Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 24 marca 2016

Polski Paganini

szczawieński deptak w Parku Zdrojowym

Napisałem w ostatnim poście o inspirującym konkursie ogłoszonym przez Stowarzyszenie Miłośników Szczawna-Zdroju pod hasłem „Romantyczne historie szczawieńskie. Szczawieńskie legendy”.
Być może uda mi się przekonać, zwłaszcza młodych adeptów sztuki pisarskiej do tego, żeby  spróbować swoich sił i stanąć w szranki konkursowe. W tym konkursie nie liczy się  tylko palma pierwszeństwa, w nim triumfatorem jest każdy uczestnik, bo przecież każdy z nich poświęcić musi sporo czasu i pracy umysłowej, by dotrzeć do odpowiednich materiałów, zagłębić się w temacie i na koniec poruszyć swoją wyobraźnię i wyczarować opowieść opartą na faktach, ale też wzbogaconą o pierwiastki własnej imaginacji.


Dziś w moim poście piszę o Henryku Wieniawskim. Dla mieszkańców Szczawna-Zdroju, a także Wałbrzycha stał się on nieomal symbolem znaczącego polskiego udziału w światowej renomie tego uzdrowiska. Ja odsłaniam tylko najważniejsze fakty z jego pobytu w Bad Salzbrunn, ale każdy z nich może poruszyć naszą wyobraźnię i pozwolić na namalowanie swojej własnej wizji tego wszystkiego co mogło się dziać i co może być ważne i intrygujące dla dzisiejszego Czytelnika.


Tak jak Kudowa-Zdrój szczyci się związkami personalnymi z wielkim Stanisławem Moniuszką, a Duszniki-Zdrój z Fryderykiem Chopinem, tak samo Szczawno-Zdrój ma swój tytuł do chwały dzięki temu, że leczył się w tym zdroju i koncertował inny znakomity Polak, światowej sławy wirtuoz i kompozytor.
Moją opowieść zatytułowałem – „Polski Paganini”. A dlaczego?  Oto odpowiedź na to pytanie.

W  centrum szczawieńskiego uzdrowiska na fasadzie budynku sąsiadującego z dawnym Kursalem, czyli domem kuracjusza, a dziś kawiarnią „Biała Sala”, znajdujemy tablicę pamiątkową następującej treści:

„W tym domu w 1857 roku mieszkał jako kuracjusz Henryk Wieniawski, znakomity skrzypek, wirtuoz i kompozytor polski. Dolnośląskie Towarzystwo Muzyczne, Oddział w Wałbrzychu.

Imieniem wybitnego muzyka nazwany został Teatr Zdrojowy, teatr słynący w kraju z bogato zdobionej sali widowiskowej, jednej z najpiękniejszych w Polsce. W Paku Zdrojowym możemy oglądać pamiątkowy obelisk z popiersiem Henryka Wieniawskiego.

Kim był Henryk Wieniawski i co wiemy o jego związkach z podwałbrzyskim zdrojem,  w którym na jego pamiątkę co roku organizowana jest kilkudniowa impreza muzyczna - Dni Henryka Wieniawskiego?


Urodził się 10 lipca 1835 r. w Lublinie, zmarł  dość młodo, bo w 1880 r. w Moskwie, przeżywszy zaledwie 45 lat. Pochowany został  w Warszawie.  Ten wybitny polski skrzypek i kompozytor był synem lekarza - chirurga, człowieka o szerokich zainteresowaniach humanistycznych oraz matki -  pianistki, córki warszawskiego lekarza i siostry wybitnego pianisty Edwarda Wolffa. W ósmym roku życia (w 1843 roku) został przyjęty do Konserwatorium Paryskiego. Klasę prof. Josepha Massarta ukończył z najwyższą nagrodą, jako 11-letni chłopiec, najmłodszy w historii uczelni. Wkrótce rozpoczął - trwającą przez całe, niestety zbyt krótkie życie - tournee artystyczne po świecie, jako wirtuoz, porównywany z Paganinim. Koncertował nieomal we wszystkich krajach Europy (w niektórych wielokrotnie) oraz w USA. W polskich miastach ponad 130 razy. Z bratem - pianistą i sam, bądź z innymi najznakomitszymi artystami, m.in. z Antonem Rubinsteinem. Był świetnym kameralistą (tj. muzykiem grającym w małym zespole instrumentalnym).
Czas upływał mu na podróżach  -  dyliżansem i wagonami pierwszych kolei żelaznych oraz na przygotowaniach do koncertów, występach, komponowaniu, a także rozrywce w ekskluzywnych kasynach gry i salonach towarzyskich. Od lat najmłodszych nie cieszył się dobrym zdrowiem; stąd częste pobyty w uzdrowiskach. Jako 25-letni młodzieniec był nadwornym skrzypkiem cara w Petersburgu w latach 1860 - 72) , a nieco później profesorem Konserwatorium w Brukseli (1874 - 76). Żonaty z Angielką Izabellą Hampton dochował się sześcioro potomstwa. Tylko najmłodsza córka Henrietta (ur. dwa lata przed śmiercią artysty w 1878 r.) dożyła sędziwego wieku (zmarła w 1962 r.).

H. Wieniawski łączył intensywną działalność estradową z pracą twórczą, rozpoczętą już w dzieciństwie. Komponował  dzieła o charakterze popisowym i lirycznym (w dużym stopniu z myślą o sobie, jako wykonawcy), niejednokrotnie nawiązując do tradycji narodowej i ludowej (polonezy, mazurki, kujawiaki). Pisał, popularne w XIX w. fantazje na tematy operowe (np. „Fausta” Gounoda). Jest autorem etiud i dwóch wirtuozowskich koncertów skrzypcowych z orkiestrą, wykonywanych do dzisiaj przez najsłynniejszych solistów. Najpopularniejsze jego utwory są wciąż na nowo wznawiane w czołowych wytwórniach płytowych.

Skoro już wiemy kim był Wieniawski spróbujmy teraz skoncentrować się na jego związkach z uzdrowiskiem Szczawno-Zdrój.

Jeszcze przed powstaniem listopadowym po utworzeniu na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku marionetkowego Królestwa Polskiego, którego królem był car rosyjski, ówczesny Bad Salzbrunn stał się Mekką dla potrzebujących kuracji zniewolonych Polaków. Wojażowano do jego wód całymi rodzinami. Przebywała tu m. in.  generałowa Dąbrowska z Winnogóry, żona znanego z naszego hymnu narodowego  Henryka Dąbrowkiego, słynnego twórcy Legionów Polskich we Włoszech. Towarzyszyła jej hrabina Mielżyńska z Miłosławca, a także pułkownikowa Ponińska z pobliskiej Wrześni. Wymienione trzy panie zajmowały pokoje „Pod Złotym Lwem” i „Złotym Słońcem”, a bawił je gawędami na spacerach znajomy proboszcz z Żerkowa, Bentkowski – bo jak widać całe towarzystwo to geograficzni sąsiedzi nieomal z jednej wielkopolskiej gminy.

Obok spotkań poobiednich przy herbatce modne było uczestnictwo w koncertach, albo w parku zdrojowym przy muszli koncertowej, albo w sali koncertowej  Kursalu. Już od wczesnych godzin rannych orkiestra zdrojowa bawiła gości muzyką Mozarta, Glucka, Webera. Wśród polskich kuracjuszy dominowały mazurki i polonezy na specjalnych koncertach organizowanych w celach dobroczynnych, cieszących się powodzeniem wśród kuracjuszy ze wszystkich stron Europy. W kąpieliskach wałbrzyskich XIX wieku pojawiali się zawodowi muzycy, skrzypkowie, pianiści i śpiewacy, także Polacy. Nie brakowało w Szczawnie kuracjuszy z dawnych ziem polskich również po upadku powstania listopadowego, a szczególnie w latach 50-tych XIX wieku.

Wśród wielu innych trafił do Szczawna młody, opromieniony sławą skrzypek – wirtuoz, Henryk Wieniawski. Celem pobytu była kuracja, bo od dzieciństwa cierpiał na astmę i reumatyzm, mogły więc mu pomóc wody mineralne, serwatki szczawieńskie, specjalistyczne kąpiele. Szczawno stanowiło tylko  przystanek w rozległym tournee artystycznym po Europie, w którym na czołowych miejscach znajdowały się stolice Francji, Niemiec, Polski i Rosji, także inne miasta tych i  innych krajów.

4 sierpnia 1855 roku zameldował się na okres półtora miesiąca w reprezentacyjnym Kursalu. Tuż po przyjeździe wzbudził entuzjazm publiczności na koncercie, który odbił się echem nie tylko na Dolnym Śląsku, ale nawet w prasie warszawskiej. Pisano o nim, ze jest demonem gry, „królem skrzypków”, geniuszem muzycznym, polskim Paganinim.  Oczywiście, nie skończyło się na jednym występie. O bilety na jego koncerty staczano prawdziwe boje, a tłumy wiwatowały pod oknami jego pokoju hotelowego podobnie jak wtedy, kiedy słynny tenor, Jan Kiepura przyjechał do Warszawy po odzyskaniu niepodległości przez Polskę.
Po raz drugi zawitał Wieniawski do Szczawna w roku 1857 po triumfalnym tourne w Holandii, gdzie dał 45 koncertów. Spotykały go tam odznaczenia i inne zaszczyty, m. in. zaproszenie na dwór królewski, sprzedawano litografie z jego portretem, rysunki, miedzioryty, popiersia. Wiosną tego roku koncertował we Lwowie, jak zwykle ze swoim bratem, pianistą Józefem. Potem przyszła kolej na Kraków, Królewiec, Poznań i wreszcie  -  Szczawno-Zdrój. Tym razem zadomowił się tutaj na dwa miesiące, a w liście gości odnotowano:
„Kuracjusz nr 1016, 8 lipca, pan Henryk Wieniawski, nadworny solista, kawaler wielu orderów, Lublin, Kursal, 1 osoba.”

Hotel zdrojowy „Kursal” z małą salą koncertową na parterze i pokojami gościnnymi na piętrze, zbudowany przez ówczesnych właścicieli uzdrowiska, Hochbergów z Książa, miał duży taras od strony promenady, tonący w kwiatach, a w pobliżu ukryty w zieleni pawilonik dla orkiestry. W tym samym czasie zamieszkał tu Ludwik Niemojewski, literat, etnograf i współpracownik „Gazety Warszawskiej”, w której zamieścił  „Listy wędrowca z Salzbrunn”:

Wielu pisało o Wieniawskim, sława artysty obiegła Europę, a dzienniki nieomal wszystkich krajów wyprzedzały się w oddawaniu hołdu tak znakomitemu talentowi…
„Co się tyczy własnych jego utworów, pisał Niemojewski, takich jak: Mazury, Souvenir de Poznań czy Kujawiak  - są pełne życia, owej swojskości, którą nie nauka, praca, talent, ale tylko matka ziemia nasza dać może…”

Niemojewski sławił geniusz Wieniawskiego pod niebiosa, sam osobiście wstrząśnięty bez reszty jego koncertami. Pierwszy recital Wieniawskiego w Szczawnie tym razem zgromadził 220 osób, co stanowiło blisko 20% przyjezdnych kuracjuszy. Z poznańskich słuchaczy koncertu warto wymienić rodzinę słynnego Hipolita Cegielskiego, filologa, pisarza i przemysłowca, krakowskie środowisko reprezentował biskup Ludwik Łętowski, historyk i dramaturg, autor tragedii „Samuel Zborowski”, a warszawskie obok Niemojewskiego, rodzina hrabiny Walewskiej, goszcząca również  w hotelu kuracyjnym.

Koncerty Wieniawskiego stały się  prawdziwą atrakcją lata 1857 roku, a Polacy byli na nich tak licznie zgromadzeni, że  -  jak czytamy w krakowskim „Czasie”: piastowskie czasy tej dzielnicy Śląska powrócić się zdały”.
Piastowskie czasy powrócić się zdały ponownie po roku 1945, w czasach PRL-u i III Rzeczpospolitej. Był taki okres w Wałbrzychu, kiedy szczawieńskie Dni Wieniawskiego spotykały się z należytym zrozumieniem, pomocą finansową i promocją ze strony władz miejskich Wałbrzycha i władz wojewódzkich. Główny organizator Dni Wieniawskiego, Wałbrzyski Oddział Dolnośląskiego Towarzystwa Muzycznego cieszył się dużym autorytetem i poparciem. Programy koncertowe i imprezy towarzyszące temu wydarzeniu były ogromnie ważne w życiu kulturalnym regionu wałbrzyskiego, znajdowały zainteresowanie i przyciągały uczestników z całej Polski. Dni Wieniawskiego w Szczawnie stają się coraz wyraźniej imprezą lokalną, znajdują aprobatę i wsparcie głównie ze strony władz miejskich Szczawna-Zdroju. Należy żyć nadzieją, że dobre czasy dawnego Bad Salzbrunn,  z licznymi koncertami i wszędzie rozbrzmiewającą muzyką skrzypcową na stałe powrócą do tego pulsującego coraz żywiej uzdrowiska.

A mogą się do tego przyczynić interesujące prace konkursowe, zwłaszcza że zagłębiając się mocniej w historię pobytu Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju można odszukać także romantyczne wątki, o których wiemy bardzo niewiele.

4 komentarze:

  1. Gratulacje za piękną laurkę Henryka Wieniawskiego jednego z najwybitniejszych skrzypków XIX wieku.Czytając Twój tekst mam w uszach jego piękny nostalgiczny utwór "Legenda".A swoją drogą miał on wielkie zasługi dla Szczawna Zdroju,ponieważ jego pobyt przyciągał rzesze turystów i kuracjuszy.Polecam ten tekst moim znajomym.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi Bronku, że jesteś wciąż duchowo ze mną i dziękuję za słowa uznania, a przed świętami na pewno się jeszcze usłyszymy w słuchawce telefonicznej.

      Usuń
  2. :) ... a na zbliżającą się porę świąt WIELKANOCY 2016` ....... garść tylko dobrych życzeń i pozdrowienie. I.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Irku za zaglądnięcie do mojego blogu i sympatyczne życzenia świąteczne. Tobie też życzę, by święta napełniły serce radością i pozwoliły w spokoju i ciszy wspomnieć najlepsze turystyyczne wojaże po kraju i świecie. Wszystkiego milego !

      Usuń