, którzy kupują, są z daleka.
W jednej z podróży siedziałem w samolocie obok Amerykanki, która jeździła wszędzie, widocznie była bardzo bogata. I mówi mi: "Proszę pana, ja byłam trzy razy na Wyspach Galapagos, ale nie wiem, czy warto czwarty raz się tam wybrać. Co ja mam zrobić?" - rozpaczała.
 Nie rozumiem, po co tacy ludzie wyjeżdżają? Czego się uczą? Byli w Indiach, w Chinach, i nic nie wiedzą o tych krajach. Uczą się tylko, że klimat zmienny jest i jak postępować na lotniskach. Ale mogą się pochwalić, że byli. Tego rodzaju podróże, z "czystą głową", są dosyć częste.

O tym co się stało na naszych oczach w ciągu kilku dziesięcioleci w niezaludnionych i odległych od cywilizacji terenach Półwyspu Arabskiego opowiada profesor Dawes:

- Byłem np.  w Emiratach - Dubaj, Abu Zabi - to jest supernowoczesny kraj. Ogromne wieże, bogactwo nie z tej ziemi. Mam zdjęcie z 1948 roku, czyli zrobione wcale nie tak dawno, kiedy nie było tam niczego. Parę statków, kilka wielbłądów, mieszkańcy rozproszonych osad żyli w prymitywnych warunkach pośród piasków pustynnego wybrzeża. Nie było utwardzanych dróg, nie było elektryczności, świeckich szkół, a liczba ludności wynosiła zaledwie pięć procent dzisiejszej. I cała ludność przyszła z pustyni i to wszystko zostało zbudowane w ciągu mojego życia. Nawet mniej. Wszystko się zaczęło w latach 60., kiedy odkryli naftę. I teraz Dubaj wygląda jak Nowy Jork. To jest więc ogromna niespodzianka, jak szybko świat się zmienia.

Świat jest też pełen kontrastów. Z jednej strony Dubaj - oaza przepychu. Z drugiej totalna bieda w Delhi – kontynuuje rozmowę dziennikarka

- Dubaj jest zupełnie nowy, natomiast Delhi ma 1000 lat. Indie są oszałamiające. Tyle ludzi, tyle kolorów, hałas. Wszystkie anteny są wzburzone. Radzono mi, bym darował tam sobie zwiedzanie. Nie posłuchałem, przez tydzień codziennie chodziłem do innej świątyni i poznawałem cywilizacje hinduizmu - który ma 4 tysiące lat i jest stary jak same Indie - islamu,  buddyzmu i chrześcijaństwa, które przyszły dosyć późno. 

Znalazł profesor swoje miejsce na Ziemi? Na widok którego westchnął pan: "tu mógłbym żyć"?

- No tak, Nowa Zelandia na przykład bardzo mi się podoba. Miałem sporo czasu, bo żona się spóźniła i siedziałem sam. Klimat przepiękny, otoczenie cudowne, wielkie Alpy - większe niż te w Europie, przeogromne puste plaże, kwiaty nie z tej ziemi. Dobrobyt, to jest kraj rozwinięty. Żona przyjechała i powiedziała; "o, tu można by było zamieszkać". Ludzie bardzo gościnni, bardzo otwarci na nowych ludzi. 

A odwrotnie. Które państwa są mało przyjazne?

- Wspomniana wcześniej Malezja. W Azerbejdżanie parę tygodni też mi wystarczyło, dłużej bym nie chciał (śmiech).
- Przede wszystkim, że jak się siedzi na wyspie w Polinezji, Europa jest strasznie mała i nieważna. Jak inna planeta. Proszę sobie wyobrazić parlament w Polinezji. Siedziałem sobie tam w fotelu marszałka i przyglądałem się mapie, na której jest schyłek Europy. Na jednym końcu mapy widnieje Portugalia, na drugim końcu mapy Polinezji - Rumunia, Skandynawia i Północna Afryka. Oczywiście, 99 proc. zajmuje morze. Są te malutkie wyspy tu i tam. Ale wszystko to jest Polinezja. To daje człowiekowi proporcje w głowie, co jest ważne. Bardzo dobrze, że mogłem tam być i to zobaczyć.

Oczywiście dla historyka poznawanie świata to nieomal obowiązek, jeśli chce być autentycznym interpretatorem wydarzeń z przeszłości. Obok wszelkiego rodzaju materiałów źródłowych liczy się także to co można współcześnie zobaczyć na własne oczy, by w ten sposób wspomagać oczy wyobraźni.

A dla nas zwykłych „zjadaczy chleba”? Myślę, że poznawanie świata jest równie ważne i potrzebne, by móc ukształtować własną o nim  opinię. Najlepiej byłoby poprzez podróże, ale dla wielu osób z różnych względów nie jest to możliwe. Dziś mamy mnóstwo środków zastępczych w tzw. świecie medialnym.

Przekonałem się o tym na własnej skórze. Jestem pod wrażeniem transmisji telewizyjnych z wyścigów kolarskich Giro de Italia, Vuelta a Espana, Toure de France, a obecnie Tour Pologne. Przy okazji sportowej rywalizacji na szosie mamy możliwość oglądać wspaniałe panoramy obszarów widzianych z kamer umieszczonych na towarzyszących wyścigowi śmigłowcach. To faktycznie dobry sposób zorientowania się jak niezwykle rozległe i wspaniale zagospodarowane są kraje europejskie, ile tam znajduje się atrakcji turystycznych, jak wiele można by zobaczyć i podziwiać, gdybyśmy mogli tam się znaleźć. Byłem zauroczony słoneczną Italią, przeogromnymi Pirenejami w Hiszpanii, a potem Alpami we Francji, a dziś z zachwytem oglądam naszą Polskę. Wprawdzie tylko jej południowe rubieże, ale jakie.

Ech, łza się w oku kręci na te widoki z Krakowa i Małopolski, górniczego Śląska i Beskidów, a na koniec „spod samiuskich Tater”. Kto nie wierzy, niech się sam przekona. Przed nami jeszcze trzy etapy Tour de Pologne. To najlepszy sposób by pokochać ojczyznę i być z niej dumnym.

2 komentarze:

  1. Z Ojczyzny Polski jestem dumny.Ale w tym pięknym kraju władza jest w rękach ludzi nieodpowiedzialnych,którzy doprowadzą kraj do ruiny.Natomiast zwiedzać lubię,ze względu na historię,walory krajobrazowe i oczywiście zabytki. Każdy nasz wyjazd poprzedzony jest czytaniem przewodników,których mam kilkanaście w mojej biblioteczce.To tyle .Natomiast Pan prof. Norman Dawes wybitny historyk zwiedził dużo krajów a efekty jego podróży można znależć w jego książkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, PiS-owskie faneberie się skończą, a Polska, przepiekny kraj nad Wisłą i Odrą powróci do kręgu europejskiego, tak jak to miało miejsce za czasów Unii Wolności i PO. Wtedy będziemy czerpać garściami z dorobku naukowego Normana Dawesa, bo warto korzystać z nauk ludzi mądrych.

      Usuń