Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

poniedziałek, 12 marca 2018

Galitalska Frigga Piotra Kraśki




Od czasu do czasu w wolnych chwilach,  dla mnie zresztą tych wolnych chwil jest coraz to więcej odkąd korzystam z tzw. zasłużonego odpoczynku, przeglądam weekendowe strony internetowe i prasowe. Można z nich wyciągać różne wnioski. Najsmutniejszy jest ten, że z tego co się wokół nas dzieje trudno cośkolwiek zrozumieć. Jakie siły rządzą światem? Wydaje się, że głównie ślepy los, albo jak inaczej się sądzi  -  sploty przypadków. Jedna rzecz jest niepodważalna, a znamy ją z nieśmiertelnego przeboju Czesława Niemena, zaiste „dziwny jest ten świat”.

Wiadomo kto będzie odpowiadał za inteligentny rozwój? Taki niezwykle elektryzujący tytuł znalazłem kiedyś na portalu internetowym Wirtualnej Polski pod hasłem Fundusze Europejskie.
Okazuje się, że u nas za inteligentny rozwój odpowiadać będą dwie najważniejsze w kraju instytucje  -  Ministerstwo Gospodarki i Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. A dalej dowiaduję się, że za inteligentny rozwój będą też odpowiadać - „Instytucje pośredniczące (Sic !), które zajmują się wszystkimi sprawami związanymi z realizacją programu. To one są odpowiedzialne m.in. za organizację konkursów, wybór najlepszych projektów, a później za zawieranie umów o dofinansowanie z beneficjentami, sprawdzanie i zatwierdzanie wniosków o płatność, a także monitorowanie realizacji programu.

"Przez następne lata resort gospodarki będzie odpowiadał za dwa priorytety: Wsparcie otoczenia i potencjału przedsiębiorstw do prowadzenia działalności B+R+I oraz Wsparcie innowacji w przedsiębiorstwach.

Na ten pierwszy przeznaczono ponad 1 mld euro. Z tych pieniędzy finansowane będą m.in. takie działania jak: bony na innowacje dla sektora MŚP, wsparcie ochrony własności intelektualnej w firmach, czy tworzenie centrów badawczo-rozwojowych.

Na drugi priorytet trafi 2,2 mld euro i zostanie przeznaczone m.in. na wdrożenia wyników prac B+R+I, kredyt na innowacje technologiczne, fundusze typu venture capital oraz wsparcie internacjonalizacji innowacyjnych przedsiębiorstw.
NCBR, czytam dalej, zajmie się priorytetami Wsparcie prowadzenia prac B+R przez przedsiębiorstwa (wartość to 3,85 mld euro) i Zwiększenie potencjału naukowo-badawczego (ok. 1,22 mld euro). W tym pierwszym planowane jest wsparcie na prace badawczo-rozwojowe i programy sektorowe. Z drugiego priorytetu będą finansowane badania prowadzone przez naukowców”.

Przepraszam mocno, nie będę kontynuował tak znakomicie zapowiadającego się newsa. Już to co przytoczyłem jest dla mnie kompromitujące, bo nic z tego nie rozumiem. Spóźniłem się na ten moment, w którym mógłbym skorzystać z szansy inteligentnego rozwoju. Nie chcę narażać moich Czytelników na frustrację, bo może oni też.
Tymczasem znakomici redaktorzy strony mogą się uśmiać, że ktoś nie pojmuje, co to znaczy wdrożenie prac B+R+I bądź też co oznaczają fundusze typu venture capital oraz wsparcie internacjonalizacji innowacyjnych przedsiębiorstw.
Przecież to jest jasne jak słońce nie tylko w dzień pochmurny, ale nawet o północy. Okazuje się, że miliardy euro, co we mnie nie budzi najmniejszej wątpliwości, zostaną wykorzystane na niewątpliwie najważniejsze cele. Bo co może być ważniejszego niż inteligentny rozwój. Szkoda tylko, że tym procesom nie zostali poddani wcześniej redaktorzy tego newsa.


Wczytuję się z uwagą w recenzję włoskiego filmu „Bitwa pod Wiedniem” w „GW”, o którym pisze autor artykułu, że jest to religijno-militarna bajka klasy C. Gdyby taką nakręcił jakiś Polak, przed publicznym potępieniem nie uchroniłaby go nawet piesza pielgrzymka na Jasną Górę. To filmowa pieśń triumfującego katolicyzmu w starciu z islamem. Polacy przybywający z odsieczą Wiedniowi są w tym filmie ledwie dodatkiem do bogobojnych włoskich zakonników, odgrywających w filmie wiodącą rolę. Jednego z nich kapucyna, Marka z Aviano, wyniósł nawet polski papież Jan Paweł II na ołtarze. Nam Polakom trudno byłoby w cokolwiek uwierzyć, skoro w filmie uderzenie na armię turecką Kara Mustafy prowadzą dowódcy polskiego króla Jana III Sobieskiego – grani przez Olbrychskiego i Szyca. Skąd ten wcześniejszy Kmicic, a późniejszy Bohun znalazł się tutaj pod Wiedniem, nie mówiąc już o Szycu znanym głównie z ról komicznych. Najważniejszy jak by się wydawało w tej bitwie, król Polski Jan III Sobieski ( Jerzy Skolimowski), wypowiada w tym filmie ledwie parę zdań.
Komentujący obok w odrębnym artykule zdarzenia historyczne z roku 1683 Piotr Wroński cytuje cara rosyjskiego, a zarazem ówczesnego króla polskiego Mikołaja I, który w  1853 powiedział: „Było dwóch głupich królów Polski, którzy uratowali Habsburgów: Jan III Sobieski i ja”. Mówiąc o sobie miał na uwadze car Mikołaj I swoją pomoc w stłumieniu powstania na Węgrzech. Habsburgowie rychło o tym zapomnieli, bo już w 5 lat później poparli Turcję w wojnie krymskiej przeciwko Rosji.
O austriackiej wdzięczności dla Polski też trudno mówić skoro w niecałe sto lat później to właśnie Austria stała się sprzymierzeńcem Rosji i Prus w rozbiorach Polski. Od wyprawy wiedeńskiej Sobieski już nie zwyciężył w żadnej kampanii, a Polska zaczęła się zsuwać po równi pochyłej. Największe korzyści z wiedeńskiej wiktorii odniosły właśnie Austria i Rosja. Nam została chwała uratowania Europy przed islamem, o której zresztą pamiętamy tylko my sami. Dla Włochów bohaterem wiedeńskiej bitwy był kapucyn Marek z Awinion unoszący krzyż na wzgórzu nad austriacką stolicą.

Zupełnie kto inny winien się stać bohaterem filmowym według Wojciecha Orlińskiego. A nie jest tak, bowiem u nas panuje kult bezmyślności. Nie mamy potrzeby poznania i rozumienia nawet własnej historii. Przyznam, że z tą opinią  całkowicie się zgadzam. Sam też nie wiedziałem i nie słyszałem o faktycznym bohaterze, którego Orliński wynosi na piedestał. Nazywa się on -  Jerzy Kulczycki, jeden z najlepszych szpiegów w dziejach Polski, a kto wie czy nie Europy. To właśnie on znając doskonale język turecki i obyczaje mógł dokonać dokładnego rozeznania w sile i rozmieszczeniu wojsk Kary Mustafy i następnie pokierować ruchami wojsk króla polskiego, zapewniając mu zwycięstwo.

Za te zasługi Kulczycki otrzymał we Wiedniu dom i nagrodę finansową, a król Sobieski  -  zapasy kawy skonfiskowane Turkom. Kulczycki wiedział dobrze do czego służą te ziarna i wkrótce otworzył w Wiedniu pierwszą kawiarnię. Dom pod Błękitną Flaszką (Hof zur Blauen Flasche) stał się wzorem dla przyszłych kawiarni oferujących wiedeńska kawę ze śmietaną.
„Czy można sobie wyobrazić lepszy model prawdziwego polskiego patrioty?”  -  pyta dalej Orliński. „Dlaczego takiej postaci to nie my stawiamy pomniki, tylko Austriacy w Wiedniu?...Ano dlatego, że nie odczuwamy potrzeby rozumienia własnej historii”  -  podsumowuje własne dociekania Wojciech Orliński.
A ja dodałbym jeszcze do tego, że powodem jest ten zupełnie dziwny i niepojęty świat.


Dla odprężenia i relaksu zaproponuję teraz „oryginalną gailtalską drwalską Frigga z polecenia P. Kraśki.
Już sama osoba polecająca gwarantuje oryginalność i najwyższą jakość smakową tej potrawy.
 Składniki: 120 g gailtalskiego boczku, 3 ugotowane ziemniaki, 100 g gailtalskiego sera górskiego, sól, pieprz
Boczek pokroić w paski, podsmażyć na solidnej patelni, gotowane ziemniaki pokroić na cienkie plasterki, dodać do boczku, podsmażyć, przykryć grubymi na pół palca plastrami sera, posolić i popieprzyć. Jak tylko ser zacznie się topić, układać porcjami na polencie (oryginalny gailtalski sposób serwowania!) lub na kromkach czarnego chleba
.
 Faktycznie, to prawdziwy i niepowtarzalny gailtalski posiłek, wiadomo w Polsce tak jada się na wsiach od zawsze. Dla mniej wtajemniczonych powiem, że nazwa gailtalski kojarzy się jako żywo z Galicją. Widać że w świecie watykańskiego prefekta P. Kraśki ludzie kompletnie już zgłupieli. Przecież powinno być dodane do tego jeszcze prawdziwe gailtalskie piwo w prawdziwym gailtalskim kuflu. I mamy 100% szczęścia po gailtalsku.

Przyśnił mi się Boy-Żeleński i jakby to było na jawie usłyszałem jego przesłanie:

Oj Mi- , oj Mi-, oj Mi -chalik,
powiedz mi chłopie, czyś ty się wścik,
zamiast podłogi szorować, 
chcesz na Parnasie buszować?

Fascynują cię Muzy
zamiast pokój odkurzyć,
wznosisz swe oczy ku górze
i ślęczysz przy klawiaturze?

A czas jak rzeka płynie,
co widać po twojej łysinie.

Mój pomysł nie jest nowy,
masz obok ogródek działkowy,
weź w ręce łopatę i gracę,
od razu będzie inaczej -

- zobaczysz efekty swej pracy !


Przepraszam wszystkich moich Czytelników z powodu spodziewanej absencji na blogu. Żona już przygotowała dla mnie szczegółowy wiosenny program działkowy. Żyłem niczym nieposkromioną nadzieją, że Wiosna jeszcze ho, ho… A tu zupełne zaskoczenie. Zrobiło się ciepło i słonecznie. Zaprawdę - dziwny jest ten świat ! Idę robić porządek do ogrodu ! Ktoś wreszcie musi w tym kraju posprzątać


P.S. Dla pełnej jasności dodam, że Alpy Galitalskie, to część Alp Wschodnich w Austrii między doliną Drawy i jej dopływem Gail .
 

Fot. Zbigniew Dawidowicz

2 komentarze:

  1. Fajnie że masz ogródek koło domu.
    Ja mam ogródek /działkę/ 25 km. na północ od domu.
    O tej porze roku to cała wyprawa, ale musimy pojechać żeby zobaczyć czy dziki nie zorały nam trawnika i czy dach nam nie przecieka .... i czy ogólnie wszystko w porządku. Ale słyszałam że po 19tym ma wrócić zima...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dlatego Twoje wyprawy do ogódka są połączone zwykle z noclegiem, tudzież z innymi mrożącymi krew w żyłach niespodziankami jak np. zatrzśnięcie drzwi w altance wraz z jej włascicielką, o czym przeczytałem w Twojej książce. Ale jak każda rzecz działka w oddaleniu od domu ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że prawdziwe dziki pograsują tam sobie i odejdą, a na ogródku blisko domu jest się narażonym na grasowanie dzików w ludzkiej skórze. Czytałem niedawno o spaleniu kilku altan w ogródkach działkowych na Podzamczu w Wałbrzychu. Dziękuję Ci Stokrotko za komentarz. jest mi miło, ze w ten sposób możemy ze sobą porozmawiać. Ty masz w Warszawie dziesiątki komentatorów w swoim blogu. Dla mnie każdy komentarz jest na wagę złota. Pozdrawiam !

      Usuń