Na początku mojej niedawno wydanej książki „Głuszyca – miasto
włókniarzy” napisałem:
“Do tych osób, które jak ja czują więź emocjonalną i duchową ze
swoim miejscem zamieszkania, adresuję zaczerpnięte z historycznych opracowań i
kronik niemieckich, interesujące jak sądzę wyimki z historii naszego miasta –
Głuszycy i naszego regionu wałbrzyskiego, żywiąc tę nadzieję, że nie będzie to
lektura zbyt nużąca i że pozwoli ona poczuć się pewniej i bliżej przeszłości, z
której płynie wiele cennych doświadczeń…
Można zamieszkać gdzieś dziwnym zrządzeniem losu, osiedlić się
czasowo lub na stałe, powodując się przeróżnym splotem wydarzeń i okoliczności.
Dla wielu mieszkańców Głuszycy miasto to stało się dziełem przypadku jako
rezultat osadnictwa powojennego bądź też miejsce nęcącej pracy i zarobku w
okresie powojennej odbudowy i zagospodarowywania Ziem Zachodnich.
W miarę upływu lat przybysze z różnych stron wrośli w ten grunt i
zakorzenili się na dobre, z „ptoków” zmienili się w „krzoki”, w tej urokliwej
kotlinie górskiej znaleźli swój „kraj lat dziecinnych, słodki i piękny jak
pierwsze kochanie”. Tu jest ich dom, tu jest ich „macierz”, stąd mogą jedynie
odlecieć jak bociany odlatują do ciepłych krajów, ale wspomnień z lat
dzieciństwa i młodości nie zatrze żaden błysk wielkiego świata, będą tu
powracać, jeśli nie ciałem to duchem.
Można zamieszkać z przypadku w mieście u źródeł Bystrzycy, ale nie
można tkwiąc tu przez “ileś tam” lat nie odczuwać potrzeby zbliżenia intelektualnego
do przeszłości tych ziem, do bliższego poznania ich historii, jeśli już nie tej
zbyt odległej z czasów dawnych, to przynajmniej tej najnowszej.”
Początek książki o moim mieście
jest liryczny. Ono na to zasługuje ze wszech miar. Jego historia i
współczesność mają w sobie wymiar heroiczny. Ile to razy, po kolejnych
katastrofach, jak Feniks z popiołów budziło się do życia. Dziś też dźwiga się z
agonii po upadku fabryk włókienniczych, które stanowiły fundament jej
prosperity. Oto co napisał w jednym z nostalgicznych wierszy nasz rodzimy
poeta:
„Miasteczko moje kochane
wśród gór domami rozsiane
jak wstęga
ciszą napełniasz dolinę
a cisza jak rzeka płynie
do serca sięga
piękne o każdej porze
czy ciepło czy zimno na dworze
czy wiatr
takie wspominam cię zawsze
gdy na fotografię patrzę
sprzed lat
miasteczko moje rodzinne
tu sny spokojne dziecinne
pierwsze wzruszenie
tu miłość i pierwszy wiersz
o którym ty tylko wiesz
… moje natchnienie”
Tym poetą jest Marek Juszczak, emerytowany już obecnie sztygar kopalni
„Szczygłowice” w Knurowie na Górnym Śląsku. Czy można tęsknić za Głuszycą? Czy
to normalne, by pisać o niej pełne miłości i tęsknoty wiersze?
Okazuje się, że można i nie jest
to przypadek odosobniony. Pisałem już o tym kilkakrotnie, że obok Marka Juszczaka
mała Głuszyca może się szczycić tym, iż wspomina ją z nostalgią krajowej sławy
pisarz i poeta, Natan Tenenbaum,
autor wiersza „Modlitwa o wschodzie słońca”, który stał się hymnem ruchu
„Solidarność”. Właśnie dotarła do nas smutna wiadomość o jego zgonie, o czym
pisałem w ostatnim poście.
Możemy też zachwycić się
wzruszającymi strofami naszej rodaczki Romany Więczaszek, polonistki z Brzegu
nad Odrą, autorki kilku tomików wierszy i redaktorki artykułów w lokalnej
prasie promujących jej miejsce urodzenia – Głuszycę.
A oto jeden z jej lirycznych wierszy:
„Drzewa moje z dzieciństwa
zabrałam
Te z góry wysokiej
iglaste
wiecznie pijane z nadzieją
Zabrałam drzewa liściaste z parku
bo wesołe ich ramiona
nawet w zimie grzeją
Jadą ze mną jak druhny
białe brzozy
tulę do nich swe czoło
i welon ślubny
Mam też łopiany
znad Bystrzycy
co były domem
dla misia ślepego
Wzięłam bzy kolorowe
gdyż pachną tak krótko
Jest mi dlatego ciężko…”
Niech mi ktoś powie, że Głuszyca,
to głucha wiocha, zasłonięta górami i lasami. Może dla niektórych mieszkańców
lub podróżnych tak, ale są to wyjątki. Coraz częściej dowiadujemy się o tym, że
dla wielu emigrantów Głuszyca jest powodem autentycznej nostalgii, a dla jej
mieszkańców miejscem radosnej egzystencji w bliskości z pięknem przyrody i
krajobrazów.
A ponadto mamy naszych własnych piewców, napisali oni o swoim gnieździe
rodzinnym piękne wiersze. Warto byłoby pomyśleć o tym, by zebrać je razem w
jednym tomiku i wydrukować na pamiątkę i ku pokrzepieniu serc. To ważne
przedsięwzięcie zwłaszcza mając na uwadze patriotyczne wychowanie młodzieży.
A w ogóle, piszę o moim mieście
Głuszycy, ale wiem, że każde z miasteczek i gmin naszej cudownej ziemi
wałbrzyskiej może się pochwalić wywodzącymi się z tej ziemi Rodakami, którzy
odnieśli lub nadal odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach kultury i sztuki. Czas
najwyższy, by pamięć o nich utrwalić
.
.
Marzy mi się kolorowy album z
najlepszymi fotosami z naszego miasta i z najlepszymi wierszami. Nic nie stoi
na przeszkodzie. Społecznościowy portal facebooku jest zasypywany
fantastycznymi obrazkami z Głuszycy i okolic, a nasi rodzimi mistrzowie foto,
Wiesław Jarentowski, Andrzej Kieda,
Paweł Fesyk są w stanie wypełnić pękaty mszał. A przecież nie tylko oni.
Zasypuje nas fotografiami z Głuszycy była jej mieszkanka Henryka Śnieżka Michalak Kolber, a jak się okazuje zjeździła już
całą Europę i z niejednego pieca chlebek smakowała. Ona też tęskni do swojego
„kraju lat dziecięcych” i o nim pamięta, zasypując nas coraz to nowymi
ujęciami. Mam nawet tytuł dla tego albumu: „Głuszyca
– moja Itaka”.
Wiem o tym, że naszych Radnych i
Burmistrza Miasta nie muszę przekonywać do tego rodzaju przedsięwzięcia. Trzeba
poszukać źródła sfinansowania. Wierzę, że nam się to uda, że będę w stanie w
moim blogu (i nie tylko) ogłosić wszem i wobec, że Głuszyca dla wielu
malkontentów „umarłe miasto” nie tylko żyje, ale potrafi swym artystycznym
emploi zachwycić i wzruszyć.
Witam! Staszku pięknie napisałeś dzisiejszy post.I ja z nostalgią wspominam mój Ukochany Grabów "kraj lat dziecinnych i młodzieńczych" i podobnie jak Ty cieszę się ze zmian na lepsze jakie widać za każdym razem kiedy tam wracam.Szczególnie to widać obecnie ponieważ miasto przygotowuje się do obchodów w sierpniu 6OO rocznicy nadania praw miejskich przez Władysława Jagiełłę, stąd nadanie Rynkowi nazwy"Rynek Władysława Jagiełły".Mógłbym jeszcze wiele napisać o moim pięknym mieście ale dzisiaj to Głuszyca jest najważniejsza a więc życzę Tobie i Twojej Głuszycy aby dalej rozwijała się jak dotąd oraz aby miała tak wspaniałych piewców jak Stanisław mój wspaniały kolega.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBronku, błagam, napisz coś o Piławie Górnej, najlepiej wierszem. Zgodzisz się z tym, że warto. A Grabów to sentymentalne wspomnienie, tak samo jak dla mnie Stary Sącz. Dziękuję za komentarz, podtrzymujesz mnie na duchu. Szczycę się tym, ze mam takiego Przyjaciela !
OdpowiedzUsuńRomana Więczaszek z Brzegu, Myślę, że marzenia są po to, zeby się spełniały. Dołączę do album bardzo serdecznie, dla ocalenia... Dołącze nowymi wierszami, bo...mieszkam w Gluszycy sercem cale życie. Pozdrawiam Cie Stanislawie!
OdpowiedzUsuń