Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 19 października 2015

Ten, o którym można powiedzieć, że urodził się w czepku




To był pamiętny rok 1939, kiedy ujrzałem światło dzienne. Gdy wybuchła wojna miałem sześć miesięcy. O podobnym roku 1812 pisał Mickiewicz w XI księdze „Pana Tadeusza” :  O roku ów! kto cię widział w naszym kraju! Ciebie lud zowie dotąd rokiem urodzaju,. A żołnierz rokiem wojny”. Szczęśliwym dla mnie zrządzeniem losu było to, że jako niemowlę nic z tej sześcioletniej wojny nie pamiętam, a szczątkowe wspomnienia jawią się w mej pamięci dopiero z jej końcem, gdy w kilkurodzinnym budynku w Starym Sączu stacjonowali rosyjscy żołnierze armii wyzwoleńczej. A to dlatego, że grali na harmoszcze i śpiewali wesołe piosenki, a nam dzieciakom podrzucali słodycze.


To był pierwszy i ostatni moment, kiedy miałem do czynienia z wojskiem. Po wojnie w siódmej klasie szkoły powszechnej na wsi, na Ziemiach Odzyskanych, marzyłem o tym, by pójść do szkoły kadetów, bo podobały mi się ich mundurki, ale nie miał mi kto w tym pomóc, a rodzice mieli swój cel, jeśli starszy brat poszedł na księdza, to młodszego wypchali na nauczyciela. To było chyba szczęście w nieszczęściu, że wtedy, gdy po maturze w liceum pedagogicznym w Limanowej czekała mnie służba wojskowa, zachorowałem na płuca, znalazłem się w sanatorium w Zakopanem, a potem w klinice „Odrodzenie”,  gdzie rzeczywiście po roku kuracji i wycięciu płata płucnego odrodziłem się na nowo z szansą powrotu do normalnego życia. Skutkiem tych wydarzeń w mojej książeczce wojskowej  pojawił się zapis – kategoria D (dowcipni mówili, że do d…), czyli niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju. Oj, myślałem sobie, to prawdziwy pech, bo przy każdej podróży do pobliskiej Nysy pociągały mnie panoszące się przy drodze koszary wojskowe.


Z biegiem czasu przekonałem się, że w wojsku jest piękne, ale tylko na obrazku, więc moje odsunięcie od służby wojskowej traktowałem jako szczęśliwy dopust Boży. I tak to upłynęły dziesiątki lat, w których z wojskiem spotykałem się tylko od święta.


Dlaczego ja o tym wszystkim piszę? Ano, proszę jeszcze o chwile cierpliwości. To jest tylko dość nietypowy wstęp do meritum postu, w którym chcę napisać o nadzwyczaj sympatycznym dla mnie wydarzeniu, jakim była promocja mojej książki „Głuszyca – miasto włókniarzy”. Jestem jeszcze pod wrażeniem tego wszystkiego, co się działo wczoraj po południu w naszym CK MBP i chyba jeszcze pozostanie to we mnie na jakiś czas. Zakładałem w myślach, że to będzie promocja książki, a zarazem mojego miasta – Głuszycy, które doczekało się wreszcie po 70 latach powrotu do Macierzy zapisanej w książce historii. Moi bliscy przyjaciele i znajomi poszli dalej i uczynili z autora książki nieomal bohatera. Miałem okazję wysłuchać wiele wzruszających słów gratulacji i podziękowań, i pochwał za to co robię na stare lata na niwie wydawniczej i w promowaniu mojego miasta, ale i całej ziemi wałbrzyskiej. Oczywiście, że było mi miło, ale akurat w przypadku tej książki nie jest to tylko moja zasługa. Z inicjatywą wyszedł nowo wybrany burmistrz miasta, Roman Głód, tuż po wyborach i zapewnił  żebym niczym innym nie martwił, tylko przygotowaniem tekstu do druku. Koszty związane z jej wydaniem, druk i kolportaż, to jego sprawa. Tak się też stało. Na roboczo książką zajęła się w Urzędzie Sabina Jelewska, asystent burmistrza, zrobiła też korektę książki i przygotowała ją do druku. Była inicjatorką części ilustracyjnej, zgromadziła piękne fotografie przedwojenne i współczesne naszych rodzimych twórców i czuwała nad jej wydaniem przez wałbrzyską drukarnię Bimart.


No i wszystko się udało. Mamy barwną, ciekawą pozycję księgarską, spodziewam się z aplauzem przyjętą przez wielu miłośników książek. A spotkanie promocyjne przeszło najśmielsze oczekiwania.
 Gospodarz imprezy, dyrektor CK MBP, Monika Rejman, powitała gości i sprawnie je poprowadziła, tworząc atmosferę ciepła i serdeczności. Dużej wagi nadała imprezie obecność posłanek Katarzyny Mrzygłockiej i Agnieszki Kołacz - Leszczyńskiej oraz senatora Wiesława Kiliana, a także przybyłej z Brzegu nad Odrą Romany Więczaszek oraz z Knurowa Marka Juszczaka, piszących o naszej Głuszycy, z której się wywodzą, wzruszające wiersze. Byli też inni znamienici goście z zewnątrz, no i oczywiście pełna sala naszych rodowitych Głuszyczan. Były chwytające za serce przemówienia, które zainaugurował sam burmistrz miasta, były kwiaty i podarunki, i słowa wdzięczności, i było to, co najważniejsze  -  emanujące z sali widoczne zainteresowanie nową książką. 10 egzemplarzy zostało rozlosowanych wśród obecnych, pozostali chętni nabywcy mogli ją zakupić na miejscu. Sprzedażą zajmie się wydawca – Stowarzyszenie Przyjaciół Głuszycy, można się spodziewać, że będzie do nabycia w księgarni i w bibliotece.


Uroczystość uświetniła młoda pianistka, Natalia Mordowska, koncertując na pianinie, a potem był jeszcze poczęstunek i długa kolejka nabywców książki po autograf jej autora.


Nie rozwodzę się już więcej o przebiegu uroczystości, można będzie pooglądać fotoreportaże na stronach internetowych miejskich i w facebooku. A ja chcę nawiązać teraz do moich refleksji na wstępie i uzasadnić dlaczego uważam się za osobę w czepku urodzoną.


Proszę sobie wyobrazić moje zaskoczenie, gdy burmistrz miasta na koniec swego wystąpienia odczytał list gratulacyjny przekazany na jego ręce.  Od kogo?  Nie mogę w to uwierzyć. Przytaczam więc jego zakończenie:


„Mimo mojej nieobecności na spotkaniu promującym książkę pana Stanisława Michalika, regionalisty i miłośnika historii, z pasją oddanego Ziemi Wałbrzyskiej i Głuszycy, mam świadomość podniosłości dzisiejszej uroczystości dla Głuszycy i głuszyczan, jako mieszkaniec Aglomeracji Wałbrzyskiej, której Głuszyca jest nieodłączną częścią, wyrażam ogromną radość z powodu dbałości o historię, jaka jest pielęgnowana w Państwa Gminie. Dzięki lekturze monografii historycznej Głuszycy, wzbogaconej licznymi dawnymi i współczesnymi fotografiami, wierzę, że niejeden głuszyczanin na nowo odkryje piękno przyrody i niezwykłe bogactwo swojej „małej ojczyzny”, a odwiedzający Głuszycę turyści z ciekawością poznają burzliwe dzieje, położonej w górskiej kotlinie, nadbystrzyckiej miejscowości”. 


Z  wyrazami szacunku
Tomasz Siemoniak
Wicepremier, Minister Obrony Narodowej


Teraz dopiero zrozumiałem dlaczego od dziecka lubiłem wojsko, tak jestem w czepku urodzony, a może w hełmie wojskowym. Nie ukrywam, to ogromny zaszczyt, zwłaszcza że spadający jak grom z jasnego nieba. Dziękuję Panie Wicepremierze !

A w niedzielę idę na wybory. Wiem już na kogo głosować ! I nawołuję wszystkich - głosujcie tak samo jak ja!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz