Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 21 stycznia 2017

Lesienieckie wspomnienia, cz. I



Moi znakomici znajomi z facebooku powracają często do wspomnień z lat minionych, eksponują atrakcyjne fotografie, piszą ze wzruszeniem o swoim „kraju lat dziecięcych”. Postanowiłem i ja zainteresować Czytelników odrobiną osobistych reminiscencji. Zapraszam na nieco dłuższą niż zazwyczaj w moim blogu wirtualną retro- wycieczkę !

Jest takie miejsce pod Wałbrzychem, o którego istnieniu wie tylko garstka osób, a o którym może coś ciekawego powiedzieć jeszcze mniejsza garstka. Zresztą takich miejsc jest wszędzie sporo. Zdecydowałem się napisać o nim z bardzo osobistego powodu. Tam właśnie było moje pierwsze miejsce pracy w regionie wałbrzyskim, z którym związałem się na stałe aż do dziś, a podejrzewam, że już do końca życia. A od tego momentu minęło, bagatela, pół wieku. Na falach sentymentalnych powracam więc do tego roku szkolnego, który przeżyłem tam jako młody nauczyciel.

Drogę z Głuszycy przez Rybnicę Małą i Leśną, Unisław Śląski, Kowalową do Mieroszowa, mogę powiedzieć, znam jak własną kieszeń. Jeździłem nią wielokroć utwierdzając się w miarę upływu czasu, że jest to jedna z najpiękniejszych dróg jakie znam. Oczywiście, myślę o tym, co można zobaczyć po drodze, a nie o samym  wijącym się zakolami wąskim paśmie jezdni, które nie należy do bezpiecznych w czasie podróżowania. Tą drogą jechałem nie tak dawno temu modląc się w duchu, by nie było wielkiego ruchu. I na szczęście nie było. Mogłem więc kątem oka obserwować co się dzieje w przyrodzie, gdy nastąpi gwałtowna odwilż, jak zmieniają się przydrożne potoki w rozszalałe żywioły. W Unisławiu spojrzałem na pędzącą z zawrotną szybkością, wzburzoną wodę wiosennej Ścinawki i uzmysłowiłem sobie, że tu właśnie, nieco wyżej w kierunku Wałbrzycha, znajdują się źródła Leśnej Wody, która później zamienia się w Lesk. Ta sama rzeka płynie dalej przez Kuźnice Świdnickie, Stary Lesieniec, gdzie kiedyś moczyłem w niej nogi, bo płynęła w bezpośredniej bliskości mojego ówczesnego miejsca zakwaterowania w lesienieckiej starej szkole. Nie wiedziałem wtedy, że źródła Leska znajdują się w pobliżu Unisławia Śląskiego.

„Rzeka tak samo jak obłoki przepływa przez miejsce, gdzie kiedyś było nam dobrze” – napisał w swej książce „Śmierć pięknych saren” czeski pisarz Ota Pavel. Zapamiętałem tę sentencję tak samo, jak dowcipną dedykację jego książki: „Mamusi, która miała za męża mojego tatusia”, a także parę innych znakomitych stylistycznie i myślowo paradoksów.

Właśnie Lesk jest tą rzeką, którą wspominam dobrze. W górnym biegu rozdziela ona Pasmo Lesistej od Gór Wałbrzyskich, a dalej płynie przez Stary Lesieniec, Czarny Bór, Witków, Jaczków w  Kotlinie Kamiennogórskiej, topiąc swe wody w rzece Bóbr w Dębrzniku koło Sędzisławia. Rzeka ma 23 kilometry długości. Odwadnia znaczną część Gór Kamiennych.

Dolina Lesku jest jednym ze starszych ciągów komunikacyjnych w Sudetach, prowadził nią trakt handlowy z Czech przez Kamienną Górę, Bolków, Jawor, Legnicę do Wrocławia. Prawie na całej jej długości rozpościerają się stare wsie z licznymi zabytkami, pozostałościami młynów wodnych, tartaków i innych urządzeń wodnych.

Podróż turystyczna doliną Lesku może dostarczyć wielu wrażeń, bo każda miejscowość wzdłuż jej biegu kryje w sobie atrakcje turystyczne, znajdujemy tu jednocześnie prawdziwe  bogactwo rozmaitości krajobrazów i przyrody.

To właśnie wspomnienia z lat młodości i skłoniły mnie po latach do maleńkiej eskapady, by przypomnieć sobie maleńki przysiółek położony na peryferiach Boguszowa-Gorc. To tam właśnie płynie sobie beztrosko wzburzony w tym czasie Lesk. Okazało się, że była to moja wzruszająca podróż sentymentalna.

Stary Lesieniec, maleńkie osiedle mieszkaniowe po drugiej stronie trakcji kolejowej, u stóp Boguszowa-Gorc, odrębny przysiółek z własnym kościółkiem, szkołą, pałacem, włączony administracyjnie w 1973 roku do miasta Boguszów-Gorce. Wcześniej za Niemców i zaraz po wojnie był osobną wsią, przez jakiś czas w gromadzie Gorce. Z równym powodzeniem mógł przynależeć do Kuźnic Świdnickich, które jednak same przeżywały stan przejściowy nie mogąc odseparować się od prób wcielenia bądź do Wałbrzycha, bądź do Boguszowa.

Stary Lesieniec, ni to miasto, ni wieś, bez względu na formalne związki z tym, czy owym organizmem administracyjnym, żyje sobie własnym życiem. Położony w dolinie Lesku, pomiędzy Gorcami i Czarnym Borem na północy,  a Kuźnicami Świdnickimi na wschodzie, stanowi malowniczo położoną enklawę, otoczoną górami. Od północy góruje nad nim Mniszek w Górach Wałbrzyskich, a od południa Masyw Dzikowca w Paśmie Lesistej Gór Kamiennych. Wąskim przesmykiem u podnóża Dzikowca wzdłuż górskiego potoku prowadzi nad kolejno położonymi pięcioma stawami leśna dróżka do Grzęd. Możemy tu odszukać dawne sztolnie po kopalni srebra, a następnie ruiny zamku Konradów i dotrzeć do pięknie położonego ośrodka rekreacyjnego nad leśnym jeziorkiem w Grzędach. To jeden z najbliżej położonych od Wałbrzycha akwenów wodnych.

Stary Lesieniec to nic innego jak typowe osiedle górnicze. Pokłady węgla kamiennego w jego rejonie należą do najlepszych w zagłębiu wałbrzyskim. Zawartość węgla koksującego sięga w nich 40%, a najlepszy zalega w górnych warstwach ziemi. Eksploatowane były przez kopalnię Victoria w pobliskich Kuźnicach Świdnickich. W okresie intensywnego rozwoju kopalni węgla, na początku XIX wieku, wybudowano we wsi ciąg domków jednorodzinnych zasiedlonych przez górników. Stary Lesieniec, wbrew temu co sugeruje nazwa, nie należy do najstarszych w tym rejonie. Wieś powstała w dobrach von Czettritzów dopiero w początkach XVI wieku, co miało związek z rozwijającym się górnictwem rud srebra. Prawdopodobnie w 1586 roku St. Lesieniec stał się własnością hrabiego von Hochberga z Książa. Eksploatacja rud srebra upadła pod koniec XVI wieku, gdyż stała się nieopłacalna. Na to miejsce wkroczyło górnictwo węgla kamiennego. Ale wyraźny postęp w jego rozwoju nastąpił w II połowie XVIII wieku, gdy właścicielem tych ziem stał się baron von Seheer-Thoss, pan z pałacu w Jedlince, ogromnie zasłużony dla rozwoju kopalnictwa węgla w regionie wałbrzyskim i noworudzkim, założyciel uzdrowiska w Jedlinie-Zdroju. Połączone kopalnie „Neue Gemeindegrube” w Starym Lesieńcu i „Gemeindegrube” w Gorcach, ok. 1770 roku dawały średnio 900 ton węgla rocznie. Ale dopiero początek XIX wieku przyniósł poważny i trwały rozwój górnictwa węgla. W 1838 roku uruchomiono kopalnię „Elise”, która potem połączyła się z kopalnią „Abendröthe” w Gorcach (po wojnie szyb „Klara”).

W 1825 roku wieś liczyła już 80 domów, w tym pałac, 2 folwarki, wolne sołectwo, szkołę ewangelicką, browar, bielnik, folusz, młyn wodny, wapiennik i gorzelnię. Miała więc wszystko, co pozwala na samodzielny byt.

Rozwój kopalń spowodował, że z początkiem XX wieku wieś przekroczyła 2 tys. mieszkańców. Równocześnie w jej otoczeniu zachodziły daleko idące zmiany w krajobrazie. Pojawiły się hałdy, przełożono koryto Lesku na długości około pół kilometra, pojawiły się zapadliska terenu.
W 1827 roku wzniesiono kościółek Św. Barbary z monumentalną wieżą nad bramą wejściową. Potwierdził on znaczenie Starego Lesieńca jako odrębnej jednostki administracyjnej.

Po II wojnie światowej wieś zachowała swój charakter osiedla mieszkaniowego górników pracujących w pobliskich szybach kopalni „Victoria” w Kuźnicach Świdnickich, w Boguszowie i w Gorcach. W folwarku funkcjonowała spółdzielnia rolnicza, a w dawnym pałacu umieszczono archiwum.

Stary Lesieniec przez wszystkie lata PRL-u nie znalazł dróg rozwoju, żył własnym życiem podmiejskiej wsi, skazanej na stagnację. Nie wybudowano nowych domów, nie powstały nowe zakłady przemysłowe, rzemieślnicze lub usługowe. Ktoś napisał o nim, że jest to miejsce z lekka senne. Ożywienie nastąpiło po przemianach sierpniowych, kiedy dawna wieś jako część Boguszowa-Gorc zaczęła się liczyć w planach rozwojowych miasta, a upadek przemysłu węglowego spowodował konieczność poszukiwania przez mieszkańców osiedla nowych form zarobkowania.

Dalszy ciąg wspomnień w kolejnym odcinku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz