Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 25 sierpnia 2018

Omszały czas Stefanów




Nie wiem dlaczego, ale jakże często wspomnienia moich mistrzów na boisku czasopiśmiennictwa lub literatury z wczesnych lat młodości, budzą dziś po latach głębokie wzruszenie i nostalgię. Mam świadomość, że to co było już nie wróci, że żyję w innym świecie, że tamten świat został wyśmiany i zdeptany przez nowych ideologów walki politycznej z komuną. Toteż to wszystko, co było w PRL-u należy wyrzucić z pamięci jak stary grat do lamusa, a liczy się to, co mamy dzisiaj, co tworzą współcześni protagoniści spod znaku PiS-owskiej IV Rzeczpospolitej.

Toteż chwytam się zawsze za głowę, gdy pisząc moje posty blogowe zdarza mi się przytoczyć, co na dany temat mieli do powiedzenia wybitni dziennikarze  -  Krzysztof Teodor Teplitz lub Daniel Passent, lub Zygmunt Kałużyński z dawnej „Polityki”, albo też nawiązać do twórczości ówczesnych magów literatury.

Opowiem dzisiaj o dwóch takich, którzy dla mnie, młodego adepta zawodu nauczycielskiego, „ukradli księżyc”, by ukazać w całej pełni jego niewidzialne dla zwykłego zjadacza chleba tajemnice.

Oprócz tego, że obydwaj pisarze mają to samo imię Stefan i obydwaj są felietonistami, trudno znaleźć więcej cech wspólnych. Wybór obu pisarzy wynika z moich zainteresowań znakomitą formą publicystyki, jaką jest felieton.

Jak wiadomo jest to krótki utwór publicystyczny zwykle o tematyce społecznej, obyczajowej lub kulturalnej posługujący się literackimi formami ekspresji.

Do prawdziwych mistrzów felietonu należą obydwaj wybrani przeze mnie pisarze, choć różnią się od siebie jak niebo i ziemia.

Stefan Wiechecki – Wiech, to autor niezliczonej ilości felietoników pisanych do warszawskiej prasy w czasach międzywojennych i po wojnie w PRL-u. Są to znakomite teksty pisane gwarą warszawskiej ulicy, przedstawiające w satyrycznym świetle mieszkańców najuboższych dzielnic Warszawy: Targówka i Pelcowizny. Bohaterem tych felietonów jest Teofil Piecyk, postać fikcyjna wymyślona przez pisarza. To przy jego pomocy autor felietonów odnosi się do codziennych zjawisk ówczesnego życia stolicy w sposób humorystyczny, dowcipny.

Cechą znamienną pisarza jest  jego apolityczność, pobłażliwe odnoszenie się do negatywnych zjawisk codziennego życia stolicy. Jego satyra jest łagodna, dobroduszna, wyrozumiała. Jeśli nawet dotyka spraw ustrojowych to tylko by wykpić skutki, a nie przyczyny. Stefan Wiechecki, to dobroduszny kpiarz, prześmiewca, kawalarz, humorysta, stąd zresztą wynika ogromna popularność i poczytność jego felietonów, zarówno drukowanych w prasie i w wydaniach książkowych, jak i wygłaszanych w radiu.

Stefan Kisielewski – Kisiel, to pisarz zupełnie innego pokroju. Jego twórczość jest wyrazem antagonistycznej postawy w stosunku do ustroju komunistycznego, narzuconego Polsce siłą,  jest nie tylko protestem, ale próbą walki politycznej z systemem totalitarnym, który ogranicza wolność człowieka i jego prawa obywatelskie. Przez 45 lat publikował felietony w „Tygodniku Powszechnym”, podpisując się po prostu: Kisiel. Jego bezkompromisowa postawa naraziła go wielokrotnie na represje komunistycznych władz, łącznie z pobiciem przez tak zwanych "nieznanych sprawców".
Twórczość publicystyczna Kisielewskiego nacechowana była duchem pragmatyzmu i liberalizmu a jednocześnie – biorąc pod uwagę czasy w jakich przyszło mu żyć – była wybitnie niepokorna.
Stefan Kisielewski to jedna z najbarwniejszych powojennych osobistości w Polsce i niekwestionowany autorytet moralny. Jego przypadająca na okres PRL działalność publiczna obejmowała twórczość kompozytorską, literacką, publicystyczną i dziennikarską; był też działaczem społecznym i politycznym.

Osobiście cenię sobie twórczość obydwu pisarzy. Wiecha za niepowtarzalna atmosferę starej Warszawy i ciekawy, niepowtarzalny język gwarowy w dialogach i opisach zdarzeń oraz pogodny nastrój i autentyczny humor w zdecydowanej większości felietonów i książek.

Kisiela za umiejętność dostrzegania i obnażania absurdów w życiu politycznym i społecznym PRL-u, za odwagę i bezkompromisowość w dążeniu do wolności słowa i praw obywatelskich, a ponadto jest on prawdziwym mistrzem w stosowaniu tej wymagającej olbrzymiej wiedzy i mądrości formy publicystycznej jaką jest felieton.

Dobrze byłoby abyśmy nie tylko pamiętali o obu Stefanach, ale przy okazji odwiedzin biblioteki, spróbowali odświeżyć sobie wspomnienia z czasów Wiecha i Kisiela. To może się okazać wielce pouczające i satysfakcjonujące.

Fot. Zbigniew Dawidowicz



4 komentarze:

  1. Kisiel i Wiechecki należeli do tych pisarzy,którzy w różny sposób szczególnie zakamuflowany krytykowali stary powojenny system i jego przywódców. Dobrze ich się czytało zarówno w Szpilkach,Polityce.Przekroju jak również w Ekspresie Wieczornym.Dzisiaj to robią niektórzy satyrycy oraz TVN 24. Ale niektórym się to nie podoba i zamierzają wszystkie media podporządkować cenzurze państwa pisowskiego. Dzięki za dzisiejszy post i pewne przypomnienia,które polecam młodszej generacji.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za tak pozytywny komentarz, jesteśmy tego samego zdania i jak się spodziewam - jest nas wielu. Pozdrawiam !

      Usuń
  2. To ja się pochwale że mieszkam na Targówku tuz przy parku im. Stefana Wiecha-Wiecheckiego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jesteś z tej samej gliny, bo kochasz swe miasto i potrafisz do tego przekonać innych, a dowodem jest m.in. Twoja książka - "Moje warszawskie zwariowanie".

    OdpowiedzUsuń