Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Czekamy na album


Głuszyca może się podobać


„Dawno, dawno temu było tak, jak nigdy nie było”, oto magiczny początek rumuńskich bajek opowiadanych dzieciom przy układaniu ich do snu. To coś takiego jak w naszych bajkach - „za siedmioma górami za siedmioma lasami...”. Rozpala wyobraźnię i przenosi nas najszybciej jak tylko można w mistyczną krainę baśni i fantazji.

Obydwa bajkowe prologi nasunęły mi się swego czasu w trakcie vido-panelu Grzegorza Czepila w głuszyckim Centrum Kultury. Prezentacja jego dorobku kolekcjonerskiego wzbudziła  wielkie emocje, bo też patrząc na czarno-białe i kolorowe obrazki przedwojennej Głuszycy można było odnieść wrażenie, że znaleźliśmy się w bajkowym świecie fantasmagorii. A ponieważ Grzegorz potrafił o nich opowiadać z pasją autentycznego hobbysty, więc czwartkowy wieczór w CK nie należał do straconych. Otóż właśnie, okazało się, że czarowny  świat rodem z baśni tysiąca i jednej nocy można było oglądać na dużym telebimie z wypiekami na twarzy i zadawać sobie po cichu pytanie, czy to możliwe, aby kiedyś było tak pięknie?

Zarówno Głuszyca, dzieląca się do dziś na Górną i Dolną, jak też pobliskie wsie, Sierpnica, Kolce, Łomnica, Grzmiąca, Rybnica Mała okazują się na kartkach pocztowych i starych fotografiach jak z krainy ułudy. W okresie międzywojennym (1918 – 1939) Głuszyca stała się jednym z najpiękniejszych zakątków Dolnego Śląska. Było to niewątpliwie skutkiem prosperity gospodarczej drugiej połowy XIX wieku, niebywałego rozkwitu przemysłu lekkiego i towarzyszącej temu rozbudowie miejscowości, ale przede wszystkim skutkiem walorów krajobrazowych. W otoczeniu gęsto zalesionych gór, nad przełomem Bystrzycy, wijącej się jak wstęga rzeki, która wyznaczała naturalny szlak komunikacyjny z południa na północ, a więc z Kłodzka do Wałbrzycha lub Świdnicy Głuszyca budziła zainteresowanie i podziw mieszkańców i przyjezdnych.


Zwróćmy uwagę na fakt, że Głuszyca Górna i Dolna to były przez wieki zaszyte w górach, wielokrotnie tragicznie doświadczane przez wojny i epidemie wsie, o których niemiecka nazwa mówi sama za siebie: Wüstegiersdorf (pusta głucha wieś). Aż tu nagle stało się coś, co można uznać bez przesady za rewelację. Wystarczyło trzydzieści lat (1850-1880), by w tej rozległej kotlinie śródgórskiej urodził się prężny i znaczący dla całej Rzeszy Niemieckiej ośrodek przemysłowy. Obok fabryk włókienniczych (bawełnianych, lniarskich i wełnianych) pojawiły się, co jest rzeczą oczywistą, nowoczesne budynki mieszkalne, a przy nich urzędy, szkoły, przedszkola, szpitale, przytułki, restauracje, hotele, szlaki kolejowe i  dworce,  no i  piękne wille fabrykantów, słowem to wszystko, co potrzebne jest do życia kilkutysięcznej zbiorowości ludzkiej. Wprawdzie Głuszyca za Niemców nie zdołała osiągnąć rangi miasta, ale już wtedy do tego pretendowała.


Ówczesna Głuszyca postawiła też na turystykę. Atrakcyjnie położone w górach okoliczne wsie rozwijają bazę gastronomiczną i wypoczynkową. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się sporty zimowe. W kolekcji Grzegorza Czepila oglądamy mnóstwo rozsianych po całej okolicy restauracyjek z miejscami noclegowymi, pokojów gościnnych, schronisk. Ciszą oczy atrakcje turystyczne,  chociażby takie jak wieże widokowe, drewniane kościółki, ruiny zamków, itp.


Pocztówki i fotografie poniemieckie w całej swej rozciągłości emanują zachwytem i podziwem tych, którzy je utrwalali na kliszy. To był powód do dumy, a zarazem sławy i chwały. W wielu z nich przebija chęć promocji Głuszycy nie tylko ze względu na  piękno krajobrazów, ale także osiągnięć w budownictwie, infrastrukturze miejskiej i autentycznej satysfakcji z tego powodu jej mieszkańców.

Dziś patrzymy na te obrazki czarno-białe, ale i kolorowe z niedowierzaniem. Nasze miasto  nie przypomina  uroków fotografii. Wprawdzie mamy miejsca pozwalające cieszyć się pięknem budynków i otaczającej je przyrody, ale jest to kropla w morzu szarości, zaniedbania i tandety sypiących się ze starości domów, których nie tknęła ręka murarza przez całe stulecie. Pięćdziesiąt lat PRL-u, to czas stracony. To były najpierw dziesiątki lat tymczasowości, bo wciąż wisiała groźba powrotu Niemców na utracone ziemie. A kiedy już zyskaliśmy pewność, że status powojenny jest nienaruszalny, to po prostu nasz system własności państwowej okazał się niedostosowany do potrzeb. Dominował chroniczny brak pieniędzy na remonty budynków komunalnych. W znacznej skali przetrwało to do dziś.

Mało jest takich gmin jak Jedlina-Zdrój, w których nieomal w stu procentach uwłaszczono mieszkańców budynków komunalnych, powołując do życia wspólnoty mieszkaniowe. A skutek jest taki, że Jedlina może się szczycić nowymi dachami i  elewacjami budynków, podczas gdy Głuszyca straszy kawalkadą szarych, brudnych, tąpniętych bloków wzdłuż kilkukilometrowej promenady wiodącej przez miasto. Podnosi na duchu pięknie położone osiedle mieszkaniowe na Słonecznym Wzgórzu, budynki szkół i obiektów handlowych.  Tu i ówdzie można dostrzec zadbane, cieszące oko elewacje własnościowych domów. Ale to wciąż za mało. Nawet Urząd Miejski nie doczekał się gruntownej odnowy budynku, choć zrobiły to inne gminy ziemi wałbrzyskiej.

Na szczęście otaczają nas góry i lasy, wciąż niezmienna jest  przyroda, niewzruszona w swych rozlicznych powabach. To co daje zaobserwować w promienistej tkance słońca  robi wrażenie. Głuszyca może zachwycić, gdy oglądamy ją z góry, tak samo zresztą jak Wałbrzych. Oba miasta położone w pierścieniach przecudownych gór,  szczycą się rzadko spotykanym pięknem krajobrazów. Jeśli uda się z biegiem czasu w Głuszycy tak jak w Jedlinie-Zdroju czy Wałbrzychu odwrócić  trend umierania miasta, to szemrząca w dolinie Bystrzyca zacznie nucić unijną odę do radości, a spadające z nieba krople deszczu przestaną być łzami tej ziemi.

Pojawiła się szansa na reaktywowanie mojego pomysłu wydania porządnego albumu fotograficznego z wierszami naszych rodzimych poetów pt. „Głuszyca, moja Itaka”. To najwyższy czas byśmy mogli wzbogacić nasze domowe regały w barwny album odsłaniający uroki naszego miejsca zamieszkania, ale także na promocję literacką i krajobrazową Głuszycy. Mamy w tej chwili swoich poetów i także znakomitych fotografików, którzy robią to na co dzień na stronach internetowych facebooku. Nasz burmistrz Roman Głód zapewnia, że oddał sprawę w dobre ręce dyrektor CK MBP, Sabiniy Jelewskiej, tak więc jest nadzieja, że „z tej mąki będzie chleb”.

Wiele z fotografii i pocztówek przedwojennych Grzegorza Czepila możemy pooglądać w mojej książce „Głuszyca – miasto włókniarzy”. Są w niej też bajeczne fotografie Głuszycy współczesnej, bo ich autorzy zadbali o to, aby pokazać swoje miasto z dobrej strony. Książka jest już w wielu domach, jest też do wypożyczenia w miejskiej bibliotece. Zachęcam  gorąco, by z niej korzystać i w ten sposób znaleźć powody do dumy.


1 komentarz: