Starożytny Egipt - Nefretete |
Przy okazji mijającego właśnie Dnia Kobiet warto poświęcić nieco uwagi jednej
z niezwykle ważnych, a owianych tajemnicą niewiast, uznanych zresztą za świętą, a nosi ona imię – Maria Magdalena.
Przeszłość poznana z Ewangelii
jest i pozostanie już chyba na zawsze przedmiotem niekończących się analiz i
dociekań, a także towarzyszącym im rewelacji. Jest wiele przyczyn takiego stanu
rzeczy. Ewangelie stanowiące część Nowego Testamentu były pisane w latach 51-96
n.e. przez czterech uczniów Jezusa, uznanych za Świętych Apostołów ( Mateusza,
Marka, Łukasza i Jana), ale przez każdego z nich oddzielnie. Teksty były pisane
językiem pełnym uogólnień i metafor. Relacje nie są zbyt szczegółowe i mają
charakter subiektywny. Później okazało się, że nie są jedynymi opisami
życia i nauk Jezusa Chrystusa, bo
pojawiły się inne, np. w połowie XX w. odkryte zostały nowe ewangelie Filipa
i Tomasza. Rzeczą najbardziej bulwersującą
jest odnaleziony także w połowie XIX wieku papirus z ewangelią Marii Magdaleny.
To nie do wiary, Maria Magdalena
powszechnie znana jako jawnogrzesznica, oblubienica Jezusa, której
demonstracyjnie przebaczył winy, a którą kościół rzymskokatolicki w 1969 roku
wpisał do oficjalnego kalendarza świętych, ona jest także autobiografem i co
ciekawsze jej nieprzeciętną rolę w życiu Jezusa Chrystusa i Apostołów
potwierdzają w swych apokryfach ewangeliści - Filip i Tomasz. Magdalena towarzyszy Jezusowi w jego misji
odnowicielskiej dla Kościoła Żydowskiego, bierze udział w dyskusjach z
Apostołami i poucza ich, a nawet wywołuje zazdrość Piotra, który z pretensją
pyta Jezusa, dlaczego kocha ją bardziej niż innych uczniów. Słowa Jezusa nie
pozostawiają żadnej wątpliwości. Nazywa Marię Magdalenę „doskonałością nad
doskonałościami”, mówi: „Odwagi Mario. Jesteś błogosławiona miedzy wszystkimi
niewiastami, które żyją na ziemi. Przemawiaj w wolności ty, której serce zwraca
się prosto do królestwa niebieskiego, bardziej niż serca wszystkich twoich
braci”.
Okazuje się, że ze wszystkich
funkcjonujących i opublikowanych dociekań religioznawców można wnieść, iż
ukształtowały się w powszechnym odbiorze co najmniej trzy wersje Marii Magdaleny. Każda z nich ma cechy wspólne i
różniące je od siebie, i każda jest odbiciem pragnień i tęsknot epoki, w której
malowano jej nowy obraz
Pierwsza z nich, to Marta z Magdali, a więc nie Magdalena.
Magdalia to nazwa miejsca pochodzenia Marii, która przyłączyła się do grupy
podążającej za Jezusem, by stać się jego najwierniejszą służebnicą. Maria z
Magdali jest tą, z której Chrystus wypędził siedem duchów, przy czym niektórzy
badacze Pisma Św. sądzą, że tu chodziło o epilepsję. Ta Maria odgrywa kluczową
rolę w życiu Jezusa. To ona nie opuściła Go podczas męki, podczas gdy inni
przestraszeni mężczyźni uciekli. I to ona właśnie jest tą Marią Magdaleną,
której Jezus po swym zmartwychwstaniu wczesnym rankiem ukazał się najpierw. U
Jana ta scena opisana jest niezwykle poetycko. Przy pustym grobie Maria
dostrzega jakąś postać i dopiero po Jej słowach rozpoznaje mistrza. Chce go
objąć, ale padają słowa: „No li me tangere” – „Nie zatrzymuj mnie (nie dotykaj,
to inne tłumaczenie tego słowa), jeszcze bowiem nie wstąpiłem do domu Ojca!”.
Jezus posyła ją do uczniów, aby przekazała im wiadomość o Jego
zmartwychwstaniu.
„Największa tajemnica naszej wiary, fundament i centrum Kościoła i jego
przepowiednia, zostaje powierzona kobiecie” – pisze teolożka Elżbieta
Adamiak w książce „Milcząca
nieobecność”.
To właśnie przez ten fakt, że Maria
Magdalena była pierwszą powołaną do głoszenia ewangelii, zyskała tytuł
„apostołki apostołów”. W kościele wschodnim taką pozostała . Do dziś czczona
jest jako symbol wierności i miłości, której nic nie pokona.
Druga z nich, to Maria z Betanii, siostra Marty i
Łazarza, w których domu Jezus często gości. Marta się krząta, a Maria siedzi u
stóp Jezusa zasłuchana w jego słowa. Któregoś dnia na krótko przed
ukrzyżowaniem, Maria rozbiła flakon z cennym olejkiem, by namaścić stopy Jezusa
( w niektórych wersjach – głowę i wytrzeć ją własnymi włosami). U Łukasza
kobietą tą jest skruszona
jawnogrzesznica.
Trzecia z nich to Maria Egipcjanka, nierządnica z
Aleksandrii, która po nawróceniu przeżyła 30 lat na pustyni, umacniając
wizerunek skruszonej kurtyzany.
Papież Grzegorz Wielki utożsamił
te trzy postacie. I tak właśnie narodziła się Maria Magdalena, jako jedna i ta
sama oblubienica Jezusa. Dopiero w 1969 roku Kościół rzymskokatolicki wpisując
Marię Magdalenę w poczet świętych uznał , że są to trzy różne osoby.
Maria Magdalena, jaka by ona nie
była, należy do postaci wyróżniających się wśród osób bezpośrednio
towarzyszących Jezusowi Chrystusowi w jego drodze życiowej. Wprawdzie nie ma
jej na obrazie „Ostatniej Wieczerzy” Leonarda da Vinci, co potwierdza bezwzględną
dominację mężczyzn nie tylko zresztą w kościele katolickim, ale stała się
postacią szczególnie ulubioną w dziełach wielu artystów malarzy i rzeźbiarzy.
Jej wizerunki na obrazach Tycjana, Botticelliego, Fra Angelico przyciągają
urodą i zmysłowością. Georges de la
Tour namalował „Św. Marię Magdalenę medytującą”, nieziemsko
piękną, refleksyjną i jak chcą niektórzy oczekującą narodzin dziecka.
Znajdują się tacy, którzy z
apokryfów Filipa i Tomasza, a także innych źródeł, podejrzewają Jezusa o trwały
związek z Marią Magdaleną. Pisze się i robi filmy, których przykładem jest „Kod
Leonarda da Vinci”, że żona Chrystusa i
matka jego córki, to najbardziej strzeżona tajemnica Kościoła”. Oczywiście
Kościół oficjalnie uznaje te poczynania za obrazoburcze i antyreligijne. O
Marii Magdalenie napisano kilka książek. Jako postać niedostatecznie
udokumentowana w materiałach źródłowych pozostaje wciąż zagadką .
Okazuje się, że Maria Magdalena
nie jest jedyną zagadkową kobietą, o których głośno na świecie. Takich kobiet
mamy więcej nieomal w każdym kraju, a zainteresowanie nimi wynika z tego, ze
obok inteligencji odznaczały się też niezwykłą urodą. Stąd też mistrzowskie
obrazy jakie zostały na ich cześć namalowane są najczęściej dziełami mężczyzn.
P.S. W poście korzystałem z
obszernego artykułu Joanny Podgórskiej „Inna Maria” w „Polityce” nr 15 z 15.
O4. 2006.
Fajny tekst,który omawia postać Marii Magdaleny.Wprawdzie czytałem tekst w Polityce" ale Twój jest esensją tamtego.Widać z niego,że również dobrze wychodzi Tobie pisanie tekstów religijnych.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńW moim odczuciu, apostoł siedzący po prawej stronie Jezusa, na obrazie Leonarda da Vinci, ma rysy kobiety i czytałam teksty, w których właśnie Magdalenę w nim widzą.
OdpowiedzUsuńZ racji , że należę do niewiernych Tomaszów, ciągle czekam na osiągnięcie nauki, która pozwoliłaby odtworzyć obrazy z minionych epok.Teoretycznie jest to możliwe. Tu przypominam sobie lekcję w szkole średniej, na której wyjaśniał nam taką możliwość doskonały profesor fizyki.Skończyłoby się gdybanie, a człowiek zapoznałby się z rzeczywistością.Prawdopodobnie byłoby to olbrzymie rozczarowanie, ale to tylko prawdopodobnie.U mnie liczą się głównie fakty i posługiwanie się rozumem, którym zostaliśmy obdarzeni.
" apostoł siedzący po prawej stronie Jezusa , względnie pod Chrystusowym krzyżem .. " ikonografia przedstawia postać św. Jana jako uroczego młodzieńca , najczęściej w towarzystwie Marii i Marii Magdaleny .
OdpowiedzUsuńA co ma wyobrażenie malarza wspólnego z rzeczywistością? Może ten stół, nieużywany w Palestynie? :D
Usuń