Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 4 maja 2015

A może by tak siegnąć do Biblii



 


Słyszymy wszędzie: świat idzie z postępem, doświadczamy żywiołowego rozwoju cywilizacyjnego, jesteśmy coraz bliżej poznania tajemnic wszechświata. Zgadzamy się z tym wszyscy. Elektronika zrewolucjonizowała nasze życie codzienne. To co obserwujemy w marketach z mediami potrafi oszołomić, tak samo jak zdumiewający postęp w budownictwie, w komunikacji,  w infrastrukturze komunalnej.
Gorzej jest w sferze społecznej, w mentalności ludzkiej. Na tym polu dominuje constans,   jakikolwiek ruch do przodu wydaje się nieosiągalny.

Podejrzewam, że za kilka kolejnych wieków, to co napisałem powyżej może znów posłużyć za  argument potwierdzający formułowaną od lat tezę, że najtrudniej jest ucywilizować człowieka.

A że tak jest posłużę się następującym przykładem.

W którymś tam z kolejnych linków w facebooku przeczytałem dający wiele do myślenia  aforyzm:
ateista czyta Biblię i w nią nie wierzy, katolik nie czyta Biblii i w nią wierzy. Dlatego lepiej być ateistą.

Pomyślałem, że w czasach współczesnych najpewniej jest tak, że ani ateista, ani katolik nie czytają nie tylko Biblii. W ogóle z czytaniem czegokolwiek jest teraz coraz to gorzej,  a jeszcze gorzej z czytaniem ze zrozumieniem. Wystarczy nam video i fonia. Po co męczyć oczy nad wolumenami Pisma Świętego, którego geneza, archaiczny język i wieloznaczność sentencji są równie zagadkowe jak życie na Marsie lub innych planetach. W telewizji nam powiedzą to co trzeba zrozumiałym językiem, albo puszczą panelową dyskusję na temat czytelnictwa Biblii z udziałem polityków, czyli ciągle tych samych, zużytych, skompromitowanych, jałowych gęb telewizyjnych, które nasycą rozmowę osobistymi aluzjami,  przekrzykiwaniem się i sarkazmem.


W książce Andrzeja Sapkowskiego „Narrenturn” w rozdziale piętnastym jest  opisane  interesujące spotkanie w świdnickiej oficynie wydawniczej z tajemniczym przybyszem z Moguncji, bakałarzem uniwersytetu w Erfurcie, Janem Gutenbergiem. Ten będący przejazdem w Świdnicy uczony i wydawca książek, zdecydował się ujawnić zagadkę swojej techniki drukarskiej. W toku rozmowy niemiecki wizjoner przekonywał, że stosując metalową czcionkę można będzie w krótkim czasie wydrukować nawet tak olbrzymie dzieło jak Biblia:

„Bo wyobrazić sobie chciejcie, cni panowie, uczone księgi w dziesiątkach, a kiedyś, jakby śmiesznie to dziś brzmiało, może i w setkach egzemplarzy! Bez uciążliwego i wieki trwającego przepisywania! Mądrość ludzkości wydrukowana i dostępna!”

Ale wizja Gutenberga nie trafiła do przekonania świdnickich gospodarzy, a niejaki Szarlej wyraził to dobitnie:
„Cóż to, panie Gutenberg, nie wiecie co w tym względzie orzekli ojcowie soborowi? Sacra pagina winna być przywilejem duchownych, tylko oni bowiem są zdolni ją zrozumieć. Wara od niej świeckim gębom... Świeckim, nawet tym wykazującym szczątkowy rozum wystarczą kazania, lekcje, ewangelia niedzielna, wypisy, opowieści i moralitety. A ci całkiem ubodzy duchem niechaj poznają Pismo na jasełkach, miraklach, pasjach i drogach krzyżowych, śpiewając laudy i gapiąc się w kościołach na rzeźby i obrazy. A wy chcecie wydrukować i dać tej ciemnocie Pismo Święte? Może jeszcze przetłumaczone z łaciny na język ludowy? Żeby każdy mógł je czytać i interpretować po swojemu?

A dalej:
- Plunąwszy na dogmaty, doktryny i reformy – powiedział – stwierdzam, że jedno mi się podoba, jedna myśl cieszy mnie ogromnie. Jeśli waszmość swym wynalazkiem ksiąg nadrukujesz, to a nuż ludzie zaczną uczyć się czytać, wiedząc że jest co czytać. Wszak nie tylko popyt rodzi podaż lecz vice versa. Na początku było wszak słowo, in principio verbum. Warunkiem jest oczywista, by słowo, czyli księga  była tańsza jeśli nie od talii kart, to od gąsiora wódki, jako że to jest kwestia wyboru”.

I w ten oto sposób uznali wszyscy obecni w świdnickiej oficynie, że wynalazek Gutenberga może okazać się epokowy.

Był jak wiemy epokowy. Do dziś trudno sobie wyobrazić nasze życie bez drukowanej książki.  Ale jeszcze jeden wniosek się nasuwa z tej rozmowy. Otóż ten, że tak jak dawniej, tak i dziś, niestety książka, zwłaszcza taka jak Biblia, jest droższa i od talii kart i od gąsiorka wódki. Czyżby to było przyczyną, że generalnie nie czytamy książek?

Otóż nie, cena książek nie jest tu najważniejsza. Idziemy po najmniejszej linii oporu. Zamiast czytać książkę wolimy się zadowolić jej surogatem. Niech to będzie krótka recenzja, streszczenie, wybór cytatów. A jeszcze lepiej gdy zobaczymy jej adaptację filmową, albo posłuchamy dyskusji w mediach.
Nie pamiętamy o tym, że to jest to samo, co rozkoszowanie się smakiem specjałów sporządzonych przez naszych mistrzów kulinarnych na ekranie telewizora. Czekamy w napięciu, kiedy oni tam w studio wezmą to do ust i wydadzą z siebie ekstatyczne cmokanie. I tyle mamy pożytku z tej uczty.

Współczesna oszałamiająca technika nie wiele zmieniła w ucywilizowaniu mas. Wypowiedź Szarleja: „Świeckim, nawet tym wykazującym szczątkowy rozum wystarczą kazania, lekcje, ewangelia niedzielna, wypisy, opowieści i moralitety”, wydają się dalej aktualne, a taka księga jak Biblia, to dla nich nadal „tabula raza”. Nie czytają Biblii, a jednak wierzą, wystarczy im „słowo Boże” płynące z ust ich duszpasterza.

Ostatni raz miałem Biblie w ręku parę tygodni temu w hotelu, w Krzyżowej. "Dobry guru" pozostawił księgę w szafce nocnej by była dostępna dla hotelowych gości. Kolejny raz nie mogłem wyjść z podziwu nad genialnością tego dzieła. Trudno uwierzyć, że jest to wytwór myśli ludzkiej sprzed paru tysięcy lat. A nam się wydaje, że my we współczesnym swiecie jestęśmy o wiele mądrzejsi.

Pocieszam się, że przynajmniej parę osób po przeczytaniu tego posta w moim blogu, ruszy szturmem do lektury Starego i Nowego Testamentu. A dobrze byłoby też zanurzyć się w sfabularyzowanej części historii naszego Śląska w czasach wojen husyckich. Mam tu na uwadze znakomitą trylogię Andrzeja Sapkowskiego (Narrenturn, Boży bojownicy, Lex perpetua). Zachęcam gorąco  -  czytanie dziś już nie jest sacra pagina, a jego częste uprawianie służy tylko rozjaśnianiu umysłu.

Pamiętajmy. Na początku było słowo !

P.S. Na ogół książki te są dostępne w bibliotece.

5 komentarzy:

  1. Witam! Zaskoczę Ciebie Staszku,bo ja chyba należę do nielicznych,którzy czytają zarówno Biblię jak również książki.A ponieważ mam w mojej małej bibliotece kilka set to nie czytam kolejno od deski do deski tylko stosuję zasadę co w danej chwili chciałbym przeczytać i czytam na wyrywki.Dobrze,że z Krzyżowej w czwartek pojechałem do domu,bo przyczyniłem się do tego,że zagłębiłeś się w wersety Biblijne.A tak jak napisałeś Biblia jest b.interesująca tylko należy czytać ją bez pośpiechu i ze zrozumieniem.Dzięki za informację o trylogii A,Sapkowskiego.Pozdrawiam
    Wycieczkę do Krzeszowa proponuję na II poł.czerwca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Biblii nie czytałem i coś mnie do niej"nie ciągnie"-czytam przemyślenia i spostrzeżenia innych.
    Bardzo ciekawe tutaj:
    "werolim88.blogspot.com"

    Moja spoczywa gdzieś"zakurzona" na którejś z półek mojej biblioteki.
    Sapkowskiego czytałem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja czytam Biblię sporadycznie,choć zdecydowanie wolę słuchać w Radiu Maryja wyjaśnień zawiłości, dzwonią ludzie, którzy sobie interpretują czytane fragmenty, i co ciekawe, każda z tych osób inaczej to rozumie i "widzi". Ksiądz profesor / audycje prowadzą różni/ ciekawie odpowiada po "myśli kościoła ".... lubię takie rozmowy i audycje
    a co do zwykłej literatury, wole zdecydowanie słowo pisane niż obrazowe...tak było np. z Chłopami czy w Domu nad rozlewiskiem...... jeden widziany kadr z filmu popsuł mi moją koncepcje, bo wyobraźnię mam bogatą i to wszystko "widziałam" co czytałam...

    http://leptir-visanna7.blogspot.com/search/label/AUDIOBOOK
    mieszkając w Wałbrzychu korzystałam z audioboków dla niedowidzących, tutaj gdzie teraz mieszkam niestety biblioteki nie posiadają, a w ogóle stan bibliotek bardzo sie "pogorszył jakościowo", kupowane sa niekiedy buble, a dobrą literaturę przeznacza się na śmietnik, pisałam o tym u siebie na blogu.....

    serdecznie pozdrawiam
    leptir
    http://leptir-visanna7.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli dobrze zrobiłam zagłębiając się w alkowę protestantyzmu, by odejść i szukać dalej prawdy.
    Teraz czytam o obrzędach słowiańskich.
    W szkole kazano nam się uczyć mitologii greckiej i rzymskiej oraz chrześcijańskiej, a nic nie wiemy o naszej, rodzimej mitologii słowiańskiej.
    A propos nieznajomości Biblii, bardzo lubię stwierdzenie z filmu Ranczo" Matka boska Polką była, bo przecież mamy swoją Matkę boską Częstochowską".

    Przesyłam filmik o znajomości Polaków na temat Biblii

    https://www.youtube.com/watch?v=3Dsbo_-lEMQ
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję serdecznie wszystkim komentatorom: Bronkowi za słodkie tet a tet z Biblią, Henrykowi, że tak samo jak ja woli jednak czytać Sapkowskiego, znakomitej Leptir że woli słowo pisane od obrazkowego, a Annie za to, że w przesłanym linku potwierdziła sromotną niewiedzę na temat Biblii.
    Wnoszę więc, że moja zachęta do jej poznania nie jest pozbawiona sensu, choć wiem że nie zmieni to w żądnem sposób powszechnego do niej dezinteresmen. To jest podobnie jak z poezją współczesną, czytają ją wybrańcy, koneserzy, elita intelektualna. Nie mówię o osobach duchownych, bo wygląda na to, że niewiele z niej wynoszą Ale to osobny temat. Dziękuję i pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń