Z dużym zainteresowaniem czytam o
tym, że książki są eliksirem dla mózgu. Nic tak jak książka nie potrafi ożywić
komórek mózgowych, bo tylko w trakcie czytania stają się one aktywne i
produktywne. To samo się dzieje z
naszymi mięśniami na lekcjach gimnastyki.
Ruch jest dla ciała zbawienny tak
samo jak dla umysłu czytanie. Taka jest konkluzja wynikająca z naukowych badaniach amerykańskich uczonych.
Czytanie, to fantastyczna
gimnastyka dla mózgu. Odświeżająca kąpiel dla szarych komórek. Nie bez powodu w
bibliotece w Aleksandrii widniały słowa "Książki to lekarstwo dla
umysłu", a - jak głosi legenda - słynna Szecherezada opowiadała swe
baśnie, by wyleczyć sułtana z depresji.
Najlepiej gdy czytamy książki z
wartką, wciągającą akcją. Jeśli czytaniu towarzyszą emocje, a w miarę rozwoju
zdarzeń stajemy się coraz wyraźniej jej uczestnikami, to nasz mózg jeszcze
mocniej odbiera sygnały i utrwala korzystne zmiany. Za każdym razem efekt jest
ten sam: podwyższona aktywność w korze skroniowej lewej półkuli mózgu, czyli w
części odpowiedzialnej za przetwarzanie i rozumienie komunikatów językowych.
Inaczej można by powiedzieć – stajemy się mądrzejsi.
Nie będę rozwijał wątku
opisującego badania naukowe na łamach pisma "Brain Connectivity",
jakie przeprowadzili specjaliści z Emory University w Atlancie w USA. Okazuje
się, że czytanie książek pobudza mózg do tego stopnia, że fikcyjną fabułę nasz
umysł traktuje jak prawdziwą. Co więcej, naukowcy wykryli, że ten stan
pobudzenia mózgu utrzymuje się nawet do pięciu dni po zakończonej lekturze, a
fabuła książki oddziałuje na nasz mózg przez dłuższy czas w całkiem fizyczny
sposób.
Nie są to pierwsze tego typu
badania. Z połączenia sił literaturoznawców i specjalistów od mózgu zaczyna
powstawać całkiem nowa dyscyplina nauki, którą można by nazwać "neurobiologią literatury". Próbuje
ona odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak bardzo wciągają nas historie innych
osób i dlaczego lubimy czytać książki czy oglądać filmy oparte na wymyślonych
przecież scenariuszach. Co jest dla nas w tym tak pociągającego? I czy warto
skłaniać ludzi do czytania czegoś więcej niż tylko newsów w internecie?
Otóż to, najlepszym bodźcem dla rozwoju mózgu jest związek uczuciowy
jaki tworzy się pomiędzy czytelnikiem, a bohaterami książki. Jest on nektarem
dla szarych komórek, ich katalizatorem.
W innych badaniach sprawdzano, jak
nasz mózg reaguje na poezję oraz jak metafory pobudzają pod naszą czaszką
rejony odpowiedzialne za przetwarzanie zmysłowe: słuchowe, wzrokowe, dotykowe.
Okazuje się, że to oddziaływanie
jest pozytywne, a metafory pobudzają zmysły, sprzyjają więc rozwojowi
umysłowemu i emocjonalnemu człowieka.
Wydaje się, że uczeni amerykańscy
nie odkryli nic nowego. To że czytanie książek rozwija intelektualnie człowieka
nie jest odkryciem czasów współczesnych. Ale eksperymenty naukowe w efekcie
których uzyskujemy potwierdzenie wyższości książek nad innymi mediami okazują
się ważne w sytuacji, gdy nasz świat realny został zawładnięty przez świat
wirtualny, a nowoczesne media na czele z internetem zdają się eliminować
książkę i uznawać ją za eksponat muzealny.
Książka broni się jak może. O tym
że nadal jest ważna świadczą księgarnie i biblioteki. Jak się okazuje ich rola
i znaczenie nie zmalały tak mocno, jak można się było tego spodziewać. Nie
maleje też pisanie książek. Wręcz odwrotnie. Takiego urodzaju wydawniczego jak
obecnie nie było nigdy dotąd na świecie.
Książka nadal jest miłym prezentem gwiazdkowym, a w naszych domach zajmuje
poczesne miejsce na ozdobnych półkach i regałach. Rzecz w tym, abyśmy
pamiętali, że książka nieczytana umiera,
zaś czytanie książek to nektar dla naszego mózgu.
Jest rzeczą oczywistą, że to co
piszę w moim blogu jest tylko namiastką książki. Blog tak samo jak gazeta po
przeczytaniu trafia do kosza. Dlatego staram się najciekawsze teksty
odrestaurować i utrwalić w formie książkowej. Jak dotąd udało mi się to zrobić
dla Głuszycy, Walimia i Jedliny-Zdroju, a ukoronowaniem mojej pasji twórczej
stała się duża książka o Wałbrzychu i
całej ziemi wałbrzyskiej zatytułowana „Wałbrzyskie powaby”. Dziś książka ta
stała się „białym krukiem”, a to dlatego że nie znalazła się na rynku
wydawniczym. Nie można jej było kupić w księgarni, natomiast była prezentem
rozdawanym przez prezydenta Wałbrzycha i starostę.
Ci co ją zdobyli w ten, czy inny
sposób mogą się czuć dzisiaj jakby trafili „szóstkę” w toto-lotka. Ja też się
czuję jak laureat gry losowej, bo udało mi się uratować trzy egzemplarze mojej
książki. Umieściłem je na najwyższej półce i chronię jak źrenicy oka.
Oczywiście czuję się fatalnie skoro nie mogę oferować Czytelnikom mojej książki jako znakomitej gimnastyki mózgu. Ale jest jej alter ego - mój blog dostępny o każdej porze dnia i nocy.
Oczywiście czuję się fatalnie skoro nie mogę oferować Czytelnikom mojej książki jako znakomitej gimnastyki mózgu. Ale jest jej alter ego - mój blog dostępny o każdej porze dnia i nocy.
A przecież czytanie mojego blogu, to
tak samo, jak codzienne zażywanie leków. Nie tylko amerykańscy, ale i polscy
uczeni na pewno są w stanie dowieść jak dobrym jest tego rodzaju lekarstwo dla
naszego umysłu. Najlepiej eksperymentować jego dobroczynne skutki na własnej skórze, trafniej byłoby powiedzieć
na własnej korze mózgowej. Potrzebna jest do tego dobra wola i determinacja. I
tak samo jak z gimnastyką - trzeba to
robić codziennie, a jeszcze lepiej dwa, trzy razy dziennie. Zapewniam, za
każdym razem będziemy sprawniejsi umysłowo. I o to chodzi.
Chętnie czytam Twój blog wtedy kiedy mam dostęp do internetuPonieważ korzystam z łącza stałego nie mam możliwości czytania poza moim miejscem zamieszkania.Ponadto cieszę się,że mam Twoją książkę "Wałbrzyskie powaby",bo mogę często do niej zaglądać, kiedy tylko mam wolną chwilę. Jestem bardzo aktywny,rower mam już przygotowany-czekam na cieplejsze dni.
OdpowiedzUsuńO tak czytanie to doskonała stymulacja dla mózgu. Pobudzanie neuronów do wysiłku powoduje, że długie lata będziemy w jakiej takiej intelektualnej formie. A poza tym czytanie uspakaja, wycisza, pomaga się odstresować… Po wieczornej porcji lektury w pięć minut zasypiam… Serdeczności przesyłam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Olimpii i Bronkowi za miłe komentarze. Cieszę się, że mam tak sympatycznych Czytelników. Zajrzałem do blogu Olimpii i wiem, że będę tam zaglądał często, bo jest wiele interesujących tematów i pieknie pisanych. Serdecznie pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa i serdecznie zapraszam na poczytanie :)
UsuńKiedyś byłam tzw. molem książkowym, bo czytanie było moją pasją i ucieczką od rzeczywistości,która wówczas była dla mnie niezbyt sprzyjająca.
OdpowiedzUsuńKiedyś dawno, dawno temu czytałam bez ładu i składu,co mi w ręce wpadło i to wbrew pozorom miało pozytywny skutek.Z biegiem lat nadal dużo książek "połykałam", ale tematycznie.Książka zawsze mi towarzyszyła i towarzyszy.bo jest niezastąpiona.Przepraszam, że skupiłam się na sobie,ale tak jakoś wyszło.Pozdrawiam.
Witam z podziękowaniem. Kopiuję Twoj tekst, jest doskonaly, przeczytam go w Klubie Literackim "Brzeg". Dziekuję za fotke, ktora jest pięknym wspomnieniem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńRomana Więczaszek (Duda z Gluszycy)
Dziękuję Zofio za cenne, bo właśnie osobiste refleksje dotyczące książki, a Romie z najsłynniejszego obecnie w kraju rodu Dudów za obietnicę poczytania mojego blogu o brzeskim klubie. Jestem pewien, że dzięki Tobie uda się parę osób zachęcić do bliższego kntaktu z książką.
OdpowiedzUsuń