Jak się okazuje Boguszów-Gorce, to organizm złożony z kilku niegdyś samodzielnych jednostek administracyjnych. Dziś parę słów o kolejnym osiedlu miejskim - Gorcach.
To moje osobiste wrażenie, ten
zakodowany w pamięci obraz z niedalekiej przeszłości lat 60-tych i 70-tych, potwierdzony
późniejszymi pobytami. Oglądane wówczas ze zdziwieniem skupisko osiedlowe
typowych familoków i budynków publicznych z charakterystycznymi konstrukcjami
kopalnianych szybów i zabudowań fabrycznych przenosiło mnie nieodparcie na
Górny Śląsk. Tak jakbym się znalazł na górniczym osiedlu Bytomia, Będzina,
Zabrza. A przecież to Śląsk Dolny, niedaleko Kamiennej Góry i Wałbrzycha w
Sudetach Środkowych, dawniej odrębne miasteczko, potem osiedle, dziś część
miasta Boguszowa, który po jego wcieleniu wzbogacił się o drugi człon swojej
nazwy – Gorce. Dziś mówimy Boguszów-Gorce i tym sposobem udało
się zachować nazwę Gorc, dawnego samodzielnego organizmu administracyjnego.
Niemieckie Rothenbach in
Schleisen, powojenne Piastowo, a
potem Gorce w północno-zachodniej
części aglomeracji Boguszowa-Gorc, leży w dolinie Czerwonego Strumienia,
powyżej jego ujścia do Lesku, u stóp samoistnego Mniszka, a nieco dalej
Chełmca. Byłaby to tętniąca życiem osada leśna i rolnicza, a nawet letniskowa z
uwagi na korzystne położenie w górach na odwiecznym szlaku handlowym, gdyby nie
wkroczyło tu z rozmachem górnictwo węgla kamiennego na zboczach Mniszka. A
stało się to już w połowie XVIII wieku. Z końcem tego wieku, z połączenia kilku
mniejszych szybów, powstała duża kopalnia „Gustaw”, stanowiąca własność barona
von Dyherrn-Czettritza, a udziałowcem drugiej, najstarszej kopalni „Klara” był oczywiście hrabia Rzeszy
von Hochberg z Książa. Z biegiem czasu zmieniali się właściciele kopalni, ale byli
nimi czołowi potentaci przemysłowi na Dolnym Śląsku. Sprzyjało to ustawicznemu
rozwojowi górnictwa w tej części regionu wałbrzyskiego. Kopalnia „Gustaw” na
początku XX wieku dawała ok. 250 tys. ton węgla, podobnie „Klara”. W Gorcach
rozwinęło się też koksownictwo. W ciągu
50 lat pomiędzy 1870 a
1920 liczba mieszkańców Gorc zwiększyła się dziesięciokrotnie. Było to
najszybciej rozwijające się robotnicze miasteczko na Śląsku. Do jego rozwoju
przyczyniło się przeprowadzenie w 1867 roku linii kolejowej, zelektryfikowanej
w 1917 roku.
W okresie międzywojennym Gorce były dużym osiedlem górniczym. Niestety
znany w historii kryzys gospodarczy przełomu lat dwudziestych i trzydziestych
XX wieku spowodował unieruchomienie kopalni w Gorcach. Dopiero w czasie wojny w
1943 roku uruchomiono ponownie zatopioną wcześniej kopalnię „Gustaw” jako część
kopalni „Glűckauf” na Sobięcinie.
Po 1945 roku Gorce pozostały
osadą górniczą, a w 1954 roku otrzymały oficjalnie prawa osiedla. Obie dawne
kopalnie „Gustaw” i „Klara” stanowiły teraz część kopalni „Victoria” na Sobięcinie
jako szyb „Witold”. Skutkiem tego osiedle znów rozwijało się prężnie,
pielęgnując tradycje górnicze i zachowując swój gwarecki klimat. Dopiero kryzys
lat 90-tych przyniósł ze sobą krach górnictwa węglowego, a w dalszej kolejności
postępujące bezrobocie i upadek instytucji kulturalnych i usługowych. Górnicze
osiedle Gorce zostało pozbawione swych korzeni. Stało się czymś w rodzaju
skansenu, mogłoby w całej swej krasie przekształcić się w muzeum tradycji
górniczych Zagłębia Węglowego na Dolnym Śląsku.
Gorce oczywiście nie umarły,
powoli lecz z determinacją starają się ratować dawny image przemysłowego
osiedla. Do Gorc wkracza nowoczesność, ale tradycje górnicze są pielęgnowane.
Nie umarła „Barburka”, bo żyją jeszcze górnicy-emeryci, lokalna placówka kultury,
biblioteka osiedlowa, wciąż podtrzymuje zwyczaj organizacji „babskiego combra”,
z którego słyną Gorce na ziemi wałbrzyskiej.
Warto przyjechać do Gorc, by
odświeżyć wspomnienia dawnej świetności osiedla i pooddychać tym
niepowtarzalnym klimatem górniczych familoków. Tylko że wczesnym rankiem nie
zobaczymy już śpieszących na szychtę kamratów, najwyżej starsze kumoszki
podążające na wczesną mszę w zabytkowym kościele Zesłania Ducha Świętego,
pamiętającym podniosłe procesje z górniczą orkiestrą i z asystą paradnych
górników w świątecznych mundurach z peletronami. Na pocieszenie ułożyłem dla
gwareckiej braci maleńki dwuwiersz:
Daremne żale, próżny trud, bo czasy są przedziwne,
życie z kopalni poszło furt, zostały – karczmy piwne!
Fot. Zbigniew Dawidowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz