Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Mój benefis !




Skoro otwarł się sezam moich skarbów przechowywany skrzętnie w zakamarkach pamięci komputerowego dysku, zdecydowałem się przypomnieć wydarzenie, które wydaje mi się szczególnie sympatyczne i ważne, nie tylko z tego względu, że byłem jego spiritus movens.

W swym standardowym żywocie byłem już prawie wszystkim  - ministrantem, kościelnym, listonoszem, nauczycielem  dyrektorem, inspektorem, burmistrzem, prezesem, redaktorem. Byłem pewien, że na tym się skończy. Niestety nie. W jedną z niedziel 2014 roku okazało się, że jestem benefisantem.

Słowniczek wyrazów obcych wyjaśnia, że jest to osoba na cześć której odbywa się przedstawienie.

Finezja organizatorów mojego benefisu   polegała na tym, że zupełnie bezwiednie i spontanicznie dałem się wciągnąć do tej gry i sam stałem się w niej głównym aktorem. Od razu oświadczam, że w tej roli czułem się całkiem dobrze. Ktoś powiedział nawet, że jestem bohaterem wieczoru. Strasznie mi to pochlebiało, bo w najśmielszych marzeniach sennych nie osiągnąłem nigdy takiego zaszczytu.

Poproszono mnie o zajęcie eksponowanego miejsca na scenie. W świetle jupiterów ogarnęło mnie poczucie ważności. Dostałem do ręki mikrofon. U nas wiadomo, kto ma mikrofon ten ma władzę. Mogłem wstać z fotelika i na wszystkich popatrzeć z góry. A tam na sali same tuzy. I Starosta,  i pani Burmistrz,  dyrektorzy szkół i innych instytucji,  moi bliscy przyjaciele i znajomi. Przyjechał nawet Marek Juszczak, poeta - górnik, sztygar kopalni „Szczygłowice” z Knurowa. A z Wałbrzycha sam Bartek Ranowicz, księgarz, przewodnik górski, wykładowca wyższej uczelni. Wypełniła się sala po brzegi tak więc trudno się dziwić, że zrobiło mi się miękko na sercu. Przecież nie można zawieść takiej widowni.

Strach pomyśleć, bo miała to być li tylko promocja z okazji wydania  moich „Głuszyckich konfrontacji. Część II”. Książkę miałem zachwalać, choć wiadomo, że jej wartość okaże się „w praniu”. Albo się ją przeczyta, albo nie.

Pani dyrektor CK MBP  (Cesarsko - Królewska Mość Benefisu Pismaka) okazała się wspaniałomyślna. Po moim słowie wstępnym pozwoliła mi na moment ochłonąć, a na scenę wkroczyła Maja Nowicka, o której pisałem w blogu, że czeka ją kariera Anny German. Śpiewa nieomal jak ona.

Wtedy pojąłem wreszcie na czym polega ta gra. Promocja książki jest ważna, ale by ją osiągnąć trzeba to robić według sprawdzonych wzorów jak w królewskim mieście Krakowie. A że trafił się akurat idealny benefisant, nestor środowiska lokalnych wolno-myślących seniorów, o medialnym nazwisku, więc na co czekamy. Robimy po raz pierwszy w mieście głuszycki benefis.

No i poleciało wszystko jak z płatka. Najpierw była promocja książki, ale potem ważniejszą okazała się nobilitacja autora. Jak w najlepszych telewizyjnych wydaniach krakowskich benefisów była rozmowa z nestorem, była ekspozycja na telebimie jego kariery zawodowej i osiągnięć twórczych, były peany na cześć jubilata ze strony najważniejszych gości. To wszystko przeplatane muzyką i śpiewem rodzimych artystów. Były też na koniec gratulacje i życzenia, kosze kwiatów i upominki, no i także „złota księga” z wpisami osób obecnych na sali. Powodzeniem cieszył się poczęstunek przygotowany przez renomowaną kuchnię „Łomnickiej Chaty”.

Cieszy to, że można było zaobserwować duży popyt na książkę i autografy, miałem więc pełne ręce roboty.

Nie da się ukryć, o czym wspomniałem w finale imprezy, że moje miasteczko śmiało podąża śladami wielkiego Krakowa. Mamy w jadłodajni „Finezja” galerię pocztówek, fotografii  i obrazów niczym w „Jamie Michalikowej”, a od niedzieli możemy mówić, że przetarta została ścieżka dla kolejnych benefisów.  Benefisantów przecież jest więcej. Zgadnijmy na kogo przyjdzie teraz kolej.

P.S.  A teraz już na poważnie  - dziękuję jak najcieplej wspaniałej załodze CK MBP na czele z Panią Dyrektor, Moniką Bisek, Panią kierownik Biblioteki, Renatą Sokołowską i wszystkim pracownikom za znakomity pomysł, wkład pracy i serdeczną atmosferę.

Dziękuję za obfitość życzeń i gratulacji, za kwiaty, upominki i pamiątki, za życzliwość, która emanowała od wszystkich osób na sali.

Wszystkim obecnym na tej uroczystości serdecznie dziękuję

I ja tam byłem, choć wina nie piłem,
to com przeżył i doświadczył  -  w poście umieściłem.

Ari vederci przyjazne dusze  -  do spotkania na kolejnym benefisie!

P.S. Najsmutniejsze jest to, ze kolenego benefisu jak dotąd nie było . Ale wszystko jest przed nami...

3 komentarze:

  1. Ten benefis należał się Tobie za to co zrobiłeś dla swojego miasta,Cześć i chwała za Twoje działania.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ musiało być pięknie. Tak pięknych wydarzeń nigdy się nie zapomina.
    To może dobrze że następnego benefisu nie było?
    Przecież "nic dwa razy się nie zdarza".
    Najpiękniejsze wydarzenia nie powinny mieć liczby mnogiej.

    Pozdrawiam najserdeczniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dalej jak dziś, 10 kwietnia, będziemy nagradzać tytułem zasłużonych dla miasta, dwoje osób piszących piękne wiersze o Głuszycy. To równie ważne wydarzenie w historii miasta. I dobrze, ze coś dobrego się dzieje. Małe miasteczka mają swój urok. Dziękuję Stokrotko za miły dla mnie komentarz.

      Usuń