Jeżeli kiedykolwiek pojawiają się
w mojej głowie wątpliwości, czy sentymentalny związek człowieka ze stronami
rodzinnymi to uczucie bardzo powszechne, bliskie zdecydowanej większości zwykłych
zjadaczy chleba, a nie tylko garstce wysublimowanych romantyków, to odpowiedź
na te rozterki znajduję w komentarzach Czytelników moich książek. Nie sądzę,
aby wszyscy jak jeden mąż byli spadkobiercami nostalgicznej nuty tęsknoty za
ojczyzną znanej z Mickiewiczowskiego „Pana Tadeusza”, bądź też „Hymnu o
zachodzie słońca” Juliusza Słowackiego. Nie wszyscy też mieli okazję trafić w
latach dziecięcych i młodości na rodziców, bądź nauczycieli przejętych do
szpiku kości przesłaniem z „Roty” Marii Konopnickiej -
„Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród” , albo też słynnej pieśni religijnej
„Boże coś Polskę przez tak liczne wieki ochraniał tarczą potęgi i chwały…”
Zarówno ten duży, do ojczyzny jak i ten mały patriotyzm, do stron rodzinnych, są cechą immanentną naszej
tożsamości, wyniesioną „z mlekiem matki”, są częścią naszej osobowości i to dotyczy większości z nas.
Powyższa konstatacja nasunęła mi
się w trakcie czytania niezwykłej książki. Jest nią „Pamiętnik” Pawła Jasienicy, który na naszym rynku wydawniczym
pojawił się dopiero w 2007 roku. „Pamiętnik” jest ostatnia książką pisaną tuż
przed nagłym zgonem pisarza w 1970 roku. Miał on wtedy 61 lat i wcale
się nie spodziewał tak wczesnej śmierci.
Co było powodem, że w poniedziałek
5 stycznia 1970 roku zasiadł Jasienica do pisania dwudziestej piątej
swojej książki. Odpowiada na to pytanie sam jej autor: „Cóż bardziej normalnego
u literata, który od najwcześniejszego dzieciństwa przejawiał nałogowe
zainteresowanie historią, w jej zakresie odbył studia uniwersyteckie, poświęcił
jej większość swoich książek i był świadkiem interesujących zjawisk dziejowych?
W pewnych okolicznościach postępowanie logiczne może się okazać karygodną
lekkomyślnością. Nie wiem, nikt nie może mi zaręczyć, jaki będzie los tych
pokrytych pismem kartek, czemu i komu one posłużą. Mój dom wcale nie jest moją
twierdzą. Nie jestem panem szuflady swego biurka”.
Te smutne spostrzeżenia stają się
zrozumiałe, jeśli zdamy sobie sprawę z tego, że w Polsce Ludowej do samego
końca swego życia Paweł Jasienica nie zaznał spokoju, a funkcjonariusze SB
mogli w każdym momencie przetrząsnąć jego dom i wydobyć z szuflad niezwykle
groźną dla fundamentów ideologicznych PRL-u, utrwaloną na piśmie przez
wybitnego historyka i świadka wydarzeń prawdę o iluzoryczności demokracji i
wolności w tym zbudowanym rękami stalinowskich komisarzy państwie.
Jakoż książka okazuje się dziełem
niezwykłym, wprawdzie nieukończonym, bo na jej ukończenie nie starczyło ośmiu
miesięcy pracy przerywanych rozwijającą się chorobą, ale jest ona najlepszym
epitafium, testamentem życia wypełnionego bezinteresowną służbą dla wolnej
ojczyzny – Polski, ale także dla ziemi rodzinnej, podobnie jak u Mickiewicza,
tam na Litwie, w jej sercu – pięknym, niepowtarzalnym mieście nad Wilią –
Wilnie.
Z Wilnem związane są lata
młodości i startu w dojrzałe życie młodego publicysty, radiowca, Lecha Beynara,
który potem w PRL-u wydawał swoje książki pod nazwiskiem Paweł Jasienica.
Czytając „Pamiętnik” zadawałem sobie pytanie, czy Litwini znają kogoś, kto
potrafiłby tak pięknie, z taka nutą nostalgii i przywiązania pisać o mieście
swych lat młodości. Paweł Jasienica całą swą twórczością historyczno-literacką
starał się pokazać trwałe więzi łączące dwa sąsiadujące ze sobą narody, polski
i litewski. Wyrosły one na trwałym gruncie użyźnionym rękami bliskiej obu
narodom, niezwykle ważnej w historii Polski i Litwy, sławnej na świecie –
dynastii Jagiellonów.
W swoim „Pamiętniku” przytacza
Paweł Jasienica bardzo interesujący szczegół, potwierdzający ogromne uznanie,
jakim cieszą się na świecie Jagiellonowie:
„Trudno mi zrozumieć, dlaczego
pewien paryski zabytek mało jest u nas znany i podobizn jego nie warto nawet
szukać w nadwiślańskich, czy nadniemeńskich wydawnictwach. Myślę o nagrobku
Jana Kazimierza w kościele St Germain-des-Pres. Waza, rodowe, szwedzkie miano
króla zostało wyryte takimi samymi literami jak cały tekst napisu, za to
litewsko-polskie nazwisko Jagiellonów, jego od dawna wymarłych przodków po
kądzieli - o połowę większymi. Tak zupełnie, jakby ono
właśnie, stanowiło jedyny nieboszczyka tytuł do sławy”.
„Pamiętnik” Pawła Jasienicy
obfituje w podobne „sensacje”. Jest to książka fenomenalna jeśli chodzi o
niezwykłą pamięć i nagromadzenie szczegółów z własnego życia, zwłaszcza, że sam
autor pisze, iż nie zachowały się żadne zapiski lub notatki czynione w latach
młodości. Musiał je spalić, by nigdy nie
wpadły w łapy funkcjonariuszy stalinowskiej NKWD.
Książkę poprzedza znakomity esej
przyjaciela pisarza, profesora Władysława Bartoszewskiego. To prawdziwa „sztuka
dla sztuki”. Dawno nie czytałem tak wspaniałego wstępu. Nie jestem znawcą
literatury, ani „broń Boże” krytykiem literackim. Może dlatego właśnie moja zachęta do przeczytania „Pamiętników” Pawła Jasienicy będzie tym
bardziej autentyczna. Przyznam się tylko, są w niej momenty, które czytałem
ze łzami w oczach, może dlatego że też czuję się „spokrewniony” z historią.
Podobne reakcje towarzyszyły mi, gdy czytałem „Rzeczpospolitą Obojga Narodów”.
Nie wiem dlaczego tak mi żal, że nie znam Wilna (byłem w nim jeden jedyny raz
bardzo krótko, by odwiedzić słynny obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, zobaczyć
gmach Uniwersytetu, w którym spędził swą młodość Adam Mickiewicz i Juliusz
Słowacki, teraz dowiedziałem się że także Paweł Jasienica, zaniosłem też
kwiatek na Rossę, cmentarz z prochami matki i sercem Jozefa Piłsudskiego ).
Teraz to miasto stało mi się szczególnie bliskie po przeczytaniu „Pamiętników”,
tak samo jak bliska stała mi się wspólna historia Polski i Litwy po lekturze
książek historycznych Jasienicy i nie
potrafię zrozumieć litewskich nacjonalistów, którzy burzą wbrew wszelkiej
logice tę więź, która splata dzieje obu narodów i państw. A przecież nie da się
jej wymazać z historii, tak samo jak nie dało się zatrzeć prawdy o zbrodni katyńskiej
. Paweł Jasienica całym swym życiem i twórczością potwierdza, że ta przyjaźń
przynosiła zawsze pożytki dla obu narodów.
Zdjęcia:
OdpowiedzUsuńWalim i walimiacy-Facebook
www.youtube.com/watch?v=DHz_RYOoWo4
Pozdrawiam.
Piosenka Oberschleisen - "Mamo" przejmujaca, także inne nagrania tego zespołu. Dziekuje !
OdpowiedzUsuń