Gdyby ktokolwiek miał
wątpliwości, że w Głuszycy jest zima, to mogę w każdej chwili
powołać się na najwyższy autorytet - Witolda Pronobisa. To
oczywiście mój autorytet, bo jestem historykiem, a z książki
Witolda Pronobisa wydanej w 1991 roku „Polska i świat w XX wieku”
uczyłem się historii od nowa. Witold Pronobis, to osobny temat, do
którego obiecuję powrócić w najbliższym czasie. W tej chwili w
maszynach drukarskich znajduje się jego nowa książka. Dla ludzi
interesujących się polską historią współczesną może okazać
się bestselerem, chociaż najczęściej taką rangę osiągają
książki zaliczane do beletrystyki lub kryminalno-sensacyjne. W
tej książce możemy mówić też o sensacji, ale dotyczy ona
realnych wydarzeń historycznych, a nie zmyślonych i jest oparta na
żmudnych poszukiwaniach świadków i nieznanych dotąd materiałach
źródłowych. I to jest najwyższą wartością książki.
Ale powróćmy do zimy,
która wdarła się do nas o miesiąc za wcześnie. Przecież w
kalendarzu wciąż mamy jesień, a do jesienno-zimowego przesilenia
ma dojść dopiero 21 grudnia. Trudno się dziwić moim sąsiadom,
Violi i Markowi Torbackim, że zdecydowali się zaprosić Witolda do
złoto- jesiennej Głuszycy pod koniec listopada, zachęcając m.in.
pieszą wycieczką w nasze góry. Na ogół nie ma u nas w tym czasie
jeszcze zimy.
Ich bliska znajomość z
Witoldem Pronobisem, to także osobny temat. Rzadko się zdarza, by
trafić tak dobrze na wielką osobowość, a zarazem przyjazną
duszę. Witold Pronobis mógłby z powodzeniem być na ołtarzach
patriotycznych posolidarnościowej Polski, ale to jest człowiek zbyt
skromny i daleki od gloryfikowania swoich zasług. Pogodził się z
tym, że pojawiło się i zadomowiło w naszej rzeczywistości
politycznej tysiące innych pseudo-bohaterów ruchu „Solidarności”.
Oni dzisiaj dzierżą prym, oni piją miód, bo udało im się
wykorzystać niedoskonałości systemu demokracji, który umożliwia
wygrywać wybory i rozkoszować się dobrodziejstwem posiadania
władzy. A Witold mając z uwagi na obojętność otoczenia i
łatwiejszy dostęp do materiałów źródłowych, wyemigrował
ponownie do Berlina.
Witold Pronobis należy
do tej kategorii patriotów, dla których dobro ojczyzny jest
wartością jedyną i bezinteresowną. To ono skłoniło go do tego,
by jako doktor nauk historycznych uniwersytetu Mikołaja Kopernika w
Toruniu w 1982 roku opuścić kraj i pozostać za granicą, włączyć
się w nurt walki z kłamstwem historii. Odtąd przez wiele lat
odsłaniał kulisy zbrodni katyńskiej na falach radia Wolna Europa,
a także bohaterstwo partyzantów Armii Krajowej i jej przywódców,
z których gen. Stefan Rowecki „Grot” jest jego bliskim krewnym.
No właśnie, piszę o
Witoldzie, a obiecałem pisać o zimie w Głuszycy. Być może są
tacy Czytelnicy, dla których tytuł postu - zima w Głuszycy -
kojarzy się z wynikami kolejnego referendum w celu odwołania
burmistrz miasta, Alicji Ogorzelec. Nic z tego. Piszę o zimie tylko
i wyłącznie dosłownie, a nie przenośnie, i piszę optymistycznie.
Obligują mnie do tego znakomite zdjęcia Violi Torbackiej
rejestrujące ten cud natury, który udało się utrwalić na kliszy.
Oto właśnie pierwsze lśnienie zimy. Pojawiło się tak znienacka,
że nie było w stanie odstraszyć i zmienić planów, a dotyczyły
one pieszej wycieczki na Rogowiec. Znakomity gość Witold Pronobis
nie zawahał się ani na moment. Oczywiście, idziemy w góry. No i
poszli z samego rana, we wtorek 26 listopada...
Jak się dowiedziałem
wieczorem o tej eskapadzie, nie należała ona do zbyt łatwych.
Miejscami trzeba było brnąć po kolana w śniegu i wyznaczać
świeże ścieżki pod Gomólnikiem, a następnie na zboczach Rogowca.
Nie udało się spotkać po drodze, ani tam u góry na Rogowcu
żadnego turysty. Za to pogoda okazała się nadzwyczaj gościnna.
Poranne niebo zasnute chmurami przejaśniało i przez całe południe
królowało na niebie słońce. Skutkiem tego można było nasycić
oczy niezwykłymi urokami wczesnej zimy. Nie próbuję nawet tego
opisywać, bo wszystko to widać w całej krasie na fotografiach
Violetty i Marka.
Zapraszam więc do
oglądania urokliwych przebłysków zimy w naszych górach, a
najlepiej wybrać się tam na pieszą wycieczkę.
Fotografie – Violetta
Torbacka
P.S. O Witoldzie
Pronobisie i jego nowej książce napiszę wkrótce znacznie więcej.
Ech, mam problem z tym Gomulnikiem. Z jakim "u" go zwać do treraz nie wiem? Za to zima dzisiaj na Wielkiej Sowie niczym w lutym!
OdpowiedzUsuńSerdecznie
P z W !
Okazuje się, że też mam problemy z Gomólnikiem, ale dzięki PzW już je wyjaśniłem. Niestety, to skutek promieniowania tow. Wiesława. Podziwiam za Wielką Sowę i to w dodatku w Andrzejki.
OdpowiedzUsuńMilej niedzieli !
Wygląda na to,że będziemy mieli długą zimę.
OdpowiedzUsuńO godzinie 13-tej będę tutaj:"wielkasowa.eu".
Można sobie podglądać i zobaczyć ośnieżoną wieżę,ciekawych turystów,a wcześnie rano plądrujące w pozostawionych odpadkach zwierzęta:lisy,jenoty!,kuny, oraz bezdomne psy i koty.
W Sylwestra jest na Wielkiej Sowie bardzo wesoło.
Miłej niedzieli!
Już gdzieś to pisałem ale pozostało bez echa, dlatego zapytam raz jeszcze: czy ma Pan swojego bloga, z chęcią poczytałbym pańskie wspomnienia i historie.
UsuńMam nadzieje, że nie uraziłem autora tego bloga, którego bardzo serdecznie pozdrawiam.
Andrzej
To się trzeba w czepku urodzić. Mam dwóch najwspanialszych w życiu komentatorów. Jeden z nich (PzW} spędza na Wielkiej Sowie Andrzejki,, drugi (WRC) zamierza tam witać Nowy Rok. Mam pełną świadomość tego, że tak mogą świętować tylko i wyłącznie ludzie nieprzęcietni, wyjątkowi, godni szacunku i podziwu. Ja się cieszę, że mam z nimi kontakt przynajmniej w moim blogu, żałuję że się za wcześnie urodziłem i zazdroszczę, że nie mogę w takich momentach być tam na Wielkiej Sowie, tak blisko nieba i tak blisko Wielkich Duchem Górali ! Ja tutaj u stóp Waszych w niskiej kotlinie głuszyckiej z największą czcią pozdrawiam i wznoszę czoło tam do góry, gdzie w przestworzach Wielkiej Sowy balansują moi wspaniali "pobratymcy"! Gorskie pozdrowienia !
OdpowiedzUsuńWitam z Lublina! Zima fajna sprawa - szczególnie w górach.... przy okazji - wkradł się chyba malutki błąd odnośnie daty opuszczenia kraju przez W. Pronobisa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję Seba za wskazanie tej pomkyłki. Już to poprawiłem. Miło mi , że zaglądasz do mojego blogu z rozmysłem i uwagą. Ja niestety śpiesząc się popełniam gafy i jest mi później wstyd. Ale jestem wdzięczny za sprostowanie, bo mogę to poprawić. Pozdrawiam Ciebie Sebastianie z rodziną i piękne miasto Lublin!
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie z Hamm _Niemcy gdzie obecnie mieszkam.Gluszyca to moje miasto mlodosci,szkola,praca, zabawy .Bylo cudownie,Pozdrawiam Inga
OdpowiedzUsuńDziękuję Ingo, że się odezwałaś. Miło mi, że docieram za granicę. To dobrze że nie zapominasz o swoim rodzinnym miasteczku. W moim blogu często o nim piszę i zamieszczam zdjęcia. Zapraszam do mojego blou. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńZdjęcia są piękne. Odwiedzam Głuszycę kilka razy w roku, a zwłaszcza latem jednak jeszcze nigdy nie miałam okazji być tam zimą. :) U nas w Wałbrzychu to po prószyło a i tak nic nie ma tylko mroźne powietrze. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://innaxd.blogspot.com
Pozdrawiam Cię Paulino. Zajrzałem do Twojego blogu, jest ciekawy i urozmaicony. Można miło spędzić czas, nacieszyć oczy i uszy.. Piszesz, że w Wałbrzychu śnieżek prószy. Przypomniał mi się dwuwiersz: proszy śnieżek i prószy platkami, smutno mlodym na duszy, gdy sami. Pozbieraj więc swoich przyjaciół i przyjeżdzaj zima do Łomnicy, tam jest wyciąg narciarski i fenomenlane widoki na okoliczne góry. Po drodze jest pięknie położonme Łowisko Pstrąga i jeszcze inne atrakcje. Zachęcam !
OdpowiedzUsuń