Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 6 czerwca 2018

Piszę więc jestem



Motto:
Minęło 6 lat od mojego pojawienia się na stronie blogowej – tu jest mój dom.

Jeżeli możecie nie pisać, nie piszcie, mawiał do młodych adeptów literatury radziecki pisarz Maksym Gorki. Sam nie mógł nie pisać, czego potwierdzeniem jest obfita półka jego dzieł, na czele ze słynną propagandową powieścią „Matka”. Maksym Gorki miał rację suponując, że sztuka pisania ma swoje źródła i w głowie, i w sercu, że powinna ona być tak samo konieczna dla pisarza jak dla każdego człowieka powietrze i pokarm.

Przekonuję się coraz częściej, że nie mogę żyć bez pisania, choć zdaję sobie sprawę z tego, że prawdziwym pisarzem nie byłem i nie jestem. Wiem też że nim nie będę, bo na to jestem za stary. Moje próby literackie mieszczą się w kategorii publicystyki, a takich jak ja publicystów z Bożej łaski jest teraz krocie. Widać ich w internecie, a listy blogerów są obfite jak tegoroczne zbiory truskawek i to wcale nie z powodu korzystnej koniunktury, ale z tej racji, że do spożywania truskawek nikogo nie trzeba szczególnie namawiać. Nieco gorzej jest z pozyskaniem odbiorców krótkich z zasady postów blogowych okraszonych kolorowymi fotkami. Po prostu czytanie, zwłaszcza wśród ludzi młodych, staje się przeżytkiem wobec zmieniającej się jak w kalejdoskopie technologii cyfrowej, a tzw. świat wirtualny, video-foniczny, zawładnął bezwzględnie percepcją współczesnego człowieka, tak jak ongiś z końcem średniowiecza stało się z wynalazkiem druku przez Jana Gutenberga.

Dochodzę do wniosku że już dziś nie byłbym dobrym nauczycielem, choć jest to mój zawód wyuczony i sprawdzony w praktyce ponad trzydziestu lat bycia belfrem w szkole podstawowej, a potem średniej. Ale działo się to ćwierć wieku temu. Okazuje się, że już wkrótce zarówno nowy elementarz napiętnowany przez duchownych ekspertów jako mało katolicki, jak również wszystkie inne papierowe podręczniki, staną się stosem makulatury, a ich miejsce zajmie nowa technologia e-podręcznika w nowej cyfrowej szkole.

Mamy dziś w Rzeczpospolitej rzekomo wyzwolonej z komunizmu zupełnie inną niż w PRL-u rzeczywistość. Byłoby o czym pisać jak bardzo nasze życie uległo zmianie. Widać to bardzo wyraźnie w polityce, a także środkach przekazu. Mam na uwadze nie tylko postęp techniczny, faktyczną rewolucję w elektronice i to wszystko, co się wiąże z szeroko pojmowaną produkcją. Interesują mnie bardziej jako humanistę zmiany w naszej świadomości, w sferze kultury i życia społecznego.

Dzieją się rzeczy obok których nie można przechodzić obojętnie i choć wydawałoby się, że nad literaturą współczesną wisi klątwa, bo wciąż nie mamy dobrych powieści mierzących się z Marcem, Grudniem, Solidarnością oraz tym, co teraz wyczyniają PiS-owscy apologeci „dobrej zmiany”, aż tu nagle „szast -  prast”, wszystko się odmieniło. Ukazały się właśnie trzy powieści, które powstać by nie mogły, gdyby PiS nie doszło do władzy. To książki opowiadające o tym, czego w ostatnich latach doświadczyliśmy, a zarazem snujące proroctwa, jak to wszystko może się skończyć. Mówię tu o powieściach „Blask” Eustachego Rylskiego, „Pokraj” Andrzeja Saramonowicza i „Siwy dym albo pięć cywilizowanych plemion” Ziemowita Szczerka. Książki te to stylistyczne pomieszanie slangu, mowy urzędowej, anglicyzmów i archaizmów, patosu mowy kościelnej i żargonu telewizyjno-reklamowego. Świadczą o rozpadzie hierarchii wartości, a zarazem wspólnoty narodowościowej, o degrengoladzie politycznej, moralnej i społecznej.

O tym wszystkim staram się  pisać jak najczęściej w moim sztambuchu, zwanym obecnie blogiem. Wiem, że jestem blogerem „podwórkowym”. Zainteresowanie moim blogiem ogranicza się do wąskiej grupy bliskich mi osób, a od czasu do czasu ich ilość urasta do rozmiarów, które są dla mnie zaskoczeniem. Cieszę się, że mam miesięcznie ok. 10 tysięcy kliknięć i że przez 6 lat prowadzenia blogu liczba tych kliknięć urosła do 650 tysięcy. Czy to dużo, czy mało, nie potrafię powiedzieć. Nie próbowałem nawet się tym zainteresować. Wiem, że są blogerzy o skali krajowej, że są tacy którzy biją rekordy czytelności.

Od samego początku nastawiłem się na pozyskanie Czytelników wśród moich znajomych, zwłaszcza że krąg tematyczny blogu dotyczy głównie regionu wałbrzyskiego. Mój blog jest blogiem lokalnym. Nie robiłem wokół niego żadnej reklamy, nie próbowałem pozyskiwać Czytelników z „dalekiego świata”. Cieszę się, że mam również takich odbiorców i że są to osoby nietuzinkowe. To dla mnie szczególnie ważne i cenne, że nie pozyskiwałem Czytelników za pomocą akcji promocyjnych i reklam, ani też nie próbowałem w ten sposób pozyskiwać środków finansowych. Moja zabawa w pisanie zarówno w blogu jak w innych mediach jest całkowicie bezinteresowna. Robię to za darmo, bo traktuję to jako pożyteczne wypełnienie wolnego czasu na emeryturze. Mam satysfakcję, że mogę robić to co lubię, a nie tylko to, co muszę.

Reklamy są perfidną mistyfikacją, nie zawsze okłamywaniem, ale zawsze uwodzeniem. To co w nich oglądamy jest oczywiście sytuacją surrealistyczną, wynajmowani „aktorzy”  w reklamach robią miny i  plotą brednie, które narzuca im dział marketingu. Ale to nie reklamy są głównym czynnikiem ogłupiającym w naszej rzeczywistości, bo dochodzi do tego szkoła, Kościół katolicki, media. Reklamy są najbardziej spektakularnym przykładem tego, jak łatwo zrobić prostemu „zjadaczowi chleba” przysłowiową „wodę z mózgu”.

Dlatego nie cierpię reklam. Jeśli tylko pojawiają się na ekranie używam pilota z przyciskiem – stop !

PiS-owska „dobra zmiana” spowodowała to, że w ogóle nie oglądam telewizji. O tym co się tam wyprawia dowiaduję się na portalach internetowych i stąd wiem, że zrobiłem dobrze.  TVP Kurskiego stała się tak samo jak  TVP w PRL-u fabryką kłamstwa. Czekam kiedy się spełni stara maksyma: kto czym wojuje, od tego ginie.

Ale już dość pesymizmu, przecież mamy „na szczęście” jeszcze czym się pocieszyć. W promieniach słonecznych tej Wiosny uwierzmy, że będzie lepiej, a przynajmniej tak samo jak we wróżbach katarynki z wiersza wielkiego maga Konstantego  Ildefonsa Gałczyńskiego. Przypominam ten wiesz moim wiernym Czytelnikom na podtrzymanie dobrego nastroju. I bardzo proszę nie wyciągajcie z tego wiersza w stosunku do mnie żadnych analogii :

Kataryniarz
(kręcąc korbą i przemawiając do katarynki)

Lekarstwo na moją biedę,
ty moje grające serce!
Kręcę cię jak niejeden
poeta swoje wiersze.

Dzieciom, wariatom w obłokach
ileż radości przyczyniasz,
O, jakże mam cię nie kochać,
ostatni kataryniarz.

Papuga nad piszczałkami
jak subiekt w obłędnym sklepie,
wróżby sprzedaje gapiom,
że jutro będzie lepiej.

Wiadomo ludziom potrzeba
trochę bengalskich ogni,
z papugi mam trochę chleba,
więc wołam: - Lora, ciągnij!

Lora radośnie wrzeszczy
głosem Elżbiety Drużbackiej.
lecz któż jestem ja? Tyci świerszczyk
w szczelinach cywilizacji.

Świerszczykowi przyśnił  się Boy-Żeleński i jakby to było na jawie usłyszał jego przesłanie:

Oj Mi- , oj Mi-, oj Mi -chalik,
powiedz mi chłopie, czyś ty się wścik,
zamiast podłogi szorować, 
chcesz na Parnasie buszować?

Fascynują cię Muzy
zamiast pokój odkurzyć,
wznosisz swe oczy ku górze
i ślęczysz przy klawiaturze?

A czas jak rzeka płynie,
co widać po twojej łysinie.

Mój pomysł nie jest nowy,
masz obok ogródek działkowy,
weź w ręce łopatę i gracę,
od razu będzie inaczej -

- zobaczysz efekty swej pracy !


Tak jest. Przedwczoraj trochę popadało, na ogródku zielono i kwieciście. Trawka rośnie, grządki wołają: plew mnie. Wystarczy troszkę wysiłku fizycznego, a efekty pracy będą widoczne jak na dłoni.

Przywołuję zawsze dobre i aktualne hasło reklamowe PRL; Do roboty !

A pisanie lub czytanie zostawmy na potem.

Fot. Zbigniew Dawidowicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz