Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

wtorek, 17 stycznia 2017

Czytanie pożywką dla umysłu


Swego czasu z dużym zainteresowaniem przeczytałem w „Gazecie Wyborczej”o tym, że „Książki zmieniają mózg”. Jeżeli wśród gwiazdkowych prezentów dostaliście w tym roku jakieś książki - nie zawahajcie się ich przeczytać. Taka jest konkluzja artykułu opartego na naukowych badaniach amerykańskich uczonych.

Czytanie, to fantastyczna gimnastyka dla mózgu. Odświeżająca kąpiel dla szarych komórek. Nie bez powodu w bibliotece w Aleksandrii widniały słowa "Książki to lekarstwo dla umysłu", a - jak głosi legenda - słynna Szecherezada opowiadała swe baśnie, by wyleczyć sułtana z depresji.

Najlepiej gdy czytamy książki z wartką, wciągającą akcją. Jeśli czytaniu towarzyszą emocje, a w miarę rozwoju zdarzeń stajemy się coraz wyraźniej jej uczestnikami, to nasz mózg jeszcze mocniej odbiera sygnały i utrwala korzystne zmiany. Za każdym razem efekt jest ten sam: podwyższona aktywność w korze skroniowej lewej półkuli mózgu, czyli w części odpowiedzialnej za przetwarzanie i rozumienie komunikatów językowych.

Nie będę rozwijał wątku opisującego badania naukowe na łamach pisma "Brain Connectivity", jakie przeprowadzili specjaliści z Emory University w Atlancie w USA. Okazuje się, że czytanie książek pobudza mózg tak, jakby fikcyjną fabułę nasz umysł traktował jak prawdziwą. Co więcej, naukowcy wykryli, że ten stan pobudzenia mózgu utrzymuje się nawet do pięciu dni po zakończonej lekturze, a fabuła książki oddziałuje na nasz mózg przez dłuższy czas w całkiem fizyczny sposób.

Nie są to pierwsze tego typu badania. Z połączenia sił literaturoznawców i specjalistów od mózgu zaczyna powstawać całkiem nowa dyscyplina nauki, którą można by nazwać "neurobiologią literatury". Próbuje ona odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak bardzo wciągają nas historie innych osób i dlaczego lubimy czytać książki czy oglądać filmy oparte na wymyślonych przecież scenariuszach. Co jest dla nas w tym tak pociągającego? I czy warto skłaniać ludzi do czytania czegoś więcej niż tylko newsów w internecie?
Otóż to, najlepszym bodźcem dla rozwoju mózgu jest związek uczuciowy jaki tworzy się pomiędzy czytelnikiem, a bohaterami książki. Jest on nektarem dla szarych komórek, ich katalizatorem.

W innych badaniach sprawdzano, jak nasz mózg reaguje na poezję oraz jak metafory pobudzają pod naszą czaszką rejony odpowiedzialne za przetwarzanie zmysłowe: słuchowe, wzrokowe, dotykowe.

Okazuje się, że to oddziaływanie jest pozytywne, a metafory pobudzają zmysły, sprzyjają więc rozwojowi umysłowemu i  emocjonalnemu człowieka.

Wydaje się, że uczeni amerykańscy nie odkryli nic nowego. To że czytanie książek rozwija intelektualnie człowieka nie jest odkryciem czasów współczesnych. Ale eksperymenty naukowe w efekcie których uzyskujemy potwierdzenie wyższości książek nad innymi mediami okazują się ważne w sytuacji, gdy nasz świat realny został zawładnięty przez świat wirtualny, a nowoczesne media na czele z internetem zdają się eliminować książkę i uznawać ją za eksponat muzealny.

Książka broni się jak może. O tym że nadal jest ważna świadczą księgarnie i biblioteki. Jak się okazuje ich rola i znaczenie nie zmalały tak mocno, jak można się było tego spodziewać. Nie maleje też pisanie książek. Wręcz odwrotnie. Takiego urodzaju wydawniczego jak obecnie nie było  nigdy dotąd na świecie. Książka nadal jest miłym prezentem gwiazdkowym, a w naszych domach zajmuje poczesne miejsce na ozdobnych półkach i regałach. Rzecz w tym, abyśmy pamiętali, że książka nieczytana umiera, zaś czytanie książek to nektar dla naszego mózgu.

A tak już całkiem od siebie mogę dodać, że jak widać na mojej stronie facebooku, również czytanie takiego blogu jak mój okazuje się całkiem pożyteczne. Mało tego – pobudza do samorzutnej twórczości artystycznej, czego niepodważalnym dowodem są znakomite grafiki przyjaznego mi Zbigniewa Dawidowicza z Warszawy. Od dłuższego czasu korzystam z nich z przyjemnością zupełnie zresztą zrozumiałą. Nie muszę chyba wyjaśniać dlaczego. Wystarczy spojrzeć na obrazek z dzisiejszego postu.
Zachęcam więc – czytajcie mojego bloga i podziwiajcie sztukę grafiki komputerowej Zbyszka Dawidowicza.

Fot. Zbigniew Dawidowicz

3 komentarze:

  1. Zgadzam się,że czytanie książek i nie tylko to jest lekarstwo dla umysłu.Pamiętam taki chyba wierszyk z dzieciństwa,że książka jest nawiększym przyjacielem chyba taki wers"kiedyś samotny,chory ona jest twoim przyjacielem"Jest jedno ale.W czasach mojej młodości nie było internetu oraz innych osiągnięć techniki z których dzisiaj korzystają dzieci i młodzież,natomiast my każdą wolną chwilę wykorzystawaliśmy na czytaniu książek.Dzisiaj połowa naszego wspaniałego narodu nie miała książki w ręku.Wystarczy posłuchać ich rozmowy.A przecież nic tak nie uczy dialogu jak książka.Dzisiaj przez pomyłkę włączyłem TVP info i miał wywiad niejaki Błaszczak chwilę posłuchałem i zastanawiałem się czy ten facet słyszy co mówi i jak mówi.I to jest minister tego rządu.Dobrze że piszesz o czytelnictwie,bo Twój blog jest czytany,a tekst jest promocją czytelnictwa.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma się czemu dziwić, Błaszczak czyta przez ostatnie lata tylko dyrektywy Prezesa na temat tego, co ma mówić, a że czasem mu się poplącze to i tak sługusy TVPiS potrafią to ustroić w gołębie piórka. Znamy to z czasów PRL-u. Historia lubi się powtarzać... Dziękuję Bronku za komentarz.

      Usuń
  2. Kiedy w dzieciństwie i wczesnej młodości "pożerałam" książki, nie znałam wyników badań amerykańskich.Czytałam, bo to mi sprawiało przyjemność,a że przy okazji wpływało na rozwój intelektualny,to dodatkowa korzyść.Uważam,że człowiek,który nie czytał albo nie czyta jest w pewnym sensie inwalidą.Dobrze,że Pan o tym pisze, bo nie ma to jak dobry tekst.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń