Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 26 kwietnia 2018

Lesk, taka sobie rzeczka



Jest jeden z warunków do spełnienia by móc o sobie powiedzieć – jestem patriotą lokalnym ziemi wałbrzyskiej, bo ją poznałem wzdłuż i wszerz. To dzięki temu, że udało mi się przemierzyć trasy wycieczkowe dolinami trzech największych rzek – Bystrzycy, Ścinawki i Lesku.
O Bystrzycy i Ścinawce pisałem już wcześniej. A dziś kolej na mniej znany, ale nie mniej atrakcyjny  -  Lesk.

Drogę z Głuszycy przez Rybnicę Małą i Leśną, Unisław Śląski, Kowalową do Mieroszowa, mogę powiedzieć, znam jak własną kieszeń. Zjeździłem ją  wzdłuż i wszerz powoli utwierdzając się w miarę upływu czasu, że jest to jedna z najpiękniejszych dróg w naszym regionie. Oczywiście, myślę o tym, co można zobaczyć po drodze, a nie o samej drodze. O katastroficznym stanie jezdni na odcinku Grzmiąca – Rybnica Mała wspominałem już w innym poście mojego blogu.

Tą drogą jechałem wiele razy modląc się w duchu, by nie było wielkiego ruchu. I na szczęście nie było. Mogłem więc kątem oka obserwować co się dzieje w przyrodzie, gdy nastąpiła gwałtowna odwilż, jak zmieniły się przydrożne potoki w rozszalałe żywioły. W Unisławiu widziałem z okien samochodu pędzącą z zawrotną szybkością, wzburzoną wodę wiosennej Ścinawki i uzmysłowiłem sobie, że tu właśnie nieco wyżej w kierunku Wałbrzycha, znajdują się źródła jeszcze jednej z rzek, na którą warto zwrócić uwagę moich Czytelników. To  Leśna Woda, która później zamienia się w Lesk. Ta sama rzeka, która płynie dalej przez Kuźnice Świdnickie, Stary Lesieniec, gdzie kiedyś moczyłem w niej nogi, bo przepływała w bezpośredniej bliskości mojego ówczesnego miejsca zakwaterowania w lesienieckiej starej szkole. Nie miałem wtedy pojęcia, że źródła tej rzeki znajdują się w pobliżu Unisławia Śląskiego, o którym myślałem, że jest zupełnie na  końcu świata. Wtedy też nie miałem zielonego pojęcia o tym, że w niedalekiej przyszłości przyjdzie mi przez parę lat cotygodniowo dojeżdżać niezawodną „ładą” z Głuszycy do Mieroszowa, mijając po drodze tajemnicze Pasmo Lesistej w Unisławiu. Kto mógł przewidzieć, ze kiedyś będę miał przyjemność udzielać nauk sympatycznym „studentom” w mieroszowskiej szkole dla dorosłych, filii Zespołu Szkół Rolniczych w Mokrzeszowie k. Świdnicy.

„Rzeka tak samo jak obłoki przepływa przez miejsce, gdzie kiedyś było nam dobrze” – napisał w swej książce „Śmierć pięknych saren” czeski pisarz Ota Pavel. Zapamiętałem tę sentencję tak samo jak dowcipną dedykację jego książki: „Mamusi, która miała za męża mojego tatusia”, a także parę innych znakomitych stylistycznie i myślowo paradoksów.

Właśnie Lesk jest tą rzeką, którą wspominam dobrze. W górnym biegu rozdziela ona Pasmo Lesistej  od Gór Wałbrzyskich, a dalej płynie przez Stary Lesieniec, Czarny Bór, Witków, Jaczków  w  Kotlinie Kamiennogórskiej, topiąc swe wody w rzece Bóbr w Debrzniku kolo Sędzisławia.
Rzeka ma 23 kilometry długości. Odwadnia znaczną część Gór Kamiennych.

Dolina Lesku jest jednym ze starszych ciągów komunikacyjnych w Sudetach, prowadził nią trakt handlowy z Czech przez Kamienną Gorę, Bolków, Jawor, Legnicę do Wrocławia. Prawie na całej jej  długości rozpościerają się  stare wsie z licznymi zabytkami, pozostałościami młynów wodnych, tartaków i innych urządzeń wodnych.

Podróż turystyczna doliną Lesku może dostarczyć wielu wrażeń, bo każda miejscowość wzdłuż jej biegu kryje w sobie atrakcje turystyczne, znajdujemy tu jednocześnie prawdziwe  bogactwo rozmaitości krajobrazów i przyrody.

Wspomnienia z lat młodości mają swą siłę potęgującą się w miarę upływu lat. Dostrzega się wtedy dopiero jak wiele można było zrobić, by lepiej, dogłębniej poznać i docenić miejsca swego pobytu. Po latach człowiek uświadamia sobie jak wiele rzeczy zaniedbał, jak mało wiedział o istocie życia i wartości jego doznawania:

„Nie wiedziałem wtedy, że te zioła,
będą w wierszach słowami po latach,
i że kwiaty z daleka po imieniu przywołam,
zamiast leżeć zwyczajnie nad wodą na kwiatach.


Nie wiedziałem, że się będę tak męczył,
słów szukając dla żywego świata,
nie wiedziałem, że gdy się tak nad wodą klęczy,
to potem trzeba cierpieć długie lata…”

                                 (Julian Tuwim, Sitowie”)

Nie wiedziałem wielu jeszcze innych rzeczy. A dziś mogę powiedzieć, za znanym starogreckim myślicielem Sokratesem  -  „wiem, ze nic nie wiem”. Niestety…

1 komentarz: