Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Słodkiego, miłego życia...





Jeszcze w uszach mam te dzwony, jeszcze czuję serca bicie, kiedy słyszę uniesiony, że przed  nami słodkie życie  - taka właśnie rymowanka układała się w mojej głowie, gdy wracałem do domu cały w skowronkach wciąż jeszcze pod trudnym do opisania wrażeniem tego wszystkiego co zobaczyłem i usłyszałem z okazji tegorocznych obchodów w naszym CK MBP – Święta Włokiennika.


„Słodkiego, miłego życia, jest tyle gór do zdobycia”  - śpiewała na koniec koncertu pełna żywiołu i temperamentu piosenkarka prezentując we własnej aranżacji i wykonaniu czołowy przebój  Sławomira Łosowskiego, lidera zespołu „Kombi”.  Aby zaś nie było to gołosłowne na wszystkich obecnych czekał przy drzwiach wyjściowych przeogromny tort ufundowany na tę szczególną uroczystość przez organizatorów.


To był wieczór, którego długo nie zapomnę. Myślę, że to samo odczuli liczni goście i uczestnicy tej uroczystości. Trudno otrząsnąć się, czując ciarki od stóp po czubek głowy ze wzruszenia tym wszystkim, co się działo tej niedzieli 17 kwietnia na sali głuszyckiego Centrum Kultury. 

Najpierw pełne serdeczności powitanie wszystkich obecnych przez burmistrza miasta i sympatyczna ceremonia wręczania statuetek „Zasłużony dla włókiennictwa w Głuszycy”. Komu, otóż właśnie -  oszronionym jedwabiem czasu paniom i panom, wieloletnim pracownikom fabryk włókienniczych, fabryk których już nie ma, bo stały się ofiarą tzw. restrukturyzacji przemysłowej w Polsce posierpniowej.  Ze łzami w oczach i trzęsącym się w ręku mikrofonem dziękował burmistrzowi jeden z obdarowanych, mówiąc że nie spodziewał się tego, ze ktoś jeszcze w tym mieście będzie o nich pamiętał. 

A zaraz potem stała się rzecz nieprzewidywalna, absolutnie nadzwyczajna w naszej Głuszycy, bo do przeciętności przy okazji podobnych świąt przyzwyczaili nas w ostatnich latach włodarze miasta, a mianowicie – znakomity, na wysokim poziomie artystycznym koncert dwojga, nie waham się określić -  wrocławskich wirtuozów: wokalistki, Aleksandry Turoń i jej akompaniatora.

Już samo to – zobaczyć na naszej scenie w Głuszycy niezwykle utalentowaną wokalistkę, która zaskarbiła sobie podziw i sympatię milionów słuchaczy telewizyjnego konkursu „The Voice of Poland”, już samo to było wydarzeniem ponadprzeciętnym. O laureatce programu TV czytam w internetowych goglach:

Absolwentka Państwowej Szkoły Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Oleśnicy. Ukończyła klasę skrzypiec, perkusji oraz pianina. Na scenie występuje od 4 roku życia. Laureatka polskich konkursów i festiwali. Zaczynała od śpiewania w szkolnych zespołach i chórach. Była solistką wrocławskiego chóru gospel "Hand of God", śpiewała również w "Karczmie śpiewających kelnerów". Użyczyła głosu w chórkach zespołów Kabu&Majk i Funk'n tronic. Była liderem i wokalistką wrocławskiego kwartetu jazzowego Ale Jazz Band. Swoje umiejętności wokalne szkoliła u Radosława Kota oraz Jacka Zameckiego, u którego uczy się do dziś. Gościnnie występowała w różnych projektach (np. Fuckoffski, "Antykabaret-Dobry wieczór we Wrocławiu"). Aktualnie pracuje nad swoim autorskim projektem...

Osiągnięcia:

II miejsce na V Festiwalu Pieśni Patriotycznej w Oleśnicy (2007)
I miejsce na V Dolnośląskim Konkursie Karaoke we Wrocławiu (2007)
I miejsce na konkursie "Nasz idol" w Oleśnicy (2008)
Grand Prix na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Angielskiej w Brzegu (2012)
II miejsce na Ogólnopolskim Festiwalu Piosenki Francuskiej w Brzegu (2012)

Ola jest rodowitą oleśniczanką. Kilka lat temu wybrała Wrocław na miejsce, gdzie ukończy studia. I ukończyła – ma magisterium z dziennikarstwa. – Nie ukrywa jednak, że trochę żałuje… Żałuje, że nie startowała od razu na Akademię Muzyczną albo inne studia artystyczne. Ale gdy przyszedł czas, żeby decydować o swojej przyszłości, stwierdziła, że muzyka, która towarzyszy jej „od zawsze”, może okazać się w którymś momencie „nie na zawsze”, więc trzeba mieć na życie jakiś plan B.
Na razie jednak to muzyka jest tym, w czym widzi swoją najbliższą przyszłość. By móc opłacać prywatne lekcje śpiewu i po prostu utrzymać się w mieście, podjęła pracę w… salonie fryzjerskim. Ma więc wprawę w myciu, farbowaniu i pielęgnowaniu włosów klientek. Zapytana, czy podczas tych czynności czasami sobie podśpiewuje, Ola odpowiada, że raczej „w duchu”, natomiast lubi uciąć sobie miłą pogawędkę z odwiedzającymi salon.

Ola Turoń nie zawiodła obecnych na Sali, nie dość że zafascynowała głosem, sympatycznym uśmiechem i luzem perfekcjonistki w każdym calu, to jeszcze potrafiła z wyczuciem dobrać repertuar do poziomu słuchaczy i charakteru uroczystości. Były więc w tym koncercie piosenki liryczne, ale był też rock i piosenki w stylu retro.

 Okazało się, że dodatkowo prawdziwą klasą dla siebie był człowiek – orkiestra, akompaniator na nowoczesnym, nieznanym chyba większości widzów instrumencie, no i to co się rzadko zdarza  -  doskonałym sprzęcie audio, co czyniło, że z każdą piosenką sala stawała się aktywnym współuczestnikiem koncertu. Wokalistka zachęcała do tego śpiewając znane przeboje Krystyny Prońko, Maryli Rodowicz, a pod koniec „cichą wodę” Zbigniewa Kurtycza. Podchwyciła tę znaną piosenkę cała sala.

Pisałem o tym już w ubiegłym roku i powtarzam to dziś, że obecnie w naszym mieście w Dzień Włokniarza warto wybrać się z całą rodziną do Centrum Kultury, jestem pewien, że ci co przyszli tego nie żałują.

4 komentarze:

  1. Witam! Pięknie,że Wasz Ośrodek Kultury kultywuje tradycje miasta włókienniczego,a jeszcze fajniej,że byli pracownicy/nieliczni ze względu na wiek/zostali wyróżnieni przez władze miejskie.A ponadto ten wspaniały koncert /o którym piszesz/w wykonaniu Aleksandry Turoń no i jeszcze jedno Twój blog.Tak barwnie to opisałeś,że czytając miałem wrażenie jakbym uczestniczył w tej uroczystości.Gratulacje drogi Stanisławie.
    Ps.Mam nadzieję,że Kazia została również uhonorowana a więc GRATULACJE od nas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazia musi jeszcze trochę poczekać, jest za młoda i ma zbyt skromną, bo tylko niespełna 40-letnią wysługę lat w sławetnym ZPB "Piast" w Głuszycy, ktory dla pewności, by sie w nim myszy nie lęgły, został zrównany z ziemia.. Ale ona ma męża leditymującego się odznaką "Zasłużony dla ZPB "Piast", ktora leży sobie gdzieś w szufladzie i to wystarczajacy splendor dla póki co wciąż jeszcze aktywnej w ogródku rodziny. Dziękuję Bronku za pochwałę mojego opisania tej uroczystości, ale to z autentycznej szczerości.

      Usuń
  2. Żal serce ściska, że niektórzy nie doczekali tych wspaniałych uroczystości, a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, już się znacznie skurczyła ilość kadry zasilajacej miejscowe fabryki włókiennicze. Lata lecą, a ludzie się starzeją i umierają. Dobrze, że udaje się ratować pamięć o tym, co minęło, bo ona jest fundamentem tożsamości lokalnej, tak ważnej w życiu obywatelskim. Ale trochę się zagalopowałem w urzędowym języku, tymczasem chodzi o to, by ludziom oddać cześć za to robili z ofiarnością i oddaniem przez całe lata. Dobrze, że władze miejskie o to dbają.

      Usuń