II wojna światowa
odcisnęła swe piętno tragiczne także w dziejach Głuszycy. Obłędne plany
eksterminacji ludności wprzęgnięte w codzienną praktykę hitlerowskiej machiny
wojennej, znalazły swe ucieleśnienie w zagubionych wśród gór osiedlach
robotniczych Głuszycy i Walimia.
Po pierwsze – przemysł tych miejscowości, podobnie jak cały przemysł niemiecki, przestawiony został na potrzeby wojenne.
Po pierwsze – przemysł tych miejscowości, podobnie jak cały przemysł niemiecki, przestawiony został na potrzeby wojenne.
Po drugie – w związku z
przedsięwzięciem militarnym pod kryptonimie „Riesa” powstała tutaj szeroko
rozbudowana sieć obozów ciężkiej pracy jako filie obozu koncentracyjnego
Gross-Rosen (Rogoźnica k. Strzegomia).
W rejonie Głuszycy i Walimia koncentrowało się w latach 1943 – 1945 około 70 000 więźniów różnej narodowości, głównie Rosjan, Żydów, Polaków. Na miejsce zmarłych z głodu, wycieńczenia, nadmiernego wysiłku, mrozu lub tortur napływały wciąż nowe posiłki. Więźniowie pracowali pod dozorem miejscowej, autochtonicznej ludności niemieckiej po 12 – 14 godzin dziennie. Nocowali w nieogrzewanych barakach. Pożywienie stanowiła „dieta beztłuszczowa” złożona głównie z wywarów z kapusty, lebiody i pokrzyw.
Ziemniaki
należały do rzadkości, miniaturowe porcje czarnego, stęchłego chleba traktowane
były przez więźniów nieomal jak relikwie.
Przy drążeniu walimskich lochów podziemnych śmierć poniosło dziesiątki tysięcy więźniów. Ci którzy się tam znaleźli, byli z góry skazani na śmierć. Stamtąd nie było powrotu. To była bezwzględna zasada strzegąca hitlerowskiej tajemnicy walimskich lochów.
Także
i z drugiej strony Gór Sowich, a więc w okolicach Kolc, Zimnej Wody, Sierpnicy
prowadzone były intensywne roboty ziemne, karczowanie lasów, drążenie skał,
niwelowanie terenu, przewożenie na taczkach gigantycznych ilości ziemi,
kamieni, żwiru. Jaki był cel tej katorżniczej pracy więźniów, czy to były
roboty przygotowawcze do uruchomienia podziemnych fabryk broni, czy kolejna
kwatera Hitlera i jego sztabu wojskowego ? Pozostaje to dotąd w sferze domysłów
i dociekań nie tylko historyków.
Zainteresowanie
tą tajemnicą wciąż jeszcze żywe, czeka na swego odkrywcę
Swego rodzaju dokumentem zbrodniczej działalności Wermachtu na tych terenach, a zwłaszcza martyrologii więźniów zgromadzonych w nieludzkich warunkach w kilku naprędce zorganizowanych obozach, jest książka łódzkiego Żyda Abrama Kajzera pt. „Za drutami śmierci”.
Jest
to relacja więźnia przytransportowanego do obozu w Kaltwasser (Zimna Woda) na
kilka tygodni przed zakończeniem wojny. Abram sporządzał notatki na skrawkach
papieru, które przytwierdził z wewnętrznej strony deski wychodkowej.
Ponieważ cudem udało mu się uciec z obozu tuż przed wyzwoleniem miasta, dzięki czemu uratował życie, powrócił tu po jakimś czasie, odnalazł notatki i wykorzystał je do napisania książki. Poznajemy w niej codzienne życie obozowe, ale szczególnie wzruszający jest moment opisu miasta tuż po wyzwoleniu; opustoszałe ulice, pootwierane sklepy, warsztaty, domy jakby przeszedł tutaj tajfun i poraził mieszkańców bakcylem apatii.
Wymieniona książka była ongiś cennym skarbem księgozbioru bibliotecznego „Pod Armatą” w Głuszycy Górnej, skąd udało mi się ją zdobyć pod koniec lat 60-tych i przeczytać po raz pierwszy z niezapomnianym zainteresowaniem i wzruszeniem.
W okresie II wojny światowej podobnie jak w całej Rzeszy
fabryki włókiennicze w Głuszycy zostały zmilitaryzowane i całkowicie
ukierunkowane na produkcję związaną z potrzebami wojennymi. Podporządkowano je
znanemu na całym świecie koncernowi Kruppa, który stopniowo zamienił produkcję
włókienniczą na produkcję zbrojeniową. Wyeliminowano przędzarki i krosna na ich
miejsce sprowadzając maszyny produkujące części i amunicję do samolotów
bojowych i okrętów niemieckiej Kriegsmarine (Marynarki Wojennej). Wojna
pociągnęła za sobą wyhamowanie rozwoju miasta, zwłaszcza że znaczna ilość mężczyzn
została zmobilizowana.
Dla Głuszycy, podobnie jak i sąsiednich miejscowości –
Walimia i Jedliny-Zdroju brzemienny w skutkach okazał się ostatni okres wojny,
lata 1943-1945. W tym właśnie czasie prowadzona była w kompleksie Włodarza w
Górach Sowich niezwykle tajemnicza i zakrojona na dużą skalę inwestycja
budowlano – militarna ukryta pod kryptonimem „Riese”, czyli „Olbrzym”.
Utrzymywana w całkowitej konspiracji także dla miejscowej ludności pozostała
taka do chwili obecnej. Dziś wiemy, że chodziło o wydrążenie podziemnych
obiektów służących jako schrony dla dużych ilości wojsk, bądź też jako fabryki
broni. Są też hipotezy, że mogła to być kolejna podziemna kwatera Hitlera, choć
większość badaczy uznaje, że dla wodza III Rzeszy przewidziano siedzibę w zamku
Książ, w podziemiach którego wydrążono również potężne schrony. Faktyczne
przeznaczenie inwestycji stanowi nadal zagadkę, być może plany związane z
budową „podziemnego miasta” ulegały częstym modyfikacjom. Bezsprzecznym jest
fakt, że masyw Włodarza – bezpośrednio przyległy do Głuszycy ze strony
zachodniej, a do Walimia ze strony wschodniej – stał się olbrzymim terenem
budowy, zaś obie te miejscowości zamieniono w wielkie obozowisko dla
dziesiątków tysięcy początkowo jeńców wojennych, a następnie więźniów
pobliskiego obozu koncentracyjnego Gross-Rosen w Rogoźnicy k. Strzegomia. W
obszarze samej Głuszycy znajdowało się sześć takich obozów pracy mieszczących
kilkanaście tysięcy więźniów. Były to naprędce zorganizowane w szczerym polu,
prymitywne obozowiska, złożone z drewnianych baraków i latryn, otoczone
kolczastym drutem, strzeżone w dzień i noc przez uzbrojonych strażników.
Widoczne ślady takiego obozu znajdujemy w pobliżu wejścia do podziemi Osówki.
Stacjonowała tam część więźniów zatrudnionych przy budowie podziemnych
korytarzy. Znacznie więcej, bo w sumie ok. 2-3 tys. przebywało w Kolcach, gdzie
znajdował się polowy szpital w budynku byłych zakładów „Indriana” i w Głuszycy,
m. in. nad Złotą Wodą w pobliżu kolonii
domków jednorodzinnych przy ul. Warszawskiej. Ok. 2 tysięcy więźniów
zakwaterowanych w Zimnej Wodzie wykonywało prace przy budowie kolejnego
kompleksu podziemnego pod górą Soboń. Na terenie przędzalni czesankowej wełny
„Argopol” znajdował się obóz kobiecy dla ok. 500 więźniarek, a w parterowych
pawilonach obok parku przy fabryce „Nortech” w dolnej części Głuszycy
prymitywny lazaret dla zupełnie wyczerpanych i umierających więźniów. W
Głuszycy Górnej w pobliżu stacji kolejowej umieszczono obóz pracy dla ok. 1400
więźniów, zatrudnionych w kamieniołomach, a także przy przeładunku materiałów
budowlanych, które przewożone były kolejką linową lub specjalną linią kolejki
wąskotorowej wprost do sztolni pod Osówką lub Soboniem.
Okrutny los więźniów w tych obozach pracy został opisany w
książeczce, o której już wspomniałem wcześniej, a która winna się stać lekturą
we wszystkich szkołach Głuszycy. Nosi ona tytuł „Za drutami
śmierci”.. Z tej książki poznajemy szczegóły życia obozowego, o którym trudno
czytać spokojnie. To była gehenna tysięcy ludzi różnych narodowości, głównie
jednak Żydów z kilku europejskich krajów, pracujących tu w katorżniczych
warunkach, aż do całkowitego wyczerpania i śmierci. Ofiarami absurdalnego,
hitlerowskiego planu – budowy podziemnych sztolni w masywie górskim – było co
najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób. Jest wiele dokumentów, wiele książek na
ten temat po wojnie napisanych i zgromadzonych przez badaczy-historyków w
wałbrzyskim Muzeum Gross-Rosen. Tam też można nabyć książkę Abrama Kajzera, tak
ważną dla poznania wojennej historii naszego miasta.
Dopiero 8 maja 1945 roku żołnierze radzieccy wyzwolili Wałbrzych i okoliczne miejscowości w tym Głuszycę. Warto zwrócić uwagę, że był to równocześnie dzień kapitulacji Niemiec w tej wojnie. Tydzień wcześniej został zdobyty Berlin. W pięć miesięcy potem w październiku tegoż 1945 roku pełnomocnicy władzy ludowej przejęli z rąk żołnierzy radzieckich władzę w Głuszycy.
Przedstawiała ono żałosny widok. Po raz któryś walec historii przetoczył się po ulicach, fabrykach, domach, zdziesiątkował ludność, zniweczył wieloletni plon ludzkiej troski o wygląd i dostatek robotniczego osiedla.
Przy ulicy Lipowej są domy,obecnie mieszkalne, które kiedyś były barakami więziennymi.Pamiętam resztki kolczastego drutu stanowiącego ogrodzenie obozu.Jako dziecko, byłam przerażona, słuchając opowiadania babci o więzieniu tam ludzi.
OdpowiedzUsuńTak, zgadza się, tam była filia obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Więźniowie pracowali przy przeładunku materiałów budowlanych na stacji kolejowej. To miejsce robi na mnie przygnębiające wrażenie choć upłynęło tyle lat. Może to skutek odosobnienia, położenia na peryferiach, ale przecież nie tak odległych i z pieknym widokiem na Gory Suche. Jest nadzieja, że powstana tu nowe domy i ulica Lipowa stanie się atrakcyjna. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuń"Tygrys"Jacka Wilczura: "zbigniewdawidowicz.republika.pl/ksiestwo1.html'
OdpowiedzUsuń"www.prw.pl/articles/view/37599/Kronika-zagłady-zobacz-wstrzasajace-rysunki-z-obozow-
koncentracyjnych- #prettyPhoto"
O Riese,gen.Walter Warlimont napisał,że tunele były przeznaczone jako Fuhrer Headquarters.
"Im Hauptquartier der deutschen Wehrmacht 1939-1945"(Siedziba niemieckiej armii 1939-1945)
W książce są poruszane tematy fabryki zbrojeniowej i schronu w Książu.Badacze po wojnie dodali jeszcze jedną tajemnicę-Bernsteinzimmer,czyli tajemnicę miejsca ukrycia Kryształowej Komnaty.
"Pamiętnik wojenny Dowództwa Sił Zbrojnych": "archive.org/stream/kriegstagebuchde01jacorich/
kriegstagebuchde01jacorich_djvu.txt"
Dużo ciekawych dokumentów,filmów można odszukać w:"usnational.archive"
i niemieckim: "www.bundesarchiv.de"
"www.youtube.com/user/usnationalarchives/videos"
Podczas II w.św. Niemcy zbudowali dużo zakładów chemicznych produkujących paliwo syntetyczne,aby zasilać swoją machinę wojenną,aby ograniczyć zużycie ropy naftowej.
Niemcy nie mieli wyboru i korzystali z bogatych złóż węgla w Niemczech,okupowanej Polski i Czech.
Wiele zakładów produkujących paliwo syntetyczne z węgla znajdowało się w Sudetach.
"Reichswerke Herman Goring Brux IG Farben-Sudeten"
Nie licząc produkcji 'Reichswerke..."pozostałe firmy produkowały na potrzeby wojenne 5 770 000 ton paliwa syntetycznego z węgla.
Obecne technologie produkcji paliw syntetycznych są oparte na niemieckiej technologii z 1920 r
-Fischer-Tropscha.
Nie inaczej było w czasach apartchaidu w RPA,gdzie na skutek embarga produkowano paliwa syt.
Istnieje wiele procesów,poprzez które mogą być produkowane paliwa synt. z węgla.Każdy z nich
ma swoje zalety i wady.
Najbardziej znany jest klasyczny Fischer-Tropscha-proces wykorzystania węgla.
US Air Force spala ok.3 mld.litrów paliwa lotniczego co roku(10% całego rynku krajowego),
to jest ponad połowa zużycia całej machiny wojennej.
Celem US Air Force jest,aby do 2025 roku zużycie paliwa ze źródeł węglowych wynosiło 70%.
Z sukcesem przeprowadzono próby z B52H.Więcej tutaj:
"www.ausairpower.net/APA-USAF-SynFuels.html"
Próba:
"www.youtube.com/watch?v=Xm5kv9PH4xA"
Z przymrużeniem oka!?
Podobno rok 2015 ma być wyjątkowo urodzajny...w rewelacje.
Putin planuje publikację dowodów o prawdziwości ataku na WTC-9/11-kto jest autorem tego ataku.
Będzie to rok roszczeń ze strony Rosji wobec Niemiec.
Rosyjska Duma przygotowuje rezolucję potępiającą aneksję NRD w 1989 roku przez RFN.
"NRD zostało brutalnie przyłączone do RFN bez żadnego referendum.Ponad 90% majątku NRD
przejęły zachodnie korporacje.Wschodnie Niemcy straciły miliony wykwalifikowanych inżynierów
i techników.W przeciwieństwie do Krymu-Wschodnie Niemcy zostały przyłączone bez referendum.Ponadto Rosja ponosi straty przez sankcje nałożone przez UE/Niemcy.Tymczasem pani Merkel pracuje nad kolejnymi sankcjami.Czyżby zwycięzca miał być przegranym?" (Przewodniczący Dumy-Siergiej Naryszkin)
Pozdrawiam!