Z wiejskiej szkoły powszechnej w
gęsto zabudowanej, murowanej poniemieckiej wsi na Ziemiach Odzyskanych
zapamiętałem niewiele, ale w oczach mam obraz niedużej kolorowej mapy Polski na
lekcjach geografii. Okrągła, wyraźnie zarysowana granicami, nieregularna bryła
Polski, wydawała się całkiem naturalna, oczywista. Na północy Morze Bałtyckie,
do którego wpadają dwie największe rzeki Wisła i Odra. Dalej na południe obszar
pojezierzy, upstrzony licznymi jeziorami, jeszcze dalej równiny i wyżyny
środkowej Polski, no i wreszcie przedgórza i wysokie góry Sudetów i Karpat.
„Piękna nasza Polska cała, hojna, żyzna i niemała”, gdzieś mi się plącze
fragmencik patriotycznego wiersza.
Ale z tej pierwszej mapy
zawieszanej na tablicy szkolnej zapamiętałem do dziś rzucające się w jej
legendzie trochę jakby obco brzmiące nazwisko
- Eugeniusz Romer. „Mapa
Polski Eugeniusza Romera” – ten wyodrębniony tłustym drukiem napis głęboko
wrył się w mojej pamięci. Nie wiedziałem wtedy co to znaczy, nie miałem pojęcia
o kartografii, dlaczego zamieszczono na mapie to nazwisko.
W szkole średniej dowiedziałem
się coś niecoś o trudnej sztuce kartografii, była też mowa o Eugeniuszu
Romerze, wielkim polskim uczonym, któremu zawdzięczamy mapy dzisiejszej Polski.
Minęło sporo czasu i nie pamiętam
już jakim sposobem stałem się posiadaczem książki z 1985 roku, wydanej przez
„Czytelnika” w Warszawie, „Geograf
trzech epok” Edmunda Romera. Autorem książki, jak się okazało jest syn Eugeniusza Romera, a jest to książka
biograficzna poświęcona jego ojcu, wybitnemu polskiemu geografowi, na którego
atlasie kształciło się kilka pokoleń Polaków, ale który sam pozostał postacią
stosunkowo mało znaną, choć mógłby się stać modelowym wzorem najwyższego
autorytetu uczonego i patrioty o wielkich zasługach dla odzyskania
niepodległości Polski.
Z książki poznajemy sylwetkę
sławnego uczonego i wielkiego Polaka, ale bardzo prywatnie, domowo, z rodzinnym
ciepłem. Ta barwna kronika rodzinna, napisana z werwą i humorem, z gawędziarską
zaciętością, utrwala ślady dawno minionej epoki, przywraca pamięć o szczegółach
życia człowieka, którego tytaniczna
praca i osiągnięcia naukowe, a zarazem zasługi dla odzyskania niepodległości i
budowania zrębów niepodległego bytu ojczyzny zasługują na najwyższy podziw i
uznanie.
Pierwsze zetknięcie się z
książką, to był wstrząs. Fascynacja, entuzjazm i wzruszenie. Pojawiły się
nieznane mi dotąd sentymenty do tak emocjonalnie namalowanego miasta rodzinnego
Romerów - Lwowa, w obronie którego w listopadzie1918
wybuchło powstanie ludności polskiej (w tym „Orląt Polskich”) zakończone
sukcesem – włączeniem Lwowa do rodzącego się państwa polskiego. Ale potem
wybuchła kolejna wojna światowa w 1939 roku, a po jej zakończeniu nie udało się
już uratować Lwowa. Eugeniusz Romer, który jako wybitny geograf i twórca map
Polski osobiście uczestniczył w Konferencji Pokojowej w Paryżu w 1918 roku, to
co się stało z jego rodzinnym miastem Lwowem w 1945 roku po II wojnie traktował
jako stalinowską represję wobec narodu polskiego. Nie mógł się z tym pogodzić
jako najlepszy znawca problemów etniczno-narodowościowych, które leżały u
podstaw tworzenia map i atlasów Polski międzywojennej.
Do książki o Eugeniuszu Romerze
wracam często. Zamieszczony w niej na końcu książki osobiście napisany przez
uczonego życiorys budzi moje zdumienie. Jak można było w jednym życiu zmieścić
tak wiele osiągnięć. Tego się nie da streścić. Podróże naukowe niemal po całym
świecie, tytuły i honory, złote medale największych uczelni światowych, niezliczona
ilość dzieł naukowych, map, atlasów. Działalność społeczna, konferencje,
odczyty, przemówienia. Spuścizna literacka, m. in. pamiętniki duchowe „Felix
culpa”, jak to sam nazwał. I to co budzi najwyższy szacunek -
wierność swojej ojczyźnie, bezwzględna, nieprzemijająca, stała.
Zastanawiałem się nad tym często,
co się dzieje z Polską? Dlaczego tak wspaniali ludzie, o tak ogromnym dorobku
naukowym i takich postawach etycznych pozostają w cieniu. Eugeniusz Romer nie
jest tutaj wyjątkiem.
Dlaczego nie wskrzeszamy ich
pamięci, dlaczego nie uczymy o nich w szkole, nie stawiamy im pomników.
Dlaczego milczą o nich media, natomiast od rana do wieczora najważniejszym
przedmiotem ich zainteresowania jest jak się ubrała i co powiedziała Doda
-Elektroda.
A może to i lepiej. Co się dzieje
z autorytetami w naszym kraju obserwujemy na przykładzie cynicznej gry
politycznej z teczką „Bolka”. A potem się dziwimy, że brakuje nam autorytetów.
Nie zgadzam się z Panem, że o takich ludziach jak Romer i inni powinno się uczyć w szkole, stawiać im pomniki i prawie ich czcić, bo dzisiejszą młodzież to nudzi,nie są przyzwyczajeni do gromadzenia encyklopedycznych wiadomości, które mogą błyskawicznie zdobyć klikając w klawiaturę.Oszczędzają czas na walkę o byt,co nie wyklucza ich zaangażowania w sprawy dla Polski istotne.Uważam,że mamy sporo mądrej młodzieży,czego dowodem są wynalazki przez nich dokonywane.Wygrywamy w międzynarodowych konkursach z takimi potęgami jak USA,Japonia,Chiny i to brzmi optymistycznie.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńByć może nie mam racji, ale myślę, że mimo rozwoju techniki, młodzi ludzie tak samo jak dawniej potrzebują wzorów do naśladowania, potrzebuja autorytetów i to nie tylko w świecie rozrywki. Nie tylko rodzice i szkoła, ale cały świat medialny powinni je wskazywać i promować. To jest fundament patriotycznego wychowania. Gdyby tego nie było w przeszłości Polski rozbiorowej - nie bylibyśmy dzisiaj Polską. To nie prawda, że dzisiejsza młodzież żyje wyłącznie w świecie wirtualnym i nie poszukuje wzorów ideowych. Najgorzej jest wtedy, gdy z różnych powodów, najczęściej politycznych, potrafimy je skompromitować.
Usuń"Mapa,to książka,którą można czytać bez końca.Gdyby pozwolono mi zabrać na wieczność jedną książkę,wybrałbym atlas z"wszwarcowaną"setką kątów najdroższych."(M.Wańkowicz)
OdpowiedzUsuńPoniedziałek!Ale jedyny taki raz na cztery lata:)
Cieszmy się dniem przestępnym,bowiem jest to wyjątkowa data!
Nie należy wierzyć w żadne zabobony,przez które to,matki się denerwują się i aby uniknąć tej daty,próbują urodzić wcześniej lub później.
Celowo fałszują metryki.
"Skoczków"-tak się nazywa urodzonych 29 lutego,jest na świecie ok.5 mln
Luty
Spacerował lasem luty,w torbie niósł trzydzieści dni.
Lecz mu śnieg przemoczył buty,więc był luty bardzo zły.
Idzie lasem,wkoło cisza,przecież wiele zwierząt śpi...
Wtem przystanął,bo usłyszał:"Zapraszamy dziś do gry!
Tu warcaby,a tam szachy,w karty gramy całą noc.
Zimę prześpią patałachy,nie śpi przecież zwierząt moc:
Wydry,lisy i zające,dziki,sarny,ptaków gros,
Zwierząt wkoło tu tysiące,siadaj z nami,ciesz się grą!"
I tak usiadł biedny luty,lecz mu kiepsko karta szła,
Przegrał najpierw swoje buty,potem przegrał dni aż dwa.
"Jak to,dni dwadzieścia osiem?Wszyscy będą ze mnie drwić..."
Po czerwonym z mrozu nosie,popłynęły gorzkie łzy.
Widzi sowa to uszata,co wygrała oba dni.
"Mogę raz na cztery lata,jeden dzionek oddać ci."
"Będę,boś jest dobra taka,dni dwadzieścia dziewięć miał."
Mniej już smutny,na bosaka,odszedł luty w siną dal.(Borówka)
ppl.ug/o9q49OJucVM
Pozdrawiam.
Właśnie z synem 'odkrylismy' Eugeniusza Romera i szukamy na jego temat informacji. Niezwykły człowiek, niezwykła rodzina.
OdpowiedzUsuńPodobno uczył swoje dzieci w domu - wielka radość, bo my też!
Niech żyje edukacja domowa! :)Dzięki niej odkrywamy wspaniałe rzeczy, wspaniałych ludzi.