szaro, buro i ponuro... |
Pomyślmy choć przez chwilę o Głuszycy tuż po wojnie.
Spróbujmy wyobrazić sobie to miasto w momencie, kiedy główną ulicą Grunwaldzką
8 maja 1945 roku przetoczyły się wozy pancerne i ciężarówki wypełnione
żołnierzami II Frontu Białoruskiego (Oddział 21 Armii Radzieckiej). Działo się
to dokładnie w dniu, kiedy rozstrzygnęły się ostatecznie losy II wojny
światowej, a więc w dniu podpisania przez Niemcy aktu kapitulacji.
Sytuacja Głuszycy była nieco inna w porównaniu do wielu
miast Dolnego Śląska, a wynikało to co
najmniej z trzech powodów:
Po
pierwsze – podobnie jak Wałbrzych Głuszyca uniknęła losów Wrocławia, Nysy, czy
Strzegomia, gdzie Niemcy stawiali opór wojskom sprzymierzonym, a do złamania
tego oporu konieczne były naloty bombowe. Skutkiem bombardowań i ataków
artyleryjskich były kolosalne zniszczenia wojenne, równające te miasta nieomal
z powierzchnią ziemi. Wałbrzych wyszedł z wojny nietknięty, a wyzwolenie miasta
odbyło się bez jednego wystrzału, pomijając małą kanonadę dla wiwatu
rosyjskiego czołgu posuwającego się z centrum miasta w stronę Gaju. Przejazd
wojsk radzieckich przez Głuszycę odbywał się w spokoju i ciszy, obserwowany z
zasłoniętych firanek przez pozostającą tu nadal ludność niemiecką. Pytanie,
dlaczego Niemcy oddali Wałbrzych, duży ośrodek przemysłowy, a także okoliczne
miasta bez użycia broni, pozostaje nadal tematem licznych spekulacji i
kontrowersji. Być może chodziło o ratowanie podziemnego kompleksu wojskowego w
podziemiach kopalnianych Wałbrzycha (o czym pisze szeroko Jerzy Rostkowski w
książce „Podziemia III Rzeszy”), albo też niedawno rozpoczętej militarnej
inwestycji podziemnej w Górach Sowich, czyli tajemniczej budowy kompleksu
„Riese”. Warto pamiętać, że nikt w sztabie wojennym Adolfa Hitlera nie
przewidywał tak szybkiego i kompromitującego zakończenia wojny, a zwłaszcza
utraty Dolnego Śląska, który traktowany był jak rdzenna część Rzeszy
Niemieckiej.
Po
drugie – w związku z gigantyczną inwestycją militarną „Riese” w Górach Sowich
wykonywaną przez więźniów obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, których
rozmieszczono m. in. w okolicznych podobozach, wciąż pozostawało tu kilka
tysięcy obłożnie chorych lub umierających więźniów. Część więźniów, których
stać było na fizyczny wysiłek, została wywieziona kolejnymi transportami w głąb
Niemiec i słuch po nich zaginął. Ale podobozy nie zostały całkowicie
wyludnione. Pozostało w nich wielu chorych i ledwie trzymających się na nogach
byłych więźniów. Głuszyca w chwili zakończenia wojny była więc miastem
przeludnionym, zamieszkałym przez całkowicie zagubionych i zubożałych Niemców,
przez wyczerpanych do cna, wygłodzonych, umierających więźniów w pozostawionych
bez opieki obozach i wypełnionych po brzegi
lazaretach i wreszcie przez garstkę Polaków przejmujących władzę pod
skrzydłami garnizonu wojsk radzieckich. Brakowało żywności – chleba, mąki,
mleka, ziemniaków, wszystkiego. Przestał funkcjonować system zaopatrzeniowy dla
obozów pracy, a także normalny handel i gospodarka.
Po
trzecie – nastąpiło wstrzymanie produkcji w pulsujących niemal do końca
kwietnia 1945 roku dawnych fabrykach włókienniczych, przestawionych w czasie
wojny na produkcję militarną. Unieruchomienie fabryk a także niepewna sytuacja
polityczna wynikająca z klęski Niemiec Hitlerowskich, trudności organizacyjne,
kompetencyjne i kadrowe związane z przejmowaniem władzy, najpierw przez
komendanturę wojskową radziecką, a dopiero w drugiej połowie roku 1945 przez
pełnomocnika polskiego, to wszystko spotęgowało sytuację kryzysową, która
zaznaczyła się już wcześniej w związku z ogromnymi kosztami wojny prowadzonej z
połową świata przez Niemcy. Polska administracja nie była w stanie zapewnić
odpowiednich warunków życiowych ani też bezpieczeństwa mieszkańcom, nie
dysponując odpowiednimi środkami finansowymi i służbami mundurowymi. Warto zdać
sobie sprawę z tego, że działo się to wszystko przed i w czasie trwania
konferencji poczdamskiej (17 lipca – 2 sierpnia 1945) i los tych ziem nie był
jeszcze wyraźnie określony. Był to czas „wielkiej wędrówki ludów”. Niemcy
opuszczali swe rodzinne gniazda, a na ich miejsce przesiedlali się Polacy z
różnych stron świata, przede wszystkim „zza Buga”, gdzie utracili swe dobra
skutkiem zajęcia ziem polskich na Wschodzie przez Sowietów, ale też polscy
emigranci z Francji, Belgii, Wielkiej Brytanii i Polacy z „centralnej” Polski.
Do tego trzeba dodać bandy maruderów i dezerterów, bandytów i szabrowników
wszelakiej maści narodowościowej, przyjeżdżających tutaj, aby jak najszybciej
dorobić się majątku. Trudno się więc dziwić, że wspomniany przeze mnie autor
książki „Za drutami śmierci”, Abram Kajzer, zobaczył na ulicach miasta w kilka
godzin po oswobodzeniu przez wojsko radzieckie obraz rozgardiaszu i zamętu –
porozwalane i obrabowane sklepy, porozrzucane po ulicach resztki artykułów
żywnościowych, pozamykane na trzy spusty domy, cisza, martwota – wymarłe
miasto. Czas się zatrzymał. Ludzie z trwogą czekali, co będzie dalej.
A przecież nie było czasu na czekanie. Trzeba było działać
szybko i skutecznie, przejąć fabryki, uruchomić produkcję włókienniczą,
zapewnić opiekę lekarską i żywienie chorych więźniów z obozowych lazaretów,
zająć się przydziałami mieszkań dla przesiedleńców. Administracja polska była
pierwszym oddziałem szturmowym postępującym za wojskiem. Jej zadaniem było
przygotowanie warunków życiowych dla napływających osadników oraz utrzymanie
ładu i porządku przy pomocy rodzącej się do życia Milicji Obywatelskiej. To
było trudne zadanie, aby w tym kipiącym wielonarodowościowym tyglu były
przestrzegane rozporządzenia władz polskich.
O Głuszycy w pierwszych latach powojennych wiemy bardzo
mało. Nie zachowały się żadne dokumenty w Urzędzie Miejskim, odprowadzone swego
czasu do archiwum państwowego. Może znajdą się kiedyś młodzi entuzjaści, chcący
dowiedzieć się coś więcej o przeszłości miasta i spróbują dokładniej
spenetrować źródła historyczne i archiwalne. Dopiero wtedy można będzie
odsłonić znacznie więcej szczegółów.
Powojenne
dzieje Głuszycy są podobne do dziejów wielu innych sąsiednich miast i wsi. Te same czynniki społeczno-polityczne
spowodowały napływ i osiedlanie się społeczności mocno zróżnicowanej pod
względem pochodzenia, obyczajowości i kultury. Wśród pierwszych osadników
znalazły się zarówno osoby z Polski centralnej jak i przesiedleńcy z ziem
wschodnich II Rzeczpospolitej, a także Polacy z „Sybiru”, bądź też osoby powracające z obozów koncentracyjnych
lub stalagów niemieckich. Część pierwszych osiedleńców stanowili
oswobodzeni więźniowie obozu Gross Rosen, wielu z nich pochodzenia
żydowskiego. Nieco później przybyli tu uciekinierzy z Grecji. Wśród osiedleńców zza Buga przeważała ludność
pochodzenia chłopskiego. W związku z koniecznością zagospodarowania lokalnych
fabryk włókienniczych przemieszczono na zasadzie nakazu pracy włókniarzy z
Łodzi i innych miejscowości Polski centralnej. W miarę upływu czasu wielu z
nich pozostało tutaj na stałe. Niesprzyjające warunki osadnictwa oraz zapewne i
przypadek decydują, że w Głuszycy trudno o wyróżnienie jakiejkolwiek szerszej
grupy osadników. Trzeba pamiętać, że przez długi czas była to społeczność nieliczna, bo wciąż jeszcze do końca 1946
roku dominowali tu autochtoni, zanim nie dokonano ich akcji przesiedleńczej w
głąb Niemiec. Wśród ludności napływowej panowało poczucie tymczasowości i
„siedzenia na walizkach”, co wynikało z powszechnego przekonania, że Niemcy tu
wrócą i budowanie trwałej siedziby nie
ma żadnego sensu. Nastroje te choć w miarę upływu czasu coraz to mniej
intensywne przetrwały do lat 90-tych.
Do
Głuszycy, jak już wspomniałem, napływali ludzie z różnych stron Polski i z
różnych krajów. W połączeniu z autochtoniczną ludnością niemiecką stanowili
przedziwny konglomerat narodów, ras, języków, kultury, obyczajów. Napływali też
szabrownicy, element przestępczy. Miasto splądrowane przez wyzwoleńcze wojska
radzieckie nie wiele mogło już zaoferować ludziom spragnionym szybkiego
wzbogacenia się. Czekała na nich mozolna, ofiarna praca w celu przywrócenia
ładu i porządku w mieście, a zwłaszcza przywrócenia miejscowym fabrykom ich
pierwotnego charakteru włókienniczego.
Mimo
trudnych warunków powojennych i ograniczeń życie społeczne od samego początku
cechowała wielka dynamika. Dotyczy to zarówno zagospodarowania miejscowych
fabryk włókienniczych jak i gospodarstw rolnych, a także życia kulturalnego.
Przetrząsano domy, zabudowania gospodarcze, zakamarki w poszukiwaniu maszyn.
Lojalnie ustosunkowani do władz polskich Niemcy wskazywali miejsca w lasach,
gdzie przechowywano krosna lub przędzarki. Dzięki temu udało się dość szybko
przywrócić zdolność produkcyjną dawnym fabrykom włókienniczym.
Rozwijał się prywatny handel, rzemiosło i
usługi. Trzeba dodać, że prowadzona ustawicznie w pierwszych latach akcja
osiedleńcza ludności polskiej, organizacja administracji, szkolnictwa,
transportu, a także zapewnienie ładu i bezpieczeństwa wymagały ogromnego
nakładu energii. Również życie polityczne miało zróżnicowany charakter. Rzecz
jasna, że uprzywilejowaną pozycję miała PPR, ale z uwagi na wiejski charakter
gminy dominowała we władzach PPS i ludzie bezpartyjni, a porządku pilnował
Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa w Wałbrzychu, Wojsko Ochrony Pogranicza i
miejscowy oddział Milicji Obywatelskiej.
Z dostępnych
materiałów i przekazów ustnych wiadomo, że pierwszym wójtem Głuszycy, nazwanej
w tym czasie Gierzcze Puste*, był Mieczysław Nowakowski, ludowiec z Karczewa,
powołany na to stanowisko 11 czerwca 1945 roku, a jego zastępcą i zarazem
sekretarzem gminy, Franciszek Piątek z Zawiercia (bezpartyjny), legitymujący
się wykształceniem średnim w zakresie administracji publicznej. Przejął on ster
rządzenia gminą jako wójt na początku 1946 roku, a jego następcami byli:
Mieczysław Rogoza w 1947 roku i Jan Bednarkiewicz w latach 1948-1950. W ogóle
na samym początku we władzach gminnych przeważali ludowcy i bezpartyjni. Jako
ciekawostkę podam, że w październiku 1945 roku na 28 osób zatrudnionych w
administracji gminnej było 5 członków PPS, 2 SL, 1 SD i 20 bezpartyjnych.
Sołtysami byli – w Głuszycy Górnej, Rogala Eugeniusz (PPS), w Kolcach,
Kmieciński Czesław (PPS), w Łomnicy, Budny Franciszek (SD), w Grzmiącej,
Zieliński Jerzy (PPS). Nie trwało to długo, bo już pod koniec 1945 roku
wprowadzono nazwę burmistrza w miejsce wójta, nastąpiły też zmiany personalne.
Na czele gminy stał nadburmistrz, Mieczysław Nowakowski, a burmistrzami wsi
zostali: w Głuszycy Górnej, Jerzy Molak, w Łomnicy, Franciszek Budny, w
Grzmiącej, Jerzy Zieliński, w Sierpnicy, Czesław Żelazko, w Kolcach, Eugeniusz
Rogala. Zarząd Gminy już w sierpniu 1945 roku czynił starania o zaszeregowanie
Głuszycy do rzędu miast nie wydzielonych, motywując swój wniosek dużym obszarem
gminy (5 246 ha),
liczbą mieszkańców (Gierzcze Puste – 6 400, Gierzcze Górne – 1465, czyli
razem – 7 865) oraz dużym potencjałem przemysłowym: Zakłady Kaufmanna
(1500 osób), przędzalnia Stőhr (350), 8 tkalni rozsianych po całej gminie (2000
osób). Jeśli chodzi o ludność zdecydowanie przeważali Niemcy. Pod koniec roku
1945 w liczbie 6 400 mieszkańców było tylko 200 Polaków, w tym głównie repatrianci
ze Wschodu. Otrzymywali oni przydziały gospodarstw względnie innych warsztatów
pracy. Najważniejszym zadaniem władzy samorządowej było zapewnienie
bezpieczeństwa wewnętrznego. Temu celowi służyły 3 placówki Wojsk Ochrony
Pogranicza oraz siedmioosobowy
Posterunek Milicji Obywatelskiej. Innym ważnym zadaniem było uruchomienie
produkcji przemysłowej, handlu i rzemiosła, osadnictwo rolne, aprowizacja i
zaopatrzenie ludności w węgiel na zimę, a także realizacja skromnego budżetu
gminy. Zgodnie z postanowieniami Konferencji w Poczdamie w maju 1946 roku
rozpoczęła się akcja repatriacji ludności niemieckiej. W ciągu czterech
miesięcy (V – VIII 1946) wysiedlono z gminy Głuszyca i okolicznych wsi 8284
Niemców. Ci co pozostali w liczbie 1224 stanowili trzon wykwalifikowanej kadry
miejscowych zakładów przemysłowych. Część z nich wystąpiła do władz o
przyznanie obywatelstwa polskiego.
Dopiero 13 listopada 1946 roku powołano Gminną Radę
Narodową Głuszycy. Jej Przewodniczącym został PPR-owiec, Stefan Rakowski, a
zastępcą Erwin Wanderko, członkami Prezydium zostali Franciszek Jakubczyk i
Mieczysław Rogoza. Uroczyste pierwsze posiedzenie GRN miało miejsce 24
listopada 1946 roku w sali kina „Roza” na ul. Sienkiewicza. Z danych
statystycznych na dzień 1. 03. 1950 roku wynika, że liczba ludności w gminie
wynosiła 10 378 osób, w tym 360 Niemców i 30 innych cudzoziemców.
Skąd się wzięła początkowa nazwa miasta – Gierzcze Puste,
trudno ustalić. Zapewne była to niezbyt fortunna próba przetłumaczenia
niemieckiej nazwy – Wüstegiersdorf.
Dopiero w 1946 roku dokonano przemianowania na Głuszycę. I tak już zostało.
Wydaje się to pewnym, że nazwę Głuszycy nalezy kojarzyć z głuszą, a nie z
głuszcem, poniekąd pięknym i interesującym ptakiem. Ale ta głusza odnosi się
jak wynika z historii miasta do jego dalekiej przeszłości. Zaraz po wojnie w
Głuszycy zatętniło życiem. W tym samym 1946 roku skierowano tu grupę polskich
włókniarzy z Łodzi, głównie z zakładów S. Duboisa, którzy stanęli przed trudnym
zadaniem uruchomienia produkcji włókienniczej w dawnych fabrykach Kaufmanna,
przestawionych w czasie wojny na produkcję zbrojeniową. Trzeba było sprowadzić
i zamontować krosna i inne maszyny włókiennicze pochowane przez Niemców po
domach. Trzeba było zwerbować ludzi do pracy. Trzeba było utworzyć pion
administracyjny fabryki. To wszystko działo się w marszu równolegle do przemian
politycznych, ustrojowych i ekonomicznych jakie zachodziły na Ziemiach
Odzyskanych.
Dobrze, że Głuszyca uniknęła bombardowań i ostrzałów
artyleryjskich, że przed nową władzą stanął tylko problem odtworzenia tego, co
dobrze funkcjonowało przed wojną, a nie konieczność odbudowy z ruin i zgliszcz.
To była zapewne jedna z ważnych przesłanek sukcesu, za który należy uznać
wyniki produkcyjne byłego zakładu bawełnianego Meyera Kaufmanna, tzw. „Emki”,
który w IV kwartale
1946 roku, a więc po upływie półtora roku od wyzwolenia wyprodukował 149 490 kg przędzy, 1 102 063 m.b. tkanin
surowych, 642 264 m.b.
tkanin wykończonych. Zatrudnienie ogółem pod koniec roku 1946 w tym zakładzie
wynosiło 1130 osób, w tym 1007 fizycznych i 123 umysłowych. Te liczby mogą
powalić z nóg. Taki poziom zatrudnienia i produkcji w dzisiejszej
rzeczywistości czyniłby z Głuszycy prawdziwe Eldorado.
To wszystko czynili ludzie, polscy osadnicy, nowi
mieszkańcy Głuszycy i przebywający tu czasowo fachowcy, przy pomocy
autochtonicznej ludności niemieckiej, bowiem etap przesiedlania Niemców za Odrę
i Nysę Łużycką miał miejsce głównie w roku 1946 i 1947. Niestety niewiele wiemy
o tych czasach i tych ludziach, pionierach zagospodarowywania Głuszycy. W
natłoku zdarzeń nie zadbano, aby ten historyczny moment dobrze udokumentować i
uchronić dla potomności.
Kończę
na tym moje retrospekcje z dziejów Głuszycy, zdając sobie sprawę z tego, że
zdołałem tylko zasygnalizować najciekawsze wydarzenia z jej przeszłości. Dalej
jest już współczesność Głuszycy, prawie pól wieku Polski Ludowej – długotrwały
okres swoistego stanu tymczasowości, kiedy to nie wybudowano w mieście ani
jednego domu, później z trudem osiągnięty postęp w rozbudowie pod koniec ery
gierkowskiej, no i pierwsze lata III Rzeczypospolitej, które jak dotąd
niestety, nie okazały się pomyślne dla rozwoju gospodarczego miasta.
Wielu mieszkańców miasta i gminy Głuszyca zna ten okres z autopsji, jest on nie mniej interesujący, bowiem kryje w sobie wiele osobistych doświadczeń i emocji. Może wkrótce znajdą się kontynuatorzy mojej książki i spróbują spisać dzieje współczesnej Głuszycy, co może się okazać jeszcze ważniejsze i ciekawsze.
* 1. W „Słowniku geografii turystycznej Sudetów” Marka
Staffy i kilku innych źródłach podana jest nazwa Gieszcze Puste, natomiast w
urzędowych dokumentach archiwalnych używana jest nazwa Gierzcze Puste. Trudno
wyjaśnić, skąd te rozbieżności.
Staszku!Kto może znać lepiej historię Głuszycy jak nie Ty?Przecież sam jesteś żywą historią.Należysz do najbardziej zasłużonych obywateli tego miasta.Pełniłeś wielorakie funkcje od nauczyciela j.polskiego po urząd Burmistrza Miasta.A dzisiaj jako emeryt przekazujesz młodemu pokoleniu /pisaną piękną polszczyzną/wiedzę o mieście i regionie.Do tego masz wydane publikacje o Ziemi Wałbrzyskiej.Dziwię się,że Rada Miejska nie podjęła uchwały o nadaniu Tobie Honorowego Obywatelstwa Miasta Głuszycy.Może już masz a ja o tym nic nie wiem.Tak czy inaczej powinieneś mieć taki honorowy tytuł.Pozdrawiam i składam Twojej żonie Kazi serdeczne życzenia imieninowe.Bronek
OdpowiedzUsuńW 1953 roku słoneczna Głuszyca tętniła życiem,przy głównych ulicach handlowano produktami
OdpowiedzUsuńrolnymi-pamiętam!
Ulotki o takiej treści rozsyłał Wehrwolf między ludnością niemiecką:
"Niemcy,nie traćcie nadziei,jeszcze nie wszystko stracone!Polacy się tu nie utrzymają!
Nie damy im się utrzymać!Dzięki wysiłkom naszej znakomitej taktyki już otworzyły się oczy angielskich i amerykańskich wielkodusznych narodów,które nie dopuszczą by polskie świnie żarły
nasz chleb,zebrany na prastarej niemieckiej ziemi.Tylko cierpliwości trochę!Przyjdzie dzień naszej zapłaty za zniszczenie i wybije jeszcze godzina-już niedługo-gdy będziemy pędzili polskie bydło
znad niemieckiej Odry i Nysy!Niech wtedy nie zabraknie waszej dzielnej niemieckiej ręki"
A tak wypowiadał się Konrad Adenauer w 1946 roku:
"O tym,co się stało i jeszcze dzieje na wschodzie,będzie się mówić jeszcze po upływie setek lat.
Wędrówka ludów i wojna trzydziestoletnia były dziecinną zabawą w porównaniu z tym,jak w strefie
polskiej z kwitnącej ziemi niemieckiej zrobiono step."
W wyniszczonych wojną ludziach budziło to przerażenie i niepewność o przyszłość.Koniec wojny
przyniósł ludziom pokój,ale nie spokój.Trwał także konflikt graniczny z Czechami,granice były
"płynne".Co noc słupy graniczne wędrowały o kilkaset metrów w głąb terytorium Polski.
Kto stał za tą wędrówką słupów granicznych?Czeski oficer twierdził,że są w Czechach
jednostki,które są wrogo nastawione do Polaków,którym zależy na jątrzeniu i psuciu wzajemnych stosunków.Oni to posuwają się do współpracy z Niemcami.
"ioh.pl/artykul/pokaz/konflikt-graniczny-polskoczechosowacki-w-latach,1076"
Na 20 czerwca Łukasz Kazek planuje otwarcie wystawy fotografii powojennego Walimia:
"ioh.pl/aktualności/wystawa-zapomniane-klisze-ze-wiata-ktorego-ju-nie-ma,616/"
Miałem prawie 100 szklanych,przedwojennych negatywów Walimia i okolic.Miałem!:(
Ten film ukazuje doskonale powojenną sytuację na naszych terenach:"Prawo i pięść"
"www.youtube.com/watch?v=iIaw-kgOJqU"
Pozdrawiam!