Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

środa, 17 lutego 2016

Dobry duch zamku Książ




"Wydaje mi się, że najbardziej jednak kochałam Książ, kiedy latem najmniejszy dźwięk zamierał w bezruchu, a w powietrzu unosiła się głęboka cisza przed burzą. I nagle burza się zrywała! Nigdy w Anglii nie widziałam takich piorunów. Niebo, zamiast niebieskiego lub szarego, robiło się koloru brązowo-żółtego, liście zaczynały latać i wirować, uderzając o okna, a wzrastający stopniowo wiatr natężał się jak w muzycznym rekwiem. Po czym zapadała głęboka ciemność rozrywana piorunami, których błyski rozświetlały całą okolicę, tak że można było zobaczyć przez moment nawet miasto oddalone o czternaście mil. Potem znów robiło się ciemno. Burza ryczała i tłukła się po lesie, budząc echo w górach i trzęsąc starymi budynkami. Schowana dla osłony w niszy muru, myślałam o swoich biednych kwiatkach i pozrywanych pękach róż, o drzewach, które zapewne straciły swoje najdumniejsze konary i o ogrodzie na tarasie wypielęgnowanym jak światowa dama, a teraz wyglądającym też jak ona, ale bez makijażu. Kocham burzę z jej brutalnością, bo wydaje mi się w niej podobna do naszego życia".

Domyślamy się, to fragmencik znakomitej książki: "Lepiej przemilczeć - Prywatne pamiętniki Księżnej Daisy von Pless z lat 1895-1914" w przekładzie Barbary Borkowy, wyd. Zamek Książ.  Wałbrzych, 2013.

Księżna Daisy jest mi  bliska już po lekturze pierwszej części jej pamiętnika „Taniec na wulkanie”, a losy zamku-pałacu Hochbergów w Książu interesowały mnie od dawna. A teraz mamy drugą część, jak widać z cytowanych fragmentów wciągającą w pompatyczny świat życia wyższych sfer jak bajki z tysiąca i jednej nocy. Ale ten świat jest prawdziwy, realny, a w nim ważą się losy wielu narodów i krajów ówczesnej Europy. Warto dodać, że rodzina Hochbergów była jedną z najbogatszych w ówczesnych Niemczech, a mąż Daisy książę  Hans Heinrich XV Hochberg von Pless, bliskim doradcą i totumfackim cesarza niemieckiego.

Obie części pamiętnika pisanego przez osobę obracającą się w wysokich kręgach władzy, na dworach monarszych i w najświetniejszych salonach,  to wierna kopia tego wszystkiego, co się działo w okresie ćwierćwiecza, przed wybuchem I wojny światowej, w dodatku sporządzona przez osobę nie pozbawioną talentu literackiego.


O swojej książce sama Daisy napisała, co następuje:

„Jeżeli nie mogę się pochwalić, że żyłam w samym środku wielkich wydarzeń, to z pewnością mogę stwierdzić, że przebywałam w ich orbicie.  Dlatego może to, co myślałam i powiedziałam było więcej niż prywatnym zdaniem. Wszyscy  żywimy nadzieję lub ułudę, że to, kim  jesteśmy i co robimy ma znaczenie. Pragniemy pozostawić po sobie pewien, jakkolwiek skromny, memoriał, który przetrwa próbę czasu i utrzyma o nas pamięć żywą i pachnącą jak kwiat, kiedy nie będzie już na ziemi tych, których znaliśmy i kochaliśmy. Jest to jeden z powodów publikacji mojej następnej książki.”

A jeszcze dalej księżna Daisy von Pless tak oto uzasadnia motywy parafrazy własnego pamiętnika w formie książkowej: „Jedną ze znamiennych i niepodważalnych wartości prowadzonego przeze mnie dziennika, którego kartki przewracam, jest możliwość osądzenia samej siebie na podstawie własnego rejestru wydarzeń” .

O walorach książki pisze Barbara Borkowy we wstępie:

„Wraz ze śmiercią wybitnych osób żyjących w tamtych czasach historycy piszący ich biografie odkryli na nowo pamiętniki księżnej Daisy von Pless, znajdując w nich bezcenne źródło informacji. Jej książki dały im i ciągle dostarczają unikalną wiedzę na temat życia i charakteru ich bohaterów, nie mówiąc o możliwościach przytoczenia anegdot i odtworzenia kolorytu epoki o której wszyscy mamy przeświadczenie, że była niepowtarzalną. To że księżna Daisy, będąc naocznym świadkiem tamtych czasów, pozostawiła nam ich bogatą dokumentację, jest chyba największą po niej spuścizną”.

Przemienione w książki pamiętniki Daisy von Pless znajdowały ( zwłaszcza w Anglii) i znajdują czytelników, którzy czytają je jednym tchem. Obok barwnych opisów życia na zamku Książ i w europejskim świecie arystokratycznym niezwykle  interesujące okazują się znakomite relacje z podróży po nieomal całym globie, a także ciekawe próbki literackie dotyczące zwłaszcza opisów egzotycznej przyrody.

Księżna dużo pisała o życiu z księciem i zamkowych historiach. Opisała swoje poglądy na religię, politykę i wojnę, ale także region, w którym mieszkała.

„ Niektóre fragmenty nawet dziś mogłyby stanowić treść folderu promującego zamek Książ. Księżna czuła, że znajduje się w regionie o bardzo burzliwej historii”  -  mówi Mateusz Mykytyszyn, prezes Fundacji Księżnej Daisy von Pless.

To właśnie Mateusz Mykytyszyn dokonał cudu zmartwychwstania księżniczki, która na dobre powróciła do zamku Książ już nie jako tajemniczy duch, bądź też standardowa Biała Dama,
ale osoba z krwi i kości, a jej obecność daje się dostrzec na każdym kroku. Widzimy ją na niezliczonych portretach rozwieszonych w salach zamkowych, czujemy jej tchnienie w zabytkowych, antycznych meblach, w wystroju wnętrz komnat pałacowych udostępnionych do zwiedzania. Dzięki księżniczce słynącej z niezwykłej urody i inteligencji, co widać zresztą na jej konterfektach, zamek Książ nabrał ożywczego blasku, stał się miejscem przyciągającym nie tylko turystów i zwykłych mieszkańców Wałbrzycha i ziemi wałbrzyskiej, ale całego Dolnego Śląska.


"Mojemu poczuciu stałego niepokoju nie pomagał fakt, że zarówno Śląsk, jak i sąsiadująca z nim niemiecka część Polski, Wielkopolska, mają bardzo napiętą przeszłość. Jest to kraj z prehistorycznymi rzeźbami, tak starymi, że trudno nawet przypuszczać, kiedy powstały. Są tu ruiny twierdz mających ponad tysiąc lat. Historia ukryta jest wszędzie” - pisze w swym pamiętniku księżna Daisy.

Księżna, wielka miłośniczka przyrody, bardzo polubiła dolnośląskie krajobrazy:


"Sceneria Dolnego Śląska przypomina mi Turyngię, Czarny Las i po części także góry Szkocji i Bawarii. Jest to kraj wymarzony dla sportowca, który może tam łowić i polować na różne sposoby, wspinać się na szczyty, zjeżdżać na nartach lub sankach oraz uprawiać inne zimowe dyscypliny. Jego wielkie, porównywalne tylko z kanadyjskimi, jeziora zaopatrują w ryby całe Niemcy. W przeszłości wydobywano tu złoto i srebro. Dzisiaj na Śląsk przyjeżdżają ludzie z całego świata do kurortów, które leczą wszystkie - za wyjątkiem mojej! – choroby”.

Ulubioną jej częścią Śląska były Góry Wałbrzyskie: "[Książ] wznosi się trzy tysiące stóp nad poziomem morza, nic więc dziwnego, że widoki z wież zamkowych zapierają dech. Dziki, przestronny krajobraz tej części Śląska jest nie do opisania przepiękny. Może gdy czytelnicy moich pamiętników trafią w nich na jego opisy, docenią go i pokochają na równi ze mną. Wiosną, która przychodzi do wschodniej Europy później niż gdzie indziej, eksplozja owocowych i innych kwitnących drzew jest oszałamiająco urocza; piękno lata leży w jego przemożnym bogactwie; jesienią, lasy śpiewające nutami tysiąca kolorów przenoszą nas do niebios; a zima, z kryształowymi drzewami wyskakującymi ze śniegowych pustyni, jest jedną niekończącą się krainą z baśni. Być może gdzieś w Ameryce lub Kanadzie są wspanialsze zimy, ale chyba w żadnym innym kraju pory roku nie rozpościerają przed nami gobelinów tak czarujących, że trudno z nich wybrać najładniejszy. W dodatku robią to w mgnieniu oka, bo pogoda na Śląsku potrafi się zmienić błyskawicznie".

Sytuację zmieniła wojna. "Kiedy mój mąż rozpoczął w 1909 r. przebudowę Książa, sytuacja materialna wymknęła się spod kontroli. Ogrody i stajnie pożerały ogromne fundusze; powstawał także hotel w Szczawnie; niedawno otwarte kopalnie były zatapiane, a Europa zmierzała ku wojnie. Nowe apartamenty reprezentacyjne w zamku, zaczęte w 1909 r., nie zostały ukończone aż do 1915 r. Ktoś by pomyślał, że te doświadczenia powinny były wyleczyć Hansa z manii budowania. Skądże! Między 1919 a 1927 r. zrekonstruowano totalnie stare tarasy i dodano nowe. Ze względu na położenie Książa na górze tarasy są charakterystyczną cechą jego krajobrazu, ale jakże kosztowną. Muszę przyznać, że wraz z kilometrami wijących się między nimi ścieżek i alejek, były nie do uwierzenia piękne".


„Najbardziej ulubionym artykułem, który napisała w kilka lat po ślubie i przesiedleniu się z rodzinnej Walii do zamku Hochbergów, był „Mój ogród w Książu”, opublikowany w „Księdze Piękna” z 1902 roku. Oto próbka jej talentu literackiego, a zarazem autentyczny dowód bystrej obserwacji i jej podziwu dla piękna przyrody:

„Potem przychodziła jesień, z cudownymi odcieniami złota. Każda ściana i każdy balkon pokryte były liśćmi dzikiego wina: żółtymi, purpurowymi i brązowymi, harmonizującymi z czerwienią zachodzącego słońca i pomarszczoną poświatą, jaką rzucało ono na dolinę poniżej. Zamek wyglądał wtedy jak zbudowany ze ścian ognia, z jarzącymi się niczym małe, jasne płomienie oknami”.

A oto próbka refleksji na temat przyrody o charakterze z lekka filozoficznym:

„Kiedykolwiek żywię jakieś wątpliwości, mam w zwyczaju zwracać się do natury po pomoc i wskazówki i prawie zawsze je tam znajduję. Drzewa i kwiaty mają swoje korzenie głęboko w ziemi, ale żeby przeżyć muszą posiadać własną wrodzoną siłę, bez względu na pochodzenie. Wyskakują z gruntu i natychmiast odwracają się w kierunku słońca po światło i życie tego dnia i  tej godziny nie oczekując, że dawne promienie słoneczne, które grzały ich gatunek, będą częścią ich pokarmu.

Przytaczam urywki z książki Daisy von Pless „Lepiej przemilczeć” z cichą nadzieją, że potrafią one  zachęcić do jej nabycia i przeczytania znacznie bardziej, niż jakiekolwiek moje osobiste peany. A jest to pozycja wyjątkowa na naszym lokalnym rynku wydawniczym, bo wciąż mamy za mało książek tak  mocno związanych z historią ziemi wałbrzyskiej. I dlatego tej książki nie wolno przemilczeć.

P.S. Książka jest do nabycia w wałbrzyskich księgarniach, a także na zamku „Książ”.

4 komentarze:

  1. Pięknie.A książka księżnej Daisy von Pless "Lepie przemilczeć" zawiera niezliczoną ilość mądrości,które są aktualne/mimo upływającego czasu/Dobrze,że ta pozycja została wydana,co zpewnością przyczyni się do przyjazdu do Książa turystów/nie tylko za sprawą "złotego pociągu/Przede wszystkim tych turystów,którzy są wrażliwi na historię i piękno.

    OdpowiedzUsuń
  2. Posiadam tę książkę.Czytałam ją przenosząc się w minione czasy i wówczas otaczający mnie świat nie istniał.Czułam się zaproszona na te przebogate przyjęcia, "widziałam"samego cesarza i jego świtę, ale najbardziej rozumiałam samotność w tłumie, przepięknej i mądrej Daisy.Powracałam do niektórych fragmentów , by utrwalić wydarzenia z życia rodziny Hohbergów. Uzupełniałam później wiedzę informacjami umieszczonymi w internecie. Wydawało mi się, że księżna była moją serdeczną, życzliwą bliską znajomą.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięknie dziękuję za obydwa komentarze. To miłe, że mam Czytelników myślących i czujących podobnie jak ja. Serdecznie pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam film o księżnej,ale z tego co Pan pisze wynika,że nie umywa się on do książki.Muszę ją kupić i przeczytać.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń