Blog to miejsce do podzielenia się na piśmie z innymi internautami moimi fascynacjami. Dotyczą one głównie regionu wałbrzyskiego, w którym przeżyłem już ponad pół wieku Będę o nim pisał, dzieląc się z Czytelnikami moimi refleksjami z przeczytanych książek i osobistych doświadczeń związanymi z poznawaniem jego historii i piękna krajobrazów.

piątek, 25 maja 2018

"Bieguni" - książką o światowej sławie


spotkanie z Olg Tokarczuk w czeskiej Rokytnicy

„Mam kilka lat. Siedzę na parapecie, wokół mnie porozrzucane zabawki, przewrócone wieże z klocków, lalki o wytrzeszczonych oczach. W domu jest ciemno, powietrze w pokojach powoli studzi się, przygasa. Nikogo nie ma; odeszli, zniknęli, słychać jeszcze ich słabnące glosy szurania, echa kroków i odległy śmiech. Za oknem – puste powietrze. Ciemność łagodnie spływa z nieba. Osiada na wszystkim jak czarna rosa.

Najbardziej dotkliwy jest bezruch: gęsty, widzialny – zimny zmierzch i słabe światło sodowych lamp, grzęznące w mroku w odległości zaledwie metra od swego źródła.

Nic się nie wydarza, marsz mroku ustaje przed drzwiami do domu, cały zgiełk ciemnienia ucicha, tworzy gęsty kożuch, jak na stygnącym mleku. Kontury budynków na tle nieba rozciągają się w nieskończoność, tracą powoli ostre kąty, winkle, krawędzie. Gasnące światło zabiera z sobą powietrze – nie ma już czym oddychać. Mrok sączy się teraz przez skórę. Dźwięki zwinęły się w sobie, cofnęły ślimacze oczy; orkiestra świata odeszła i przepadła w parku ten wieczór jest krańcem świata, wymacałam go przez przypadek w czasie zabawy, niechcący. Odkryłam, ponieważ zostawili mnie na chwilę samą, nie ostrzegli. Jest jasne, że oto znalazłam się w pułapce, zamknięta. Mam kilka lat, siedzę na parapecie, patrzę na ostygłe podwórze… Chciałabym wyjść, ale nie mam dokąd. Tylko moja obecność nabiera wyraźnych konturów, które drżą, falują i to boli. W jednej chwili odkrywam prawdę: nic już nie da się zrobić – jestem.”

Oto początek powieści o intrygującym tytule  -  „Bieguni”,  za którą  Olga Tokarczuk otrzymała w 2008 roku literacką nagrodę „Nike”, a w maju tego roku stała się laureatką prestiżowej literackiej Międzynarodowej Nagrody Bookera. Wyróżniono jej powieść "Bieguni" ("Flights") w tłumaczeniu Jennifer Croft, pierwszą powieść polskiej autorki przełożoną na język angielski.

 Pomyślałem sobie, że już tylko ten zacytowany przeze mnie passus z książki „Bieguni” mógł wystarczyć członkom komisji konkursowej, by uznać Olgę Tokarczuk za artystę pióra.

„Bieguni” to powieść o egzystencjonalnej potrzebie podróżowania, o konieczności ruchu w celu poznawania świata i ludzi. Nie można tego osiągnąć siedząc na miejscu. Nie da się zastygnąć w bezruchu, jeśli chociaż raz doświadczyło się korzyści ze zmiany miejsca pobytu.

W istocie człowieka tli się iskra poznawcza, pobudzająca wszystkie zmysły, jeśli uda nam się ją zapalić. Wystarczy ruszyć z miejsca, najpierw kilka kroków od miejsca zamieszkania, a potem dalej i dalej pociągiem, samochodem, samolotem, a wszędzie gdzie się zatrzymamy nie szczędzić także własnych nóg. Ci co to doświadczają, to są właśnie „bieguni”, choć sama nazwa wywodzi się od odłamu prawosławnych starowierców, którzy uważali, że świat jest przesiąknięty złem. Jedynym sposobem ratunku przed złem jest podróż, ustawiczny ruch ku dobru.

I właśnie książka Olgi Tokarczuk jest konglomeratem jej osobistych doświadczeń, wrażeń i odczuć z nieustającej podróży po świecie:

„Ta książka – jak stwierdza sama autorka – stara się być lojalna wobec kakofonii i dysonansu naszego doświadczenia świata, wobec niemożliwości jego ujednolicenia, wobec jego chaosu, rozpadania się i ponownego tworzenia nowych konfiguracji.”

Niestety, nie da się tej książki tak streścić, jak wiele innych książek o jednolitej linii fabularnej z rozwijającą się akcją prowadzącą konsekwentnie do punktu kulminacyjnego. Powieść Olgi Tokarczuk, to artystyczna układanka różnorodnych zdarzeń i wątków kunsztownie nizanych jak sznur korali, którym można ozdobić szyję osoby nie znającej spokoju stabilnego bytowania w jednym miejscu na świecie.

„Ale nie jest to książka o podróży. Nie ma w niej opisów zabytków i miejsc. Nie jest to dziennik podróży ani reportaż. „Chciałam raczej przyjrzeć się temu, co to znaczy podróżować, poruszać się, przemieszczać. Jaki to ma sens? Co nam to daje? – mówi Olga Tokarczuk. Pisanie powieści jest dla mnie przeniesionym w dojrzałość opowiadaniem sobie samemu bajek. Tak jak to robią dzieci, zanim zasną. Posługują się przy tym językiem z pogranicza snu i jawy, opisują i zmyślają”

By doświadczyć promieniejącego czaru obcowania z literaturą najwyższego lotu i przekonać się do talentu pisarskiego autorki trzeba tę książkę wziąć do ręki i  przeczytać.

„Może to jest najlepsza książka Olgi Tokarczuk” – powiedział znany krytyk i historyk literatury z Warszawy, Jerzy Jarzębski. Ale było to zanim pojawiły się największe w rozmiarach, monumentalne pod każdym względem „Księgi Jakubowe”, nagrodzone w roku 2015 w konkursie literackim „Nike”. Olga Tokarczuk została wtedy po raz drugi nagrodzona w Polsce. 

Zaś w styczniu 2017 roku odebrała Międzynarodową Nagrodę Literacką samorządu Sztokholmu za tę samą książkę.

„Jesteś naszym dobrem narodowym, powiedział o Oldze Tokarczuk w rocznicę śmierci Wisławy Szymborskiej jej sekretarz Michał Rusinek i dodał, że  kiedy rozmawiał z członkami Akademii Królewskiej w Sztokholmie i pytał o następnego Nobla dla Polski, to większość nie miała wątpliwości, że to będzie Nobel dla Olgi”.

 Dorota Wodecka w rozmowie z Olgą Tokarczuk, opublikowaną we wrocławskim dodatku „Gazety Wyborczej” z 14 kwietnia br. opowiada o  rzeczy przeogromnie intrygującej. Olga Tokarczuk zapowiedziała, że zakiełkował w jej duszy projekt napisania książki związanej z Dolnym Śląskiem:

On się pojawił już wtedy, kiedy mieszkałam w Wałbrzychu, przez osiem lat, dawno temu. Mój były teść przyjechał tam jako dziecko z Francji i cała rodzina była wielką wspólnotą tych reemigrantów francuskich ze swoimi historiami. Ale też, mieszkając w Wałbrzychu, od razu zdałam sobie sprawę, że jest to bardzo szczególne miejsce w Polsce, bo Wałbrzych w soczewce pokazuje właściwie to, jak Polska stawała na nogi po II wojnie światowej, w sensie socjologicznym. Jak w tym tyglu mieszały się różne języki, kultury, przyzwyczajenia, tradycje i chyba nie ma takiego miasta w Polsce jak Wałbrzych, które by miało aż tyle różności w sobie”.

To fascynująca zapowiedź Olgi Tokarczuk. Jestem pewien, że jej deklaracja stwarza nadzieję, iż nasze miasto stanie się znów centrum zainteresowania sięgającym nawet poza granice kraju, bo Olga Tokarczuk jest pisarzem już nie tylko polskim, ale europejskim.

Już wiem, że ze wszystkich książek Olgi Tokarczuk, ta właśnie o Wałbrzychu, będzie dla mnie najlepszą!


4 komentarze:

  1. Dla mnie "Bieguni" to arcydzieło.
    I całego serca życzę Pani Oldze Nagrody Nobla...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteśmy tego samego zdania i myślę, że jest nas teraz dużo, dużo więcej, bo dojdzie do tego zagranica. Dziękuję Stokrotko za komentarz.

      Usuń
  2. Nawet nie mam odwagi napisać jakikolwiek komentarz po przeczytaniu Twojego dzisiejszego postu.Po prostu Gratulacje dla Pani Olgi i życzenia dalszych przemyśleń do nowych pozycji,oraz oby spełniły się proroctwa Pana Rusinka odnośnie Nobla Literackiego dla Pani Olgi Tokarczuk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Posłuże się zdaniem wyrwanym z kontekstu powieści "Bieguni". Po jej lekturze: "Nie będziemy się juz niepokoić z powodu utraty dóbr, z powodu upływu czasu, starzenia sie i śmierci. W ten sposób uzyskamy panowanie nad sobą i spokój ducha". Próbuję to sprawdzić na sobie. Póki co jestem na dobrej drodze, czego i Tobie życzę !

      Usuń