Tak wiele dobrego dzieje się teraz w Książu. Co rusz docierają do nas krzepiące wieści, aż serce się raduje, że nareszcie. Lada dzień oddana zostanie dla ruchu turystycznego podziemna trasa spacerowa i aż trudno w to uwierzyć, że można było się dogadać z naukowcami PAN, prowadzącymi od wielu lat w podziemiach zamku badania ruchów tektonicznych ziemi. Okazało się, że można pogodzić jedno z drugim. Instytut będzie dalej miał tam swoją siedzibę i prowadził swoje badania sejsmograficzne, a niezależnie od tego można będzie zwiedzać podziemia i doświadczać na własnej skórze niezwykłych emocji związanych z niemieckimi planami militarnymi kompleksu Riese. Może się to okazać elektryzującym magnesem przyciągającym jeszcze więcej niż dotąd turystów, choć światowa sensacja z ukrytym w pobliżu zamku „złotym pociągiem” zrobiła już swoje. Zamek „Książ” stał się obecnie niewątpliwie jedną z największych i najgłośniejszych w Polsce atrakcji turystycznych. Przyczyniła się do tego interesująca wystawa pod nazwą „Metamorfozy Zamku Książ”, wspólna inicjatywa Muzeum Narodowego we Wrocławiu oraz Zamku Książ w Wałbrzychu, dzięki której do dawnej siedziby Piastów i Hochbergów po ponad 70 latach powróciły obrazy zdobiące niegdyś jej sale. Przedsięwzięcie to jest uznawane za „precedens” w naszym kraju, gdyż aż 40 dzieł sztuki pochodzących ze zbiorów Muzeum Narodowego we Wrocławiu znalazło się w zamkowych komnatach. Spośród eksponowanych obrazów dziesięć pochodzi z dawnej kolekcji Hochbergów, cztery to XVIII-wieczne portrety członków rodu, a pozostałe wpisują właścicieli Książa w dramatyczną panoramę historii Śląska.
Otwarcie
wystawy 11 lipca 2015 r. zostało uznane za najważniejsze wydarzenie w
powojennej historii Zamku Książ.
A przecież to nie wszystko, bo czeka nas
jeszcze jedno niezwykle wydarzenie. Jest nim przygotowywana z pieczołowitością
frapująca kolejna wystawa fotografii z czasów przedwojennych dokumentująca to
wszystko co interesującego się działo w codziennym życiu pałacowym rodziny
Hochbergów. Można dowiedzieć się z naszych mediów, że jest to ogromny sukces
Fundacji Księżniczki Daisy von Pless i jej Prezesa, Mateusza Mykytyszyna,
któremu udało się sprowadzić z Kanady bezcenną
kolekcję zdjęć z Książa (jak podają media – 1500 sztuk fotografii).
Najciekawsze z nich znajdą się na wystawie, której otwarcie planowane jest w
październiku tego roku.
Postanowiłem odsłonić
dziś ciekawostkę z historii powojennej Książa. Jest ona równie frapująca jak to
wszystko co działo się w zamku w czasie
wojny.
Zupełnie przypadkowo trafił w moje
ręce omszały numer krakowskiego „Przekroju” z czerwca 1947 roku. To akurat dwa
lata po zakończeniu wojny. Tragiczne skutki
wojny widoczne są w całym kraju. Także i u nas, w Wałbrzychu, mimo że
wojna nie poczyniła tu takich szkód jak w pobliskim Strzegomiu, czy Wrocławiu.
W krakowskim periodyku pojawił się reportaż z Książna pod Wałbrzychem Tak jeszcze wtedy nazywał się dzisiejszy Książ. Artykuł nosi tytuł „Skandal w Książnie”, a co ważne, jego
autorem jest nie byle kto, tylko sam
Marian Brandys (1912-1998) pisarz historyczny, eseista, dziennikarz, autor
takich książek jak "Kozietulski i inni" czy "Koniec świata
szwoleżerów", specjalizujący się w pisaniu reportaży z przeszłości.
Okazuje się, że uczestniczył on z grupą krakowskich luminarzy kultury i sztuki
w zwiedzaniu zabytków Dolnego Śląska, a w programie wycieczki znalazł się zamek
Książ. Natychmiast po powrocie do Krakowa, „na gorąco” spisał swoje, niestety
niezbyt budujące refleksje.
Co wzburzyło tak mocno byłego
frontowca i pisarza, że nazywa to skandalem? Otóż właśnie. Pierwszym takim
zaskoczeniem był kustosz i przewodnik po zamku, ostatni koniuszy, ostatniego
księcia, niejaki Wawrzyczek. Nie był
on w stanie nic mądrego powiedzieć o piastowskiej przeszłości zamku, łamaną
polszczyzną nazywał tylko poszczególne, zrujnowane doszczętnie sale i kolejne
kondygnacje. Jak pisze Marian Brandys: „ skąd zresztą biedny Wawrzyczek, który
przez czterdzieści dwa lata czesał huntery niemieckiego księcia, ma znać
piastowską historię zamku. Nawet za to trudno winić książęcego „Satellmeistra”,
że jego serce bolejące nad ogromem strat poniesionych przez byłych właścicieli
zamku, dyktuje mu często słowa mające wszelkie cechy wyraźnej i szkodliwej
propagandy. Ale jest chyba ktoś – na
miły Bóg – kto ponosi odpowiedzialność za dobór takiego rodzaju przewodników dla
młodzieży polskiej, która w miesiącach letnich masowo odwiedza Książno”.
Jeszcze większe wzburzenie pisarza
wywołała beztroska i bezmyślność władz, które nie były w stanie zabezpieczyć i
zapewnić właściwej opieki nad wciąż jeszcze bogatym księgozbiorem bibliotecznym
pałacu. „Prawda, że ta bezcenna biblioteka uległa zniszczeniu i spustoszeniu w
czasie wojny. Prawda, że łakome ręce szabrowników w pierwszych dniach
powojennych wyniosły z niej tomy najpiękniejsze i najbogatsze. Ale pozostało tu
jeszcze mnóstwo bezcennych źródłowych dzieł, starych dokumentów i historycznych
rękopisów, których skromny wygląd nie wabił złodziejskiego oka, a które obecnie
mogą mieć niezwykłą wartość przy opracowywaniu historii tej ziemi. Wszystko to
wala się teraz przed moimi oczyma w bezładnych, brudnych stosach, obłocone,
postrzępione, nieprzejrzane przez nikogo, w dwa lata po wojnie, dostępne dla
każdego”. Do zamkowej biblioteki udało
się wejść po przekupieniu koniuszego Wawrzyczka. M. Brandys, zdobył się na czyn
z gruntu nieetyczny. Po prostu wykradł walający się po podłodze, postrzępiony
papier. Okazało się, że był to niemiecki rękopis listu, pisanego w 1729 roku do
ówczesnego księcia, Ernesta Maksymiliana, a więc rzecz niewątpliwie cenna dla
historyka. Fotokopię listu publikuje „Przekrój” jako corpus delicti, a autor
reportażu wyjaśnia, że zdobył się na ten czyn tylko i wyłącznie by w ten sposób
unaocznić brak nadzoru nad księgozbiorem
biblioteki.
Autor „Skandalu w Książnie” tak oto
pointuje spostrzeżenia wyniesione z zamku:
„Powtarzam jeszcze raz - nie
można winić zamkowego koniuszego za jego osobliwy sposób „przewodnictwa” po
zamku. Tak samo trudno winić za stan
zamkowej biblioteki wyłącznie Dolnośląskiego Zjednoczenia Przemysłu
Węglowego, które z niezrozumiałych względów sprawuje opiekę nad Książem.
Wydobywanie węgla ma z ochroną historycznych zabytków akurat tyle samo
wspólnego, ile czesanie koni. Ale jest przecież Wojewódzki Wydział Kultury i
Sztuki we Wrocławiu, jest Powiatowy Wydział
w Wałbrzychu, jest sekcja dziennikarska przy Miejskim Wydziale Kultury w Wałbrzychu, która co niedzielę
organizuje wieczorynki towarzyskie w Solicach ( Szczawnie-Zdroju), odległych od
zamku zaledwie 7
kilometrów. Wobec istnienia tylu kompetentnych czynników
miejscowych, uważam za rzecz dziwną i wstydliwą, że wyciągnięcie na światło
dzienne skandalu w Księżnie przypada w udziale przypadkowemu turyście z
drugiego końca Polski”.
To tyle refleksji z powojennej
historii Książa widzianej oczyma pisarza Mariana Brandysa.
O innych ciekawostkach z powojennej
historii zamku opowiem kolejnym razem.
Witam! Staszku dobrze,że napisałeś dzisiejszy tekst,ponieważ będzie dla moich znajomych dodatkowym elementem aby przyjechać do Książa oraz do pobliskej Palmiarnii.Szczególnie pierwsza część Twojego postu dotycząca wystroju sal-komnat pałacowych dzięki zachowanym obrazom w Muzeum Narodowym we Wrocławiu oraz setek zdjęć,które dotarły z Kanady.Ponadto magnesem przyciągającym zwiedzających będzie trasa podziemna,która była częścią kompleksu Rise hitlerowskiego planu militarnego.Dodatkowym elementem jest przypomnienie reportażu Mariana Brandysa z 1947 r.zamieszczonego w "Przekroju" w tym postać Wawrzyczka koniuszego Hochbergów,który po wojnie został przewodnikiem po Zamku Książ."O tempora o mores".
OdpowiedzUsuńTo wcale nie jest najważniejszy powod by mówić o skandalu, mając na uwadze to, co się działo po wojnie w pałacu. jest na to bardziej włwściwe słowo - barbarzyństwo. Najbardziej bulwersujące jest to, że dotyczy ono tak samo Niemców spod znaku SS, jak i naszych wyzwolicieli z Armii Czerwonej, a na kniec naszych wspaniałych Rodaków. Napiszę o tym w kolejnych postach, bo myślę zę trzeba o tym pisac, by pamiętać.
OdpowiedzUsuń"HISTORIA VITAE MAGISTRA EST"
OdpowiedzUsuń12 kwietnia 1961 roku książę Bolko VI Hochberg von Pless,honorowy obywatel Wałbrzycha-miał 35 lat.W tym dniu J.Gagarin,jako pierwszy człowiek,poleciał w kosmos.Kilka dni temu Bolkowi stuknęła 80-ka,co uroczyście uczczono na zamku Książ i kaplicy Hochbergów.
db.doba.pl/artykul/ksiaze-bolko-vi-hochberg-von-pless-skonczyl-80-lat-/
W Pszczynie także promują miasto,ale"po polsku":
wiadomosci.pless.pl/39769-kontrowersje-wokol-patrona-nagrody
wiadomosci.pless.pl/39773-rondo-nie-dla-jana-henryka-xi
wiadomosci.pless.pl/40289-rondo-na-zaorskiej-ma-juz-nazwe
Tutaj zapraszają na lot w kosmos balonami:
magdachemini.blogspot.com/2016/04/krzyzowa-czi.html
12 kwietnia...2016 roku inżynierowie NASA rozpoczęli testowanie nowego układu napędowego,który pozwoli statkom kosmicznym dotrzeć do przestrzeni międzygwiezdnych.System będzie współdziałał z cząsteczkami (protony)uwalnianymi ze Słońca.
www.youtube.com/watch?v=tHdhpJtcEao
Jak zawsze pozdrawiam kosmicznie i historycznie:))