- Sławek? … cześć…
poznajesz? Czasu tyle…
Kama śpi i chłopcy,
świeca płonie
…weź butelkę, ja
poczekam chwilę
Napijemy się … przy
telefonie
Czemu dzwonię? Ot tak,
przy jesieni
Rankiem twarz mi
chłodzą pajęczyny…
… Nie przyjadę, twarde
skurwysyny –
Choć pan konsul
ogromnie mnie ceni
Bowiem „… polską
kulturę tu krzewię”
Czemu wizy dać nie
chcą -
on nie wie
Coś tam chyba w trybach
się zatarło –
- Nalej stary pół setki i w gardło
Tutaj? Po staremu … A co u Was?
Jak tam córa ? …
Bujasz? … taka mała?
Więc powiadasz, że panna dojrzała?
A co z Tobą? Mówił Żak, że czuwasz
Tam, gdzie znicze
płoną, ludzie klęczą
Gdzie spoczywa ów
kapłan umęczon
Gdzie u płotu, wśród
opadłych liści
Napis tkwi - „Zbaw mnie od nienawiści”
Zjeżdża tutaj stamtąd
ludzi krocie
Jak ty mówią: że kraj
tonie w brudach
Wszędzie chamstwo,
prywata, obłuda
W nędzy lud a garść
pławi się w złocie
Że już tylko „układy”
się liczą
Że już ludzie nie mówią
lecz krzyczą
Że „czerwonym” utopić
się dali
Wisła śmierdzi a Kraków
się wali
Że endecja, że
nienawiść głucha…
- Przestań, stary, dość
… Ja nie chcę słuchać !
Dopij resztę, nim
słuchawkę rzucę
… Pusta flaszka ?
No to cześć, ja wrócę !
To było 25 lat temu,
kiedy Natan Tanenbaum przebywający od 1969 roku na emigracji w Sztokholmie
pisał „Nocną Rozmowę z Kretem”, która znalazła się w wydanym w 1992 roku tomiku wierszy „Chochoły i róże”. Wówczas jeszcze
wierzył Natan święcie, że uda mu się powrócić do swej Itaki:
Wieczornym niebem
ciągną ptaki
Nad miastem delikatny róż
A ja wciąż tęsknię do
Itaki
Choć Penelopa przy mnie
tuż
Śnieg, w obcą ziemię, wgniatam stopą
Obce tu niebo, obcy
głaz
Wróć na Itakę, Penelopo
Wróć na Itakę ze mną
wraz
Dziś wiemy już o tym,
że się nie udało spełnić nadziei, że
nostalgia za upragnioną ojczystą, polską ziemią towarzyszyła Natanowi do końca
jego dni.
Obiecałem moim
Czytelnikom powrócić do znakomitego wywiadu redaktora Poldka Sabały z Natanem Tanenbaumem z 2007
roku, opublikowanym rok później.
W moim blogu
przytoczyłem fragmenty rozmowy dotyczące czasów spędzonych przez Natana w
Głuszycy i o dziwo, wspomnień bardzo żywych, pełnych ciepła i tęsknoty za
krajem lat dziecięcych.
Z biografii Natana
wiemy, że z Głuszycy przeniósł się z rodziną do Warszawy, tam uczył się w
szkole średniej i studiował na Uniwersytecie Warszawskim. Brał niezwykle
aktywny udział w studenckim ruchu demokratyczno-wolnościowym współpracując
blisko z Jackiem Kuroniem.
Oto co mówi na ten
temat w wywiadzie sam Natan Tenenbaum:
N. - Ja
właściwie studiów uniwersyteckich w Polsce nie ukończyłem, bo nie oddałem pracy
dyplomowej. Natomiast tok nauczania, wszystkie zaliczenia zrobiłem już 1965
roku. Ale lata 60-te wiązały się u mnie z tym, że byłem wychowawcą na
młodzieżowych obozach żydowskich i w ten sposób w moje życie wszedł Jacek
Kuroń. Poznałem go jako instruktora na kursie dla wychowawców kolonijnych -
zresztą sam byłem rogaty, tak że to mi bardzo odpowiadało – krytyczne podejście
do establishmentu i do rzeczywistości. No i zacząłem pisać takie teksty satyryczne,
dosyć ostre, szczególnie po 1967 roku, po wystąpieniu Gomułki na zjeździe
Związków Zawodowych (19 czerwca 1967 r.). Ale jeszcze wcześniej w 1965 roku
zacząłem pracować w dodatku w języku polskim do gazety żydowskiej ‘Folks
Sztyme’. Ten dodatek nazywał się ‘Nasz Głos’ i był redagowany przez Szmulka
Tenenblata. Pisałem oczywiście po polsku, bo nie znam Jidysz, ale to niedługo
trwało, bo zostałem bodajże pierwszą ofiarą agresji Izraela na kraje arabskie
ze Związkiem Radzieckim na czele. Wyrzucono mnie z pracy za krytykę stanowiska
prasy polskiej.
P. Na a jak to było w Marcu? Jak osobiście to
przeżyłeś? Czy byłeś aktywnie zaangażowany w akcje polityczne? (Chodzi o marzec 1968 roku i słynną akcję
antyżydowską Gomułki po inscenizacji “Dziadów” cz. III Mickiewicza w reżyserii
Deymka).
N. Właściwie to, czasem dość przypadkowo, byłem
tam, gdzie coś się działo, na przykład na spotkaniu z Leszkiem Kołakowskim na
temat X-lecia Października 56 roku. To się łączyło z tym, że kiedy miał miejsce
pierwszy proces Kuronia i Modzelewskiego latem 1965 roku nie było mnie w
Warszawie. Ale byłem jesienią, kiedy odbywała się rozprawa rewizyjna. Wtedy
zetknąłem się z grupą ”michnikowców”, którzy "korytarzowali" w sądzie
i nawiązałem z nimi kontakt. Ale nie wtopiłem się w tę grupę, byłem starszy od
nich, miałem też pewien dystans, ponieważ oni byli tacy elitarni, a ja jakoś
nie bardzo dobrze to znoszę, ale podzielałem ich przekonania i poglądy, a
przede wszystkim i Jacek i Karol byli dla mnie dużymi autorytetami. Więc na
ostatnim przedstawieniu "Dziadów" też byłem. Wysiadłem z tramwaju, i
wiedząc, że to jest ostatnie przedstawienie, jakoś się tam dostałem bez biletu.
Nie wiedziałem, że tam coś się szykuje. Wszystko to było dla mnie zaskoczeniem,
ale później się włączyłem w tę demonstrację, zostałem zatrzymany, było jakieś
przesłuchanie w komisariacie na Wilczej, tak że przed samym Marcem to jeszcze
zdążyłem zbierać pieniądze na tych, którzy skazani zostali na grzywny, po tej
demonstracji z powodu zdjęcia Dziadów. Po prostu przez Michała Komara poznałem
Agnieszkę Andrzejewską, córkę pisarza. Andrzejewski wyłożył cześć tych
pieniędzy i miałem okazje z nim parę razy porozmawiać.
A oprócz tego mieliśmy z Kamą taki osobisty kontakt z Jackiem Kuroniem i Gajką. Oni byli u nas w pierwszych dniach lutego, na miodzie grzanym z korzeniami i tym częstowaliśmy gości, później Jacek zapytał (to już chyba był marzec) czy mogą u nas zrobić spotkanie. No i odbyło się spotkanie, na którym występowałem raczej w roli gospodarza, niż uczestnika. Tak samo Kama. To bodajże było 4 lub 6 marca i omawiano sprawę wiecu. Na wiec 8.marca oczywiście poszedłem. Ponieważ rodzice mieszkali na ul. Koziej, paręset metrów od Uniwersytetu, jakoś tam się przedarłem, nic nie zarobiłem – to znaczy pałą ani niczym innym, ale ponieważ widziałem jak pałowano studentów, powiedziałem Mamie, że widziałem faszystów w akcji. No i 11 marca ukazał się artykuł w Kurierze Polskim, ‘Inspiratorzy’ Gontarza, przeczytałem tam swoje nazwisko, później Sztandar Młodych też powtórzył, wraz z tym moim wystąpieniem na spotkaniu z Rakowskim. Ja się poczułem osaczony, usiłowałem się ukrywać, ale okazało się, że nikt mnie nie szukał.
P. No a teraz
emigracja. Kiedy wyjechałeś z Polski? Wiele osób widziało co powiedziałeś na
filmie Ewy Szprynger „Rachela na dworcu Gdańskim” ale może uściślimy kilka
faktów? I dlaczego do Szwecji?
N. Myśmy
wyjechali 9. XII. 1969 roku.
P. Znaczy to było
ponad półtora roku po marcu? Dlaczego tak późno?
N. Tak, dosyć późno, szalę przeważył po
prostu mój młodszy syn, który akurat się zaprosił na świat wiosną 69 a latem po
prostu musieliśmy dokonać wyboru. Czy zostaję sam, czy Kama zabiera brzuch i
starszego syna i czy z nimi jadę.
P. Ty nie chciałeś
wyjechać?
N. Nie - ja nie
chciałem, ale z drugiej strony sobie pomyślałem, że będąc w Polsce, skazany
jestem na brak aktywności, na niemożność udziału w życiu publicznym, ponieważ
to co robię tłumaczy się tym, że jestem obcy. I to szkodzi sprawie.
P. Wyjeżdżacie
do Szwecji, dlaczego do Szwecji?
N. Przede wszystkim ze względu na to,
że Szwecja jest blisko Polski, a ja jednak czuję różnice w odległości z Izraela,
USA czy innych krajów, ponadto wierzyłem, że w Szwecji wyżyję jako humanista z
zawodu, po prostu ponieważ jest to państwo opieki społecznej. I ta Szwecja mi
się potwierdza.
Szwecja się
potwierdziła w całej rozciągłości. Natan Tanenbaum mógł tam się czuć wolnym
człowiekiem. Nikt nie zwracał uwagi na to, że jest polskim Żydem lub żydowskim
Polakiem.
Z wielkim
zapałem i zaangażowaniem oddał się sprawie promocji kultury polskiej na gruncie
szwedzkim. Ale to jest osobny temat. Sporo dowiadujemy się o tym w dalszej
części wywiadu Poldka Sabały. I ja powrócę do tego tematu.
W tym poście
najważniejszą jest odpowiedź na sugestię postawioną w tytule. Dotyczy ona
powrotu Natana do swej Itaki. Czy może zdarzyć się to po Jego śmierci? Na fotce
w poprzednim poście widzimy jak wiele osób żegnało Natana na obcej mimo tylu
lat tam przeżytych ziemi szwedzkiej. Potrafił zaskarbić sobie serca mnóstwa
Polaków, nie tylko pochodzenia żydowskiego.
Natan Tanenbaum
to człowiek, który zapisał się złotymi zgłoskami w naszej historii jako
działacz opozycji antykomunistycznej w Warszawie. Ostatecznym efektem był ruch
o światowej sławie, zwany “Solidarność”. Czy dzisiejsi ideowi spadkobiercy tego
ruchu w Polsce potrafią wskrzesić pamięć o pionierach tego ruchu? Na to pytanie
nie potrafię dać twierdzącej odpowiedzi.
Moją ideą fix
jest to byśmy o Natanie pamiętali w naszej maleńkiej Głuszycy, bo dla nas powinien
być ideowym wzorem i dla nas to powód do dumy.
Do tej Itaki
jaką jest moje miasto Natan powrócił na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz