Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

czwartek, 13 grudnia 2012

Jaskółczy niepokój






Precz z komuną!

Pisze te słowa 13 grudnia Anno Domini 2012 pełen trwogi. Wciąż mam w pamięci ten sam 13 grudnia pamiętnego 1981 roku, kiedy to za granicą w szwedzkim Geteborgu dowiedziałem się, że w Polsce ogłoszono stan wojenny. Granice państwa są zamknięte, wszelka łączność z krajem przerwana, mają miejsce masowe aresztowania, na ulicach Warszawy i dużych miast dzieją się dantejskie sceny. Nie wiedziałem wtedy co mam z sobą robić dalej. Wydawało mi się, że mój plan powrotu przed świętami do domu spalił na panewce. A chciałem wracać jak najszybciej, bo miałem przywieź na święta kawę, herbatę, cukier, pomarańcze i słodycze, przecież w kraju w sklepach nie było już nic. To był szczytowy okres kryzysu, jaki dziś trudno sobie wyobrazić. Pamiętam, że straciłem apetyt i chęć do zwiedzania miasta. Mój znajomy z Polski, zadomowiony już w Geteborgu od dziesięciu lat, u którego gościłem, mówił pół żartem, pół serio, że jak zechcę  - idziemy na policję i z mety dostanę umeblowane mieszkanie i zasiłek na pół roku jako emigrant polityczny. Oczywiście, nie przeszło mi to przez głowę. Cała moja uwaga była skoncentrowana na poszukiwaniu łączności radiowej z krajem i śledzeniu informacji o Polsce w szwedzkiej telewizji. Oczywiście, korzystałem z pomocy moich znajomych. Balem się o rodzinę i o Polskę, czy w niej nie dojdzie do wojny domowej lub nie wkroczą Rosjanie, tak jak to miało miejsce na Węgrzech i w Czechosłowacji. Dopiero w trzy dni później okazało się, że powrót do kraju jest możliwy, prom z Ystad do Szczecina kursuje nadal i obywatele polscy mogą wracać bez przeszkód.  I tak się też stało. W kilka dni po ogłoszeniu stanu wojennego znalazłem się na ojczystej ziemi, podobnie jak w tamtą stronę, wróciłem promem, a następnie pociągiem, kontrolowany na przejściu granicznym i na stacjach kolejowych w Poznaniu, Wrocławiu i Wałbrzychu. W domu byłem witany ze łzami w oczach, ale były to łzy radości, bo wróciłem cały i zdrowy, no i udało mi się przywieź na święta rzeczy, które u nas były dostępne jedynie w Peweksie

No dobrze, ale to wszystko działo się 31 lat temu. Tamten niepokój był uzasadniony,  bo kraj znalazł się  nad przepaścią. Ale dziś kiedy zbliżają się święta w wolnej i demokratycznej Polsce, z marketami wypełnionymi przepychem, w kraju należącym do Wspólnoty Europejskiej, czego się bać, co wzbudza ponownie niepokój?   Dlaczego gdzieś tam w głębi duszy odzywa się znów alarmowy dzwon na trwogę?
Otóż to, byłoby cicho i bezstresowo, gdyby wyłączyć nasze media, nie ruszać się z domu i korzystać w spokoju z atmosfery zbliżających się świąt. A tymczasem ze wszystkich możliwych stron, gdzie się tylko nie odwrócić wieje grozą.
Czy powodem jest kryzys finansowy i gospodarczy kilku krajów Wspólnoty, którego skutki są już odczuwalne w sklepach i na rynku pracy?  Na pewno tak, ale nie jest to najważniejsze Znacznie bardziej przeraża mnie to, co się dzieje na scenie politycznej mojego kraju..

Właśnie dziś 13 grudnia tego roku w rzekomej stolicy „kondominium, zwanym III RP”, niezmordowany Prezes PiS z Ojcem Dyrektorem Radia Maryja organizują kolejne rozruchy polityczne. Tym razem w obronie zagrożonej wolności i niepodległości, zamierzają wyprowadzić na ulice tłumy wiernych i niezadowolonych z peletronami religujnymi, obrazami świętych, hasłami „Obudź się Polsko!” i patriotyczną pieśnią na ustach: „Ojczyznę, Wolność racz nam wrócić Panie !”

Do jakiego stopnia można ludzi opętać i otumanić, tego nie mogę pojąć.

Oto co na ten temat napisał dziennikarz „Gazety Wyborczej” Paweł Wroński w artykule „Stan wojenny 2012”:

Zwolennicy PiS 13 grudnia, w rocznicę stanu wojennego, pomaszerują pod hasłem "Wolność - Solidarność - Niepodległość". Będą demonstrować przeciwko prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu i premierowi Donaldowi Tuskowi. Za kilka lat pewnie młodzi ludzie wychowani na internecie i tabloidach dojdą do przekonania, że to oni wprowadzili stan wojenny…

Od dawna politycy PiS i wspierający ich publicyści usiłują nas przekonać, że dziś w Polsce panuje nowa wersja totalitaryzmu. Polską "pod butem Moskwy" rządzi "namiestnik Komorowski", jak mówi Jarosław Kaczyński. Jest nawet gorszy od Jaruzelskiego, ten przynajmniej otwarcie mówił o "braterskim sojuszu z ZSRR". Na dodatek premier Tusk chce nas sprzedać Niemcom. W Polsce niczym w stanie wojennym represjonowani są dziennikarze niepokorni i niezależna prasa - na przykład "Rzeczpospolita" i "Uważam Rze". Władza usiłuje pod pretekstem zagrożenia (zamach terrorystyczny czy język nienawiści) ograniczyć swobody obywatelskie - patriotycznych kibiców czy narodowców.
Czym w oczach młodych ludzi, dla których grudzień 1981 roku jest równie odległy jak wojny punickie, stan wojenny różni się od obecnego reżimu? Po cóż zwalczać starego, schorowanego generała, skoro w Pałacu Prezydenckim i w budynku URM urzędują wrogowie wolności pełni sił witalnych, mający poparcie mediów "mętnego nurtu"?


Robienie ludziom wody z mózgu i posługiwanie się fałszywymi historycznymi analogiami ma swoje konsekwencje. Ktoś złośliwy mógłby zadać pytanie, czy przypadkiem po latach idee Jarosława Kaczyńskiego i PiS niepokojąco nie zbliżyły się do pomysłów schyłkowego komunizmu, którego Jaruzelski bronił?...



Ktoś w końcu zada dziecinne pytanie: Po co była "Solidarność", po co ofiara górników z Wujka, po co Jan Paweł II chciał "odmienić oblicze tej ziemi"? Jeden z przywódców dawnej "Solidarności" Władysław Frasyniuk powiedział, że Kaczyński bardziej skłócił Polaków niż Jaruzelski. Jest gorzej, swoimi działaniami wprowadza zupełny zamęt pojęciowy. Za kilka lat nikt już nie będzie wiedział, kto stał tu, gdzie stał, a gdzie stało ZOMO. Generale Jaruzelski, ty słyszysz chichot historii?

Przytoczyłem fragmenty artykułu, który warto przeczytać w całości, choć być może lepiej dać sobie spokój. Obserwacja na co dzień tego co się dzieje w polityce powoduje dostateczną frustrację. Wszystkie  nadzieje związane z „Solidarnością”,  marzenia o tym, że tak jak wtedy, gdy zrodził się ten ruch, będziemy razem wspólnie, w zgodzie i harmonii budować nowy dom, prysły jak „bańka mydlana”. Czy my Polacy rzeczywiście nie potrafimy się rządzić ? Czy  nie jesteśmy w stanie przewidzieć, że to co czynimy może nas doprowadzić znów do katastrofy?

To przykre, że w taki dzień jak 13 grudnia Polacy „ostrzą kosy” jedni przeciwko drugim, a dziennikarz ważnej gazety pisze z przekąsem o nowym stanie wojennym 2012 roku. Czy dla zwykłych, prostych ludzi w Polsce nie jest to niepokojące? Co przyniesie ze sobą dzisiejszy dzień? Co dalej?


5 komentarzy:

  1. A w mojej opinii już sam fakt, że wszystko żywe jest do teraz świadczy kolejny raz o wychodzeniu pryszcza spod pudru, którego po dwóch dekadach nie nadąża się lub nie da dostarczyć w wystarczających ilościach, pomimo potu na Czerskiej. Polska nie jest ani demokratyczna, ani wolna a cała sytuacja nie zmieni się ani na jotę po ponownym dojściu do władzy różnej maści prezesów czy dyrektorów. Jeżeli czuję bat na plecach to nie ma znaczenia, czy bije tuski, ruski, toruński czy modny od wielu lat niebieski. Chwała Panu, że na razie tylko rabują a jeszcze nie zabijają, chociaż historia kołem się toczy a procesy przebiegają całymi latami.

    PRECZ Z KOMUNĄ niezależnie od kierunku napływu, koloru flagi czy umieszczonego emblematu!

    P z W !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze pozwolę sobie wtrącić trzy grosze. Świadectwem na "koło historii" są nawet Pańskie słowa:
      "No dobrze, ale to wszystko działo się 31 lat temu. Tamten niepokój był uzasadniony, bo kraj znalazł się nad przepaścią. Ale dziś kiedy zbliżają się święta w wolnej i demokratycznej Polsce, z marketami wypełnionymi przepychem, w kraju należącym do Wspólnoty Europejskiej, czego się bać, co wzbudza ponownie niepokój? Dlaczego gdzieś tam w głębi duszy odzywa się znów alarmowy dzwon na trwogę?"

      Wystarczy jedynie zmodyfikować lata, "wolną i demokratyczną" zamienić na socjalistyczną, markety na sklepy, WE na ZSRR... i wracamy tam, gdzie już byliśmy. A za kolejne 30-40 lat to samo będą pisali o nas. Obawiam się, że spod tego jarzma już nigdy nie wyskoczymy.

      Usuń
  2. Dziwnym zbiegiem okoliczności,ja również byłem za granicą tuż przed"stanem wojennym".Kraj w którym gościłem to była Francja.Też miałem propozycje pozostania,a gdy odmawiałem Francuzi i Polacy kręcili ze zdziwieniem głowami.Też wiozłem kawę,pomarańcze i prezenty na Święta B.N.Najbardziej przerażony byłem,gdy wracając pociąg zatrzymał się w Berlinie w miejscu gdzie przebiegał"mur berliński",ale nie było mi dane przyjrzeć się tej historycznej już dziś budowli gdyż do przedziału wpadła banda polskich celników,zachowywali się po chamsku i bezczelnie.Myślałem,że wrócę do domu z pustymi rękoma,ale jakież było moje zdziwienie gdy celnicy byli zainteresowani głównie pasażerami bez bagażu.W przedziale siedziała młoda kobieta z koszyczkiem wiklinowym,wyszła z celnikami i już nie wróciła.
    A jeśli chodzi o dzisiejszy Pana post oraz komentarz PzW,to uważam,że wielki czas na opamiętanie się naszych"elit"póki nie jest za późno.Zastanawia mnie bierność Kościoła,czyżby dla hierarchów kościelnych liczył się tylko majątek a nie dobro Ojczyzny.
    Na Św.Mikołaja nie otrzymałem"barwnych fotografii"lecz jak zawsze kilka interesujących książek.Właśnie czytam jedną z nich,bardzo aktualna na dzień dzisiejszy,powinien przeczytać ją każdy Polak."BOŻE IGRZYSKO"Normana Daviesa.Książkę czyta się jak powieść.Jestem właśnie na etapie rozdziału X"ANARCHIA-DEMOKRACJA SZLACHECKA".Rozdział ten może być doskonałym porównaniem ówczesnej sytuacji w Rzeczypospolitej do sytuacji jaką mamy obecnie.W epoce oświecenia słowa"anarchie"używano jako obraźliwego epitetu równoznacznego z chaosem i terrorem,a Rzeczpospospolita była pośmiewiskiem dla pruskich i rosyjskich zaborców.
    "Nierządem Polska stoi". Niech te słowa będą ostrzeżeniem dla naszych polityków,i obyśmy znów się nie stali pośmiewiskiem dla naszych ekspansywnych sąsiadów,którym polski chaos zawsze jest bardzo"na rękę".

    "Budowałem na piasku
    I zawaliło się.
    Budowałem na skale
    I zawaliło się.
    Teraz budując zacznę
    Od dymu z komina."
    L.Staff.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za te refleksje, choć jeszcze bardziej pesymistyczne niż moje. Nie zgadzam się z tym twierdzeniem, ze nie jesteśmy obecnie wolnym i demokratycznym krajem, natomiast uważam, że obecna ordynacje wyborcza preferuje partyjniactwo w najgorszym, prawie że komunistycznym wydaniu.Efekty tego są widoczne w toczącej się wojnie politycznej w sejmie i w mediach. Odnośnie "kola historii" mój niepokój budzi właśnie to, że może ono się odwrócić tak jak to miało miejsce pod koniec XVIII wieku. Znając historię twierdzę, że jesteśmy w podobnej sytuacji. Ale nie czas i miejsce by o tym więcej pisać. Pozdrawiam !.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja poprzednia uwaga dotyczy tego co napisał PzW. Gdy ją pisałem nie znałem jeszcze komentarza Henryka.Jego opinie podzielam w całej rozciągłości, także co do znakomitej książki Normana Daviesa, o której pisałem swego czasu w moim blogu. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń