Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 14 kwietnia 2018

Przy niedzieli


raj na ziemi

Motto:

„Szukałem tego w Paryżu, szukałem w Berlinie i Rzymie,
A to za oknem było i miało polskie imię.

Myślałem, że to potęga, świat nowy, nowe dzieje,
A to ogródek wiejski, co się kwiatami śmieje.

A to groszek pachnący, georginie i malwy,
Wymalowane słońcem w proste, włościańskie barwy.

Teraz kołysz się kołysz,  nierozumna głowo,
Że w ogródku niebiesko i płowo, i różowo…”

Julian Tuwim z tomiku „Biblia cygańska”


Niedziela, to taki dzień tygodnia, w którym człowiek od samego rana czuje się świątecznie. Rano myje się dokładniej niż zwykle, goli i przystrzyga baki, pokrapia perfumami, wdziewa świeżą koszulę, siada do śniadania jakiś taki uśmiechnięty…

Odkąd tylko ludzie posiedli umiejętność mówienia, odtąd starali się robić to coraz  piękniej. Można powitać żonę w niedzielny poranek  - cześć kochanie, dobrze dziś wyglądasz, ale to nie to samo co powiedzenie – jesteś jak śnieżyczka skąpana ranną rosą w blasku wschodzącego słońca, promieniejesz uśmiechem. I od razu robi się w domu jak w operetce.

- Ależ ta kawusia dzisiaj jest pachnąca, a pianka aż łaskocze po gardle. Ślicznie ci w tej podomce i jak masz głowę w papilotach. Mogłabyś tak nawet do kościoła…

Człowiek stara się być przymilny, dowcipny. „Rozśpiewałby się w głos, jak ta wilga, jak ten kłos”. Gdzieś tam odżywa w pamięci fragmencik strofy Maryli Wolskiej, poetki młodopolskiej, autorki „Dzbanka malin” stylizowanego na wzór poezji ludowej. Ale kto dziś o niej pamięta. „Gdyby ludzie byli tacy, jako drzewa, jako ptacy”. Niestety ludzie są tacy jacy są.

Rozbijają się często po świecie w poszukiwaniu raju, by po jakimś czasie zdać sobie sprawę z tego, że człowiekowi wystarczy ten raj za oknem u siebie. Trzeba go umieć dostrzec i docenić i żadne osiągnięcia techniki, ulepszenia i unowocześnienia nie potrafią zastąpić tego cudu, którym może nas obdarować matka- natura.

Świat się zmienia, idzie z postępem. Wszechogarnia go elektronika, informatyka, internet. Idolami są wyperfumowani przez media celebryci. Każdy młodzieniec marzy o tym, by jego dziewczyna była jeśli już nie Miss Polonią, to co najmniej Natalią Siwiec, najsłynniejszą w Polsce Boguszowianką, albo którąś z  triumfatorek „tańca z gwiazdami”. Gdzieś umknęły w czasie zaprzeszłym te ideały i te marzenia, które przyświecały dawnym pokoleniom. Ale czy aby na pewno.

Oto fragment „Nowenny, czyli dziewięćdziesiąt dziewięć dytyrambów o szczęściu” poety z przełomu wieków XIX i XX, Jana Lemańskiego. (Przy okazji tego tytułu zwróćmy uwagę, że końcówka przy cenach produktów w naszych marketach, „99”, nie jest wcale pomysłem dzisiejszych specjalistów od marketingu).

Spójrzmy, jakie warunki winna spełnić przyszła małżonka, by dać wymarzone szczęście mężczyźnie:

„Żeby na kuchni się znała,
I na me zdrowie chuchała.
Daj taką żonkę mi Ałła.

Higienicznych docieczeń,
Żeby grunt znała i leczeń,
I smaczną piekła mi pieczeń.

Znająca się na kredensie,
Na jarzynach , cieście, mięsie.
Gdy znasz taką  -  to żeń się…”

 A  oto inne jeszcze pragmatyczne wskazówki  pozwalające żyć spokojnie i czuć się szczęśliwym:

„Pierwsze takie mam prawidło:
Kadzę wszystkim, bo kadzidło
Jeszcze nikomu nie zbrzydło.

Deklamuję słówka czułe,
Bardzo radzę tę regułę,
Chceszli zgodnie żyć z ogółem,

Czczę grosz. Dobra to maksyma,
Za grosz  -  wszystko się otrzyma;
Bez groszy  -  niczego nie ma.

Szczęście w firanek ażurze;
Szczęście w mebli politurze;
Szczęście w lampy abażurze.

Domek, niby małży koncha.
W domku-konsze małża-żonka
Przylepiona do mał –żonka.

Oto szczęścia abecadło:
Kuchnia, gdzie się warzy jadło,
I jadalnia, gdzie je stadło.”

Rozejrzałem się wokół siebie. Tak, wiem dlaczego dziś w ten pogodny niedzielny poranek jestem taki „śpiewający”. Właśnie mój „idealik” podsuwa mi pachnące pieczywo, czuję zapach świeżo zaparzonej kawy ze śmietanką. W promieniach słonecznych zabłysła politura mebli, zwłaszcza ten tapczan wyściełany powłoką skóropodobną, pękate fotele, biel ażurkowych firan, zwisający abażur, butelka „Kadarki” z najtańszego na świecie marketu „Biedronka” w cenie 9.99 PLN, zerkająca na nas z otwartego barku. „Oto szczęścia abecadło”. I kto tu mówi, że tak wiele się zmieniło w porównaniu do dawniejszych czasów. Zmienia się tylko zewnętrzna szata, a wewnętrzne sedno natury ludzkiej pozostaje wciąż takie same. Nil novi sub sole (nic nowego pod słońcem).

I tym pogodnym akcentem kończę moje świąteczne medytacje. Mam nadzieję, że nie zmąciły one uroku niedzielnego poranka, a na osłodę dodam jeszcze maleńką triadę pt. „Staruszkowie” z tomiku „Czyhanie na Boga” Juliana Tuwima:

„Patrzymy sobie na ulicę, przez wpółotwartą okiennicę.
W czułka całujem cudze dziatki i podlewamy w oknach kwiatki.
Żyjemy sobie jak Bóg zdarzy, zrywamy kartki z kalendarzy.”


 Miłej niedzieli. Niech nas łączy, nie dzieli !

2 komentarze:

  1. A ja myślałam, że dzisiaj jest sobota. Ale to pewnie dlatego, że się napracowałam na działce.
    A tekst jak zwykle śliczny.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko Stokrotko dlatego, że za szybko wyrwałem kartkę z kalendarza, ale skutkiem tego tekst będzie aktualny jutro, a wynikają z niego dobre rady dla Czytelników. Serdecznie pozdrawiam zxapracowaną działkowiczkę !

      Usuń