Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

niedziela, 15 maja 2011

Dwa w jednym - łowisko pstrąga i muzeum domowe w Łomnicy

Dziś przy niedzieli mam trochę więcej czasu, bo za oknami  -  deszcz pada, deszcz pada wiosenny i pluszcze jednaki, miarowy, niezmienny... Nie będę pisał szerzej, ile radości sprawiło to mojej żonie - ogrodniczce, która czekała na ten deszcz jak na zbawienie. Wierzy w to, że deszcz pomoże otrząsnąć się iglakom z rdzawej  "sierści", która je ogarnęła jak nigdy dotąd po trzeciomajowym przymrozku. A ponieważ posiała już to i owo na kilku zagonkach, więc majowy deszcz to niczym łyk wody dla Beduina w pustynnej oazie.

Ale nie o tym chcę pisać, bo nie jest to żadna zachęta do przeczytania kolejnego postu przez moich, godnych szacunku i podziwu Czytelników. Spróbuję "olśnić" tych wyjątkowo wiernych wartościom "sztuki czytania" zarówno obrazkami jaki treścią opowieści o "łomnickim cudzie" , jaki się dokonał w przeciągu dekady ostatnich lat w maleńkiej wsi letniskowej u boku mojej "małej ojczyzny" - Głuszycy.
Już niejednokrotnie w audycjach radia „złote przeboje” mieliśmy okazję dowiedzieć się coś niecoś o funkcjonujących na naszym terenie różnego rodzaju muzeach. Nie tak dawno zapraszał  nas na wycieczkę do Pstrążnej koło Kudowy-Zdroju, pięknie położonej wsi nad granicą z Czechami , dyrektor tamtejszego skansenu, zwanego dumnie Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego, Bronisław Kamiński. To właśnie on jest inicjatorem i propagatorem idei tworzenia i jednoczenia się w zorganizowanej grupie partnerskiej rodzących się jak grzyby po deszczu muzeów domowych na Dolnym Śląsku. Idea takich muzeów, w których gromadzone są i udostępnione do zwiedzania ekspozycje różnego rodzaju wytworów kultury i sztuki ludowej, rzemiosła artystycznego, narzędzi, maszyn, ubiorów, słowem wszystkiego co stworzyła ręka ludzka, a co warto zachować w pamięci, taka idea wydaje się niezwykle cenna.  O takim właśnie niedawno powstałym muzeum domowym chcę opowiedzieć nieco więcej, a zarazem zachęcić do skonfrontowania tego co powiem z rzeczywistością. Atutem jest , że to muzeum znajduje się niedaleko od Wałbrzycha, w gminie Głuszyca, można tu bez problemu dotrzeć dowolnym środkiem lokomocji, a przy okazji doświadczyć na własnej skórze jeszcze innych atrakcji towarzyszących.
Na początek kilka słów o działalności wspomnianej wyżej, nieformalnej jeszcze grupy partnerskiej muzeów domowych Dolnego Śląska.
Już po raz drugi Łowisko Pstrąga w Łomnicy było gospodarzem metodycznych warsztatów terenowych na temat muzeów domowych. Organizatorami warsztatów  są - Muzeum Kultury Ludowej Pogórza Sudeckiego w Kudowie Zdroju, Centrum Edukacji Etnograficznej we Wrocławiu i Polsko-Czeskie Towarzystwo Naukowe. W bieżącym roku planuje się jeszcze trzy sesje warsztatowe w innych muzeach domowych rozsianych na całym Dolnym Śląsku. Przewidziana jest też IV Forum Muzeów Domowych pod hasłem: Tradycje i zabytki kultury kulinarnej w lipcu i wrześniu w Kudowie Zdroju.
W sobotnich warsztatach (!6 kwietnia b.r.) w Łomnicy obradom przewodniczył dr Ryszard Gładkiewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego, wiceprzewodniczący Zarządu Polsko-Czeskiego Towarzystwa Naukowego. Uczestnicy warsztatów,  wśród których obok organizatorów znaleźli się właściciele lub zarządzający kilkunastoma muzeami domowymi na Dolnym Śląsku, zapoznali się ze zbiorami zabytków kultury ludowej zgromadzonymi na Łowisku Pstrąga w Łomnicy, z genezą gospodarstwa, które stanowi osobliwą formę koegzystencji funkcji usługowej z funkcją popularyzacji kultury ludowej.
Muzea Domowe na Dolnym Śląsku doczekały się swoistej promocji, którą jest internetowy film video ( z częścią dotyczącą Łomnicy), a także bogato ilustrowanej książki na ten temat.

A teraz dla osiągnięcia pełni obrazu parę słów z historii Łomnicy, wsi także na granicy z Czechami, stanowiącej znakomite tło dla muzeum domowego, podobnie jak kudowska Pstrążna

Niemiecką nazwę wsi Łomnica – Lomnitz – polscy historycy zwykli stawiać jako przykład słowiańskich korzeni tych ziem, bo po niemiecku ta nazwa nic nie znaczy. A więc wywodzi się z języka słowiańskiego. Istotnie wieś jest stara, a pierwszy zapis świadczący o jej istnieniu pochodzi z 1305 roku, kiedy jeszcze panowali tu Piastowie śląscy. Niestety o dawnej przeszłości tej wsi niewiele wiemy. Pewnym jest tylko jedno. Ta wieś rozrastała się w miejscu, które zapiera dech w piersi, a przy pięknej słonecznej pogodzie sprawia wrażenie rajskiej ułudy. Wąską kotlinę nad wijącym się, bystrym strumieniem Złotej Wody, otaczają majestatyczne wzniesienia Ostoi i Słodnej od południa, Gomólnika Małego od północy i Granicznika od zachodu. Jesteśmy w środkowej części Gór Suchych, na wysokości 500-550 m. Typowa wieś łańcuchowa ciągnie się na przestrzeni 1,5 km, a jej przysiółek Radosna (Ustronie) może tę odległość znacznie przedłużyć. Tędy docieramy do przejścia granicznego poniżej Szpiczaka (880 m.), na którym Czesi postawili metalową wieżę, z fantastycznym widokiem na panoramą całych Sudetów Środkowych. Przez Łomnicę najbliżej jest z Głuszycy do schroniska Andrzejówka i na Waligórę (936 m.). Waligóra zaś, to nie tylko najwyższy szczyt całych Gór Kamiennych (których częścią są m.in. Góry Suche), ale także najwyżej położony punkt w administracyjnych granicach gminy Głuszyca, której częścią składową jest Łomnica.
To właśnie niezwykłe walory krajobrazowe i korzystne położenie na szlaku turystycznym spowodowały, że Łomnica w II połowie XIX w. staje się atrakcyjną wsią letniskową. W 1885 roku było tu 91 domów. Działała  gospoda w górnym młynie z 22 miejscami noclegowymi. W 1939 roku było już 9 gospód i pensjonatów, mających łącznie 71 miejsc noclegowych. Sława Łomnicy jako najatrakcyjniejszej miejscowości wypoczynkowej w Górach Suchych dotarła aż do Berlina.
Warto wiedzieć o bujnej przeszłości tej wsi, aby zrozumieć jak ciężkie czasy nastały w PRL-u, kiedy zatarte zostały wszystkie znamiona turystyczno-wypoczynkowe, a wieś z uwagi na nieopłacalność gospodarki rolnej w trudnych warunkach górskich z roku na rok chyliła się ku upadkowi.
Bieda zajrzała do Łomnicy, gdy upadło włókiennictwo w Głuszycy. Ludzie stracili miejsca pracy w przemyśle. Ale w nowych warunkach wolnorynkowych pojawiła się iskra nadziei. Jest nią powrót do dawnej funkcji wsi – rekreacyjno-wypoczynkowej.
W Łomnicy coś drgnęło. To już nie jest wieś sypiących się murów, spadających dachów, wyżłobionych kolein dróg. Dla wielu mieszczuchów okazuje się znakomitym miejscem na realizację planów budowy domków letniskowych. Znaleźli się ludzie, którzy uwierzyli w szanse rozwojowe jakie niesie ze sobą agroturystyka. Od kilkunastu lat Łomnica zimą budzi się ze snu. Ożywiają ją kawalkady samochodów jadących na wyciąg narciarski. Od kilku lat Łomnica tętni też życiem przez całą słoneczną wiosnę, lato i jesień.
Stało się tak za sprawą jednego człowieka – trochę fantasty, trochę wizjonera, trochę pragmatyka, człowieka, który tchnął życie w martwą dolinę nadbrzeżną.
To właśnie on, były mieszkaniec Głuszycy, Jerzy Rudniki, stał się spiritus movens niezwykłej inwestycji, o której dziś mówimy, że łączy dwa w jednym  -  łowisko pstrąga i zarazem muzeum domowe.

Przyjrzyjmy się  interesującej genezie zjawiska, które możemy najkrócej nazwać: od łowiska  -  do muzeum
Dziś lekko się o tym mówi, kiedy można usiąść nad stawem, pod drewnianym stylowym zadaszeniem, zamówić porcję smażonego pstrąga, który jeszcze chwile temu pluskał się w kanale, podkarmić okruchami dzikie kaczki, lgnące do człowieka jak gołębie na rynku krakowskim, cieszyć się ciszą, pięknem przyrody, panoramą gór i obserwować dwie połączone ze sobą, zbudowane z drewna, zadaszone hale, które w razie deszczu lub chłodu pomieścić mogą nawet kilkuset gości. To wszystko ozdobione rozmaitymi klamotami z okolicznych lamusów, najdziwniejszy skansen staroci – przedmioty domowego użytku, narzędzia, maszyny, urządzenia, meble, pojazdy, naczynia, sztućce, obrazy, mapy, książki, a obok tego militaria z II, a nawet I wojny światowej  – karabiny, granaty, pistolety, mundury, obuwie wojskowe, hełmy, menażki, plecaki, wszystko co dusza zapragnie, gromadzone przez lata, ale z czasów minionych, nie znających jeszcze świata cyfrowych technologii i szybko zużywających się przedmiotów jednorazowego użytku. Stała się rzecz przedziwna. Budowane w początkowym założeniu łowisko pstrąga uzyskało drugą funkcję – stało się z biegiem czasu domowym muzeum. Wszystkie nisze w ścianach od podłogi do sufitu, każda belka stropowa, wnęki pilastrów i kapiteli wewnątrz obszernej hali gościnnej wypełniły się niezliczoną ilością sprzętów gospodarstwa domowego. Jest tego taka obfitość, że znaczną część maszyn i urządzeń trzeba było ustawić na zewnątrz najpierw jednej, a potem kolejnej, drugiej hali. Przybyły bowiem narzędzia kowalskie, urządzenia kuźni, maszyny i narzędzia rolnicze i elektryczne, sprzęt radiowo-telewizyjny pojazdy, garnki, beki i inne różności.

Trudno przecenić znacznie tego rodzaju zbiorów dla uchronienia i pokazania bogactwa kultury ludowej specyficznego regionu geograficznego, jakim jest region wałbrzyski. To przede wszystkim region przemysłowy (górniczy, włókienniczy), ale także przygraniczny, w którym przez całe wieki mieszały się ze sobą wpływy kultur słowiańskich (Polaków i Czechów)  i germańskich (Niemców). Ale zbiory pełnią też istotną rolę dla zobrazowania postępów w rozwoju techniki i cywilizacji, pokazania jak wielkie zaszły zmiany na przełomie XX i XXI wieku. Coraz bardziej popularna na Dolnym Śląsku idea muzeów domowych, to znakomite uzupełnienie wiedzy historycznej, tym ważniejsze, że pozwalające poznawać przeszłość naocznie i namacalnie.
Pięknie się to ogląda i podziwia, i rejestruje w pamięci kolejne etapy przemian, jakie tu nastąpiły od chwili, gdy w pokryte bujną trawą, szuwarami i krzewami bagna wkroczył młody, zapalczywy entuzjasta i powiedział, tutaj urządzę łowisko pstrąga i zgromadzę relikty przeszłości na wieczną tej ziemi pamiątkę.  „A słowo, ciałem się stało” – choć wtedy trudno było w to uwierzyć i wstyd się dziś  do tego przyznać. Warto o tym pamiętać, że działo się to nie tak znowu dawno, bo w roku 1997,  a więc 13 lat temu. Czy to jest dużo czasu, czy mało na zrobienie z niczego czegoś, co wywołuje zdumienie?
I przyjeżdżają tu tłumnie goście nie tylko z Wałbrzycha, Świdnicy, Wrocławia, ale także zagraniczni, z Czech, Niemiec, Francji. Któregoś lata ozdobą Festiwalu Pstrąga była gwiazda TVN-u , Maja Popielarska, która stąd właśnie prognozowała pogodę dla programu TVN Meteo, a przy okazji zachwycała się tym miejscem, jego niepowtarzalną scenerią i smakowicie przyrządzoną rybą.

Hale można zwiedzać jak muzeum. Nagromadzono tam tyle różności antykwarycznych, że głowa boli. Jerzy Rudnicki zbierał je przez całe lata, gdzie się tylko dało, osobiście na giełdach staroci i w gospodarstwach przydomowych okolicznych wsi, od indywidualnych ofiarodawców i zbieraczy złomu. Z początku nie zdawał sobie sprawy z tego co robi. Chciał uchronić przed wyrzuceniem na śmietnik ciekawe wytwory człowieka. Jeszcze wtedy nie myślał o muzeum. Intuicja mu podpowiadała, że warto zbierać i gromadzić te rzeczy, ale nie do lamusa, lecz dla zainteresowania nimi klientów łowiska pstrąga. Wiedział, że będzie to dodatkowa atrakcja dla zwiedzających. I rzeczywiście, gości łowiska uderza obfitość zbiorów. Warto dla zobrazowania tego podać kilka przykładów: pond 300 sztuk maszynek do mięsa, ponad 200 żelazek, ponad 150 wag, ponad 100 maszynek do krajania chleba, niezliczone trofea myśliwskie, żyrandole, samowary, lampy naftowe, akcesoria górnicze, telefony, kołowrotki, heble stolarskie, podkowy, chomąta, fajansowe dzbanuszki i flakony. Są wśród zbiorów przedmioty unikalne, n. p. słomiane walonki na wysokiej podeszwie (prawdopodobnie przywiezione przez repatrianta ze Wschodu) albo pierwszy ciśnieniowy ekspres do kawy, bądź też metalowe termofory pod pierzynę. Mamy więc autentyczną, nieuporządkowaną, niczym nieograniczoną rupieciarnię narzędzi, przedmiotów użytkowych, rzemiosła, sztuki ludowej, obrazów, książek. Są wśród nich dzieła Marksa, Lenina, gdyby ktoś chciał poczytać, spuścizna minionych lat zgrzebnej propagandy socjalistycznej, a także stare, bogato ilustrowane księgi i mapy w języku niemieckim. Spośród tego bezliku przedmiotów, narzędzi, urządzeń można wyłowić rzeczy zabytkowe, bo wiele z nich stanowi „skarby poniemieckie” z  XIX i pierwszej połowy XX wieku. Zdecydowaną większość stanowią przedmioty z czasów powojennych, kiedy jeszcze w Łomnicy i pozostałych wsiach regionu wałbrzyskiego rozwijała się gospodarka rolna. Ten spontaniczny „miszmasz”, który wypełnił po brzegi masywne, drewniane wnętrza hal gościnnych, stworzył przyjazny klimat swojskiej, ludowej, przebogatej scenerii.  Po prostu chce się tu przyjeżdżać, by posiedzieć, pooglądać, każdego  razu coś nowego, bo nie da się tego wszystkiego ogarnąć i przyswoić za jednym zamachem.
Na temat ekspozycji muzealnych w Łomnicy pojawiają się sporne opinie. Część gości akceptuje stan aktualny, czyli swego rodzaju chaotyczność eksponatów nagromadzonych przez lata i upchanych gdzie się tylko da, godząc się z tym, że wypełniając siermiężne hale budzą one zainteresowanie, czynią to miejsce oryginalnym i pełnym ciepła domowego. Coraz częściej pojawiają się jednak zwolennicy uporządkowania i opisania zbiorów, nadania im tożsamości. Gospodarz obiektu, Jerzy Rudnicki wraz z synem Gracjanem podjęli już decyzję. W znacznym stopniu obliguje ich do tego niezwykle ważny i zaszczytny dokument uzyskany  w 2010 roku. Ministerstwo Kultury przyznało gospodarstwu Jerzego Rudnickiego status Muzeum Wsi Sudeckiej i Techniki Militarnej. Zgodnie z regulaminem muzeum trzeba dokonać uporządkowania zbiorów, inwentaryzacji i skatalogowania ułatwiającego turystom ich poznanie, trzeba tez wykonać niezbędne prace konserwatorskie i renowacyjne, zapewnić lepsze warunki zwiedzania i korzystania ze zbiorów. W tym celu gospodarze obiektu  wybudują obok na wolnym placu szereg drewnianych zagród, w których umieszczone zostaną tematycznie eksponaty muzeum domowego. Będzie więc osobna zagroda kowalska, osobna dla narzędzi i maszyn rolniczych, osobna dla naczyń, garnków i sztućców  kuchennych, osobna dla przedmiotów dekoracyjnych, osobna dla eksponatów sportowych, dla dzieł sztuki ludowej, osobna dla wszelkiego rodzaju militariów. Przy okazji dokona się selekcji zbiorów, eliminując eksponaty mniej wartościowe, zbędne. Hale gościnne zostaną przerzedzone z nadmiaru eksponatów, ale część z nich pozostanie by zdobić wnętrza i podtrzymywać klimat muzealny, cieszyć oko smakoszów smażonego pstrąga lub dań mięsnych z rożna. Dopiero metodyczne uporządkowanie i wyeksponowanie zbiorów pozwoli lepiej unaocznić zwiedzającym bogactwo i różnorodność kultury ludowej oraz sprzętu gospodarstwa domowego w regionie wałbrzyskim, zarówno w czasach przedwojennych jak i po wojnie.

Zrobiłem wszystko co mogłem, aby Państwu opowiedzieć jak najwięcej o tym osobliwym skansenie. Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić do odwiedzenia tego miejsca, zarówno tych którzy jeszcze tu nie byli, jak i tych którzy mieli  już okazję  posmakować smażonego pstrąga, ale teraz po tej audycji będą mogli przyjrzeć się dokładniej rozmaitości muzealnych eksponatów. Zapraszam na ciekawą i pożyteczną wycieczkę do Łomnicy!

1 komentarz:

  1. Uważam, że jest to najfajniejsze miejsce spotkań w naszej okolicy, zwłaszcza latem, gdy ciepła pogoda pozwala godzinami przesiadywać na zewnątrz

    OdpowiedzUsuń