wiązanka kwiatów na pożegnanie Natana Tanenbauma |
Parę dni temu po opublikowaniu w wałbrzyskiej gazecie
DB 2010 mojego felietonu na cześć zmarłego w Sztokholmie poety, Natana
Tenenbauma, który związany był w latach dzieciństwa i wczesnej młodości z Głuszycą,
otrzymałem list następującej treści:
Jestem
przyjacielem Natana Tenenbauma od blisko 60 lat i po dłuższej znajomości w
Polsce wyemigrowaliśmy razem w !969 roku, on do Szwecji a ja do Belgii. Ostatnią
wspólną imprezą w Warszawie był mój slum w lipcu 1969 roku. Od wielu lat jesteśmy
częścią grupy nazwanej Reunion'68. Jest
nas ponad 1400 rodzin emigrantów ogólnie nazywanych "marcowi". W tych
ramach wydajemy dwa czasopisma internetowe jedno w Szwecji (Plotkies) i
jedno w USA (Biuletyn Reunion'68). Przeczytałem ze wzruszeniem Pańskie
wspomnienie o Natanie i chciałbym aby nasi wspólni przyjaciele rozsiani po
świecie mogli zapoznać sie z tym wspomnieniem. Czy wyraziłby Pan zgodę na
przedruk w jednym z naszych czasopism, które dostępne są tylko i wyłącznie dla
osób posiadających login i password a wiec dla grupy ograniczonej.
Z góry dziekuję
za szybka odpowiedź, a głównie za wzruszenie z jakim zapoznałem sie z tym
tekstem.
Adam
Gryniewicz
Odpowiedziałem
natychmiast na tego maila:
Oczywiście, że zgadzam się, a nawet
traktuję to jak zaszczyt. Cieszę się że jest nas sporo, którzy pamiętają o
Natanie, wspaniałym człowieku i o jego pięknych wierszach i zasługach, a także
z tego powodu, że rozsławi to nasze miasteczko, Głuszycę, w której Natan
spędził dzieciństwo i młodość i o którym nie zapomniał będąc już sławnym poetą
i pisarzem. Dziękuję za cieple słowa i serdecznie pozdrawiam !
Wkrótce potem otrzymałem kolejnego maila
od Pana Adama Gryniewicza z ostatniego pożegnania Natana Tanenbauma w dniu 17
marca tego roku w Sztokholmie. Fotografie z tej uroczystości zamieszczam
właśnie w moim blogu.
Ale na tym nie koniec. Okazuje się, że
Pan Adam na tym nie poprzestał. Właśnie otrzymałem pocztą mailową bardzo
ciekawy i ważny dla nas Głuszyczan wywiad przeprowadzony z Natanem Tanenbaumem za jego życia.
Pan Adam Gryniewicz napisał, co
następuje:
Informuje że
Pański artykuł wraz ze zdjęciem ukazał sie w najnowszym numerze naszego
periodyku Plotkies poświęconemu w dużej części pamięci Natana. Jest tam
również kilka wywiadów z nim i załączam poniżej, tak jak przyrzekłem, wywiad
z 2007 roku zrobiony przez redaktora tego periodyku Poldka Sobela. Może on być dość ciekawy dla Pana bo
wraca do percepcji Głuszycy i jej roli w życiu Natana co może pana
szczególnie zaciekawić.
W dodatku
wspomina inną rodzinę, Koronczyk, z tej miejscowości, która potem mieszkała
w Lodzi a
obecnie w Australii.
Oto najciekawsze fragmenty tego wywiadu,
pokazujące stosunek Natana do Głuszycy -
miejsca swego dzieciństwa i młodości:
W końcu
lutego nadeszła tragiczna wiadomość: zmarł Natan Tenenbaum – pisze Poldek
Sobala we wstępie do wywiadu. Pisać kim był w kilku zdaniach nie sposób, był
prawdziwą duszą naszego pokolenia tak w Polsce jak i na emigracji. Udało się mi
przeprowadzić z nim wywiad na ostatnim Mullsjo na którym był w 2007 r. Wywiad
był opublikowany po raz pierwszy w 2008 r.
Oto
najciekawsza dla nas część tego wywiadu:
Poldek. Dzień dobry!
Dziś mamy w naszym mullsjowskim studio szczególnego gościa, Natana Tenenbauma,
którego chyba wszyscy nasi czytelnicy już znają i pamiętają. Natan, na początku
proszę opowiedz nam trochę o swoim pochodzeniu, tzn. skąd jesteś, trochę o swoich
rodzicach no i o początkach w Polsce po wojnie?
Natan:
Urodziłem się w Witebsku na Białorusi w grudniu 1940 roku - to był okres
zawieszenia broni a raczej „pokoju i przyjaźni” pomiędzy Hitlerem a Stalinem,
tak że miałem pół roku, aby ochłonąć i rozejrzeć się i ...ewakuować na wschód.
Ja nie pojmuję w jakich warunkach przebiegała ta ewakuacja, na szczęście byłem
zbyt mały, aby to pamiętać, ale na pewno to było coś koszmarnego, w warunkach
wojny przecież.
P. Znaczy was
ewakuowano już po rozpoczęciu działań wojennych 22 czerwca 1941 r.?
N. Tak, ale
rodzice o tym niewiele mówili, w ogóle ten okres rosyjski a raczej radziecki, w
moim życiu nie pozostawił wielu śladów w pamięci, mam jedynie bardzo wyrywkowe
wspomnienia i wrażenia, właściwie sam nic nie pamiętam z tego okresu. Początek
mojej świadomości łączy się z przybyciem do Polski, wiosną 1946 roku. Po
tygodniu lub dwóch mieliśmy jakieś przypadkowe mieszkanie, jeszcze nie
przygotowane do przyjęcia repatriantów, osiedliśmy się początkowo w Głuszycy,
później moja Mama spotkała swoją siostrę w Wałbrzychu. Siostra ta przeżyła
Auschwitz i Ravensbruck i mieliśmy oczywiście kontakt z tą siostrą, moja
ciotką, i jej mężem ale oni dość prędko wyjechali do Palestyny a myśmy
mieszkali jakiś czas w Wałbrzychu. Ale w końcu osiedliliśmy się w Głuszycy.
P. Czym się
zajmowali Twoi rodzice?
N. Ojciec
właściwie dotarł do nas później, rodzice byli rozłączeni w czasie wojny. Ojciec
był w batalionach budowlanych („strojbatach”). Mama usiłowała po prostu
przeżyć. Była nauczycielką w polskiej szkole w Kazachstanie, mieszkaliśmy kątem
gdzieś, mieliśmy chyba pół pokoju, dzieliliśmy ten pokój z inna rodziną.
Spaliśmy na jednym łóżku, a właściwie barłogu. Kiedyś zepchnąłem z tego barłogu
moja starszą siostrę, ale to już chyba było na Ukrainie, gdzie byliśmy pod
koniec wojny.
P. Co jeszcze
pamiętasz z okresu wojny?
N. Pamiętam
jazdy, długie podróże pociągiem. Mieliśmy półkę w wagonie takiej ‘tiepłuszce’,
wagon był podzielony na cztery części i były takie antresole, na których się
leżało. No i jakoś się przebidowało, chyba parę tygodni w tych wagonach podczas
naszej podróży do Polski.
P. Po drodze nie
spotkaliście się z żadnymi problemami, mam na myśli ataki antysemickie?
N. Chyba nie,
to był pociąg ewakuacyjny, ludzie nic nie mieli ze sobą właściwie i żadnych
przypadków antysemickich nie było. Mnie się tylko wydawało później, że
bombardowano ten pociąg ale to raczej widziałem na jakimś filmie i tylko się mi
zdawało, że tak było.
P. No jesteś w Głuszycy
i kiedy rozpoczynasz naukę w szkole?
N. W Głuszycy
moja mama została nauczycielką w nowopowstałej szkole, a ja w 1947 roku
poszedłem do tej szkoły, miałem niecałe siedem lat. Tam mieszkaliśmy przez parę
lat, do końca 1950 roku, kiedyśmy się przeprowadzili do Warszawy.
Z Głuszycą się
łącza moje pierwsze świadome doznania, odbiór świata do chwili obecnej
przechodzi przez filtr Głuszycy. To znaczy, ziemia dla mnie ma kolor brązowy a
nie czarny, natomiast czarne są wiewiórki – bo takie czarne wiewiórki żyją w
Sudetach. Tak więc gdy czytam, że Barańczak narzeka w Ameryce na swój Kamienny
Potok, bo tam wiewiórki są czarne, to ja się chwytam za głowę, bo to jest
oczywiste że wiewiórki maja być czarne. A ziemia jest taka ruda! Więc ta
Głuszyca bardzo do mnie przylgnęła, to właściwie jest taka moja mała ojczyzna.
Powracam tam, trzy lata temu miałem tam taki wieczór autorski, dla mnie bardzo
ważny miejscowa biblioteka to zorganizowała, pt. „Powrót na Itakę”.
P. Czy wydano w
Głuszycy w związku z tym jakiś zbiór wierszy?
N Nie, wiersze
moje były wydane w Warszawie, dwukrotnie, raz dzięki staraniom Pawła
Potoroczyna, bardzo wszechstronny człowiek, który się zajmował również
wydawnictwem książek, a drugi tomik wydali moi przyjaciele. Ale o mojej
twórczości będzie jeszcze później. Powracając do Głuszycy, to był mój dom i do
dzisiaj jest to moje miejsce na ziemi, do którego tęsknię.
P. Pytanie być może
bardzo trudne – czy byłbyś gotowy wrócić, aby zamieszkać w takiej Głuszycy?
N. Czasami tak
myślę, ale chyba już nie! Tu się nakłada sytuacja osobista, bo po prostu
człowiek się zakorzenia, ja mam dzieci i wnuki w Szwecji i w tej chwili to
znaczy wiele w moim życiu.
To jest oczywiście początkowy fragment obszernego wywiadu, myślę że dla
nas najważniejszy, bo zawsze chcieliśmy się dowiedzieć, w jakiej mierze był
Natan związany z Głuszycą. I oto wiemy już wiele z jego własnych ust.
Wywiad jest obszerny i dotyczy dalszych kolei życia studenckiego i
zaangażowania w ruch wolnościowy młodzieży w Warszawie w latach 60-tych. Ale z
dalszej części wywiadu postaram się wyłowić co najciekawsze i tym wszystkim
napiszę w kolejnym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz