czas na refleksję |
Odnoszę wrażenie, że w miarę
rozwoju elektroniki przybywa osób, które żyją w coraz bardziej oderwanym od
rzeczywistości świecie medialnym, a ich wzrost następuje w postępie
geometrycznym. Widzę to sam po sobie, zastanawiam się, czy to nie jest rodzaj
epidemii, uzależnienie nie mniejsze niż narkomania. Nie potrafię uzmysłowić
sobie jego skutków, ale odczuwam coraz wyraźniej, że ten świat medialny staje
się dla mnie ważniejszy niż praca, dom, rodzina. Wiem, że budząc się rano
zaczynam dzień od uruchomienia komputera. Pierwsza rzecz – poczta mailowa,
druga -
facebook, dalej mój blog,
następnie portale internetowe: wirtualna polska, gazeta pl,
interia, onet. Potem przełączam się na TV, obowiązkowo najświeższe informacje –
TVN 24, dalej magazyny poranne typu „kawa czy herbata”, przeglądy prasy i inne.
Skaczę po kanałach, wychwytuję to wszystko co się dzieje na świecie, czym żyją Polacy, jak zapewniają
mnie lektorzy i redaktorzy telewizyjnych informacji i magazynów.
Dzięki nim wiem jedno, że od
dłuższego czasu bezsprzecznie i bezdyskusyjnie Polacy żyją „Royal Baby”. Nie ma
dla nas nic ważniejszego. Gotowi bylibyśmy wszyscy jak stoimy ruszyć do
Londynu, by zobaczyć na własne oczy kolejne maleństwa księcia Wiliama i Kate.
Bo przecież tym żyje cały świat. Wszyscy
interesują się "operą mydlaną" w sercu brytyjskiej polityki. Zamiast
systemu prezydenckiego Anglicy hołdują monarchii, a jej spektakularną częścią jest to wszystko, co się dzieje się w
rodzinie królewskiej.
Cały niemal świat, jak czytam lub
słyszę we wszystkich dostępnych mediach,
raduje się i podnieca narodzinami maleństw książęcej pary w brytyjskim
królestwie, a co za tym idzie - ruszyła
machina marketingowa, natychmiast pojawili się przedsiębiorczy spryciarze, by
na tym zarobić.
.
W dzień po narodzinach pierworodnego księcia Jerzego słynna Pandora wypuściła na rynek specjalny charms, nazwany Royal Baby Carriage. Jego lansowanie było bardzo oczekiwane przez kolekcjonerów Pandory bowiem należy do tzw. limitek.
W dzień po narodzinach pierworodnego księcia Jerzego słynna Pandora wypuściła na rynek specjalny charms, nazwany Royal Baby Carriage. Jego lansowanie było bardzo oczekiwane przez kolekcjonerów Pandory bowiem należy do tzw. limitek.
Royal Baby Carriage jest charmsem- wózeczkiem, ma specjalny grawer
2013, złoconą koronę i ozdobiony został cyrkonią. Cena 55 GBP.
Boleję nad tym, że nie stałem się
nigdy szczęśliwcem, nie mam królewskiego charmsu z zaślubin 31-letniej księżnej Kate z księciem
Williamem, a Royal Baby Carriage jest dla mnie w sferze marzeń tak samo jak
kwota 55 GBP, a w dodatku musiałbym udać się w celu jej nabycia do Australii.
Moje wzburzenie wywołuje także
fakt, że narodzinom małego księcia Cambridge towarzyszyła cała
seria mistyfikacji. Po dwóch występach sobowtórów książęcej pary - w niedzielę
w Hyde Parku i w poniedziałek przed szpitalem St Mary, okazało się, że również
miejski herold, ogłaszający narodziny przed szpitalem to oszust-parodysta.
Martwi mnie, że w momencie
ogólnoświatowej medialnej euforii i zafascynowania widokiem książęcej pary z
maleńkim baby w zawiniątku po wyjściu z kliniki położniczej, znalazł się jakiś
tam pojedynczy mizantrop, który ośmielił się w komentarzu pod tą rewelacyjną
informacją napisać:
Narodziny kolejnego celebryty -
"Royal Baby" przyjąłem ze spokojem, bo mają one znikomy wpływ na
nasze życie.
Jak to znikomy wpływ, chyba autor
komentarza nie wie na jakim świecie żyje. Przecież dla współczesnych mediów,
podejrzewam że nie tylko w niepodległej Rzeczpospolitej, nie ma nic
ważniejszego niż to, co się dzieje na dworze królewskim w Anglii. Toteż u nas wystarczyło
zajrzeć do okienka TVN24, gdzie od rana do wieczora, a także w godzinach
nocnych można było śledzić non stop brzemienne wydarzenia (to słowo
„brzemienne” jest tu szczególnie celne) związane z aktem narodzin
prawdopodobnego przyszłego monarchy na Wyspach Brytyjskich. Dla nas z krwi i
kości Londyńczyków jest to rzecz szczególnej wagi, wobec której cała reszta, a
dotycząca groteskowej połaci kraju nad
Wisłą i Odrą jest milczeniem.
Przez dwa ostatnie lata oczy całego świata, a
przede wszystkim rodziców były zwrócone na pierworodnego. Książę Jerzy był
przyzwyczajony do tego, że rodzice koncentrują się na nim. 2 maja 2015 roku wszystko
się zmieniło. Na świecie pojawiła się siostra o niezwykle sympatycznym
dla mojego ucha imieniu – Charlotta. Jak tu się nie cieszyć, kiedy ma się
jeszcze w zanadrzu ostatnią już, ubiegłoroczną butelkę jedlińskiego wina o
takim samej nazwie. Wprawdzie to na cześć Charotty von Pless, założycielki
uzdrowiska, ale w tym roku kolejne francuskie wino na zamówienie jedlińskich
władz może z powodzeniem zmienić swego patrona.
Książęca para
obawiała się, że Jerzy może być zazdrosny o nowe dziecko w rodzinie. Okazuje się,
że zupełnie niepotrzebnie się martwili. Jerzy okazuje duże zainteresowanie swą
siostrzyczką i chce się z nią bawić. Nie ma wątpliwości, że książę będzie
cudownym bratem dla młodszej siostry.
Do szpitala St. Mary's
przyjechali wysłannicy z Pałacu Kensington z pudełkami wypełnionymi ciastkami i
różnymi słodyczami. Brytyjczycy byli zaskoczeni i szczęśliwi. Rzecznicy Pałacu
Kensington potwierdzili, że księżna Kate i jej mąż wysłali ciastka. Chcieli
pokazać w ten sposób, że myślą o tych wszystkich, którzy nie mogą się już
doczekać przyjścia na świat ich drugiego malucha.
Dowiaduję się, że równie
szczęśliwi byli Warszawiacy w poniedziałkowy ranek powyborczy, kiedy to nowo wybrany
prezydent – elekt serwował im na ulicy gorącą kawkę gratis. Szkoda, że zabrakło
ciasteczek. Niestety, nie spotkałem nigdzie w informacjach medialnych, że na
cześć nowego prezydenta pojawił się choćby pozłacany charms z serii limitek. A
przecież można by na tym nieźle zarobić.
Jak to dobrze, że uświęcone tradycją obyczaje
angielskiego dworu królewskiego może choć w części przetransponować do Polski
namiastka tamtejszej monarchii, nasz z woli narodu demokratycznie wyłoniony, "z łaski Bożej" prezydent.
No i jak dobrze, że taki jak ja
zwykły, szary człowieczek może od czasu do czasu dzięki wspaniałomyślnym mediom
przenieść się w krainę baśni i ułudy, oderwać od mizerii życia powszedniego
Składam hołd naszym mediom,
szczególnie uniżony dla TVN 24. Wystarczy tam zajrzeć codziennie na parę godzin. Chce się żyć !
Niestety, świat stanął na głowie. Jeszcze 10 lat temu można było zobaczyć dzieci na placach zabaw, boiskach. Teraz wszyscy siedzą przed komputerami, telefonami i nawet się ze sobą nie spotykają, bo mają przecież ,,kontakt".
OdpowiedzUsuńNie, nie jest tak źle. Bardzo często widzę dzieci na naszym boisku "Orlika", rozmawiają przez komórki.
UsuńDziękuję Radcy za komentarz. Pozdrawiam !
Panie Stanisławie!Zazdroszczę zdrowia i odporności psychicznej:))
OdpowiedzUsuńNależało zagłosować na G.Brauna i może doczekalibyśmy polskiego"Royal Baby",może taki bobas pogodziłby naszych rodaków:)A tak zostało nam:-"Był duda,był duda,miał dudy miał..."
"www.youtube.com/watch?v=szg1dj6lzxM"
"Internauci wszystkich krajów,łączcie się!/Manifest.../
Rewolucja w sieci/cyberprzestrzeni dopiero rusza z miejsca,nabiera rozpędu,jak nasza Galaktyka.
Ameryka ma dziesięć pływających archipelagów z lotniskowcami pośrodku i dwadzieścia latających czarnych duchów.Do tego ,dziesiątki atomowych lewiatanów,zaczajonych gdzieś
w głębinach,setki satelitów,czuwających na orbitach,i tysiące ładunków nuklearnych,zdolnych w pół godziny z każdego miasta na naszym globie zrobić Hiroszimę.Ameryka jest w stanie zniszczyć bezkarnie,przynajmniej w sensie militarnym,każde państwo.
Panuje na oceanach,w powietrzu,przestrzeni kosmicznej.
Koszt zamachu na WTC to parę mln.$,koszt odwetu to ok.2-3 biliony $.
Pozostaje jeszcze atak informatyczny na USA o ile tańszy.Czy w tej chwili jakiś genialny haker/informatyk nie projektuje programu,który poprzez sieć sparaliżuje obronę USA,giełdy,
doprowadzi do bankructwa np."zieloną wyspę".
W sieci nieustannie czuwa ponad 200 mln.ludzi takich jak Pan i ja.Gdyby ten czas policzyć jako
pracę,dawałoby to 600 mln.roboczodniówek na dobę.To dwa razy więcej,niż 30-to letnia praca
100 tys.osób,wykonywana w czasie trzech miesięcy wylewu Nilu,a tyle właśnie,wg.Herodota,
starożytny Egipt zainwestował w budowę Wielkiej Piramidy.Gdyby praca Internautów była
w podobnym stopniu zorganizowana,jej potencjał odpowiadałby dwu piramidom dziennie,
wliczając soboty,niedziele i święta.
Czas poświęcony sieci jest tylko cztery razy mniejszy od łącznego czasu poświęconego przez
wszystkich ludzi pracy zawodowej.Gdyby wg.tego kryterium szacować wielkość sieci,traktowanej
jako część gospodarki,sieć stanowiłaby już największą branżę najszybciej rosnącą.
Przemysł komputerowy wydaje mld.$ na opracowanie nowych technologii.
Pierwszy wielozadaniowy mikroprocesor Intela 8080, pojawił się w 1974 r.Był to przypominający
batonik chip o dł.5 cm.mieścił w sobie 4500 tranzystorów.W tej chwili najbardziej złożony
i dostępny chip,przeznaczony do serwerów mikroprocesora Intela,zawiera 4,5 mld.tranzystorów.
Na płytkach krzemowych jest możliwe wytrawienie elementów o rozmiarach zaledwie 14 nm,
czyli dwukrotnie mniejszych niż średnica wici bakterii.Cuda?
Cuda to dopiero przed nami.Krzem wkrótce przejdzie do historii.Zastąpią go nanorurki węglowe
oraz grafen.Energię elektryczną zastąpi fotonika,czyli impulsy światła zamiast impulsów napięcia.
Tranzystory grafenowe to rozmiary poniżej 5 nm,czyli granica występowania efektów kwantowych.
Inżynierowie muszą też opanować sztukę układania miliardów obiektów w równe rzędy z zachowaniem między nimi nanometrowych odległości.
IBM zamierza budować chipy komputerowe,które pod wzgl.inteligencji i sprawności energetycznej
dorównają musze,naukowcy będą się wzorować na mózgach ssaków.
Ostatnio skonstruowany chip,który zawiera 5 mld.tranzystorów zorganizowanych w 4096 rdzeni neurosynaptycznych opowiadających 1 mln.neuronów i 256 mln. połączeń synaptycznych.
Dalszy rozwój cyberświata może zatrzymać tylko to:
"www.youtube.com/watch?v=0IxHiunGajE"
Zewnętrzne warstwy tych dwu galaktyk już się"stykają".
Pozdrawiam.
Po tym co napisałeś Henryku moja odporność psychiczna znacznie zmalała. I wcale nie uspakaja mnie to, że moge tej rewolucji w cyberprzestrzenu nie doczekać, bo mam już swoje lata. Ale przecież mam dorosle dzieci i wnuków. Strach pomyśleć co ich czeka. I jeszcze do tego spięcie dwóch galaktyk.
OdpowiedzUsuńNie ma co, nie piszę nic więcej, przecież po tym pisaniu nie zostanie ani śladu. Od dziś nie boję się już IPN-u, groźniejszy jest IBM i jego chipy. A od Brauna lepszy jest Duda, bo wierzy w cuda.
Pozdrawiam !
"W okresie wydawania psich biuletynów."
OdpowiedzUsuńSławne w historii bywały zwierzęta.
Od szkolnej ławy wszak każdy pamięta
Wilczycę rzymską,konia Bucefała
I gęsi,którym sława się zgęgała.
Od sławy ludzkiej różni się zwierzęca
Tem,iże nad nią nikt się już nie znęca...
Nikt sławy zwierząt oszczerstwem nie brudzi-
Co jest wyłącznym przywilejem ludzi...
I sława zwierząt prym przed ludzką trzyma
Wtem,że jej zazdrość nigdy się nie ima.
Choć między ludźmi różnie dzisiaj bywa,-
Wszak żaden krewki rycerz się nie zrywa,
By szczękiem broni nieść echo peanu
Głośniej"Kasztance",niż"Baśce"z Murmanu.
Chcąc komuś życzyć niegasnącej sławy-
Trzeba by złożyć splot życzeń ciekawy:
"Niech się czczą ludzie-jak Apisa-byka,
Niech twoje słowo w ludzką pamięć wnika,
Jako gęganie gęsi w Kapitolu...
Jak wydra Paska gnaj w historii polu..."
Zwierzętom żyć dziś jest wygodnie:
Nie dosięgają ich niczyje zbrodnie,-
Gdy ludzie giną jak kamienie w wodzie,
Psie biuletyny dziś bywają w modzie.
Jeden ogłasza:- Pies-wilk w niebyt czmychnął!...
Drugi poprawia:- Tylko łapę zwichnął!...
Stąd sens moralny-wszak nie zaprzeczycie-
Więcej dziś warte psie,niż ludzkie życie.../M.T.F./
Młode pokolenie Polaków wychowane w Wielkiej Brytanii-Krystian i Oliwia,rodzeństwo:)
"www.youtube.com/watch?v=B2Pfeq0qCjQ"
Pozdrawiam.