Park Zdrojowy w Szczawnie |
O Szczawnie-Zdróju jest głośno w ostatnim czasie w
związku z planami lokalizacji na miejscu dawnego basenu kąpielowego nowej
inwestycji, która ma rzekomo służyć mieszkańcom zdroju, a zarazem przyczynić się do
poprawy komfortu przybywających tu kuracjuszy. Warto przy tej okazji powrócić
wspomnieniami do nie tak znów odległej przeszłości tego kurortu i odsłonić
omszałe karty historii.
Mamy w przeszłości regionu
wałbrzyskiego wiele tytułów do sławy. Szczególnie kwitnący w XIX wieku
szczawieński zdrój, który przyciągał jak magnes znamienitych ludzi z różnych
stron Europy i świata, w tym także możnych Sarmatów ze wszystkich trzech
zaborów, zapisał się w historii złotymi zgłoskami. Warto o tym wiedzieć, warto
się tym szczycić, bo nic tak nie nobilituje, nie tylko zresztą nas Polaków, jak
dobre wieści z czasów minionych. Aby nie być gołosłownym przytoczę parę
budzących dumę i podnoszących na duchu przykładów zapisanych w polskiej
literaturze.
„Piękności natury cisną się tam zewsząd do naszego oka. I pozazdrościć ludowi,
który tak czynnie, tak pracowicie, z takim przemysłem i wytrwaniem, korzystając
ze skarbów złożonych tam na ziemi i jej łonie, każdy załomek gruntu, każdą
dolinkę, którą zamieszkuje, stara się użyźnić, ulepszyć i ozdobić”.
Tak pisał o ziemi wałbrzyskiej w
eseju „Spotkanie w Salzbrunn” w 1872 roku niejaki Józef Korzeniowski, znany w naszej historii literatury twórca
głośnej powieści „ Kollokacja”.
Należy on do licznej plejady
polskich kuracjuszy - literatów,
działaczy, uczonych z drugiej polowy XIX wieku, dla której ówczesne
Szczawno-Zdrój stało się ulubionym miejscem spotkań i zachwytów. Łącząc
pożyteczne z przyjemnym, przyjeżdżali tu całymi zastępami dla poprawy zdrowia,
ale i dla komfortu przebywania w bliskim kontakcie z pięknem przyrody i nowoczesnymi
jak na owe czasy urządzeniami uzdrowiska.
Pisał o tym z wielkim przejęciem
nieodżałowany mieszkaniec Szczawna, jego miłośnik i adorator, dr Alfons Szyperski w książce ”Polacy w
dawnym Szczawnie i Starym Zdroju”:
„Do Szczawna tej „Doliny Józefata”,
jak ją nazwał H. Cegielski, jakby na zew trąby anielskiej ściągali pielgrzymi z
bliska i daleka, z Prus, Polski, Rosji, Austrii, Rumunii, Holandii, Palestyny,
obu Ameryk, ciągnęli pod Chełmiec jak do góry Mahometa – królowie, dygnitarze
świeccy i duchowni, artyści, magnaci, szlachta i mieszczanie, wojskowi
najwyższej rangi i studenci, działacze i poeci”.
I wymienia Szyperski co
zacniejsze nazwiska znanych Polaków, którzy zapisali się w sanatoryjnych księgach pacjentów,
pozostawiając w ten sposób trwały, niezbywalny ślad swej bytności w
szczawieńskim kurorcie.
Taką osobistością był właśnie Hipolit Cegielski, młody filolog i
dziennikarz z Poznania, późniejszy przemysłowiec, opisujący swe dobre wrażenia
z pobytu „u tutejszych wód” w poznańskim
„Tygodniku Literackim”:
„Filozofowie i chłopki,
generałowie i prości, katolicy i żydzi, starzy i młodzi, płeć piękna i męska,
wszystko to z wiarą podawało szklanki, a czworga ludzi z małej studzienki
czerpiąc obficie wszystkim nalewało zdrowie”.
Z własną służbą i zaprzęgiem
przybywały do Salzbrunn rodziny książąt Sanguszków z Tarnowa,
Sułkowskich z Rydzyny, Radziwiłłów, Lubomirskich, Czartoryskich. A powozy
hrabiowskie roiły się na głównym trakcie szczawieńskim jak w jego rzeczułce
pstrągi. Księgi ewidencyjne pęczniały od „grafów”, zwłaszcza szlagoneria
wielkopolska upodobała sobie kąpielisko pod Chełmcem. Również z własnym
ekwipażem i fraucymerem wylądowała tu wojewodzina warszawska i literatka, Anna Nakwaska. Lubiła ona piesze
spacery, by podziwiać piękno przyrody. Oto co napisała w warszawskim
„Pielgrzymie” o zamku Stary Książ i Szczawnie:
„Średniowieczny zameczek na
stromej górze wśród lasu się wznoszący przedstawia nam obraz najwierniejszy
ówczesnych zwyczajów. W sieni zastaliśmy młodą rumianą Ślązaczkę w skrzydlatym czepku
i kusej odzieży, która z pękiem kluczy w ręku za cicerone służyć nam się
ofiarowała.”… A dalej:
„Szczawno jest jeszcze w
młodocianym rozkwicie. Jak szybkie postępy miejsce to od swego odkrycia
uczyniło, świadczą piękna jego do spacerów galeria, salony, mnóstwo sklepów,
domów dość wygodnych, znaczna liczba i piękne po górze się wijące
spacery…Wysoka wieża ze starej urwiny odnowiona jest jakby czaso-miar kuracyją
biorącym. Ubiegłość czasu wskazujący zegar jest zewsząd słyszany, ustawicznie o
zmianie czynności przepisanych przez doktora ostrzega. Widok z tej wieży jest
nader malowniczy, żebym wodom Szczawna należnego hołdu nie oddała”.
Być może z
tego właśnie powodu, by oddać hołd wodom zdrojowym mieszkańcy miasta protestują
by na miejscu dawnego basenu kąpielowego budować kolejne centrum handlowo-usługowe.
Sanatorium "Gigant" - największe w Polsce |
Ale powróćmy jeszcze na moment do
historii.
Osobną kartę w dziejach
uzdrowiska zapisali działacze społeczni i rewolucjoniści, korzystający z
pretekstu leczenia się „u wód” by móc swobodnie prowadzić rozmowy. Policja
pruska nie była w stanie temu przeszkodzić. W roku 1843 na ziemi wałbrzyskiej
zjawia się Edward Dembowski, publicysta
i działacz rewolucyjny, organizator w 1846 roku powstania krakowskiego i
przywódca ludowy. Miał tu okazję obok Szczawna poznać bliżej kopalnie
wałbrzyskie i otaczające Jedlinę-Zdrój, a także zamek Książ, Kowary i okolice
Jeleniej Góry.
Cała ta okolica, pisze Dembowski,
gdzie mnóstwo jest wód mineralnych i znakomite fabryki, jest prawdziwie bogatą,
a obok tego bardzo uroczą.
Na sezon kąpielowy 1845 roku
zjechało do Szczawna sporo Polaków, toczyli tu narady przywódcy powstańczy z
trzech zaborów: hrabia Adolf Bobrowski, Aleksander Brudzewski, Władysław
Kosiński i najważniejszy z nich Walenty Stefański,
członek Komitetu Narodowego w Poznaniu, twórca Związku Plebejuszy,
najpotężniejszej, tajnej organizacji pod zaborem pruskim. To właśnie tutaj, w
niemieckim Salzbrunn omawiano przygotowania do zbrojnego wystąpienia, którego
celem miało być odzyskanie niepodległości przez Polskę, a więc powrót ziemi
śląskiej do Macierzy. Taki cel przyświecał powstaniu wielkopolskiemu w trzy
lata późnij w czasie Wiosny Ludów w 1848 roku.
W roku 1858 do zdroju wpadła Narcyza Żmichowska, uczestniczka ruchów
rewolucyjnych lat 1846 i 1848, więziona potem przez trzy lata w Lublinie. Jak
sama wspomina do Szczawna przyjechała nie dla ratowania zdrowia: „wody
salcbruńskie wcale mi są niepotrzebne, mój najszanowniejszy medyk, który mi
głównie do wystarania się paszportu dopomagał, wyraźnie przy wsiadaniu do
wagonu upominał jeszcze, bym ich nie używała”. Prawdziwym powodem przyjazdu
były kontakty polityczne z Sewerynem
Elżanowskim, działaczem politycznym i konspiratorem okresu Wiosny Ludów i powstania styczniowego,
więźniem Moabitu wraz z Mierosławskim.
Jak pisze dr Szyperski: „gdyby
szczawieńską kronikę podsumować paru powtarzającymi się nazwiskami Polaków,
wymienilibyśmy trzy ciągle obecne na drukowanych szpaltach zasłużone nazwiska:
Lucjan Siemiński, Hipolit Cegielski i Paulina Wilkowska. Ta trójka zadomowiła
się w Górach Wałbrzyskich na dobre, a panią Paulinę możemy uznać za matkę
chrzestną Szczawna”.
Wspomniany wyżej autor
„Karpackich górali”, Józef Korzeniowski, nauczyciel Zygmunta Krasińskiego, a
następnie bibliotekarz, profesor poezji i filologii klasycznej w Krzemieńcu i
Kijowie, zachwycał się Wzgórzem
Giedymina, ulubionym miejscem spacerów gości Szczawna i mieszkańców
Wałbrzycha:
„Leży rzeczywiście wysoko i ma
naokoło piękne widoki. Kto po raz pierwszy z miejsca tego rzuci okiem wokoło,
uczuje się aż nadto wynagrodzony za trud nużącej cokolwiek przechadzki… Można
zatapiać wzrok daleko, aż do miasta Strzegom”.
Do dziś Wzgórze Giedymina nic nie
straciło na swej niezwykłości. Oglądane z dołu budzi zachwyt wspaniałą mozaiką
leśną i kolorowymi fasadami kamienic ułożonych na stoku i wtopionych w bujną przyrodę. A co dopiero,
gdy się dotrze na górę. Nie powinien mieć prawa mówić źle o Wałbrzychu żaden
malkontent, który nigdy jeszcze nie pofatygował się na to wzgórze i nie spojrzał
z tej perspektywy na rozległą, urozmaiconą, przepiękną panoramę miasta wśród
lasów i gór. Zwłaszcza teraz, kiedy już nie zatruwają powietrza dawniejsze
wałbrzyskie koksownie, kopalnie i kotłownie i nie unosi się nad miastem smuga
wiecznie kotłującego się dymu.
„Cudze chwalicie, swego nie
znacie, sami nie wiecie, co posiadacie”, to rymowane przysłowie nasuwa się
samo, kiedy słyszymy wieczne lamenty i krytykanckie opinie na temat Wałbrzycha,
w którym nic tylko brud, smród i nędza. Walnie przyczyniły się do tego medialni
głosiciele rzekomej prawdy o Wałbrzychu, którzy najczęściej widzieli to miasto
tylko na mapie. Wiadomo, że miasto jest zaniedbane, że przez długie lata PRL-u
było przede wszystkim miejscem eksploatacji dorobku niemieckich gospodarzy, że
upadek kopalń węgla i zakładów towarzyszących odcisnął swoje piętno na sytuacji
materialnej mieszkańców i zahamował na jakiś czas rozwój gospodarczy. Nie można
jednak przymykać oczu na fakt zbudowania od podstaw dużych dzielnic
mieszkaniowych - Piaskowej Góry i Podzamcza. Poczucie dumy
winno nam towarzyszyć, kiedy oglądamy z
okien samochodu nowo zbudowane fabryki w Wolnej Strefie Ekonomicznej. Jest
takich inwestycji i miejsc w Wałbrzychu świadczących o postępie i rozwoju
znacznie, znacznie więcej . Obserwujemy z radością jak w oczach pięknieją
Szczawno-Zdrój i Jedlina-Zdrój, jak rośnie renoma podwałbrzyskich uzdrowisk w
kraju i za granicą, jak zmienił się nie do poznania zamek Książ i powraca do
dawnej świetności miniaturowe Sokołowsko.
fragment ulicy w Szczawnie-Zdroju |
Zaglądając na karty historii, do
książek i zapisków z przeszłości, przekonuję się wciąż, że można być dumnym z
naszego miasta i z całego regionu wałbrzyskiego, że można się cieszyć, że jest
się Wałbrzyszaninem i Dolnoślązakiem. Mieszkamy w cudownym regionie podgórskim,
otacza nas niezliczona ilość fascynujących miejsc krajobrazowych, zabytków
historii i architektury, tajemnic i zagadek, mamy ogromne, niewyczerpane zasoby
bogactw naturalnych, mamy też mądrych, wykształconych, utalentowanych,
związanych emocjonalnie z tą ziemią ludzi. Czegóż więcej nam potrzeba?
Obiektywizmu i optymizmu, i jeszcze poczucia emocjonalnego związku z tym
miejscem, które już stało się dla kilku
pokoleń Polaków miejscem urodzenia. Potrzeba nam takiego zapału, jaki
odnajdujemy w książkach i artykułach niezmordowanego piewcy naszego regionu,
Alfonsa Szyperskiego. Spróbujmy sami się o tym przekonać, że zamieszkanie na
ziemi wałbrzyskiej, to powód do dumy i satysfakcji, to dar niebios, a nie kara
za grzechy. W pogodne dni wybierzmy się na spacery w okoliczne miejsca
widokowe, pooglądajmy miasto z lotu ptaka, doceńmy bezcenne walory jego
położenia, pięknych krajobrazów, bujnej przyrody otaczającej duże, urozmaicone,
pulsujące życiem miasto. Tu jest nasz dom, którego mogą nam inni tylko
pozazdrościć.
Witam! Ciekawy post mówiący nie tylko o walorach uzdrowiskowych Szczawna Zdrój ale również jako dobrego miejsca działań konspiracyjnych w XIX w. Tu spotkali się Polacy organizujący lub biorący udział w strukturach powstańczych "Wiosny Ludów".Było to miejsce bezpieczne dla prowadzenia konspiracji z dala od granic Królestwa Polskiego będącego pod zaborem Rosji. A ponadto znana miejscowość uzdrowiskowa - dobrze,że taką funkcję spełnia dzisiaj. Ps.Nie wiem co się stało z moim ostatnim komentarzem w poprzednim poście?Być może z przczyn niezależnych od piszącego został usunięty - nawiązałem w nim do Twojego Jubileuszu.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak zwykle pięknie Pan przeszedł od historii do współczesności naszego regionu.I chciałam podzielić się obserwacjami na temat Wałbrzycha,który ,moim zdaniem, ostatnimi laty zmienił się i cały czas zmienia się na korzyść.Dowodzą tego nowe drogi, ronda,światła, nowe parkingi,piękne skwery z ławeczkami,odremontowane fasady kamienic itd.itp.Wałbrzych pięknieje i to jest fakt.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń