Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 27 lutego 2016

Kraj lat dziecięcych jak pierwsze kochanie



Na początku mojej niedawno wydanej książki „Głuszyca – miasto włókniarzy” napisałem:

“Do tych osób, które jak ja czują więź emocjonalną i duchową ze swoim miejscem zamieszkania, adresuję zaczerpnięte z historycznych opracowań i kronik niemieckich, interesujące jak sądzę wyimki z historii naszego miasta – Głuszycy i naszego regionu wałbrzyskiego, żywiąc tę nadzieję, że nie będzie to lektura zbyt nużąca i że pozwoli ona poczuć się pewniej i bliżej przeszłości, z której płynie wiele cennych doświadczeń…
Można zamieszkać gdzieś dziwnym zrządzeniem losu, osiedlić się czasowo lub na stałe, powodując się przeróżnym splotem wydarzeń i okoliczności. Dla wielu mieszkańców Głuszycy miasto to stało się dziełem przypadku jako rezultat osadnictwa powojennego bądź też miejsce nęcącej pracy i zarobku w okresie powojennej odbudowy i zagospodarowywania Ziem Zachodnich.
W miarę upływu lat przybysze z różnych stron wrośli w ten grunt i zakorzenili się na dobre, z „ptoków” zmienili się w „krzoki”, w tej urokliwej kotlinie górskiej znaleźli swój „kraj lat dziecinnych, słodki i piękny jak pierwsze kochanie”. Tu jest ich dom, tu jest ich „macierz”, stąd mogą jedynie odlecieć jak bociany odlatują do ciepłych krajów, ale wspomnień z lat dzieciństwa i młodości nie zatrze żaden błysk wielkiego świata, będą tu powracać, jeśli nie ciałem to duchem.
Można zamieszkać z przypadku w mieście u źródeł Bystrzycy, ale nie można tkwiąc tu przez “ileś tam” lat nie odczuwać potrzeby zbliżenia intelektualnego do przeszłości tych ziem, do bliższego poznania ich historii, jeśli już nie tej zbyt odległej z czasów dawnych, to przynajmniej tej najnowszej.”

Początek książki o moim mieście jest liryczny. Ono na to zasługuje ze wszech miar. Jego historia i współczesność mają w sobie wymiar heroiczny. Ile to razy, po kolejnych katastrofach, jak Feniks z popiołów budziło się do życia. Dziś też dźwiga się z agonii po upadku fabryk włókienniczych, które stanowiły fundament jej prosperity. Oto co napisał w jednym z nostalgicznych wierszy nasz rodzimy poeta: 

„Miasteczko moje kochane
wśród gór domami rozsiane
jak wstęga
ciszą napełniasz dolinę
a cisza jak rzeka płynie
do serca sięga

piękne o każdej porze
czy ciepło czy zimno na dworze
czy wiatr
takie wspominam cię zawsze
gdy na fotografię patrzę
sprzed lat

miasteczko moje rodzinne
tu sny spokojne dziecinne
pierwsze wzruszenie
tu miłość i pierwszy wiersz
o którym ty tylko wiesz
… moje natchnienie”

Tym poetą jest Marek Juszczak, emerytowany już obecnie sztygar kopalni „Szczygłowice” w Knurowie na Górnym Śląsku. Czy można tęsknić za Głuszycą? Czy to normalne, by pisać o niej pełne miłości i tęsknoty wiersze?
Okazuje się, że można i nie jest to przypadek odosobniony. Pisałem już o tym kilkakrotnie, że obok Marka Juszczaka mała Głuszyca może się szczycić tym, iż wspomina ją z nostalgią krajowej sławy pisarz i poeta, Natan Tenenbaum, autor wiersza „Modlitwa o wschodzie słońca”, który stał się hymnem ruchu „Solidarność”. Właśnie dotarła do nas smutna wiadomość o jego zgonie, o czym pisałem w ostatnim poście.
Możemy też zachwycić się wzruszającymi strofami naszej rodaczki  Romany Więczaszek, polonistki z Brzegu nad Odrą, autorki kilku tomików wierszy i redaktorki artykułów w lokalnej prasie promujących jej miejsce urodzenia – Głuszycę.
A oto jeden z  jej lirycznych wierszy:

„Drzewa moje z dzieciństwa
zabrałam

Te z góry wysokiej
iglaste
wiecznie pijane z nadzieją

Zabrałam drzewa liściaste z parku
bo wesołe ich ramiona
nawet w zimie grzeją

Jadą ze mną jak druhny
białe brzozy
tulę do nich swe czoło
i welon ślubny

Mam też łopiany
znad Bystrzycy
co były domem
dla misia ślepego

Wzięłam bzy kolorowe
gdyż pachną tak krótko

Jest mi dlatego ciężko…”

Niech mi ktoś powie, że Głuszyca, to głucha wiocha, zasłonięta górami i lasami. Może dla niektórych mieszkańców lub podróżnych tak, ale są to wyjątki. Coraz częściej dowiadujemy się o tym, że dla wielu emigrantów Głuszyca jest powodem autentycznej nostalgii, a dla jej mieszkańców miejscem radosnej egzystencji w bliskości z pięknem przyrody i krajobrazów.
 A ponadto mamy naszych własnych piewców, napisali oni o swoim gnieździe rodzinnym piękne wiersze. Warto byłoby pomyśleć o tym, by zebrać je razem w jednym tomiku i wydrukować na pamiątkę i ku pokrzepieniu serc. To ważne przedsięwzięcie zwłaszcza mając na uwadze patriotyczne wychowanie młodzieży.
A w ogóle, piszę o moim mieście Głuszycy, ale wiem, że każde z miasteczek i gmin naszej cudownej ziemi wałbrzyskiej może się pochwalić wywodzącymi się z tej ziemi Rodakami, którzy odnieśli lub nadal odnoszą sukcesy w różnych dziedzinach kultury i sztuki. Czas najwyższy, by  pamięć o nich utrwalić
.
Marzy mi się kolorowy album z najlepszymi fotosami z naszego miasta i z najlepszymi wierszami. Nic nie stoi na przeszkodzie. Społecznościowy portal facebooku jest zasypywany fantastycznymi obrazkami z Głuszycy i okolic, a nasi rodzimi mistrzowie foto, Wiesław Jarentowski, Andrzej Kieda, Paweł Fesyk są w stanie wypełnić pękaty mszał. A przecież nie tylko oni. Zasypuje nas fotografiami z Głuszycy była jej mieszkanka Henryka Śnieżka Michalak Kolber, a jak się okazuje zjeździła już całą Europę i z niejednego pieca chlebek smakowała. Ona też tęskni do swojego „kraju lat dziecięcych” i o nim pamięta, zasypując nas coraz to nowymi ujęciami. Mam nawet tytuł dla tego albumu: „Głuszyca – moja Itaka”.
Wiem o tym, że naszych Radnych i Burmistrza Miasta nie muszę przekonywać do tego rodzaju przedsięwzięcia. Trzeba poszukać źródła sfinansowania. Wierzę, że nam się to uda, że będę w stanie w moim blogu (i nie tylko) ogłosić wszem i wobec, że Głuszyca dla wielu malkontentów „umarłe miasto” nie tylko żyje, ale potrafi swym artystycznym emploi zachwycić i wzruszyć.

3 komentarze:

  1. Witam! Staszku pięknie napisałeś dzisiejszy post.I ja z nostalgią wspominam mój Ukochany Grabów "kraj lat dziecinnych i młodzieńczych" i podobnie jak Ty cieszę się ze zmian na lepsze jakie widać za każdym razem kiedy tam wracam.Szczególnie to widać obecnie ponieważ miasto przygotowuje się do obchodów w sierpniu 6OO rocznicy nadania praw miejskich przez Władysława Jagiełłę, stąd nadanie Rynkowi nazwy"Rynek Władysława Jagiełły".Mógłbym jeszcze wiele napisać o moim pięknym mieście ale dzisiaj to Głuszyca jest najważniejsza a więc życzę Tobie i Twojej Głuszycy aby dalej rozwijała się jak dotąd oraz aby miała tak wspaniałych piewców jak Stanisław mój wspaniały kolega.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bronku, błagam, napisz coś o Piławie Górnej, najlepiej wierszem. Zgodzisz się z tym, że warto. A Grabów to sentymentalne wspomnienie, tak samo jak dla mnie Stary Sącz. Dziękuję za komentarz, podtrzymujesz mnie na duchu. Szczycę się tym, ze mam takiego Przyjaciela !

    OdpowiedzUsuń
  3. Romana Więczaszek z Brzegu, Myślę, że marzenia są po to, zeby się spełniały. Dołączę do album bardzo serdecznie, dla ocalenia... Dołącze nowymi wierszami, bo...mieszkam w Gluszycy sercem cale życie. Pozdrawiam Cie Stanislawie!

    OdpowiedzUsuń