Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 15 lutego 2016

O niezwykłym pamiętniku niezwykłej autorki

Sala Maksymiliana na zamku Książ


Myślę że warto podzielić się z Czytelnikami mojego blogu refleksjami jakie nasunęły mi się po przeczytaniu  wyjątkowej książki.

Nosi tytuł - „Lepiej przemilczeć”. To książka która może zachwycać, ale też zdumiewać. W najwyśmienitszych snach o życiu arystokracji nie byłem w stanie wyobrazić sobie tego, o czym opowiada w swym pamiętniku tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, jego autorka. A jest nią walijska „Stokrtotka”, księżna Daisy von Pless, żona Hansa Heinricha XV Hochberga, ostatniego z właścicieli książańskiego pałacu.

księżna Daisy von Pless

„Pamiętnik” jest po prostu skrupulatnym rejestrem setek, a może nawet tysięcy podróży po Europie i świecie, nieustannych wizyt na cesarskich, królewskich i magnackich dworach, wykwintnych przyjęć i bali, mnóstwa polowań, regat żeglarskich, wyścigów, na koniec imprez dobroczynnych, ale te ostatnie już tu na miejscu w Książu, Szczawnie-Zdroju, Wałbrzychu, bo obdarowywanie ubogich i ułomnych osób sprawiało księżnej Daisy dużą satysfakcję i przyjemność. Ale każde z tych zdarzeń wzbogacone jest w odautorskie komentarze i mądre refleksje świadczące wymownie o tym, że była ona kobietą nieprzeciętną.

Na kartach książki przewija się liczna plejada najważniejszych ludzi ówczesnej Europy, a nawet i z innych kontynentów, tych wszystkich którzy czynnie uczestniczyli w europejskim życiu wyższych sfer, a udział w tym życiu był filarem arystokratycznego konwenansu. W pamiętnikach Daisy von Pless możemy odnaleźć wzmianki o nieomal wszystkich liczących się w świecie arystokratycznym i dyplomatycznym osobach, nie licząc dworów monarszych, na czele z ich głowami. Oczywiście prym wiodą dwory angielskie, niemiecko - pruskie, austriackie, francuskie, rosyjskie. Dla mniej wytrawnego czytelnika po prostu dwoi się w głowie od nazwisk, tytułów, powinowactw, zwłaszcza gdy korzystamy z pedantycznie sporządzonych przypisów.

Daisy jest osobą, która nigdzie nie może dłużej zagrzać miejsca. Gdyby sporządzić skrupulatnie harmonogram jej wojaży z każdego roku począwszy od 1902 do 1910, to uzbierałoby się na same podróże tysiące kilometrów i setki miejsc pobytu. Nie mówię o przyjęciach, balach, polowaniach, spotkaniach towarzyskich. Europę zjeździła Daisy wzdłuż i wszerz. Wszędzie gdzie się znalazła starała się jak najwięcej zwiedzić i zobaczyć. Oto fragment jej pamiętnika z 9 października  1905 roku:

„Przez ostatnich kilka dni widziałam więcej Berlina, niż kiedykolwiek przedtem. Odwiedziłam kilka cudownych galerii z obrazami; podziwiałam Rubensa o wiele piękniejszego od jego płócien w Galerii Drezdeńskiej. Zatelegrafowałam do Eulenburga po specjalne pozwolenie na zwiedzanie Pałaców Królewskich: Pałacu w Berlinie (nigdy nie oglądałam jego sypialni), Charlottenburga, Nowego Pałacu, Pałacu Miejskiego oraz Sans Souci w Poczdamie. Wszędzie, podejmowani przez królewskich „zarządców”, spędzaliśmy przyjemnie czas”.

Dopiero po 1910 roku następuje regres w światowym życiu Daisy, a jest to skutkiem zmęczenia przychodzącego z wiekiem,  pogarszającej się sytuacji rodzinnej, a także politycznej przed I wojną światową.

Uwagę Czytelników chcę dzisiaj skupić na wydarzeniu z roku 1905, bowiem ilustruje ono dość wyraźnie stosunek księżnej Daisy do Polaków.

Otóż pod koniec października tego roku Daisy wybrała się do Łańcuta na zaproszenie hrabiny  Elżbiety Potockiej. Po drodze zatrzymała się w swoim drugim pałacu, w Pszczynie.
Zamek Pszczyński, jedna z rezydencji zamożnej rodziny Hochbergów, stał się na wiele lat domem dla Angielki, podobnie jak podwałbrzyski Książ. W latach przed I wojną światową, Daisy i jej mąż prowadzili wystawny styl życia pełen dworskich uroczystości, przyjęć, polowań i podróży po świecie. Zarówno Książ jak i Pszczyna były miejscem gościnnym, otwartym dla osób bliskich i znajomych. Wielu przyjaciół Daisy należących do rodzin królewskich i arystokracji europejskiej, włącznie z księżną Elżbietą Potocką (z domu Radziwiłł) – małżonką ordynata łańcuckiego Romana Potockiego, odwiedzało ją na Śląsku. Księżna Elżbieta Potocka (zwana Betką) znała osobiście wielu ludzi z kręgu Daisy.
Księżna Daisy tak oto relacjonuje w swojej książce wrażenia z pobytu, najpierw w Pszczynie, a następnie w Łańcucie:

„Oni tam bardzo mili i prawdziwie ich kocham, ale będąc Niemcami, nie wiedzą jak żyć... Vater zarządził specjalne strzelanie tylko dla mnie i dla siebie, aczkolwiek obecnych było na nim około tuzina Ober-Jagmeisters (nadleśniczych). Zostało tak starannie przygotowane, jakby było dla samego Cesarza. Odstrzeliliśmy dwieście zajęcy i parę innych zwierząt. Każdego ranka jeździłam konno z Anną, rozpędzając rumaki do szaleńczego galopu, z czego ona i  -  ku mojemu zdziwieniu – jadący za nami Ober-coś tam-rittmeister bardzo się cieszyli. Po drodze tutaj spędziłam noc w Solzie z Larischami. Robili wszystko by mnie zatrzymać, ale nie mogłam zostać, bo przyrzekłam stawić się w Łańcucie w oznaczonym dniu i nie chciałam zawiść uprzejmej Betki Potockiej, która odwiedza Książ każdego roku, podczas gdy ja byłam u niej ostatnim razem bardzo dawno temu z Shelagh i wujkiem Patem.
Abstrahując od wszystkiego innego, jest to naprawdę piękny dom ze ślicznymi przedmiotami i kwiatami. Niektórzy myślą, żę Polacy są prymitywni. Nie rozumiem dlaczego, ale tak jakoś się utarło na świecie. W rzeczywistości są błyskotliwi i inteligentni, z dobrą znajomością obcych  języków, a ich kobiety są jak Austriaczki tryskające życiem, ubrane w Paryżu i szeroko podróżujące. Łańcut jest zapełniony obrazami i porcelaną przywiezioną przez hrabinę Branicką, której rodzina miała powiązania z Marią Antoniną. Miejsce to jest cudownie utrzymane przez Betkę i jej męża, którzy posiadają zarówno dobry gust jak i pieniądze.
Polowaliśmy wczoraj i dzisiaj. Jest tu około dwunastu gości...”

Już ten drobny fragment z pamiętnika Daisy jest dowodem jej pozytywnego stosunku do Polaków, czego potwierdzenie znajdziemy w innych miejscach książki, a także w losach jej synów w czasach  II wojny światowej. W książce co rusz  znajdujemy przykłady wydawałoby się niebywałego przepychu i komfortu życia ówczesnej arystokracji, jak się okazuje nie tylko angielskiej lub niemieckiej, ale też i polskiej. Można by o nim powiedzieć - „życie jak w Madrycie”. To życie wymagało jednak ogromnego hartu i poświęcenia. Podróże wtedy były czasochłonne i męczące. Obowiązujące konwenanse życia dworskiego wymagały ustawicznej czujności i uwagi nad tym co się robi i mówi i cierpliwości w dotrzymywaniu towarzystwa. Mnóstwo czasu pochłaniały zakupy odzieży i strojów, do czego przywiązywano dużą wagę w kręgach towarzyskich. A w ogóle taki styl życia był niezwykle kosztowny. W miarę upływu lat Daisy coraz  wyraźniej  dostrzegała małostkowość i próżność życia arystokracji, niestety nie miała ani sił, ani możliwości, aby się z tego uwolnić.

Jest w książce Daisy na ten temat wiele zaskakujących spostrzeżeń i refleksji, ale by je poznać i docenić najlepiej zajrzeć do źródła.

Więcej szczegółów o książce i jej odbiorze – w kolejnym poście. Zapraszam !

6 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy jest Pamiętnik księżnej Daisy.Szczególnie interesujący jest pasus dot.Pałacu w Łańcucie-jego bogactwo oraz pozytywny stosunek Daisy do Polaków.Miło się czyta takie fragmenty,które mówią o tym,jak na świecie postrzegani są Polacy/początek XX w/.W Europie mówi się o nas jako ludziach prymitywnych. Tymczasem to ludzie błyskotliwi i inteligentni znający obce języki oraz posiadający dobry gust i znający się na modzie.Ciekawy jestem co dzisiaj powiedziałaby księżna Daisy gdyby np. została zaproszona na spotkanie z posłami partii rządzącej. Z pewnością miałaby inne zdanie o Polakach.Ale do rzeczy czyli "ad rem", czekam na kolejne fragmenty Pamiętnika Daisy i komentarze do niego mojego wspaniałego kolegi Staszka.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bronku, dzisiaj spotkanie z elegancją Beatki powaliłoby księżną Daisy z nóg. Nie darmo "nasza Premier" cieszy się sympatyczna ksywą - Broszka. Jeżdżąc po Polsce na spotkaniach przedwyborczych obiecała każdemu dziecku po pięć stów miesięcznie. Teraz okazało się, że brakuje pieniedzy dla każdego dziecka, bo zbyt drogo kosztowały broszki i podróże po kraju. Nie wytrzymał tego główny sponsor - SKOK, a co dopiero budżet państwa, tak sromotnie obciążąny przez polityków PO z powodu narad ośmiorniczkowych w ekskluzywnym lokalu "Sowy" . Ten epitet ekskuzywny używam tutaj ze względu na specjalistyczne wykorzystanie elektroniki w gastronomii. Nosi to spolszczoną nazwę - podsłuchy. Żyjemy Bronku w ciekawym kraju, choć wydaje mi się, że ten z pamiętników księżnej jest o niebo subtelniejszy.Dzisiaj Daisy gdyby spotkała staruszka Jarusia w kaszkiecie i obcisłej kurtce, to dałyby mu 100 euro w kieszeń, nie tak jak Lechu Wałęsa, który obdarował żebrzącą pod kościołem w Gdańsku biedaczkę okrągłą kwotą - 10 zł. polskich I to jest ta subtelna różnica pomiędzy tymi dwoma światami..

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. To ta półka-na której są królowie,prezydenci...i Beata Szydło:
    https://en.wikipedia.org/wiki/International_Visitor_Leadership_Program

    Czy to przypadek,ze premier Beata Szydło została premierem rządu?
    Premier B.Szydło jest absolwentką Szkoły Liderów przy amerykańskim
    Departamencie Stanu.Wytypowane osoby odbywają podróż do Stanów Zjednoczonych,gdzie biorą udział w specjalnie przygotowanych programach,które odpowiadają celom polityki zagranicznej USA.
    Premierami po Szkole Liderów byli K.Marcinkiewicz,E.Kopacz-zawiedli?
    Tą Akademię ukończył B.Komorowski-czy zawiódł oczekiwania brata zza oceanu?Tą Akademię D.Tusk,H.Suchocka,M.Rakowski.
    To szkolenie ma służyć amerykańskiej dyplomacji i realizować
    amerykańskie cele.60 lat trwa już to kształtowanie elit z innych krajów
    świata przez USA.Dotyczy ono także liderów na poziomie lokalnym.
    Nasze przyszłe elity wciąż tam są i Amerykanie wiedzą jak je ukształtować do swoich potrzeb.Kto myśli i ma trochę oleju w głowie,temu nie trzeba tłumaczyć...tak działa Ameryka,to jest wspólny
    interes,nie tajna operacja.

    Żeby nie było,że się czepiam ciągle premier Beaty Szydło-trochę sportu:))

    Powtórka po 33 latach,spektakularny rzut karny,dla jednych był to"rzut
    karny stulecia"dla innych"brak szacunku"dla przeciwnika-Celta Vigo.
    Piszą o Messim-"Geniusz"i"Arogancki milioner".
    www.youtube.com/watch?v=t4gMokokghM

    Ale nie Johan Cryuff jest wynalazcą"2-osobowego rzutu karnego"-był nim
    Rik Coppens.
    www.youtube.com/watch?v=hFk0xqO4VkU

    Oto kilku innych naśladowców:
    www.youtube.com/watch?v=qJvZbluaE38
    www.--------------------sMy_0ZMym1k
    www.--------------------rUtHlpt4Of0
    www.--------------------3eCypzxBhlE
    https://streamble.com/62m2

    Więcej TOLERANCJI bo skończymy tak:
    www.youtube.com/watch?v=FrjQrXc80cY
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak się okazuje amerykanska Szkoła Liderów nie wiele pomogła premier Szydło, w odpowiedzi na list trzech senatorów USA niepokojących się antydemokratycznymi poczynaniami rządu PiS, odpowiedziała w sposób arogancki i zarzuciła im brak znajomości rzeczy. Okazuje się, że mają oni swoich obserwatorów z USA w Polsce i dobrze wiedzą co się u nas dzieje. A ten list premier Szydło może nas duzo kosztować. To tak jakby mrówka ugryzła słonia.
      Ale dość poliryki. Znacznie ciekawsze są różnego rodzaju doniesienia ze świata sportu. Przyzwyczaiłem się do tego, że karnego strzela tylko jeden wyznaczony zawodnik. Teraz nastąpi jak sądzę seria pomysłów na urozmicenie tego fragmentu meczów. Pozdrawiam !

      Usuń
    2. Błądzić jest rzeczą ludzką,i ci trzej senatorowie zbłądzili.
      Tych trzech"twrdogłowych"skrytykowała ostro Polonia amerykańska.
      Nie zapominajmy,że w USA zbliżają się wybory prezydenckie,trwa ostra kampania i o głosy Polonii amerykańskiej zabiegają wszyscy kandydaci.Ci trzej"twardogłowi"skrytykowali także papieża Franciszka za jego"uściski"z Cyrylem.Ot sobaki!

      Odwieczny duch przyjaźni austriacko-niemieckiej wyparował!!
      Dlaczego?Niemcy w nocy podrzucają Austriakom uchodźców:))
      Austriacy biorą przykład z Orbana i stawiają płot i druty kolczaste.Podobno"niemiecka pani"mocno się rozgniewała decyzją
      z Wiednia.

      "A potem obudził się martwy w jakiejś odległej części kraju.
      Był człowiekiem silnej wiary!Dlaczego on?"
      O zmarłym(?)Antonio Scalia-sędzia Sądu Najwyższego.

      www.youtube.com/watch?v=e1Nokc4dqCI
      :)

      Usuń