Powiem na samym
początku: w naszej historiografii nie ma
pojęcia Górnoślązaka, który nie byłby Polakiem. Górnoślązak jest dla nas
tym samym, co Góral, Wielkopolanin, Kaszub, Mazur lub Kresowiak zza Buga.
Wszyscy są Polakami wywodzącymi się z różnych stron kraju nad Bugiem, Wisłą i Odrą, różniący się niewielkimi odmiennościami
języka, kultury, obyczajowości.
Trzeba jednak
powiedzieć, że żadna z tych odrębności narodowościowych nie zaznaczyła się w
naszej historii tak wyraźnie i mocno, jak Górnoślązacy.
Wspomniałem w moim
ostatnim poście o tym, że w naszej historii znajdujemy rzecz, która wywołuje
zdumienie, jeśli przyjrzymy się jej z bliska. Nosi ona nazwę odrodzenia
narodowego na Górnym Śląsku. A miała miejsce w drugiej połowie XIX wieku, ze
swoim apogeum na przełomie XIX i XX wieku, kiedy to Polacy na Górnym Śląsku
podjęli zdecydowaną akcję wyborczą, której celem był wybór Polaków do
parlamentu niemieckiego, a nieco dalej po roku 1918 w trzech powstaniach
śląskich, których najwyższym celem był powrót Górnego Śląska do Macierzy.
Najbardziej zaskakującym
jest to, że żywioł słowiański przetrwał na Górnym Śląsku kilka wieków historii.
Zmieniali się władcy tych ziem, a lud polski potrafił zachować swój język i
religię, swoje obyczaje i kulturę. Był czas, że zatracił świadomość swego
pochodzenia, zwłaszcza gdy upadło państwo polskie w czasie rozbiorów. Ale
właśnie wtedy zapaliła się iskra, którą była gazeta w języku polskim, „Katolik”
księdza Karola Miarki, a potem Adama Napieralskiego, która roznieciła prawdziwy
pożar w patriotycznym ruchu narodowościowym Ślązaków mówiących po polsku. A jej
śladem poszły inne pisma, wydawnictwa i ruch społeczny polski, setki kółek,
towarzystw, organizacji, a w dalszej kolejności – agitacja wyborcza, której
efektem był w 1903 roku wybór Wojciecha
Korfantego z okręgu Katowice -Zabrze do berlińskiego Reichstagu.
Przełomowe znaczenie
wydarzeń 1903 roku w dziejach G. Śląska potwierdzają wszyscy badacze. M.
Tobiasz stwierdza, że to, co się stało
było nie tylko sukcesem wyborczym, ale zapoczątkowało nowy etap dziejów
Śląska. Od roku 1903 walka trwa już nie tylko o język polski na Śląsku, o
polepszenie bytu, ale w pierwszym rzędzie o powrót dzielnicy śląskiej do
Macierzy.
Swego czasu miałem
okazję doświadczyć tego wszystkiego na własnej skórze. Pisząc pracę magisterską
o polskiej agitacji wyborczej w 1903 roku na Górnym Śląsku w świetle
„Górnoślązaka”. „Katolika” i „Gazety Opolskiej” znalazłem się w Bibliotece
Wojewódzkiej w Katowicach, gdzie przez
dwa tygodnie gromadziłem materiały do pracy. Miałem okazję przejrzeć setki
egzemplarzy wymienionych powyżej gazet i z nich odnotowywać to wszystko, co
dotyczyło wyborów 1903 roku. To było dla mnie niezwykłe przeżycie, zetknięcie
się z gazetami, które okazały się tak interesujące, tak zaskakujące, wręcz
szokujące prostym językiem, dowcipem, inteligencją, znajomością historii
Polski. Mnóstwo rewelacyjnych wiadomości wziętych z życia, różnego rodzaju
próbki literackie, relacje z podróży do Polski, w których na pierwszym miejscu
znajdował się Kraków, a w nim wiadomo – Wawel, Kościół Mariacki, Sukiennice.
Nie potrafię do dziś pojąć, skąd tam się wzięło tylu Polaków, jakim cudem
przetrwali całe wieki, zachowali swój język (trochę z naleciałościami
niemieckiego), kulturę i religię. Na domiar wszystkiego byli zawsze
dyskryminowani, byli, dziś byśmy powiedzieli, obywatelami drugiego sortu. W tym
historycznym momencie, który był punktem moich szczególnych zainteresowań,
miało miejsce szczególne nasilenie germanizacyjne. Być może spowodowało ono tym
większy opór i jednoczenie się żywiołu
polskiego.
W kilku okręgach
wyborczych na G. Śląsku od lat wygrywała wybory niemiecka partia Centrum.
Kandydatami byli zazwyczaj niemieccy księża. Niektórzy z nich sprzyjali
Polakom, stąd poparcie dla nich cieszącego się dużą popularnością polskiego
pisma ”Katolik” redagowanego przez polskiego księdza Karola Miarkę. Tymczasem
pojawiła się na G. Śląsku nowa gazeta – „Górnoślązak”,
redagowana przez J.J. Kowalczyka pod skrzydłami Wojciecha Korfantego, który stanął
na czele polskiego ruchu społecznego jednoczącego Polaków przeciw germanizacji.
Ruch ten reprezentowała w Opolu - „Gazeta Opolska”, a w Raciborzu – „Nowiny
Raciborskie”. No i się zaczęło. Miała miejsce niespotykana dotąd walka
wyborcza. Stosowano różne chwyty włącznie z próbami ośmieszania i
kompromitowania kandydatów Centrum. Oczywiście na G. Śląsku przeważała ludność
niemiecka, zwłaszcza w dużych miastach. Polacy dominowali na wsi, ale tam byli
w rękach katolickiego kleru, najczęściej sprzyjającego Niemcom. Trudno się
dziwić, że udało się Polakom wprowadzić do Reichstagu tylko jednego posła. A
był nim Wojciech Korfanty. Ale akcja wyborcza 1903 roku przyniosła inny sukces.
Było nim niezmiernie ważne odrodzenie się świadomości narodowej ludu polskiego
na G. Śląsku i obudzenie poczucia więzi z Polakami wszystkich trzech zaborów. A
skutki tego dały o sobie znać w latach późniejszych.
Nie chcę rozwijać tego
tematu, bo nie da się tego wszystkiego opowiedzieć w krótkim blogowym poście.
Chcę tylko zainteresować i zachęcić moich Czytelników by spróbowali dowiedzieć
się coś więcej z historii Górnego, a przy okazji i Dolnego Śląska.
Rok 1903 uznany został
przez historyków za początek nowej ery w życiu narodowym na Górnym Śląsku. Sam
zaś Korfanty w latach 1903-1912 i 1918 poseł do Reichstagu oraz pruskiego Landtagu
(1903-1918) zasłynął szczególnie w 1918 r., kiedy to wystąpił w Reichstagu z
głośnym żądaniem przyłączenia do państwa polskiego wszystkich ziem polskich
zaboru pruskiego (Prusy Królewskie, Gdańsk, Wielkopolska, część Prus Książęcych
oraz Śląsk Górny i Średni). Idea ta znalazła częściowe rozwiązanie po roku 1918
w wyniku trzech powstań śląskich w latach 1919 - 1921 i ostatecznej decyzji
Ligi Narodów o podziale G. Śląska, a ostatecznie – po II wojnie światowej,
kiedy w Poczdamie ustalono granicę zachodniej Polski na Odrze i Nysie
Łużyckiej.
Dla mnie osobiście być
Górnoślązakiem, to powód do dumy, bo historia tego regionu potwierdza jak mocno
ludność G. Śląska była i jest związana ze swoją Macierzą. Nieco inaczej działo
się na Dolnym Śląsku. Tutaj dominował żywioł niemiecki, dopiero po wojnie
fundamentem polskości stała się ludność napływowa z różnych stron kraju i
świata. Ale dziś po ponad siedemdziesięciu latach mamy już kilka pokoleń
urodzonych na tych ziemiach. Możemy się więc czuć gospodarzami na ziemi, która
powróciła do Polski.
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Aleksander Robert Ludwik Fiedler.Działalność tego człowieka na Śląsku powinna być znana każdemu Polakowi-Fiedler był bowiem jednym z wielu bojowników o jak najdłuższe utrzymanie polskości na Śląsku.Nazwisko przodków Fiedlera brzmiało"Skrzypała"z Międzyborza.
OdpowiedzUsuńFiedler wydał w języku niemieckim"Uwagi o dialekcie polskich mieszkańców Dolnego Śląska.Przyczynek do poznania polskiego dialektu"
Wrocław 1844 r.Skrzypała z Międzyborza dowodził nieustępliwie,że lud śląski chce mówić tylko po polsku!
"O wytępieniu polszczyzny ani pomyśleć się godzi.Już samo sąsiedztwo
Polski i stosunki z nią nie pozwalają mieszkańcom naszego pogranicza
zapomnieć języka polskiego!"
Fiedler walczył w imieniu 800 000 Polaków na całym Śląsku,z czego na Dolnym Śląsku przebywało ich ok.150 000!Jeśli weźmiemy pod uwagę,że Śląsk wówczas liczył ok.2 000 000 ludzi,więc 40% jego mieszkańców mówiło wyłącznie językiem polskim.
Pozdrawiam.
Bardzo dziękuję Henryku za tak ciekawe uzupełnienie mojego postu. Pozdrawiam !
Usuń