szczawieński deptak w Parku Zdrojowym |
Napisałem w ostatnim poście o
inspirującym konkursie ogłoszonym przez Stowarzyszenie Miłośników
Szczawna-Zdroju pod hasłem „Romantyczne historie szczawieńskie. Szczawieńskie
legendy”.
Być może uda mi się przekonać,
zwłaszcza młodych adeptów sztuki pisarskiej do tego, żeby spróbować swoich sił i stanąć w szranki
konkursowe. W tym konkursie nie liczy się
tylko palma pierwszeństwa, w nim triumfatorem jest każdy uczestnik, bo
przecież każdy z nich poświęcić musi sporo czasu i pracy umysłowej, by dotrzeć
do odpowiednich materiałów, zagłębić się w temacie i na koniec poruszyć swoją
wyobraźnię i wyczarować opowieść opartą na faktach, ale też wzbogaconą o
pierwiastki własnej imaginacji.
Dziś w moim poście piszę o Henryku
Wieniawskim. Dla mieszkańców Szczawna-Zdroju, a także Wałbrzycha stał się on
nieomal symbolem znaczącego polskiego udziału w światowej renomie tego
uzdrowiska. Ja odsłaniam tylko najważniejsze fakty z jego pobytu w Bad
Salzbrunn, ale każdy z nich może poruszyć naszą wyobraźnię i pozwolić na
namalowanie swojej własnej wizji tego wszystkiego co mogło się dziać i co może
być ważne i intrygujące dla dzisiejszego Czytelnika.
Tak jak Kudowa-Zdrój szczyci się
związkami personalnymi z wielkim Stanisławem Moniuszką, a Duszniki-Zdrój z
Fryderykiem Chopinem, tak samo Szczawno-Zdrój ma swój tytuł do chwały dzięki
temu, że leczył się w tym zdroju i koncertował inny znakomity Polak, światowej
sławy wirtuoz i kompozytor.
Moją opowieść zatytułowałem –
„Polski Paganini”. A dlaczego? Oto
odpowiedź na to pytanie.
W
centrum szczawieńskiego uzdrowiska na fasadzie budynku sąsiadującego z
dawnym Kursalem, czyli domem kuracjusza, a dziś kawiarnią „Biała Sala”,
znajdujemy tablicę pamiątkową następującej treści:
„W tym domu w 1857 roku mieszkał
jako kuracjusz Henryk Wieniawski,
znakomity skrzypek, wirtuoz i kompozytor polski. Dolnośląskie Towarzystwo
Muzyczne, Oddział w Wałbrzychu.
Imieniem wybitnego muzyka nazwany
został Teatr Zdrojowy, teatr słynący
w kraju z bogato zdobionej sali widowiskowej, jednej z najpiękniejszych w
Polsce. W Paku Zdrojowym możemy oglądać pamiątkowy obelisk z popiersiem Henryka
Wieniawskiego.
Kim był Henryk Wieniawski i co
wiemy o jego związkach z podwałbrzyskim zdrojem, w którym na jego pamiątkę co roku
organizowana jest kilkudniowa impreza muzyczna - Dni Henryka Wieniawskiego?
Urodził się 10 lipca 1835 r. w Lublinie, zmarł dość młodo, bo w 1880 r. w Moskwie, przeżywszy zaledwie 45 lat. Pochowany został w Warszawie. Ten wybitny polski skrzypek i kompozytor był synem lekarza - chirurga, człowieka o szerokich zainteresowaniach humanistycznych oraz matki - pianistki, córki warszawskiego lekarza i siostry wybitnego pianisty Edwarda Wolffa. W ósmym roku życia (w 1843 roku) został przyjęty do Konserwatorium Paryskiego. Klasę prof. Josepha Massarta ukończył z najwyższą nagrodą, jako 11-letni chłopiec, najmłodszy w historii uczelni. Wkrótce rozpoczął - trwającą przez całe, niestety zbyt krótkie życie - tournee artystyczne po świecie, jako wirtuoz, porównywany z Paganinim. Koncertował nieomal we wszystkich krajach Europy (w niektórych wielokrotnie) oraz w USA. W polskich miastach ponad 130 razy. Z bratem - pianistą i sam, bądź z innymi najznakomitszymi artystami, m.in. z Antonem Rubinsteinem. Był świetnym kameralistą (tj. muzykiem grającym w małym zespole instrumentalnym).
Czas upływał mu na
podróżach - dyliżansem
i wagonami pierwszych kolei żelaznych oraz na przygotowaniach do
koncertów, występach, komponowaniu, a także rozrywce w ekskluzywnych
kasynach gry i salonach towarzyskich. Od lat najmłodszych nie cieszył się
dobrym zdrowiem; stąd częste pobyty w uzdrowiskach. Jako 25-letni młodzieniec
był nadwornym skrzypkiem cara w Petersburgu w latach 1860 - 72) , a
nieco później profesorem Konserwatorium w Brukseli (1874 - 76).
Żonaty z Angielką Izabellą Hampton dochował się sześcioro potomstwa. Tylko
najmłodsza córka Henrietta (ur. dwa lata przed śmiercią artysty
w 1878 r.) dożyła sędziwego wieku (zmarła w 1962 r.).
H. Wieniawski łączył intensywną
działalność estradową z pracą twórczą, rozpoczętą już w dzieciństwie.
Komponował dzieła o charakterze
popisowym i lirycznym (w dużym stopniu z myślą o sobie,
jako wykonawcy), niejednokrotnie nawiązując do tradycji narodowej
i ludowej (polonezy, mazurki, kujawiaki). Pisał, popularne w XIX w.
fantazje na tematy operowe (np. „Fausta” Gounoda). Jest autorem etiud
i dwóch wirtuozowskich koncertów skrzypcowych z orkiestrą,
wykonywanych do dzisiaj przez najsłynniejszych solistów. Najpopularniejsze
jego utwory są wciąż na nowo wznawiane w czołowych wytwórniach
płytowych.
Skoro już wiemy kim był
Wieniawski spróbujmy teraz skoncentrować się na jego związkach z uzdrowiskiem
Szczawno-Zdrój.
Jeszcze przed powstaniem
listopadowym po utworzeniu na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku marionetkowego
Królestwa Polskiego, którego królem był car rosyjski, ówczesny Bad Salzbrunn
stał się Mekką dla potrzebujących kuracji zniewolonych Polaków. Wojażowano do
jego wód całymi rodzinami. Przebywała tu m. in.
generałowa Dąbrowska z Winnogóry, żona znanego z naszego hymnu
narodowego Henryka Dąbrowkiego, słynnego
twórcy Legionów Polskich we Włoszech. Towarzyszyła jej hrabina Mielżyńska z
Miłosławca, a także pułkownikowa Ponińska z pobliskiej Wrześni. Wymienione trzy
panie zajmowały pokoje „Pod Złotym Lwem” i „Złotym Słońcem”, a bawił je
gawędami na spacerach znajomy proboszcz z Żerkowa, Bentkowski – bo jak widać
całe towarzystwo to geograficzni sąsiedzi nieomal z jednej wielkopolskiej
gminy.
Obok spotkań poobiednich przy
herbatce modne było uczestnictwo w koncertach, albo w parku zdrojowym przy
muszli koncertowej, albo w sali koncertowej
Kursalu. Już od wczesnych godzin rannych orkiestra zdrojowa bawiła gości
muzyką Mozarta, Glucka, Webera. Wśród polskich kuracjuszy dominowały mazurki i
polonezy na specjalnych koncertach organizowanych w celach dobroczynnych,
cieszących się powodzeniem wśród kuracjuszy ze wszystkich stron Europy. W
kąpieliskach wałbrzyskich XIX wieku pojawiali się zawodowi muzycy, skrzypkowie,
pianiści i śpiewacy, także Polacy. Nie brakowało w Szczawnie kuracjuszy z
dawnych ziem polskich również po upadku powstania listopadowego, a szczególnie
w latach 50-tych XIX wieku.
Wśród wielu innych trafił do
Szczawna młody, opromieniony sławą skrzypek – wirtuoz, Henryk Wieniawski. Celem
pobytu była kuracja, bo od dzieciństwa cierpiał na astmę i reumatyzm, mogły
więc mu pomóc wody mineralne, serwatki szczawieńskie, specjalistyczne kąpiele.
Szczawno stanowiło tylko przystanek w
rozległym tournee artystycznym po Europie, w którym na czołowych miejscach
znajdowały się stolice Francji, Niemiec, Polski i Rosji, także inne miasta tych
i innych krajów.
4 sierpnia 1855 roku zameldował się na okres półtora miesiąca w
reprezentacyjnym Kursalu. Tuż po przyjeździe wzbudził entuzjazm publiczności na
koncercie, który odbił się echem nie tylko na Dolnym Śląsku, ale nawet w prasie
warszawskiej. Pisano o nim, ze jest demonem gry, „królem skrzypków”, geniuszem
muzycznym, polskim Paganinim.
Oczywiście, nie skończyło się na jednym występie. O bilety na jego
koncerty staczano prawdziwe boje, a tłumy wiwatowały pod oknami jego pokoju
hotelowego podobnie jak wtedy, kiedy słynny tenor, Jan Kiepura przyjechał do
Warszawy po odzyskaniu niepodległości przez Polskę.
Po raz drugi zawitał Wieniawski
do Szczawna w roku 1857 po
triumfalnym tourne w Holandii, gdzie dał 45 koncertów. Spotykały go tam
odznaczenia i inne zaszczyty, m. in. zaproszenie na dwór królewski, sprzedawano
litografie z jego portretem, rysunki, miedzioryty, popiersia. Wiosną tego roku
koncertował we Lwowie, jak zwykle ze swoim bratem, pianistą Józefem. Potem
przyszła kolej na Kraków, Królewiec, Poznań i wreszcie -
Szczawno-Zdrój. Tym razem zadomowił się tutaj na dwa miesiące, a w
liście gości odnotowano:
„Kuracjusz nr 1016, 8 lipca, pan Henryk Wieniawski,
nadworny solista, kawaler wielu orderów, Lublin, Kursal, 1 osoba.”
Hotel zdrojowy „Kursal” z małą
salą koncertową na parterze i pokojami gościnnymi na piętrze, zbudowany przez
ówczesnych właścicieli uzdrowiska, Hochbergów z Książa, miał duży taras od
strony promenady, tonący w kwiatach, a w pobliżu ukryty w zieleni pawilonik dla
orkiestry. W tym samym czasie zamieszkał tu
Ludwik Niemojewski, literat, etnograf i współpracownik „Gazety
Warszawskiej”, w której zamieścił „Listy
wędrowca z Salzbrunn”:
Wielu pisało o Wieniawskim, sława
artysty obiegła Europę, a dzienniki nieomal wszystkich krajów wyprzedzały się w
oddawaniu hołdu tak znakomitemu talentowi…
„Co się tyczy własnych jego
utworów, pisał Niemojewski, takich jak: Mazury, Souvenir de Poznań czy
Kujawiak - są pełne życia, owej
swojskości, którą nie nauka, praca, talent, ale tylko matka ziemia nasza dać
może…”
Niemojewski sławił geniusz
Wieniawskiego pod niebiosa, sam osobiście wstrząśnięty bez reszty jego
koncertami. Pierwszy recital Wieniawskiego w Szczawnie tym razem zgromadził 220
osób, co stanowiło blisko 20% przyjezdnych kuracjuszy. Z poznańskich słuchaczy
koncertu warto wymienić rodzinę słynnego Hipolita
Cegielskiego, filologa, pisarza i przemysłowca, krakowskie środowisko
reprezentował biskup Ludwik Łętowski,
historyk i dramaturg, autor tragedii „Samuel Zborowski”, a warszawskie obok
Niemojewskiego, rodzina hrabiny
Walewskiej, goszcząca również w
hotelu kuracyjnym.
Koncerty Wieniawskiego stały
się prawdziwą atrakcją lata 1857 roku, a Polacy byli na nich
tak licznie zgromadzeni, że - jak
czytamy w krakowskim „Czasie”: piastowskie czasy tej dzielnicy Śląska powrócić
się zdały”.
Piastowskie czasy powrócić się zdały ponownie po roku 1945, w
czasach PRL-u i III Rzeczpospolitej. Był taki okres w Wałbrzychu, kiedy
szczawieńskie Dni Wieniawskiego spotykały się z należytym zrozumieniem, pomocą
finansową i promocją ze strony władz miejskich Wałbrzycha i władz wojewódzkich.
Główny organizator Dni Wieniawskiego, Wałbrzyski Oddział Dolnośląskiego
Towarzystwa Muzycznego cieszył się dużym autorytetem i poparciem. Programy
koncertowe i imprezy towarzyszące temu wydarzeniu były ogromnie ważne w życiu
kulturalnym regionu wałbrzyskiego, znajdowały zainteresowanie i przyciągały
uczestników z całej Polski. Dni Wieniawskiego w Szczawnie stają się coraz
wyraźniej imprezą lokalną, znajdują aprobatę i wsparcie głównie ze strony władz
miejskich Szczawna-Zdroju. Należy żyć nadzieją, że dobre czasy dawnego Bad Salzbrunn, z licznymi koncertami i wszędzie
rozbrzmiewającą muzyką skrzypcową na stałe powrócą do tego pulsującego coraz
żywiej uzdrowiska.
A mogą się do tego przyczynić
interesujące prace konkursowe, zwłaszcza że zagłębiając się mocniej w historię
pobytu Henryka Wieniawskiego w Szczawnie-Zdroju można odszukać także
romantyczne wątki, o których wiemy bardzo niewiele.
Gratulacje za piękną laurkę Henryka Wieniawskiego jednego z najwybitniejszych skrzypków XIX wieku.Czytając Twój tekst mam w uszach jego piękny nostalgiczny utwór "Legenda".A swoją drogą miał on wielkie zasługi dla Szczawna Zdroju,ponieważ jego pobyt przyciągał rzesze turystów i kuracjuszy.Polecam ten tekst moim znajomym.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMiło mi Bronku, że jesteś wciąż duchowo ze mną i dziękuję za słowa uznania, a przed świętami na pewno się jeszcze usłyszymy w słuchawce telefonicznej.
Usuń:) ... a na zbliżającą się porę świąt WIELKANOCY 2016` ....... garść tylko dobrych życzeń i pozdrowienie. I.L.
OdpowiedzUsuńDziękuję Irku za zaglądnięcie do mojego blogu i sympatyczne życzenia świąteczne. Tobie też życzę, by święta napełniły serce radością i pozwoliły w spokoju i ciszy wspomnieć najlepsze turystyyczne wojaże po kraju i świecie. Wszystkiego milego !
Usuń