Mam
przed sobą dokument, który przesłał mi interesujący się od lat zagadką Gór
Sowich, emerytowany oficer, Józef
Piszczek z Wrocławia.
Jest to zapis rozmowy z radzieckim uczonym – fizykiem, Gieorgijem Nikołajewiczem Florowem (Flerowem) (1913 – 1990), pracownikiem
Instytutu Energii Atomowej im. I. Kurczatowa, Dyrektorem Zjednoczonego
Instytutu Badań Jądrowych w Dubnej, rozmowy która miała miejsce pod koniec 1983 roku w Warszawie. Nastąpiło to tuż po konferencji
naukowej w Pałacu Kultury. Bodaj przekazywano wtedy reaktor „Maria” innej
placówce badawczej związanej z medycyną. Znamy już autora relacji, który
początkowo ukrył się pod kryptonimem J. R. Wiemy, że jest to Jerzy Rostkowski,
autor książki „Podziemia III Rzeszy”, w której możemy dowiedzieć się więcej o
tym wywiadzie i przeczytać go w całości. Natomiast do rozmowy doszło dzięki
wstawiennictwu prof. Zdzisława
Szymańskiego z
Instytutu Badań Jądrowych w Świerku, ojca polskiej szkoły teoretycznej fizyki
jądrowej z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Szymański namówił rosyjskiego kolegę „po fachu” do tej rozmowy,
bo jak twierdził „nikt nie wie tak dużo o niemieckich badaniach naukowych, jak G. N. Florow”.
A oto
wierny zapis wywiadu, o autentyczności którego nie możemy wątpić:
G. N. Florow – (do dziennikarza JR prowadzącego
wywiad)) Czemu interesujecie się niemieckimi badaniami atomowymi?
JR – Bywam u nas na południu Polski w
Górach Sowich, w okolicach Wałbrzycha, tam są podziemne sztolnie z okresu wojny
i krążą legendy o tym, że Niemcy zaczęli tam jakieś badania naukowe, a ja
przecież wiem, że nie mieli bomby atomowej. Pogłoski te jednak występują tak
często, że temat mnie zainteresował, a pan Szymański mówi, że wy Gieorgiju
Nikołajewiczu wiecie na ten temat wszystko.
GNF –
(śmiech) – Nikt nie wie wszystkiego, bo Niemcy dużo dokumentów i materiałów
doświadczalnych poniszczyli, a też dużo zabrali sojusznicy, Amerykanie. A gdzie
byliście w tych górach, koło Waldenburga?
JR –
Chyba wszędzie, w Głuszycy, w Walimiu,
GNF –
Chwila, chwila, używajcie niemieckich nazw. Ja tak pamiętam, polskich nie znam.
JR – To
muszę je sobie przypomnieć: Wüstegiersdorf,
Ludwigsdorf, Wüstewaltersdorf,
Dörnau,
GNF – A
w miejscowości Rudolfswald byliście?
JR –
Rudolfswald, to chyba Sierpnica. Oczywiście byłem.
GNF –
Sierpnica? No nie wiem. W dokumentach ja potem chyba inną polską nazwę
widziałem, coś od drzewa – Modrzew chyba. Powiedzcie co tam było?
JR – Na
południowy wschód od wsi, niedaleko, jakieś półtora kilometra takie sztolnie
wykute w skale więźniowie budowali.
GNF – To
się zgadza. (Zgadza się rzeczywiście – w 1945 roku ta wieś nosiła nazwę
Modrzewki – JR) W 1945 roku nasze wojsko tam było. Ciekawe rzeczy stamtąd
przywieźli.
JR –
Jakie wojsko, przecież armia poszła dalej?
GNF –
Armia tak, ale mieliśmy takie oddziały specjalne
JR - Smiersz
GNF – Smiersz, sporo wiecie (uśmiecha się) – Szymański dobrze o Was mówił. W Rudolfswaldu i gdzie indziej był wywiad naukowy – no naukowcy w mundurach, ale nie podlegli NKWD.
JR-
Współpracowaliście z nimi Gieorgiju Nikołajewiczu?
GNF –
Nie, z nimi nie, dopiero w Moskwie raporty czytałem.
JF – Jak
to dopiero w Moskwie, to nie byliście na Dolnym Śląsku po wojnie?
GNF – Na
Dolnym Śląsku nie, nie byłem (waha się), ja byłem tylko w Waldenbergu.
JR – Czy
możecie mi powiedzieć, co żeście tam robili wy najlepszy radziecki fizyk atomowy?
GNF –
(śmieje się) Takich komplementów mi nie mówcie, ja nie dziewczyna. Wielu
lepszych ode mnie było. I u nas, choćby Igor Kurczatow, a i u Niemców jak się
okazało.
JR – Jak
to u Niemców? Więc to prawda z tą niemiecką bombą atomową?
GNF –
Prawda i nieprawda – to zawsze się ze sobą miesza (milczy dłuższą chwilę). Ile
lat minęło, trzydzieści osiem chyba, no dobrze – opowiem Wam, pytajcie.
JR –
Powiem szczerze, nie wiem, o co mam pytać. Wiem za mało. Jak było w
Rudolfswaldu, co tam były za ciekawe rzeczy, o których mówiliście?
GNF –
Rudolfswald to inna historia. Tam wojsko badało i o tym mówić nie mogę.
JR – A w
Wałbrzychu byliście?
GNF – W
Waldenbergu byłem, ale tuż przed powrotem z Niemiec do Moskwy.
JR – Po
co jechaliście do Niemiec, czy możecie opowiedzieć?
GNF –
Mnie tam Stalin i Kurczatow wysłali. Meldunki były, że Niemcy badania atomowe
prowadzą. Pojechałem tam jako przedstawiciel Ministerstwa Maszyn Lekkich.
Okazało się na miejscu, że Niemcy byli bardziej zaawansowani w tych badaniach
niż można było przypuszczać.
JR –
Przekazywali Wam informacje?
GNF –
Informacje i wyniki badań, różne miejsca pokazywali, i dlatego w Waldenbergu
się znalazłem.
JR –
Pokazywali coś w Wałbrzychu?
GNF –
Nie, w Waldenbergu nie, ale dowiedziałem się, że w Dreźnie wywiad trzymał
niemieckiego naukowca, fizyka, który mi opowiadał o tajnych badaniach w
Waldenburgu, to go wziąłem i pojechaliśmy, ale wiedział zbyt mało.
JR – Jak
to – za mało?
GNF –
Widzicie, Niemcy mieli dużo badawczych grup. Mój Niemiec pracował w instytucie
drezdeńskim podległym Ministerstwu Poczty, tylko raz był w Waldenbergu
instalować urządzenia, bo tamten ośrodek podlegał SS.
JR –
Zaraz, zaraz, pogubiłem się. SS mogło prowadzić badania, ale Ministerstwo Poczty? Co Poczta ma wspólnego z
badaniami naukowymi?
GNF –
(śmieje się) Takie czasy były, przecież mówiłem. Nikt by się nie spodziewał atomu w Ministerstwie Poczty i (śmiech) w Ministerstwie Maszyn
Lekkich jak u nas też.
JR – Ale
Wasz Niemiec, ten fizyk pracował w Wałbrzychu.
GNF –
Jego instytut przekazywał część urządzeń dla SS i on tylko pomagał w
instalacji, ja to laboratorium chciałem koniecznie zobaczyć, ale nic z tego nie
wyszło.
JR –
Niemcy wysadzili?
GNF –
Wysadzić chyba nie wysadzili, bo to pod samym miastem było, tylko on trafić nie
mógł. Był tam tylko raz. Samochód, który go wiózł z dworca kolejowego długo
jeździł po mieście i Niemcowi droga się pogubiła. Później wjechali na teren
kopalni i zwieźli go pod ziemię. Dwa dni tam siedział, pracował, jadł i spał
pod ziemią. Jak skończył, to znów samochód powoził go po mieście, zanim dotarł
na stację. I dlatego ze mną Niemiec niczego nie mógł znaleźć.
JR – Ale
przecież kopalni w Wałbrzychu nie jest tak dużo, nie mógł poznać otoczenia,
budynków?
GNF –
Jeździłem z nim długo, namawiałem, straszyłem, nic nie dało. On mówił, że
wtedy, gdy był pierwszy raz też się bał. Mówił, że wszędzie pilnowali ludzie
SS, określił ich jako „ostrych”, mówił że mieli takie dziwne znaczki przy
mundurach, jakich wcześniej nie widział.
JR –
Mówił coś o tym co było w kopalni?
GNF –
Tak, mówił, że z kolegami zawiózł tam cyklotron, ale okazało się, że to drugi,
bo jeden już tam był. Oni zamontowali ten drugi. Opowiadał, że kopalnię
specjalnie dostosowano. Były wózki, stoły, wszystkie konieczne urządzenia, a na
wejściach śluzy i wartownicy. On wejść nie mógł, bo nie miał specjalnej
przepustki.
JR – Czy
opowiadał o podziemnym laboratorium atomowym, uwierzyliście mu Gieorgiju
Nikołajewiczu ?
GNF –
Uwierzyłem. Mówił o drobiazgach, które znał nasz wywiad. Oni tam mieli w tej
kopalni pod ziemią łączność telefoniczną z całymi Niemcami. Była podobno
telewizja. Tak, ja mu uwierzyłem, on nie miał potrzeby kłamać, za to była wtedy
kula.
JF – Nie
szukaliście dalej tej kopalni ?
GNF –
Jak to nie szukaliśmy? Jak można było nie szukać? Ja już nie, ale nasi długo
szukali. Mieli niemieckie plany kopalni, chodzili z polskimi górnikami. Na nic
było. Nie znaleźli, a kilku zginęło.
JR –
Zawał był jakiś w kopalni?
GNF –
Nie zawał, tylko Niemcy pracujący z Polakami w kopalni potajemnie podkładali
miny. To i przestali szukać.
JR – I Niemcy mieli bombę
atomową?
GNF – Ja Wam na to pytanie
nie odpowiem, ale historia może da odpowiedź. Oni mieli znacznie więcej niż
mogliśmy się spodziewać.
Przytaczam
zapis tej niezwykle interesującej dla nas rozmowy, bo wskazuje ona wiarygodnie
na nieznane dotąd możliwości prowadzenia próbnych badań jądrowych w
pokopalnianych sztolniach Wałbrzycha. Potwierdza w całej rozciągłości hipotezy
tych badaczy tajemnic Gór Sowich, którzy twierdzą, że region wałbrzyski w
planach strategicznych III Rzeszy miał odgrywać rolę decydującą jako
zakonspirowane miejsce badań i produkcji najnowocześniejszych rodzajów broni.
Miały one odwrócić losy wojny. Najprawdopodobniej właśnie to zadecydowało, że
Wałbrzych nie znalazł się w zasięgu zmasowanych ataków bombowych, tak jak
Wrocław, zresztą zarówno ze strony niemieckiej jak i aliantów, a wyzwolenie
miasta przez armię radziecką odbyło się niemal bez użycia broni.
Wywiad
ten rzuca światło na kolejną tajemnicę wojskową III Rzeszy. Dotyczy ona stanu
zaawansowania prac związanych z bomba atomową. Okazuje się, że w tej sprawie
Wałbrzych odgrywał niepoślednią rolę.
Natomiast
cytowana rozmowa ma w sobie wiele zagadek. Nie wiemy której kopalni dotyczy. I
czy rzeczywiście chodziło o kopalnię. A może to był kamuflaż, a laboratorium znajdowało
się w innym miejscu w ukrytych podziemiach? Możemy tylko „wróżyć z fusów”. W
Wałbrzychu są górnicy interesujący się tajemnicami wojennymi. Dziwić może, że
takie miejsce nie zostało odkryte po
wojnie, że Niemcom udało się całkowicie zamaskować podziemne kopalniane
laboratorium. W swojej książce, o czym pisałem w poprzednim poście, Jerzy
Rostkowski z dużym prawdopodobieństwem wskazuje, gdzie znajduje się centrum tej
inwestycji.
Dla nas
Głuszyczan interesujący jest inny fragment rozmowy. Rosyjski uczony potwierdza,
że w Modrzewkach, czyli obecnej Sierpnicy, zaraz po wojnie zjawił się oddział
specjalny wojsk radzieckich (naukowcy w mundurach), że „ciekawe rzeczy stamtąd
przywieźli”, ale oczywiście nie może nic więcej powiedzieć, bo to tajemnica wojskowa.
Co zobaczyli radzieccy specjaliści i co stąd wywieźli? Oto kolejna zagadka, być
może, ze względu na upływ czasu, pozostająca już na zawsze tajemnicą.
Wątpliwości
budzi też miejsce, skąd wywiezione zostały „ciekawe rzeczy”. Radziecki uczony mówi o sztolniach
podziemnych usytuowanych na południowym - wschodzie, półtora kilometra od wsi
Sierpnica. Czyżby chodziło tu nie o podziemia Osówki, lecz o kompleks Sokolec,
a więc sztolnie pod Gontową i Włodyką, albo też nieco dalej położoną fabrykę
amunicji Wenceslaus w Miłkowie, w gminie Ludwikowice Kłodzkie ?
Przytoczyłem
treść wywiadu, który wydaje mi się kolosalnie ważny jako argument pozwalający
przekonać wątpiących, że w podziemiach wałbrzyskich działy się pod koniec wojny
rzeczy zdumiewające. Czy będziemy na tyle zdeterminowani, by wbrew piętrzących się od dawna przeszkodom
ujawnić podziemne tajemnice Wałbrzycha, by kroczyć niezmordowanie tym szlakiem,
którego celem jest odsłonięcie zamaskowanych w podziemiach tajemniczych
sztolni, m. in. po to, by ewentualne zagospodarować je w celach turystycznych ? Wydaje się, że
nadszedł ten czas, że jest to zadanie nieuchronne i nieodwracalne.
Czy można mu wierzyć?Wywozili całe fabryki ze sprzętem i składali u siebie.Budowali miasta,których nie było na mapach.Wywieźli kilka tysięcy naukowców z rodzinami,postawili im baraki i ogrodzili drutem kolczastym.Ze swojej strefy zgarnęli wszystkich specjalistów od napędów odrzutowych i rakiet pionowego startu.Ale Stalin dobrze płacił naukowcom niemieckim-było to 10 tys rubli.Naukowiec rosyjski brał 1000 rubli na rękę.Dzięki niemieckim naukowcom Łajka poleciała w kosmos a za nią Gagarin.Ktoś leciał przed Gagarinem ale miał twarde lądowanie i zrobiono z tego"secret."
OdpowiedzUsuńNiedawno zostały odtajnione i opublikowane fascynujące zapisy rozmów:Wernera Heisenberga,Maxa von Laue,Otto Hahna,Waltera Gerlacha,Paula Hartecka,Kurta Diebnera,
C.F.von Weizsackera,Karla Wirtza,Ericha Bagge i Horsta Korschinga.
Tych dziesięciu naukowców było internowanych w rezydencji Farm Hall w pobliżu Cabridge,
gdzie ich prywatne rozmowy były nagrywane i przetłumaczone.
Gdy zrzucono dwie bomby atomowe na Japonię,Niemcy słuchali z niedowierzaniem tej
wiadomości w radioodbiorniku.Z rozmów wynika,że niemieccy naukowcy byli zaskoczeni tym faktem.Rozmawiali między sobą,że Amerykanie musieli pracować na ogromną skalę,co było
niemożliwe w Niemczech.Nie mieli warunków do badań.Po raz pierwszy duże fundusze były
im udostępnione wiosną 1942 r.
Mówili,że przy produkcji V1 i V2 było zatrudnionych prawie 60 tys robotników.
Do pracy nad projektem i budową bomby atomowej powinno być zatrudnionych 120 tys.robotników,ale naukowcy nie mieli moralnej odwagi zaproponować tego rządowi wiosną 1942r.
Z rozmów wynikało,że była bardzo zła relacja między naukowcami a państwem niemieckim.
Naukowcy nie mieli zaufania u Hitlera.
Z rozmów wynika,że naukowcy nie byli zbyt chętni aby zbudować bombę atomową,byli nawet
zadowoleni,że tego nie zrobili.
C.F.von Weizsacker mowi - Myślę,że nie udało nam się wyprodukować bomby atomowej,dlatego,że nie wszyscy fizycy niemieccy to chcieli zrobić.Gdybyśmy wszyscy Niemcy chcieli,to udałoby się nam wygrać wojnę."
Otto Hahn odpowiada- Nie wierzę w to,ale jestem wdzięczny,że nam się nie udało.
W kontekście historycznym,trudny jest do zrozumienia brak nazistowskiej broni jądrowej.
Nazizm zakorzenił się w najpotężniejszej kulturze naukowej na świecie,w kraju,który może pochwalić się 1/3 światowych nagród Nobla w dziedzinach nauki.
Świat zazdrościł Niemcom postępów w nauce na długo przed dojściem nazistów do władzy.
Pycha nazistowskiego reżimu i podejście do nauki w ogóle,w szczególności fizyki jądrowej,
spowodowała,że Niemcom nie udało się zbudować bomby atomowej.
Niektóre rodzaje nauki kwitły,inne zostały zniszczone.Nie porozumienie się nazistów(co jest ważne)z naukowcami,doprowadziło do opóźnienia prac nad bombą atomową.
Naziści,którzy dali światu silnik odrzutowy,pociski kierowane,zrobili wielki postęp w elektronice,
medycynie,nie potrafili jednak przeprowadzić stabilnej reakcji jądrowej.
Kwestia niemieckiej bomby atomowej jest nadal ważnym tematem wśród historyków,niezależnie od tego jak blisko byli Niemcy wyprodukowania bomby atomowej.Historycy próbują sobie wyobrazić co mogłoby nastąpić w przypadku gdyby niemieckim fizykom powiodły się badania
w fizyce jądrowej.Co by było gdyby Niemcy zdołali zbudować bombę atomową?
www.history.ucsb.edu/projects/holocaust/Research/Proseminar/johnamacher.htm
"Uważam,że wojna skończy się na długo przed tym,zanim zbudujemy bombę atomową."
/W.Heisenberg-1939 r/
Pozdrawiam.
Jak Amerykanom udało się"namówić"Iran do rezygnacji zbudowania bomby atomowej?
OdpowiedzUsuńIran swoje instalacje do badań jądrowych umieścił w podziemnych kompleksach podobnych do Riese-głęboko pod ziemią.
US Air Force postraszył najpierw Iran "Massive Ordnance Pendator" czyli MOP-em.
Taka broń konwencjonalna mogłaby być zrzucona na kompleksy w górach Iranu.
Waży 30 tys funtów,ma 20 stóp długości,jest przeznaczona do niszczenia schronów umieszczonych 200 stóp pod ziemią lub 60 stóp betonu.
"Nasze wojsko jest przekonane,że to może zniszczyć"Giganta"wydrążonego w górach Iranu.
Zrzucony ukradkiem przez B-2 Spirit z wysokości 20 tys.stóp,MOP spadnie na ziemię z prędkością naddźwiękową,gdy pancerna głowica osiągnie cel,przebijając warstwę rodzimej skały,
zbrojonego betonu i blach stalowych,gdy przebije się do bunkra-eksploduje 5300 funtowa głowica,
po komorach,tunelach i instalacji nie zostanie śladu...i co wy na to?"
Rosja zaproponowała Iranowi zakup najlepszych rakiet na świecie typu ziemia-powietrze
SA-300 VM,które poradzą sobie z MOP-em i B-2 Spirit.
Iran mówi także,że może zakopać swoje instalacje głębiej i w innych miejscach.
"No to pozostanie nam zrzucić konwencjonalną bombę z głowicą jądrowa.Ale najpierw zagramy
wam bluesa,zrzucając"Big Blues"ironicznie nazywaną"matką wszystkich bomb"ze względu na
jej tytaniczną niszczącą moc.I pamiętajcie,ze pracujemy nad mega bombą.Co wy na to?"
W lipcu 2015 r.Iran zgodził się na ograniczenie programu nuklearnego.Zniesiono także sankcje wobec Iranu.
A jeśli Iran będzie oszukiwał i potajemnie prowadził swój program jądrowy?
"A mamy jeszcze"Mother of all Battles"(matkę wszystkich bitew) i Daisy Cutters(przecinak Daisy).
Ale ta wojna z Iranem staje się już nudna."mówią Jankesi.
www.youtube.com/watch?v=Q7cKjmX0T0w
www.youtube.com/watch?v=cuGrDSP0rj8
:)