Podróżowanie
po świecie to pasja, którą zarażonych jest tysiące ludzi na całym świecie. I
trudno się dziwić. Przecież świat jest zagadką, a my ze swej natury lubimy
rozwiązywać zagadki. Wtedy czujemy się usatysfakcjonowani, bo odkrywamy rzeczy,
które stanowią tajemnicę dla innych.
Współcześni
globtroterzy mają znacznie więcej możliwości niż dawniej do poznawania świata.
Nie myślę tu tylko o tych, którzy maja pieniądze. Wiadomo, one otwierają drzwi.
Loty mamy teraz absolutnie wszędzie,
wystarczy kliknąć w internecie, by kupić bilet na drugi koniec świata. Można
lecieć na dwa tygodnie na Bali w Indonezji. Piękne plaże, ciepły klimat,
ciekawe jedzenie. Mamy jednak sporo podróżników, dla których poznawanie świata
jest życiową pasją, podobnie jak dla himalaistów zdobywanie kolejnych szczytów.
Oni gotowi są na największe ryzyko, byle tylko osiągnąć cel.
Mamy też osoby podróżujące
po świecie w celach naukowych.
O swoim podróżowaniu po
świecie opowiada wybitny historyk, Norman Dawes, Anglik z pochodzenia, który
gros swej twórczości poświęcił Polsce i jest autorem kilku wybitnych rozpraw
historycznych.
Znalazłem swego czasu
interesujący wywiad, jaki przeprowadziła z profesorem dziennikarka portalu
internetowego, Wirtualna Polska, Ewa Koszutska.
Mówi się, że podróże otwierają mózg - zagaja rozmowę dziennikarka, Ewa Koszowska.
Też tak myślałem – odpowiada prof. Dawes. Okazało się jednak, że niekoniecznie. Ludzie
bardzo często wyjeżdżają na drugi koniec świata tylko po to, żeby po prostu
jechać daleko. Na przykład do Dubaju wybierają się tylko na shopping. Bo tam są
niesamowite pałace towarów z całego świata. I towary, i ci, którzy kupują, są z
daleka.
W jednej z podróży siedziałem w samolocie obok
Amerykanki, która jeździła wszędzie, widocznie była bardzo bogata. I mówi mi:
"Proszę pana, ja byłam trzy razy na Wyspach Galapagos, ale nie wiem, czy
warto czwarty raz się tam wybrać. Co ja mam zrobić?" - rozpaczała.
Nie rozumiem,
po co tacy ludzie wyjeżdżają? Czego się uczą? Byli w Indiach, w Chinach, i nic
nie wiedzą o tych krajach. Uczą się tylko, że klimat zmienny jest i jak
postępować na lotniskach. Ale mogą się pochwalić, że byli. Tego rodzaju
podróże, z "czystą głową", są dosyć częste.
O tym co się stało na
naszych oczach w ciągu kilku dziesięcioleci w niezaludnionych i odległych od
cywilizacji terenach Półwyspu Arabskiego opowiada profesor Dawes:
- Byłem np. w
Emiratach - Dubaj, Abu Zabi - to jest supernowoczesny kraj. Ogromne wieże,
bogactwo nie z tej ziemi. Mam zdjęcie z 1948 roku, czyli zrobione wcale nie tak
dawno, kiedy nie było tam niczego. Parę statków, kilka wielbłądów, mieszkańcy
rozproszonych osad żyli w prymitywnych warunkach pośród piasków pustynnego
wybrzeża. Nie było utwardzanych dróg, nie było elektryczności, świeckich szkół,
a liczba ludności wynosiła zaledwie pięć procent dzisiejszej. I cała ludność
przyszła z pustyni i to wszystko zostało zbudowane w ciągu mojego życia. Nawet
mniej. Wszystko się zaczęło w latach 60., kiedy odkryli naftę. I teraz Dubaj
wygląda jak Nowy Jork. To jest więc ogromna niespodzianka, jak szybko świat się
zmienia.
Świat jest też pełen kontrastów. Z jednej strony Dubaj
- oaza przepychu. Z drugiej totalna bieda w Delhi – kontynuuje rozmowę
dziennikarka
- Dubaj jest zupełnie nowy, natomiast Delhi ma 1000
lat. Indie są oszałamiające. Tyle ludzi, tyle kolorów, hałas. Wszystkie anteny
są wzburzone. Radzono mi, bym darował tam sobie zwiedzanie. Nie posłuchałem,
przez tydzień codziennie chodziłem do innej świątyni i poznawałem cywilizacje
hinduizmu - który ma 4 tysiące lat i jest stary jak same Indie - islamu, buddyzmu i chrześcijaństwa, które przyszły
dosyć późno.
Znalazł profesor swoje miejsce na Ziemi? Na widok
którego westchnął pan: "tu mógłbym żyć"?
- No tak, Nowa Zelandia na przykład bardzo mi się
podoba. Miałem sporo czasu, bo żona się spóźniła i siedziałem sam. Klimat
przepiękny, otoczenie cudowne, wielkie Alpy - większe niż te w Europie,
przeogromne puste plaże, kwiaty nie z tej ziemi. Dobrobyt, to jest kraj
rozwinięty. Żona przyjechała i powiedziała; "o, tu można by było
zamieszkać". Ludzie bardzo gościnni, bardzo otwarci na nowych ludzi.
A odwrotnie. Które państwa są mało przyjazne?
- Wspomniana
wcześniej Malezja. W Azerbejdżanie parę tygodni też mi wystarczyło, dłużej bym
nie chciał (śmiech).
- Przede wszystkim, że jak się siedzi na wyspie w
Polinezji, Europa jest strasznie mała i nieważna. Jak inna planeta. Proszę
sobie wyobrazić parlament w Polinezji. Siedziałem sobie tam w fotelu marszałka
i przyglądałem się mapie, na której jest schyłek Europy. Na jednym końcu mapy
widnieje Portugalia, na drugim końcu mapy Polinezji - Rumunia, Skandynawia i
Północna Afryka. Oczywiście, 99 proc. zajmuje morze. Są te malutkie wyspy tu i
tam. Ale wszystko to jest Polinezja. To daje człowiekowi proporcje w głowie, co
jest ważne. Bardzo dobrze, że mogłem tam być i to zobaczyć.
Oczywiście dla historyka
poznawanie świata to nieomal obowiązek, jeśli chce być autentycznym
interpretatorem wydarzeń z przeszłości. Obok wszelkiego rodzaju materiałów
źródłowych liczy się także to co można współcześnie zobaczyć na własne oczy, by
w ten sposób wspomagać oczy wyobraźni.
A dla nas zwykłych „zjadaczy
chleba”? Myślę, że poznawanie świata jest równie ważne i potrzebne, by móc
ukształtować własną o nim opinię. Najlepiej
byłoby poprzez podróże, ale dla wielu osób z różnych względów nie jest to możliwe.
Dziś mamy mnóstwo środków zastępczych w tzw. świecie medialnym.
Przekonałem się o tym na
własnej skórze. Jestem pod wrażeniem transmisji telewizyjnych z wyścigów
kolarskich Giro de Italia, Vuelta a Espana, Toure de France, a obecnie Tour
Pologne. Przy okazji sportowej rywalizacji na szosie mamy możliwość oglądać
wspaniałe panoramy obszarów widzianych z kamer umieszczonych na towarzyszących
wyścigowi śmigłowcach. To faktycznie dobry sposób zorientowania się jak
niezwykle rozległe i wspaniale zagospodarowane są kraje europejskie, ile tam
znajduje się atrakcji turystycznych, jak wiele można by zobaczyć i podziwiać,
gdybyśmy mogli tam się znaleźć. Byłem zauroczony słoneczną Italią,
przeogromnymi Pirenejami w Hiszpanii, a potem Alpami we Francji, a dziś z
zachwytem oglądam naszą Polskę. Wprawdzie tylko jej południowe rubieże, ale jakie.
Ech, łza się w oku kręci na
te widoki z Krakowa i Małopolski, górniczego Śląska i Beskidów, a na koniec „spod
samiuskich Tater”. Kto nie wierzy, niech się sam przekona. Przed nami jeszcze
trzy etapy Tour de Pologne. To najlepszy sposób by pokochać ojczyznę i być z
niej dumnym.
Z Ojczyzny Polski jestem dumny.Ale w tym pięknym kraju władza jest w rękach ludzi nieodpowiedzialnych,którzy doprowadzą kraj do ruiny.Natomiast zwiedzać lubię,ze względu na historię,walory krajobrazowe i oczywiście zabytki. Każdy nasz wyjazd poprzedzony jest czytaniem przewodników,których mam kilkanaście w mojej biblioteczce.To tyle .Natomiast Pan prof. Norman Dawes wybitny historyk zwiedził dużo krajów a efekty jego podróży można znależć w jego książkach.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, PiS-owskie faneberie się skończą, a Polska, przepiekny kraj nad Wisłą i Odrą powróci do kręgu europejskiego, tak jak to miało miejsce za czasów Unii Wolności i PO. Wtedy będziemy czerpać garściami z dorobku naukowego Normana Dawesa, bo warto korzystać z nauk ludzi mądrych.
Usuń