Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

sobota, 5 maja 2018

Myślę, więć jestem



Motto:

 „Jak niedzielę uświęcić? W tym samym mieszkaniu,
W schludnej, powszechnej nudzie grzęznąć i miernocie?
Co zrobi biedny ojciec beznadziejnych pociech,
Mąż zahukany, smutek w śliwkowym ubraniu?

Coraz częściej nad sercem przekłuwa ból ostry,
Coraz rzadziej się drzemkę poobiednią utnie,
Coraz częściej w niedziele nawet obiad postny,
Coraz rzadziej złotówka wolna. Coraz smutniej.

Miało być szczęście. Dawno. A czy było kiedy?
Gdzie? W piersi, pajęczyną kłopotów zasnutej?
Pod obwisłą pierzyną? W kwaśnym smrodzie biedy?
W gratach, w dzieciach grobowych, w biurze? Gdzie?
Nie tutaj…”

(Julian Tuwim, Luksus)



Tak sobie myślę w chwili skupienia, choć nie zdarza mi się to zbyt często, że najprostsze, najbardziej wydawałoby się zrozumiałe, niepodważalne prawdy budzą wiele niejasności i zwątpienia jeśli spróbujemy je przeanalizować od nowa. Na ogół wszystko co robię i piszę, odbywa się w biegu, jest skutkiem zdobytej wiedzy i przyzwyczajeń, odbywa się w ramach nawyków wyrobionych od dziecka. Rzadko mam chwilę by pomyśleć nad tym wszystkim bardziej głęboko. Świat w mojej świadomości jest jasny i w miarę dobrze ułożony. Wiem co jest dobre, a co złe, co mogę, a czego nie mogę, co powinienem, a czego nie wolno mi uczynić, co mi pomaga, a co może zaszkodzić mojemu zdrowiu.

Ale jest jeden szkopuł. Czy myślenie jest dobrym sposobem na wzmocnienie pozytywnego stosunku do życia? A może wręcz odwrotnie? Lepiej nie myśleć, by nie popadać w zwątpienie?
Pomyślałem sobie, że świat jest jednak zbudowany na zasadach absurdalnych. By żyć, człowiek potrzebuje tego co najogólniej można nazwać wytworem jego pracy fizycznej, czyli produktu. Mieści się w tym to wszystko, co nazwiemy żywnością oraz to, co pozwala nam zaspokoić naturalne potrzeby cywilizacyjne. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę z tego, że społeczność na świecie dzieli na dwie części: tych co produkują, a co najogólniej odbywa się w drodze fizycznej pracy i tych co – jak to się zwykło nazywać – pracują umysłowo. Inaczej mówiąc: na wytwórców i eksploratorów wytwórczości. Ci co pracują fizycznie, zwani często „robolami”, są… fundamentem rozwoju i dobrobytu, oni tylko i wyłącznie tworzą dochód narodowy, a ci co pracują umysłowo są tylko i wyłącznie konsumentami wypracowanych fizycznie, rękami robotników, chłopów i rzemieślników dóbr. Pozwalają one im żyć, najczęściej na poziomie, o którym tzw. klasie producentów nawet się nie śniło.

Zaznaczam, nie jestem marksistą. O wiekopomnych dziełach Marksa, Engelsa, Lenina słyszałem tylko w szkole. Nie znam od podstaw ich nauki i wcale nie jest mi ona potrzebna, by zdać sobie sprawę z absurdalności tego świata. Najprościej mówiąc absurd ten polega na tym, że połowa, a może nawet mniej niż połowa społeczności na tym świecie pracując fizycznie produkuje to co jest niezbędne do życia, a pozostała część pełnymi garściami korzysta z ich wysiłku, uzurpując sobie prawo do najdalej idących przywilejów, do sprawowania władzy, do niewyobrażalnych dochodów i zaszczytów.

Rozumiem, że dla porządku w organizacji życia społecznego potrzebni są tzw. pracownicy umysłowi. Nie będę wymieniał ich wszystkich, ale są to prawnicy, lekarze, nauczyciele, urzędnicy, żołnierze, policjanci dziennikarze, ludzie kultury i można by tak jeszcze więcej wymieniać, przy czym byłaby to lista dość obszerna. Osobne miejsce zajmują uprzywilejowane szczególnie, doskonale zorganizowane grupy religijne mężczyzn, którzy powołując się na pisma święte, z którym mają najczęściej niewiele wspólnego, żerując na otumanianiu prostych ludzi, urządzili sobie życie w luksusie.

Okazuje się, że ci co produkują, są w naszej rzeczywistości niczym, tzw. ciemną masą. Można im wmówić, że coś znaczą, tak jak to miało miejsce w PRL-u, a ci co pokończyli szkoły, zdobyli tytuły naukowe lub duchowne, albo znaleźli się we władzach państwowych lub lokalnych, jednym słowem pracownicy umysłowi bez zmrużenia oka, w pełnym przekonaniu, że im się to należy, że oni są kimś wyjątkowym, pełnymi rękami czerpią korzyści z istniejącego układu organizacji życia społecznego.


Nie jestem rewolucjonistą, nie mam zamiaru namawiać Czytelników, którzy się ze mną zgadzają, do pójścia na barykady. Jestem pacyfistą. Uważam, że najwięcej można osiągnąć drogą ewolucyjnych przemian w świadomości. Oczywiście, śni mi się czas, kiedy rzekomi dostojnicy z kręgu najwyższych władz państwowych, urzędowych, naukowych i religijnych skłonią się przed prostym człowiekiem i podejmią jego dłoń, by ją z należnym szacunkiem ucałować. Póki co najwyżsi dostojnicy państwowi klękają i całują ręce „Ojca” Rydzyka i jemu podobnych, a ich łaskawość dla ludzi prostych wynika li tylko z potrzeby uzyskania  poparcia w wyborach.  W uznanych za ponure czasach PRL-u przynajmniej mówiło się o głośno o poszanowaniu człowieka od „czarnej roboty”. W Rzeczpospolitej Posierpniowej arogancja i pazerność władzy, a co za tym idzie – dysproporcja w poziomie życia elit w porównaniu do warunków życia prostego człowieka  - bije niespotykane dotąd rekordy. Wiem że mnie, któremu już pozostało niewiele lat, nie uda się tego doczekać, by coś się w tym względzie zmieniło. 


P.S. Osobiście, jako nauczyciel, mieszczę się w klasie pracowników umysłowych, ale wywodzę się ze wsi, praca fizyczna nie jest mi obcą, często bywała konieczną ze względów materialnych, może dlatego dla ludzi pracy żywię głęboki szacunek.

Fot. Zbigniew Dawidowicz


3 komentarze:

  1. z netu " W każdym człowieku staram się znaleźć coś wyjątkowego , są jednak ludzie w których nie muszę się o nic starać ...oni są wyjątkowi. Pogodnego dnia :) żelbetonu głową nie rozbijemy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzanm się Ireneuszu w całej rozciągłośći. Ale dobrze mieć przynajmniej tego świadomość.

      Usuń
  2. "biedni ludzie są bogaci"

    Niemcy odsłonili pomnik Karola Marksa(Meier Helewi) z okazji 200 rocznicy jego urodzin.Pomnik to dar Xi Jinpinga,który powiedział z okazji urodzin Karola:
    "Największy myśliciel naszych czasów,który wygrał przyszłość."

    Pol Pot studiował marksizm w Paryżu przez 3 lata.Po ostatecznym oświeceniu wrócił do Kambodży i dokonał rzezi.

    https://www.youtube.com/watch?v=imU2UDGoMRA

    Wszyscy,nawet wiatr robi nas w balona:)W Świdnicy balony nie wzniosły się z powodu pogody,w Świerkach to samo.Mówię,do trzech razy sztuka,i dzisiaj ruszyłem przez Przeł.Jugowską do Dzierżoniowa,a na Przełęczy stop,bo chłopcy urządzili sobie rajd(Kryterium Kamionki).
    https://www.youtube.com/watch?v=xegn_j-Q3HE

    Miałem wyjść na Kalenicę i popatrzeć na Dzierżoniów i na balony z kosza wieży,ale żona i wnuczka miały dość robienia ich w balona.
    Po majówce portfel też mam pusty jak balon i wydaje mi się,że Ziemia jest płaska.W czasie II wojny światowej Japońce wypuścili 5 tys.balonów uzbrojonych w bomby przez Pacyfik na USA,nie patrząc na pogodę.Zginął tylko jeden ciekawski Jankes:)
    Do Towarzystwa Płaskiej Ziemi(Flat Earth Society)należy 555 osób,w tym jeden Polak-Miłosz Gaczkowski z Wrocławia.Pozostali,to Jankesii jeszcze kilku popaprańców.
    Tajne Archiwum Watykańskie jest jednym z najwspanialszych zbiorów historycznych na świecie.Jest również jednym z najbardziej bezużytecznych.
    TAW mieści 85 kilometrów regałów.Tam na pewno jest coś na temat płaskiej Ziemi,ale tylko kilka milimetrów stron zostało zeskanowanych i udostępnionych online dla biedaków.Jeśli chcesz cokolwiek przeczytać,musisz ubiegać się o specjalny dostęp,a to kosztuje.
    Powstał projekt"In Codice Ratio",który udostępni te zaniedbane teksty.Czy to się powiedzie?Większość starych tekstów jest napisana ręcznie kaligrafią i kursywą.Brak przestrzeni między literami i powstaje zakleszczenie obliczeniowe,nazywane paradoksem Sayre.Potrzebna jest armia uczonych z doświadczeniem w średniowiecznej łacinie,aby uwzględnić dziwactwa w pismach ręcznych.
    Najlepsi są w rozszyfrowywaniu tych dziwactw...gimnazjaliści:)

    "Stary i młody Żyd przechodzą przez park miejski we Frankfurcie.Nad ich głowami przelatuje ptak,upuszcza"coś",i trafia w Żyda.Wtedy starszy Żyd poucza młodego:"Cholerny antysemityzm!Dla innych śpiewają!"

    Takie tam cytaty:
    retropress.pl/mysl-narodowa/marx-przemilczny/
    Pozdrawiam.






    OdpowiedzUsuń